Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91910

przez ~Piekielnapracownica123 ·
| Do ulubionych
Zaszłam w ciążę. Początkowo czułam się naprawdę dobrze. Poranne mdłości? Bóle pleców? Wahania nastrojów? Nope. Poza okazjonalnym ciągnięciem piersi prawie nie czułam, że w tej ciąży jestem.

Minęło kilka miesięcy, przyszło lato. Pracuję hybrydowo. Dojazd do biura mam niestety długi, dojeżdżać muszę w godzinach szczytu, więc autobusy są zwykle zapchane, w dodatku lubią sobie przyjeżdżać takie bez klimy. Szybko się okazało, że podróż takim środkiem komunikacji miejskiej sprawia, że jest mi niedobrze. Spóźniłam się do pracy, bo musiałam z autobusu wychodzić, iść pieszo albo na szybko zamawiać Uber czy inny dojazd, co też nie zawsze się udawało, bo rano mają wzięcie. Zaczęłam w końcu jeździć samymi Uberami, ale wychodziły naprawdę ogromne koszty.

Uznałam więc, że może udałoby się przejść na pracę w pełni zdalną. Złożyłam wniosek do kadr, ale został on odrzucony z informacją, że w firmie nie ma takiej możliwości dla nikogo, że skoro mam pracę hybrydową to obowiązek udzielenia ciężarnej pracy zdalnej jest spełniony i ogólnie nie bo nie i koniec. Zaznaczę tutaj od razu, że wszystkie obowiązki, które wykonywałam dało się robić w pełni zdalnie. W firmie jest kilka działów, które mają obowiązki wymagające okazjonalnych wizyt w biurze, ale to nie jest nasz dział. Po prostu "góra" się uparła, że nie chce dawać ludziom pracy film zdalnej i weź tu człowieku kop się z koniem.

Mimo wszystko ogólnie swoją pracę lubię i chciałam ją wykonywać jeszcze przez kilka następnych miesięcy. W domu czułam się dobrze, byłam w stanie pracować, więc decyzja "góry" wydawała mi się irracjonalna. I wtedy popełniłam w swoim życiu błąd. Napisałam (na szczęście anonimowo) na paru grupkach z poradami prawnymi na Facebooku. Niby wiem, że grupki na Facebooku to często siedlisko hejterów, ale zamroczyło mnie i uznałam, że może ktoś mi udzieli jakiejś porady prawnej, czy mogę jednak jakoś "zmusić" pracodawcę do udzielenia mi tej pracy 100% zdalnej.

Co ja się naczytałam... Że jak mi warunki pracy nie pasują, to mam zmienić pracę (pomijając fakt, że naprawdę lubię swoją pracę i nie chciałabym jej zmieniać to już widzę, jak ktoś by chętnie przyjął do innej pracy kobietę w widocznej ciąży...). To że mi jest niedobrze w podróżach to nie wina pracodawcy i jestem roszczeniowa, że chcę więcej pracy z domu z takiego powodu. Że mam sobie zrobić prawo jazdy i jeździć autem (swoją drogą próbowałam parę lat wcześniej, ale nie zdałam egzaminu kilka razy, więc zrezygnowałam - nie wiem skąd w narodzie takie przekonanie, że prawo jazdy to rozwiązanie wszystkich problemów, skoro najwyraźniej jeżdżę źle i stanowiłabym na drodze zagrożenie to czy naprawdę ci ludzie chcą, żebym do tego auta wsiadała?), ogólnie posypały się reakcje "haha", a porad faktycznie prawnych i merytorycznych było praktycznie zero.

Koniec końców stanęło na tym, że po rozmowie z lekarzem i mojej opowieści o tym, jak źle się czuję w dojazdach, wystawił mi L4 i do pracy przestałam jeździć. Miałam trochę wyrzutów sumienia, bo naprawdę czułam, że w domu byłabym w stanie pracę wykonywać tak przynajmniej do siódmego miesiąca. Ale cóż, zdrowie moje i dziecka było dla mnie ważniejsze.

Koniec końców polityka firmy jest piekielna głównie dla samej firmy, bo pracownica ze sporym doświadczeniem przestała wykonywać swoje obowiązki szybciej niż by sama chciała. Najbardziej piekielny był ten ludzki hejt, te głupie niechciane komentarze, tak jakbym sama sobie wybrała, że będzie mi się robić niedobrze.

Ale też sporo się nauczyłam o życiu. Kiedyś sama nie rozumiałam kobiet, które szybko idą na L4. Zawsze miałam takie podejście, że ciąża to nie choroba. Po tym jak sama znalazłam się w tak głupiej sytuacji, patrzę teraz trochę innym okiem na wszystko.

Praca internet

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (120)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…