Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#92025

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia jest bardzo rozwleczona w czasie, a ja nie do końca orientuję się w datach, ale to chyba nie ma znaczenia. Chciałam tylko to zaznaczyć, żebyście mieli świadomość, że wydarzenia opisane przeze mnie jedno po drugim mogło dzielić ładnych parę lat, oczywiście chronologia jest zachowana.

Jest sobie starsza pani. Bardzo starsza, osiemdziesiątkę już przekroczyła, ale umysł nadal bystry. Otóż ta pani wraz z dwójką rodzeństwa odziedziczyła (tak, już dawno temu) działkę w jednym z miast Polski. Duże Miasto. Modne i atrakcyjne. Częściowo zabytkowe. Brzmi super i pachnie grubą kasą, nie? A no nie. Działka znajduje się albo w zabytkowej części Miasta, albo tuż obok, graniczy z terenami zielonymi i tak ma być. Nie ma szans, aby tam było cokolwiek innego, boleśnie przekonał się o tym pewien deweloper, który od starszej pani i jej rodzeństwa chciał tę działkę odkupić, został poinformowany, że tam NIC nie może postawić. Żadne centrum handlowe, żadne apartamenty, kurde, nawet na budkę z hot-dogami by tam zgody nie dostał...

Kwestia sprzedaży upadła, ale deweloper pobudził myślenie rodzeństwa odnośnie działki. Jak na razie ma ona trzech właścicieli, jednak każdemu z nich już blisko do świata, gdzie żadne działki nie będą im potrzebne i nie chcą rodzinie zostawiać kłopotu. Pani, o której wspomniałam ma trójkę dzieci, jedenaścioro wnuków i kilkoro prawnucząt, jej rodzeństwo przypuszczam że podobnie. Policzcie sobie tak pi razy oko ilość spadkobierców i jaka część działki by im przypadła...

Opcja pierwsza - to odsprzedamy tę działkę Miastu. Miasto - nie jesteśmy zainteresowani.

Opcja druga - odsprzedamy za symboliczną kwotę. Miasto - nie jesteśmy zainteresowani.

Opcja trzecia - damy wam tę działkę w prezencie!!! Miasto - nie jesteśmy zainteresowani...

I przebłysk geniuszu u starszej pani - "pani Xynthio, tam na stole leży mój testament, potrzebuję jeszcze jednego świadka, proszę go podpisać". Tak, zapisała swoją część działki w testamencie Miastu, poinformowała rodzeństwo, które zachwyciło się pomysłem i zamierzają zrobić to samo. Owszem, Miasto może nie przyjąć spadku. Ale wtedy spadek przechodzi na skarb państwa, czyli (nieważne jak to formalnie będzie wyglądać) i tak go będzie mieć.

A kto piekielny, to nie wiem. Czy władze Miasta, które nie chciały (nie mogły z jakiś względów?) przyjąć darowizny, czy starsza pani ze swoją determinacją "ani ja, ani moi spadkobiercy nie chcemy tego kukułczego jaja, bierzcie je sobie".

sprawy_spadkowe

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (135)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…