Kruszyna.
Chore serce, chore nerki. Ale była, żyła, merdała ogonkiem, nawet gdy już nie bardzo miała siły, aby podejść do miski z żarciem... Schudła. Zmizerniała. Ostatnie badanie u weta wykazało guza na nerce. Oczywiście, że nie do operacji, bo serce Kruszyny nie wytrzymałoby narkozy.
Powiem wam jedno- nie chciałabym być bogiem (abstrahując od tego, czy on istnieje, czy nie). Nie jestem w stanie zadecydować "dzisiaj umrzesz". Ale musiałam. Owszem, mogłam poczekać parę dni, może tygodni? Aż pies umrze z bólu, z wycieńczenia, z zagłodzenia. No nie. Kocham ją i nie pozwolę, żeby się męczyła. Szłam do weta coraz wolniej i wolniej, im bliżej była lecznica, tym wolniej szłam, ale dotarłam. Umówiłam ją na eutanazję, upewniłam się, że ja i Młoda będziemy mogły przy niej być aż do końca, wyszłam rycząc prawie w głos.
Piekielność? Specjalnie umówiłam się na godzinę tuż przed zamknięciem lecznicy, żeby nie było już nikogo z pieskiem/kotkiem do leczenia. No ale jednak ktoś był. Pańcia z psiesem "modnej" rasy. Wyrażająca swoje oburzenie, jak to można psa uśpić, zamiast go leczyć! Sorry, mało kontaktowałam wtedy. Teraz zresztą też, raczej szwendam się po domu i płaczę, zanim wyrzucę miski Kruszyny (smycz i obrożę wyrzuciłam wracając z lecznicy) i jej kocyki i poduszki.
Więc teraz odpowiedź dla pańci na pytanie "a jakby pani była chora, to też by pani chciała, żeby ją uśpić?". Tak. Jak będę stara, chora i cierpiąca, bardzo bym chciała, żeby ktoś zakończył moje cierpienie. Niestety, polskie prawo na to nie pozwala.
Kocham cię, Kruszyno.
Chore serce, chore nerki. Ale była, żyła, merdała ogonkiem, nawet gdy już nie bardzo miała siły, aby podejść do miski z żarciem... Schudła. Zmizerniała. Ostatnie badanie u weta wykazało guza na nerce. Oczywiście, że nie do operacji, bo serce Kruszyny nie wytrzymałoby narkozy.
Powiem wam jedno- nie chciałabym być bogiem (abstrahując od tego, czy on istnieje, czy nie). Nie jestem w stanie zadecydować "dzisiaj umrzesz". Ale musiałam. Owszem, mogłam poczekać parę dni, może tygodni? Aż pies umrze z bólu, z wycieńczenia, z zagłodzenia. No nie. Kocham ją i nie pozwolę, żeby się męczyła. Szłam do weta coraz wolniej i wolniej, im bliżej była lecznica, tym wolniej szłam, ale dotarłam. Umówiłam ją na eutanazję, upewniłam się, że ja i Młoda będziemy mogły przy niej być aż do końca, wyszłam rycząc prawie w głos.
Piekielność? Specjalnie umówiłam się na godzinę tuż przed zamknięciem lecznicy, żeby nie było już nikogo z pieskiem/kotkiem do leczenia. No ale jednak ktoś był. Pańcia z psiesem "modnej" rasy. Wyrażająca swoje oburzenie, jak to można psa uśpić, zamiast go leczyć! Sorry, mało kontaktowałam wtedy. Teraz zresztą też, raczej szwendam się po domu i płaczę, zanim wyrzucę miski Kruszyny (smycz i obrożę wyrzuciłam wracając z lecznicy) i jej kocyki i poduszki.
Więc teraz odpowiedź dla pańci na pytanie "a jakby pani była chora, to też by pani chciała, żeby ją uśpić?". Tak. Jak będę stara, chora i cierpiąca, bardzo bym chciała, żeby ktoś zakończył moje cierpienie. Niestety, polskie prawo na to nie pozwala.
Kocham cię, Kruszyno.
eutanazja
Ocena:
162
(188)
Komentarze