Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91998

przez ~karolcia9666 ·
| Do ulubionych
W pociągu spotkałam swoją koleżankę z jednej z byłych prac. Naszło nas na wspominki o naszym Januszu Biznesu i tym sposobem powstaje ta historia- ranking moich najlepszych pracodawców (z przymrużeniem oka).

Pracowałam od matury, stąd miałam sporo przejść i ciekawych miejsc pracy. Może zacznijmy od tych najbardziej lekkich, czyli praca w restauracji lokalnej. 2015 rok, pierwsza praca.

Zatrudniona byłam jako kelnerka na okres od matur do października. Potem miałam być na weekendy, ale szybko wyszło, że nie dam rady mieć zmian od piątku do niedzieli, bo ostatni pociąg miałam o 18. Jednak lokalny Janusz czuł się w obowiązku wytłumaczyć mi, że przecież mogę jechać przed zajęciami, bo pierwszy pociąg do mojej studenckiej miejscowości był o godzinie 5 rano. Restauracja w niedzielę była otwarta do 22, ale zanim zamknęliśmy kasę, posprzątałyśmy to była najszybciej 23. Nie rozumiał mojej decyzji, gdy kończyłam współpracę.

Druga moja praca, która okazała się piekielną, to właściwie był staż.

Staż miałam mieć przez okres 3 miesięcy. Potem miałam przejść na umowę zlecenie. Minęły 3 miesiące, proszę o umowę. Będzie remont kancelarii, stąd nie będzie możliwości pracy, a poza tym, miałam sesję. Miałam przyjść po sesji, to wtedy będę mieć umowę. Okazało się, że w międzyczasie wystawiono kolejną ofertę na staż, z obiecaną umową po 3 miesiącach. Zadzwoniłam do szefowej i powiedziała, że nie będzie dla mnie przestrzeni. Potem dowiedziałam się, że to stara praktyka tego miejsca.

Następna praca, dzielona właśnie z wyżej wspomnianą koleżanką, dajmy na to Magdą.

Stylizowała się na wielką korporację, mimo że pracowaliśmy tam w 10 osób. Jednak każdy z nas był menagerem (ja pracując przy obsłudze klienta i administracji w zależności od stopki byłam Customer Service Manager lub Executive Assistant). Gdy pisał klient z trudną sprawą, miałam pisać, że sprawę przekazałam do np. działu technicznego, gdy w rzeczywistości dalej było to moim zdaniem. Magda przyszła po mnie i przejęła moje obowiązki klienckie, a ja miałam przejść na robienie prezentacji graficznych oraz sprzedaż B2B. Tu umowy wysyłałam do szefa, który nanosi zmiany w pliku umowy, a potem ja miałam zmieniać je według uwag, tylko po to, aby klient widział, że po naszej stronie nad umową pracowały przynajmniej 3 osoby. Oczywiście miałam też dzwonić do firm, czy chciałyby skorzystać z naszych usług i zbywano mnie. Dostawałam za to fochy, że nie umiem dobrze sprzedawać B2B i dostałam do zrobienia darmowy kurs.

Sytuacja firmy zaczęła się robić nieciekawa, gdy zaczęła się rotacja. Ja co chwilę skakałam między marketingiem, obsługą klienta B2B, a klientem zwykłym. Szef miał wywalone, gdyż twierdził, że każdego pracownika da się zastąpić. Finalnie obie z Magdą zrezygnowałyśmy. Ja złożyłam wypowiedzenie jako pierwsza, to dostałam pretensje, że zostawiam firmę w kluczowym etapie rozwoju i że już nigdy mnie nie zatrudnią. Magda za to, przez to, że była najstarsza stażem (po 1,5 roku!), była już błagana, aby nie odchodziła, przynajmniej do momentu przeszkolenia nowych pracowników.

Praca w państwówce.

Idź do państwówki mówili, będzie fajnie mówili. Kolesiostwo, mobbing, brak premii, pretensje o to, że chce się otrzymać wynagrodzenie za nadgodziny (można było tylko je odebrać, jednocześnie były problem z odebraniem zwykłego urlopu) oraz ekwiwalent za urlop. Marka sławna na całą Polskę, a w rzeczywistości ostała się w PRL. Dyrektorzy zarobki milionowe, a na zwykłego pracownika nie było pieniędzy. Gdy wywalił mi się całkowicie laptop, najpierw musiałam napisać dosłownie 5 wniosków z tym, że nie jest możliwa jego naprawa. Dopiero wtedy dostałam zgodę na złożenie zapotrzebowania do informatyków etc. Cała procedura zakupu laptopa trwała 1,5 miesiąca i przez ten okres pracowałam na laptopie, który włączał się 15 minut, a otwarcie i Excela i Worda, powodowało wywalenie systemu. Moja kierowniczka obniżyła mi przez to ocenę pracownika, bo przestałam wyrabiać się z zadaniami w terminie wyznaczonym.

Wisienka na torcie- firma, którą podałam do PIP.

Tu muszę pochwalić PIP, bo nie zapowiadali się z inspekcją i sama ja byłam zaskoczona tym, że ona nastąpiła. Zgłosiłam pracodawcę, bo nie trzymał żadnych norm. Nie było nawet biurek i krzeseł obrotowych. Gdy się zatrudniałam, powiedziano mi, że to stan przejściowy, bo firma jest w trakcie zakupu nowego lokalu i przenoszenia się tam. W jednym pokoju o powierzchni około 40 metrów kwadratowych, stały 4 ogromne szafy na dokumenty, stół konferencyjny na 12 osób, przy którym pracowaliśmy. Jedynie zarząd i księgowość mieli swoje przestrzenie. Toaleta była jedna na wszystkich pracowników, a kuchnia to czajnik. W końcu czara goryczy się przelała po tym, jak zimą (4 miesiąc mojej pracy, umowa na 12 miesięcy), padło ogrzewanie i nie pozwolono nam pracować z domu. W biurze było 10*C. Zgłosiłam to do PIP i cała lista uwag została przekazana do zastosowania. I tym sposobem część osób musiała pracować zdalnie (w tym ja), bo nie było biurek. Odeszłam z firmy miesiąc później, bo nie mogłam się doprosić o ekwiwalent za pracę zdalną.

A wy jak wspominacie swoje najgorsze prace?

praca pracodawca

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (140)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…