Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91881

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie o tym, jak chciałem być mądrym Polakiem PRZED szkodą, a wyszło, jak zawsze… Ostrzegam – jest dość długo i dość szczegółowo, ale uznałem, że dla ukazania zupełnego absurdu tej sytuacji jest to niezbędne. Wybaczcie też chaos, ale emocje trochę biorą już górę...

Historia właściwa:
Moja służąca niezawodnie przez wiele lat pralka zaczynała mieć grymasy. Coraz głośniejsza praca, dziwne dźwięki w czasie prania – postanowiłem więc kupić nową, ZANIM ta stara zupełnie wyzionie ducha. W tym celu 16 października wybrałem się do sklepu stacjonarnego RTVeuroAGD, żeby dokonać nowego zakupu. Tam doradzono mi pralkę firmy Whirpool, którą nabyłem. Z powodu braku możliwości samodzielnego przewiezienia pralki, poprosiłem o jej transport i wniesienie, co stało się 22 października. Wieczorem postanowiłem ją ochrzcić i włączyłem pierwsze pranie. Urządzenie nie pobierało jednak zupełnie płynu do płukania tkanin. Pomyślałem, że może ustawiłem akurat taki program prania, który nie pobiera tegoż płynu. Następnego dnia jednak, pomimo zmiany programów, nadal nie odnotowałem poboru płynu. Zgłosiłem ten fakt na infolinii w czwartek 24 października. Tam wmawiano mi, że problemem może być niewłaściwe ułożenie węża dopływowego i odpływowego. Zagięcie zanegowałem, jednakże dalej wciskano mi kit, że znaczenie ma także wysokość ułożenia tychże węży. Zbaraniałem, ale nie jestem przecież wszechwiedzący i może jednak faktycznie ma to jakieś znaczenie, mimo że przecież nie działa to na zasadzie grawitacji, tylko wytworzonego ciśnienia... Niemniej okej, uzbrojony w miarę ułożyłem węże tak, aby znajdowały się dokładnie na tej wysokości i w takim układzie, jaki rekomendowano mi na infolinii i jak polecał wujek Google. Jako że wszystko udało mi się wcześniej wyprać, na kolejny „test” musiałem poczekać kilka dni. We wtorek 29 października nadal jednak pralka nie pobierała płynu, więc znowu skontaktowałem się z infolinią. I tym razem znalazło się „magiczne” wyjaśnienie – ot, masz Pan za gęsty płyn do płukania! Trzeba go rozcieńczać! Mało tego! Musisz Pan filtr w pralce umyć! Tak, tak, dobrze Pan słyszysz, w tej Pańskiej nowiutkiej pralce! Powiedzieć, że byłem w szoku, to nic nie powiedzieć… Konsultantka zupełnie nie pojmowała, jak ja się w ogóle mogę dziwić jej absurdalnej rekomendacji! Ja wiem, że w mojej miejscowości woda jest tak twarda, że biorąc prysznic można dostać wpie*dol, ale bez przesady… Niemniej naiwnie i głupio wierząc, że może po prostu czegoś nie ogarniam, wyczyściłem filtr i umyłem dozownik. Przy okazji przypomniałem sobie lekcje chemii bawiąc się w rozcieńczanie 5:1. Płyn nadal nie był pobierany. 30 października kolejny telefon na infolinię, tym razem nie wierząc w jakiekolwiek zalecenia zgłosiłem, po prostu, reklamację. Powiedziano mi, że w czwartek 7 listopada między 8 a 13 zgłosi się do mnie technik. W międzyczasie, 2 listopada, dodatkowo wyskoczył błąd urządzenia F07. 7 listopada o godzinie 11:37 otrzymałem SMS od serwisu MGM Service:
„Witam, tu Twoj Serwisant Whirpool Tomasz. Bede u Ciebie za 22 minut.” [pisownia oryginalna].
Nikt jednak tego dnia ani się ze mną nie skontaktował, ani tym bardziej nie przyjechał do pralki. Zadzwoniłem więc z pretensjami na infolinię. Stwierdzono, że w sumie, to nie wiedzą, czemu nie było technika, ale proponują inny termin. Wyłuskując ostatki cierpliwości zgodziłem się. Niestety 14 listopada kolejna niemożność zrobienia prania spowodowała, że szlag mnie jasny trafił i poszedłem do RTVeuroAGD prosić o pomoc stacjonarnie. Tam bardzo uprzejma obsługa poleciła mi, żeby wycofać reklamację indywidualną, a złożyć za ich pośrednictwem. Tak też zrobiłem. 18 listopada dostałem telefon z informacją, że technik przybędzie do mnie 22 listopada. Wściekły z powodu odległego czasu zgodziłem się. 20 listopada otrzymuję jednak telefon z infolinii Whirpoola - oto poinformowano mnie, że technik nie pojawi się w wyznaczonym terminie, bo rzekomo jest chory. Wściekły ponad ludzkie pojęcie (przypomnę – drugi zmarnowany dzień wolny) dałem trochę upust swoim emocjom, ale zgodziłem się prać w rzece jeszcze przez kilka dni. Następny termin wizyty technika wyznaczono mi na… poniedziałek 2 grudnia po godzinie 13:00. Tego dnia (wykorzystane TRZECIE wolne), kiedy do godziny 18:30 nikt się nie pojawił, zadzwoniłem wściekły do teleobsługi RTVeuroAGD (infolinia Whirpoola czynna do 18). Konsultantka – swoją drogą bardzo miła, życzliwa i pomocna – obiecała, że sklep przyjrzy się temu problemowi. Jednocześnie zażądałem rozwiązania tej sytuacji poprzez wypowiedzenie umowy sprzedaży z powodu nienależytego wykonywania umowy. Następnie dostałem cztery następujące po sobie SMS-y – o godzinie 22:36, 22:37, 22:39 i 22:45. Wszystkie tej samej treści:
„Dobry wieczór,, przepraszam za dzisiejszą nieobecność i póżna porę Zgodnie z opisem usterki i błędem P07, który u Pana występuje, do naprawy konieczny jest moduł, który został już zamówiony. Po Pana stronie pozostaje teraz oczekiwanie na kontakt z infolinii – gdy tylko część zostanie skompletowana, skontaktują się z Panem w celu umówienia wizyty na wymianę modułu. Tomasz. Serwis Whirpool.” [pisownia oryginalna].

Pomyślałem wtedy, że to już szczyt bezczelności, ale nie! Whirpool ma ambicje i sam sobie podnosi poprzeczkę. Oto bowiem następnego dnia, tj. 3 grudnia następuje prawdziwy cud. O godzinie 7:23 otrzymuję od Whirpoola maila, w którym znajduje się załącznik, którym jest… „Podsumowanie wizyty serwisowej”! Z samego pliku z kolei wynika, że wizyta odbyła się dzień wcześniej, naprawa została zakończona, a nadto z treści można wywnioskować, że klient (ja) wprawdzie był dostępny, ale nie złożył podpisu. Tego samego dnia około 14:00 dostałem telefon z infolinii, że istnieje możliwość umówienia spotkania z technikiem na 9 grudnia. Kiedy już ustaliliśmy wizytę konsultantka ją odwołała uzasadniając tym, że jednak jeszcze nie mają modułu u siebie… Poczułem się, jak pierwszoplanowa postać jakiegoś filmu Barei, albo Monty Pythona.

19 grudnia nadszedł. O godzinie 12:36 SMS od technika, że będzie za 26 minut, czyli o 13:02. Spóźnił się o grubo ponad pół godziny, ale przyszedł. Wymienił jakiś tam moduł i stwierdził, że wszystko będzie działać. Wstawiłem pranie i… pralka po jakimś czasie wywaliła błąd F07 i przestała prać… Osiągnąłem ten rodzaj zdenerwowania, w którym nie czujesz już złości. Jesteś za to tak wybuchowy, że najmniejszy gest spowoduje eksplozję nienawiści… Postanowiłem dać sobie kilkadziesiąt minut na ochłonięcie i zadzwoniłem na infolinię. Tam dowiedziałem się, że wszystko, co Whirpool może mi zaoferować, to… kolejna naprawa :) RTVeuroAGD z kolei stwierdziło, że muszą najpierw poczekać na ekspertyzę technika i że odnotowali fakt niedziałającej pralki prosząc o oczekiwanie na kontakt nazajutrz. Kontakt ten jednak w roku 2024 już nie nastąpił…

W związku z brakiem jakiegokolwiek kontaktu 2 stycznia zadzwoniłem spytać, kiedy oddadzą mi pieniądze. Na infolinii dowiedziałem się, że zgłoszenie ma status „zamknięte”, a samo urządzenie jest „naprawione”. Zdziwieniu memu nie było końca. Po długiej i emocjonalnej rozmowie zaproponowano mi złożenie jeszcze jednej reklamacji. Tym razem jednak zażądałem zwrotu gotówki i zastrzegłem, że jeśli do 17 stycznia nie otrzymam informacji wiążącej i satysfakcjonującej mnie, to sprawa znajdzie swój finał w sądzie.

7 stycznia telefon z Whirpoola z propozycją umówienia spotkania serwisowego… Termin ustaliliśmy na piątek 17 stycznia po godzinie 13:00. Tego samego dnia o 13:14 SMS: „Witam, tu Twoj Serwisant Whirpool Tomasz. Bede u Ciebie za 15 minut.” [pisownia oryginalna]. Czekam i czekam, mija 16, technika nadal nie ma. Wchodzę na maila i widzę wiadomość z 15:13, z której wynika, że… nie zastano mnie w domu, a zgłoszenie jest zamknięte! Natychmiastowy telefon do Whirpoola – no max, co mogę zrobić, to złożyć kolejną reklamację. Pojechałem do RTVeuroAGD i zażądałem bezzwłocznej reakcji. Jako, że zbliżał się weekend, zapowiedziałem, że jeśli do poniedziałku nie będzie odpowiedzi, to sprawę kieruję do sądu i do UOKiK-u.

Jak nietrudno się domyślić – w poniedziałek żadna odpowiedź nie przyszła. We wtorek nadal cisza. W środę dostaję telefon z RTVeuroAGD, że moje żądanie zostało odrzucone i że mogę złożyć kolejną reklamację. Złożyłem, ale tylko po to, żeby sąd miał się z czego pośmiać. Dziś, 23 stycznia, poszła też obszerna skarga do UOKiK. Bez sądu się pewnie też nie obejdzie. RTVeuroAGD ma temat w poważaniu, Whirpool umywa ręce. MGM Service też ma wywalone, a ja jestem trzeci miesiąc bez działającej pralki :)

Whirpool RTVeuroAGD MGM Service

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (151)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…