Przypomniała mi się historia sprzed około 3-4 lat. Kraków, być może jak każde większe miasto w Polsce, nie wiem, ma tę specyfikę, że dobrego mechanika trzeba szukać raczej poza miastem. Te 3-4 lata temu auto zepsuło mi się jednak znienacka, w sobotę około południa i wymagało wywiezienia z parkingu podziemnego galerii handlowej, więc szukałam otwartego w tamtym momencie warsztatu na już. Znalazłam jeden stosunkowo niedaleko swojego mieszkania, praktycznie na terenie pewnego dużego targowiska (w kierunku Górki Narodowej). Z pomocą drogową poszło sprawnie, zresztą na nich mi się jeszcze nie zdarzyło narzekać.
Pan mechanik auto przyjął, otworzył maskę, podumał i doszedł do tego samego, co wcześniej ja i pan z pomocy drogowej - czyli albo rozrusznik albo któryś kabelek. Auto kręciło silnikiem, ale nie odpalało. Zanim jednak do tej wnikliwej diagnozy doszło, pan mechanik posprawdzał akumulator, jak można by się spodziewać. Następnie zaczął się ciskać, że akumulator niewłaściwy i to może powodować problem, bo do systemów start&stop to trzeba specjalny. Powiedziałam panu, że to fascynujące co mi tu opowiada, bo osobiście kupowałam i montowałam ten akumulator i jak najbardziej jest dedykowany do tego systemu. Trochę się zmieszał, ale nie na długo, bo zaraz zaczął mamrotać, że to jakaś nieznana mu marka, on tylko markowe... Przemilczałam, ja do 14-letniego auta nie mam potrzeby pakować Boscha, zwłaszcza, że nigdy problemu z akumulatorem nie miałam. Oznaczenie start&stop na akumulatorze też jakoś fantazyjnie ukryte nie było. W międzyczasie mimochodem wspomniałam o konieczności wymiany linek skrzyni biegów, umówiliśmy się, że zadzwoni z wyceną wszystkiego.
Jak już w końcu zadzwonił, to podał mi cenę samych części (linek) cztery razy wyższą niż rynkowa (plus robocizna oczywiście, która w przypadku tej wymiany jest na ogół głównym kosztem), podziękowałam. Mechanik w mojej miejscowości rodzinnej wziął sumarycznie mniej niż ta cena za części. Powiedział, że problemem był przewód masowy i że wymienił tylko kawałek, bo "to są drogie rzeczy". Jakiś kawałek kabla przy odbiorze mi pokazał, ale czy z mojego auta to już się mogę tylko domyślać. Ale samochód odpalił. Następnie zaczął mi opowiadać, że auto w ogóle wygląda na "zalane". Odwarknęłam (bo cierpliwość mi się skończyła, pan był przy tym wszystkim dość gburowaty i nadto pewny siebie), że auto jest od pierwszego właściciela, którego dobrze znam (moi rodzice mieli je z salonu, potem ja przejęłam) i w życiu zalane nie było. Tu się zmieszał trochę bardziej. Co nie przeszkodziło mu przy odbiorze próbować mi pocisnąć kolejnego kitu, który zdementowałam z miejsca. Już nawet nie pamiętam co to była za bajeczka. Każdy dotychczasowy mechanik był tym autem zachwycony, na przeglądach to samo.
Podsumowując: trzy próby matactwa, trzy razy zdemaskowany na miejscu i zero żenady w tym wszystkim. Wróciłam do domu z mocnym postanowieniem wystawienia opinii na Google mapsie i okazało się, że nawet nie muszę... pan pod każdą negatywną opinią wyzywał klientów od debili ;) gdybym nie szukała warsztatu awaryjnie i przejrzała te opinie, to już wolałabym wywieźć auto za miasto, bo jak dla mnie gorszej autoreklamy niż takie odpowiadanie na opinie nie ma. A tak to zobaczyłam na szybko średnią 3.3, stwierdziłam, że jak na Kraków to nieźle i zadzwoniłam. Z tego co widzę w mapach, warsztat chyba już nie istnieje, ale stał jeszcze przynajmniej dwa lata później i nie wiem ile wcześniej.
Pan mechanik auto przyjął, otworzył maskę, podumał i doszedł do tego samego, co wcześniej ja i pan z pomocy drogowej - czyli albo rozrusznik albo któryś kabelek. Auto kręciło silnikiem, ale nie odpalało. Zanim jednak do tej wnikliwej diagnozy doszło, pan mechanik posprawdzał akumulator, jak można by się spodziewać. Następnie zaczął się ciskać, że akumulator niewłaściwy i to może powodować problem, bo do systemów start&stop to trzeba specjalny. Powiedziałam panu, że to fascynujące co mi tu opowiada, bo osobiście kupowałam i montowałam ten akumulator i jak najbardziej jest dedykowany do tego systemu. Trochę się zmieszał, ale nie na długo, bo zaraz zaczął mamrotać, że to jakaś nieznana mu marka, on tylko markowe... Przemilczałam, ja do 14-letniego auta nie mam potrzeby pakować Boscha, zwłaszcza, że nigdy problemu z akumulatorem nie miałam. Oznaczenie start&stop na akumulatorze też jakoś fantazyjnie ukryte nie było. W międzyczasie mimochodem wspomniałam o konieczności wymiany linek skrzyni biegów, umówiliśmy się, że zadzwoni z wyceną wszystkiego.
Jak już w końcu zadzwonił, to podał mi cenę samych części (linek) cztery razy wyższą niż rynkowa (plus robocizna oczywiście, która w przypadku tej wymiany jest na ogół głównym kosztem), podziękowałam. Mechanik w mojej miejscowości rodzinnej wziął sumarycznie mniej niż ta cena za części. Powiedział, że problemem był przewód masowy i że wymienił tylko kawałek, bo "to są drogie rzeczy". Jakiś kawałek kabla przy odbiorze mi pokazał, ale czy z mojego auta to już się mogę tylko domyślać. Ale samochód odpalił. Następnie zaczął mi opowiadać, że auto w ogóle wygląda na "zalane". Odwarknęłam (bo cierpliwość mi się skończyła, pan był przy tym wszystkim dość gburowaty i nadto pewny siebie), że auto jest od pierwszego właściciela, którego dobrze znam (moi rodzice mieli je z salonu, potem ja przejęłam) i w życiu zalane nie było. Tu się zmieszał trochę bardziej. Co nie przeszkodziło mu przy odbiorze próbować mi pocisnąć kolejnego kitu, który zdementowałam z miejsca. Już nawet nie pamiętam co to była za bajeczka. Każdy dotychczasowy mechanik był tym autem zachwycony, na przeglądach to samo.
Podsumowując: trzy próby matactwa, trzy razy zdemaskowany na miejscu i zero żenady w tym wszystkim. Wróciłam do domu z mocnym postanowieniem wystawienia opinii na Google mapsie i okazało się, że nawet nie muszę... pan pod każdą negatywną opinią wyzywał klientów od debili ;) gdybym nie szukała warsztatu awaryjnie i przejrzała te opinie, to już wolałabym wywieźć auto za miasto, bo jak dla mnie gorszej autoreklamy niż takie odpowiadanie na opinie nie ma. A tak to zobaczyłam na szybko średnią 3.3, stwierdziłam, że jak na Kraków to nieźle i zadzwoniłam. Z tego co widzę w mapach, warsztat chyba już nie istnieje, ale stał jeszcze przynajmniej dwa lata później i nie wiem ile wcześniej.
Warsztat samochodowy
Ocena:
122
(136)
Komentarze