poczekalnia
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Retrospekcje z dzieciństwa #5
Temat: niech przemówią pięści
Słowem wstępu nakreślę, że w latach 90 bójki między dzieciakami były na porządku dziennym, tłukł się każdy z każdym, pierwszą i preferowaną przez każdego metodą rozwiązywania sporów była walka, a pięści przemawiały lepiej niż najlepsze argumenty, które to argumenty nota bene nikogo nie obchodziły, bo liczyła się tylko siła.
1. Zawsze znajdzie się większy brat
Dwaj koledzy, rówieśnicy, Maciek i Wojtek. Posprzeczali się o coś i postanowili rozwiązać sprawę za pomocą pięści. Maciek wygrał, ale Wojtek nie mógł się z tym pogodzić, więc nasłał swojego starszego brata, który bez najmniejszego trudu oklepał Maćka. Jednakże Maciek też miał starszego brata - starszego i silniejszego niż brat Wojtka. Dopadł go akurat w okolicy osiedlowych śmietników. Po zaaplikowaniu oklepu wrzucił go do kontenera na śmieci i zatrzasnął klapę. Siedział tam ponad godzinę, aż uwolnił go sąsiad, który przyszedł wyrzucić śmieci. Wojtek z Maćkiem się pogodzili i uznali, że w ewentualne przyszłe konflikty nie będą już angażować braci.
2. Test twardości
Pewnego razu szliśmy sobie w czterech przez neutralny teren, gdy dopadli nas chłopaki z sąsiedniej ulicy. Ci sami, z którymi toczyliśmy konflikt o bazę, opisany w poprzedniej historii. Było ich też czterech, ale ci akurat byli starsi i silniejsi od nas. Ruszyliśmy oczywiście do walki, ale szybko nas poskładali. Pozbieraliśmy się z ziemi i chcemy odejść w hańbie pokonani, ale oni nas zatrzymują i pytają:
- Jesteście twardzi?
- Jesteśmy!
- No to rozbierać się do gaci i włazić w pokrzywy.
Ponowna walka była bez sensu, bo znowu nas oklepią, uciekać się nie dało, więc uznaliśmy naszą porażkę, rozbieramy się i idziemy w stronę pokrzyw, które były wyższe od nas. Kiedy już mieliśmy w nie wejść, oni mówią:
- Dobra, wystarczy. Ubierać się i wyp***dalać!
Takiego wroga się szanuje.
3. Słodka zemsta
W szkole notorycznie zaczepiał mnie jeden typek. Pluł na mnie, rzucał we mnie różnymi rzeczami, podkładał mi nogę, albo podbiegał od tyłu, uderzał i uciekał. Chłopaczek był mały i wątły, ale bardzo szybki i zwinny, przez co nigdy nie mogłem go dogonić. Gdy zaczynałem pogoń, zawsze uciekał do najbliższej patrolującej korytarz nauczycielki, z płaczem, że chcę go bić. Pewnego razu jedziemy z kolegą na rowerach i nagle - nie wierzę własnym oczom - ten sam koleś idzie sobie chodnikiem. Rzuciłem do kolegi: czekaj! Skręciłem i jadę prosto na niego. W ostatniej chwili zeskoczyłem z roweru puszczając go bokiem i w ułamku sekundy stałem już przed kolesiem. Działo się to tak szybko, że nawet nie zdążył tego zarejestrować, a co dopiero rzucić się do ucieczki. Zacząłem tłuc bez opamiętania i przestałem dopiero, jak upadł na ziemię. Honorową zasadą było, że nie bije się leżącego. Nazajutrz w szkole mogłem zobaczyć swoje dzieło - oboje oczu podbite i pęknięta warga. Nigdy więcej mnie już nie zaczepił.
Temat: niech przemówią pięści
Słowem wstępu nakreślę, że w latach 90 bójki między dzieciakami były na porządku dziennym, tłukł się każdy z każdym, pierwszą i preferowaną przez każdego metodą rozwiązywania sporów była walka, a pięści przemawiały lepiej niż najlepsze argumenty, które to argumenty nota bene nikogo nie obchodziły, bo liczyła się tylko siła.
1. Zawsze znajdzie się większy brat
Dwaj koledzy, rówieśnicy, Maciek i Wojtek. Posprzeczali się o coś i postanowili rozwiązać sprawę za pomocą pięści. Maciek wygrał, ale Wojtek nie mógł się z tym pogodzić, więc nasłał swojego starszego brata, który bez najmniejszego trudu oklepał Maćka. Jednakże Maciek też miał starszego brata - starszego i silniejszego niż brat Wojtka. Dopadł go akurat w okolicy osiedlowych śmietników. Po zaaplikowaniu oklepu wrzucił go do kontenera na śmieci i zatrzasnął klapę. Siedział tam ponad godzinę, aż uwolnił go sąsiad, który przyszedł wyrzucić śmieci. Wojtek z Maćkiem się pogodzili i uznali, że w ewentualne przyszłe konflikty nie będą już angażować braci.
2. Test twardości
Pewnego razu szliśmy sobie w czterech przez neutralny teren, gdy dopadli nas chłopaki z sąsiedniej ulicy. Ci sami, z którymi toczyliśmy konflikt o bazę, opisany w poprzedniej historii. Było ich też czterech, ale ci akurat byli starsi i silniejsi od nas. Ruszyliśmy oczywiście do walki, ale szybko nas poskładali. Pozbieraliśmy się z ziemi i chcemy odejść w hańbie pokonani, ale oni nas zatrzymują i pytają:
- Jesteście twardzi?
- Jesteśmy!
- No to rozbierać się do gaci i włazić w pokrzywy.
Ponowna walka była bez sensu, bo znowu nas oklepią, uciekać się nie dało, więc uznaliśmy naszą porażkę, rozbieramy się i idziemy w stronę pokrzyw, które były wyższe od nas. Kiedy już mieliśmy w nie wejść, oni mówią:
- Dobra, wystarczy. Ubierać się i wyp***dalać!
Takiego wroga się szanuje.
3. Słodka zemsta
W szkole notorycznie zaczepiał mnie jeden typek. Pluł na mnie, rzucał we mnie różnymi rzeczami, podkładał mi nogę, albo podbiegał od tyłu, uderzał i uciekał. Chłopaczek był mały i wątły, ale bardzo szybki i zwinny, przez co nigdy nie mogłem go dogonić. Gdy zaczynałem pogoń, zawsze uciekał do najbliższej patrolującej korytarz nauczycielki, z płaczem, że chcę go bić. Pewnego razu jedziemy z kolegą na rowerach i nagle - nie wierzę własnym oczom - ten sam koleś idzie sobie chodnikiem. Rzuciłem do kolegi: czekaj! Skręciłem i jadę prosto na niego. W ostatniej chwili zeskoczyłem z roweru puszczając go bokiem i w ułamku sekundy stałem już przed kolesiem. Działo się to tak szybko, że nawet nie zdążył tego zarejestrować, a co dopiero rzucić się do ucieczki. Zacząłem tłuc bez opamiętania i przestałem dopiero, jak upadł na ziemię. Honorową zasadą było, że nie bije się leżącego. Nazajutrz w szkole mogłem zobaczyć swoje dzieło - oboje oczu podbite i pęknięta warga. Nigdy więcej mnie już nie zaczepił.
retrospekcje dzieciństwo
Ocena:
9
(105)
Komentarze