Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#92053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kruszyna.

Chore serce, chore nerki. Ale była, żyła, merdała ogonkiem, nawet gdy już nie bardzo miała siły, aby podejść do miski z żarciem... Schudła. Zmizerniała. Ostatnie badanie u weta wykazało guza na nerce. Oczywiście, że nie do operacji, bo serce Kruszyny nie wytrzymałoby narkozy.

Powiem wam jedno- nie chciałabym być bogiem (abstrahując od tego, czy on istnieje, czy nie). Nie jestem w stanie zadecydować "dzisiaj umrzesz". Ale musiałam. Owszem, mogłam poczekać parę dni, może tygodni? Aż pies umrze z bólu, z wycieńczenia, z zagłodzenia. No nie. Kocham ją i nie pozwolę, żeby się męczyła. Szłam do weta coraz wolniej i wolniej, im bliżej była lecznica, tym wolniej szłam, ale dotarłam. Umówiłam ją na eutanazję, upewniłam się, że ja i Młoda będziemy mogły przy niej być aż do końca, wyszłam rycząc prawie w głos.

Piekielność? Specjalnie umówiłam się na godzinę tuż przed zamknięciem lecznicy, żeby nie było już nikogo z pieskiem/kotkiem do leczenia. No ale jednak ktoś był. Pańcia z psiesem "modnej" rasy. Wyrażająca swoje oburzenie, jak to można psa uśpić, zamiast go leczyć! Sorry, mało kontaktowałam wtedy. Teraz zresztą też, raczej szwendam się po domu i płaczę, zanim wyrzucę miski Kruszyny (smycz i obrożę wyrzuciłam wracając z lecznicy) i jej kocyki i poduszki.

Więc teraz odpowiedź dla pańci na pytanie "a jakby pani była chora, to też by pani chciała, żeby ją uśpić?". Tak. Jak będę stara, chora i cierpiąca, bardzo bym chciała, żeby ktoś zakończył moje cierpienie. Niestety, polskie prawo na to nie pozwala.

Kocham cię, Kruszyno.

eutanazja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (188)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…