Historia kerownika https://piekielni.pl/91871 przypomniała mi sytuację.
Pracowałem kiedyś w firmie świadczącej usługi dla post peerelowskiego molocha. Biuro mieliśmy w jednym z ich budynków, cała nasza ekipa w miarę wtedy była dosyć młoda, ludzie 25-35 lat.
W ramach restrukturyzacji przyszło do nas parę osób od zleceniodawcy - tam były cięcia, u nas przyjęli ich z otwartymi rękami jako tych znających branżę. Między innymi był Leszek, facet koło 60-tki. Leszek lubił na każdym kroku opowiadać, jak to z niejednego pieca chleb jadł i całą branżę ma w małym paluszku.
Jakoś po miesiącu Leszek koło południa przyszedł do naszej części biura z tekstem "chłopaki, chodźcie zobaczyć co znalazłem w szafie". No to idziemy.
Na miejscu zamiast do szafy Leszek podchodzi do swojego plecaka i wyciąga flaszkę wódki.
Mina mu zrzedła, gdy jednogłośnie stwierdziliśmy, że sorry, schowaj to, jesteśmy w pracy.
Za chwilę zaczęły się pielgrzymki z innych pięter (czyli z jego byłej firmy) do Leszka. Szczerze nie wiem, ile on tych flaszek w plecaku pomieścił.
Podobne pielgrzymki miały miejsce średnio raz w tygodniu. W inne dni Leszek potrafił zniknąć na pół dnia na innych piętrach.
Po kolejnych dwóch miesiącach Leszek był bardzo zdziwiony, że nie przeszedł okresu próbnego.
Pracowałem kiedyś w firmie świadczącej usługi dla post peerelowskiego molocha. Biuro mieliśmy w jednym z ich budynków, cała nasza ekipa w miarę wtedy była dosyć młoda, ludzie 25-35 lat.
W ramach restrukturyzacji przyszło do nas parę osób od zleceniodawcy - tam były cięcia, u nas przyjęli ich z otwartymi rękami jako tych znających branżę. Między innymi był Leszek, facet koło 60-tki. Leszek lubił na każdym kroku opowiadać, jak to z niejednego pieca chleb jadł i całą branżę ma w małym paluszku.
Jakoś po miesiącu Leszek koło południa przyszedł do naszej części biura z tekstem "chłopaki, chodźcie zobaczyć co znalazłem w szafie". No to idziemy.
Na miejscu zamiast do szafy Leszek podchodzi do swojego plecaka i wyciąga flaszkę wódki.
Mina mu zrzedła, gdy jednogłośnie stwierdziliśmy, że sorry, schowaj to, jesteśmy w pracy.
Za chwilę zaczęły się pielgrzymki z innych pięter (czyli z jego byłej firmy) do Leszka. Szczerze nie wiem, ile on tych flaszek w plecaku pomieścił.
Podobne pielgrzymki miały miejsce średnio raz w tygodniu. W inne dni Leszek potrafił zniknąć na pół dnia na innych piętrach.
Po kolejnych dwóch miesiącach Leszek był bardzo zdziwiony, że nie przeszedł okresu próbnego.
praca alkohol
Ocena:
139
(145)
Komentarze