Dzisiaj krótka refleksja nad tym, jak człowiek stał się niewolnikiem systemów informatycznych.
Moja dobra znajoma, Niemka, opowiedziała mi ostatnio taką oto historię.
Mama znajomej, dalej zwana mamą, przyjmuje na stałe lek na receptę. Nie ma to wielkiego znaczenia, o jaki lek chodzi, jednak lek ten jest dobrem deficytowym i ciężko dostępnym stacjonarnie. Z tego względu mama często zamawia go z apteki internetowej. Nigdy nie było żadnego problemu, ot, wysyłała skan recepty i lek był jej wysyłany zwykłą paczką.
Co ważne, recepta jest oczywiście wystawiana na jej dane, jednak jako adresat podany jest jej mąż, a to z tego względu, że ona pracuje w biurze, mąż zaś w domu, a bywało, że kurierzy widząc, że adresatem jest kobieta nie wydawali paczki jej mężowi, choć adres był ten sam.
Za którymś razem mama standardowo zamówiła paczkę, jako adresata wpisując męża. I nie wiadomo co się zadziało, ale apteka inaczej niż zwykle zamiast standardowej paczki wysłała paczkę z potwierdzeniem tożsamości (w skrócie nawet odbierając paczkę w domu, mama musiałaby pokazać dowód osobisty). Jedna pracownica apteki stwierdziła, że musiał to być błąd, druga twierdziła, że zmieniły się przepisy.
Mniejsza o większość. Mąż zadzwonił do mamy mówiąc, że kurier odmówił wydania mu paczki, bo jego dane nie zgadzają się z danymi, które miał potwierdzić. Paczka została przekierowana do odbioru w placówce pocztowej.
Następnego dnia oboje wybrali się do tej placówki celem odebrania paczki. Najpierw mąż podał awizo i swój dowód. Pracownica poczty stwierdziła, że dane nie zgadzają się, bo odbiorcą ma być inna osoba (mama). Mama więc pokazała swój dowód. Na co pani stwierdziła, że ona paczki nie wyda, bo adresat jest inny niż dane do potwierdzenia. Mama pokazuje, że przecież jest, że pokazuje dowód i że widać, że to ona jest osobą, która ma potwierdzić swoją tożsamość. Pani uparcie powtarza, że jej system pokazuje, że dane się nie zgadzają.
Wywiązał się taki dialog:
M: Proszę pani, przecież jesteśmy oboje, mąż adresat i ja, osoba, która ma się wylegitymować. To co się nie zgadza?
P: Bo to powinna być jedna i ta sama osoba, inaczej system mi tego nie puści
M: Jakim cudem system więc dopuścił możliwość nadania takiej paczki?
P: Yyy, no ja nie wiem
M: Pani rozumie, że w tej paczce są ważne dla mnie leki?
P: Yyyy, ja pani nic nie poradzę, system mi tego nie puści
M: Więc to teraz?
P: Nic, paczka tu poleży 7 dni i wróci do adresata
M: Ale pani rozumie absurd tej sytuacji
P: Nie wiem, proszę pani, tak mi system pokazuje
Tak też mama spędziła kolejny tydzień próbując wyjaśnić sytuację i dowiedzieć się, kiedy otrzyma lek, który musi brać codziennie. Miała jeszcze pewien zapas, ale bała się, że będzie się to ciągnąć tygodniami, a lek nie był dostępny stacjonarnie Mama dzwoniła też na infolinię firmy kurierskiej, gdzie powiedziano jej, że generalnie można system obejść i pani z okienka mogła po prostu poprosić przełożonego o zatwierdzenie "niedopuszczalnej" procedury, do której należałoby spisać protokół i zrobić kopie dowodów obojga.
Miała jeszcze pewien zapas, ale bała się, że będzie się to ciągnąć tygodniami, a lek nie był dostępny stacjonarnie
Pytanie, kto był piekielny? Apteka, która nadała paczkę, której dostarczenie praktycznie nie miało szans powodzenia? Ktoś kto wymyślił system, w którym można nadać paczkę, której jednak nie można dostarczyć? Pani z okienka, która wykazała się tumiwisizmem i nie okazała nawet minimum dobrej woli i chęci rozwiązania problemu, bo jej coś wyskoczyło w komputerze.
I tak sobie pomyślałam, że tak się cieszymy z powszechnej cyfryzacji, ale gdzieś w tym wszystkim umyka czasem zwykły ludzki rozsądek i myślenie...
Moja dobra znajoma, Niemka, opowiedziała mi ostatnio taką oto historię.
Mama znajomej, dalej zwana mamą, przyjmuje na stałe lek na receptę. Nie ma to wielkiego znaczenia, o jaki lek chodzi, jednak lek ten jest dobrem deficytowym i ciężko dostępnym stacjonarnie. Z tego względu mama często zamawia go z apteki internetowej. Nigdy nie było żadnego problemu, ot, wysyłała skan recepty i lek był jej wysyłany zwykłą paczką.
Co ważne, recepta jest oczywiście wystawiana na jej dane, jednak jako adresat podany jest jej mąż, a to z tego względu, że ona pracuje w biurze, mąż zaś w domu, a bywało, że kurierzy widząc, że adresatem jest kobieta nie wydawali paczki jej mężowi, choć adres był ten sam.
Za którymś razem mama standardowo zamówiła paczkę, jako adresata wpisując męża. I nie wiadomo co się zadziało, ale apteka inaczej niż zwykle zamiast standardowej paczki wysłała paczkę z potwierdzeniem tożsamości (w skrócie nawet odbierając paczkę w domu, mama musiałaby pokazać dowód osobisty). Jedna pracownica apteki stwierdziła, że musiał to być błąd, druga twierdziła, że zmieniły się przepisy.
Mniejsza o większość. Mąż zadzwonił do mamy mówiąc, że kurier odmówił wydania mu paczki, bo jego dane nie zgadzają się z danymi, które miał potwierdzić. Paczka została przekierowana do odbioru w placówce pocztowej.
Następnego dnia oboje wybrali się do tej placówki celem odebrania paczki. Najpierw mąż podał awizo i swój dowód. Pracownica poczty stwierdziła, że dane nie zgadzają się, bo odbiorcą ma być inna osoba (mama). Mama więc pokazała swój dowód. Na co pani stwierdziła, że ona paczki nie wyda, bo adresat jest inny niż dane do potwierdzenia. Mama pokazuje, że przecież jest, że pokazuje dowód i że widać, że to ona jest osobą, która ma potwierdzić swoją tożsamość. Pani uparcie powtarza, że jej system pokazuje, że dane się nie zgadzają.
Wywiązał się taki dialog:
M: Proszę pani, przecież jesteśmy oboje, mąż adresat i ja, osoba, która ma się wylegitymować. To co się nie zgadza?
P: Bo to powinna być jedna i ta sama osoba, inaczej system mi tego nie puści
M: Jakim cudem system więc dopuścił możliwość nadania takiej paczki?
P: Yyy, no ja nie wiem
M: Pani rozumie, że w tej paczce są ważne dla mnie leki?
P: Yyyy, ja pani nic nie poradzę, system mi tego nie puści
M: Więc to teraz?
P: Nic, paczka tu poleży 7 dni i wróci do adresata
M: Ale pani rozumie absurd tej sytuacji
P: Nie wiem, proszę pani, tak mi system pokazuje
Tak też mama spędziła kolejny tydzień próbując wyjaśnić sytuację i dowiedzieć się, kiedy otrzyma lek, który musi brać codziennie. Miała jeszcze pewien zapas, ale bała się, że będzie się to ciągnąć tygodniami, a lek nie był dostępny stacjonarnie Mama dzwoniła też na infolinię firmy kurierskiej, gdzie powiedziano jej, że generalnie można system obejść i pani z okienka mogła po prostu poprosić przełożonego o zatwierdzenie "niedopuszczalnej" procedury, do której należałoby spisać protokół i zrobić kopie dowodów obojga.
Miała jeszcze pewien zapas, ale bała się, że będzie się to ciągnąć tygodniami, a lek nie był dostępny stacjonarnie
Pytanie, kto był piekielny? Apteka, która nadała paczkę, której dostarczenie praktycznie nie miało szans powodzenia? Ktoś kto wymyślił system, w którym można nadać paczkę, której jednak nie można dostarczyć? Pani z okienka, która wykazała się tumiwisizmem i nie okazała nawet minimum dobrej woli i chęci rozwiązania problemu, bo jej coś wyskoczyło w komputerze.
I tak sobie pomyślałam, że tak się cieszymy z powszechnej cyfryzacji, ale gdzieś w tym wszystkim umyka czasem zwykły ludzki rozsądek i myślenie...
apteka kurier system
Ocena:
87
(95)
Komentarze