Kilka lat temu, jako wielka fanka serii "Jak wytresować smoka" wybrałam się do kina na pokaz przedpremierowy ostatniej części.
Sala wypchana po brzegi, oczywiście w większości rodzice z dziećmi, średnia wieku młodziaków jakieś 10 lat, więc idealnie do tego rodzaju filmu.
Ale.
Obok mnie usadowiła się pani, lat około 60. Za nią druga (widać, że przyszły razem, ale nie było już miejsc obok siebie). A razem z nimi - dziewczynka, lat na oko 4.
Jak się można domyślić, prawie dwugodzinny film animowany skierowany do raczej trochę starszej publiczności dzieciaków znudził młodą już po jakichś 15 minutach. Zaczęło się przełażenie między fotelami od babci do babci (a może babci i cioci, nie wiadomo i raczej nieistotne), siadanie na podłokietniku (tym, który ja dzieliłam z jedną z opiekunek), rozmowy (wcale nie ciche). Kilka razy dostałam od młodej kopa gdy przepychała się między siedzeniami.
Niestety wymowne spojrzenia rzucane przeze mnie w stronę siedzącej obok mnie kobiety nie pomogły, tak więc postanowiłam zwerbalizować swoje pretensje.
- Przepraszam, czy mogłaby pani uspokoić dziecko?
Nie doczekałam odpowiedzi, ale rzeczywiście zrobiło się spokojniej - na chwilę. Dziewczynka po 5 minutach znudziła się siedzeniem na kolanach babci/ciotki i znów zaczęło się łażenie, gadanie i tak dalej.
No dobra, może trochę bezczelnie, ale wyrwało mi się westchnienie. Podszyte sporą dozą irytacji. Pani obok się napuszyła, zgarnęła kurtkę, dziecko i bardzo donośnie oświadczyła:
- Chodźmy stąd kochanie, WIDAĆ ŻE CIĘ TU NIE CHCĄ.
Może trzeba było zabrać dziecko na film dostosowany do jego wieku?
Sala wypchana po brzegi, oczywiście w większości rodzice z dziećmi, średnia wieku młodziaków jakieś 10 lat, więc idealnie do tego rodzaju filmu.
Ale.
Obok mnie usadowiła się pani, lat około 60. Za nią druga (widać, że przyszły razem, ale nie było już miejsc obok siebie). A razem z nimi - dziewczynka, lat na oko 4.
Jak się można domyślić, prawie dwugodzinny film animowany skierowany do raczej trochę starszej publiczności dzieciaków znudził młodą już po jakichś 15 minutach. Zaczęło się przełażenie między fotelami od babci do babci (a może babci i cioci, nie wiadomo i raczej nieistotne), siadanie na podłokietniku (tym, który ja dzieliłam z jedną z opiekunek), rozmowy (wcale nie ciche). Kilka razy dostałam od młodej kopa gdy przepychała się między siedzeniami.
Niestety wymowne spojrzenia rzucane przeze mnie w stronę siedzącej obok mnie kobiety nie pomogły, tak więc postanowiłam zwerbalizować swoje pretensje.
- Przepraszam, czy mogłaby pani uspokoić dziecko?
Nie doczekałam odpowiedzi, ale rzeczywiście zrobiło się spokojniej - na chwilę. Dziewczynka po 5 minutach znudziła się siedzeniem na kolanach babci/ciotki i znów zaczęło się łażenie, gadanie i tak dalej.
No dobra, może trochę bezczelnie, ale wyrwało mi się westchnienie. Podszyte sporą dozą irytacji. Pani obok się napuszyła, zgarnęła kurtkę, dziecko i bardzo donośnie oświadczyła:
- Chodźmy stąd kochanie, WIDAĆ ŻE CIĘ TU NIE CHCĄ.
Może trzeba było zabrać dziecko na film dostosowany do jego wieku?
kino
Ocena:
135
(143)
Komentarze