Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91901

przez ~Polakalkoholik ·
| Do ulubionych
Od trzech lat nie piję alkoholu. Zaczęło się od ciąży, gdzie ani ja, ani mój mąż nie piliśmy (ja ze względu oczywistych, on w geście solidarności). I po ciąży i narodzinach córki jakoś nas nie ciągło do procentów. O tym, że nie pijemy, wie całe nasze otoczenie.

Mimo to nadal dostajemy na prezenty wino, wódkę czy whisky. Puszczamy je dalej w obieg, bo jedyny moment gdy wykorzystujemy alkohol to do pączków (nie piją wtedy tłuszczu- 1 kieliszek wódki i koniec) lub 100 ml wina do spaghetti bolognese/ lasagne. Uważam takie prezenty za marnowanie czyiś pieniędzy i wolałabym już dostać tę bombonierkę niż kolejną butelkę, która będzie musiała stać w szafie, aż będę mogła ją przekazać komuś kto alkohol pije.

Do tego jesteśmy nakłaniani do picia. Dotyczy to głównie starszego pokolenia, bo Ci, którzy są w naszym wieku, raczej już podchodzą do tego "aha, okej". Ile za to się nasłuchaliśmy o tym, że to jest wyjątkowa okazja/od kieliszka wina nic nam nie będzie/ alkohol też działa prozdrowotnie. No i niby w żartach padło, że kto nie pije ten donosi. Potem już mniej żartobliwe, że od urodzenia córki nam coś odbiło i wystarczy, że jedno z nas będzie trzeźwe, to nam jej opieka nie zabierze.

Parę razy chciano nas też wykorzystać jako kierowców. Wyobraźcie sobie, mamy 2-letnie dziecko, ale w myśl niektórych wujków/ciotek, nie stanowi to przeszkody, abyśmy mogli odwieźć ich do domu z imprezy rodzinnej. Ostatni przykład - 80 urodziny babci mojego męża. Córka leje się już nam przez ręce, czekamy na dziadków, bo obiecaliśmy ich odwieźć- mamy ich dom po drodze. Sama solenizantka chciała wykorzystać naszą córkę jako pretekst do szybkiego opuszczenia własnej imprezy, bo nie miała na nią ochoty. A tu z każdej strony babcia słyszy, że zaprasza się ją na rozchodniaczka. Gdy babcia dotarła już do auta, przyszedł wujek męża i poważnym tonem zakomunikował, że jak już zostawimy dziadków i dziecko u nich (rozumiecie, dziadkowie 80+ mają ogarniać małe dziecko do snu), to dobrze by było ich odwieźć do Piekiełkowa- zupełnie w inną stronę niż do nas, bo i on i ciotka się napili. Ciotka miała być kierowcą.

Stanowczo odmówiliśmy i po odwiezieniu dziadków, wróciliśmy do siebie. Po 21:00 mąż dostaje telefon od swojej matki, że ma w tej chwili przyjechać, bo obiecał wujkowi, że my ich odwieziemy, a impreza się już kończy. Mąż odpowiedział, że na nic takiego się nie umawiał i nie będzie specjalnie jechał ponad 40 km, żeby robić za kierowcę. Teściowa się obraziła i ostatecznie wujostwo spało u nich na kanapie.

I zanim ktoś nam zarzuci, że nic nam by to nie szkodziło - już raz się zaproponowaliśmy chrzestnej męża i jej facetowi, że ich podrzucimy. Nie dość, że nie dostaliśmy zwrotu za paliwo (co obiecała chrzestna), to jeszcze pretensje, że już ich chcemy z takiej fajnej imprezy zabierać. Mąż przyjechał na miejsce, a tam oprócz chrzestnej i jej faceta, na podwózkę czekała jej koleżanka i mąż. I tak mąż zamiast mieć trasę szybką i komfortową, odwoził najpierw rzeczoną koleżankę do wioski, gdzie są dosłownie 3 domy, a potem chrzestną. Bilans? Zamiast 50 km, zrobił prawie 70. Wtedy powiedzieliśmy, że nigdy więcej.

Skończmy w końcu z tą kulturą picia na każdą okazję i na umór.

rodzina przysługa

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (213)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…