Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#92069

przez ~miffi ·
| Do ulubionych
Mamy patologicznych sąsiadów. Kiedy byłam dzieckiem, sąsiadka też miała dzieci, młodsze ode mnie o kilka lat. Rano przyprowadzała je (albo tylko przepychała za furtkę, nawet nie pytając czy się zajmiemy), siedziały u nas po 12 godzin. Oczywiście trzeba je było nakarmić, nos wytrzeć, zabawić itp. itd. Nawet jeśli ich odprowadziłam, to za pół godziny byli u nas ponownie. Była to jakaś tam rodzina, wspólna prababka. A do tego moja matka próbowała być "kulturalna", więc ich zawsze ugościła, ogarnęła, nawet ubrania uprała, jak się u nas czym zalali, i dała za małe po mnie (oczywiście te ubrania nigdy do nas nie wróciły). Matka ciągle gadała, że to tylko dzieci, że nie ich wina, że mają nieporadną matkę, która nie umie się nimi zająć, nakarmić itd. Mieliśmy więc na utrzymaniu dodatkowo dwoje dzieci (a często i ich rodziców, bo potrafili razem przyjść w porze obiadu, a według matki nie wypadało nie poczęstować) i wieczne awantury o pieniądze, bo ciągle ich brakowało.

Kiedy dorosły, pojawił się konflikt między moja matką a ich matką (miedzy innymi w końcu do niej dotarło, że jest wykorzystywana, że nasi sąsiedzi uprawiają tzw."wyuczoną bezradność", bo pieniędzy mają więcej niż my, tylko tego nie okazują). Ich córka Ewusia zaczęła puszczać "strzałki" do mojej matki nocami, pisać obraźliwe SMS-y z anonimowych numerów. Taka wdzięczność za opiekę, karmienie i zabawianie. W końcu po grubych awanturach kontakty zostały ograniczone do "dzień dobry", kiedy się spotkaliśmy na ulicy.

Minęło czternaście lat. Ja mam dzieci w wieku przedszkolnym, Ewusia też. Nadal mieszkamy po sąsiedzku, więc nasze dzieci chodzą do tej samej grupy przedszkolnej. Ewusia zaczęła zagadywać do mnie i się przymilać. Ja nie chcę utrzymywać z nimi kontaktu, ponieważ ich mentalność się nie zmieniła. Ewusia znalazła sobie koleżankę (dziewczyna przyjezdna, nie znała ich, więc dała się wkręcić), u której zaczęła przesiadywać po kilka godzin dziennie codziennie, przychodzić w porze obiadu i czekać na poczęstunek, wychodzić po kolacji. W końcu teściowa tamtej dziewczyny ją pogoniła. A Ewusia nadal uważa, że jej się wszystko należy, bo jest biedna, ma dwoje dzieci na utrzymaniu i tylko jej mąż pracuje.

Wracając do meritum, kilka dni temu odwiedził nas kolega dzieci z przedszkola z rodzicami. Jak tylko dzieci Ewusi się zorientowały, że mamy gości, to natychmiast zaczęły "wisieć" na płocie, zagadywać, a w końcu płakać. Ewusia zamiast ich zabrać i zabawić, poszła grzebać w telefonie. Z jednej strony było mi szkoda tych dzieci, z drugiej miałam poczucie, że to z jej strony manipulacja, żeby tylko się wepchać w nasze towarzystwo. Wahałam się, czy ich nie zaprosić, bo szkoda mi było płaczu dzieci, ale z drugiej strony nie chciałam zawierać z nimi bliższej znajomości i czułam, że to manipulacja z wykorzystaniem dzieci przez Ewusię. Niestety wtrąciła się moja matka, która podeszła do płotu i ich zaprosiła. Ewusia złapała dzieci, natychmiast przyszła na nasze podwórko i wszyscy zaczęli się zachowywać jakby byli u siebie. Jakąś godzinę później nasi goście pojechali do domu. Ewusia siedziała u nas jeszcze ponad godzinę po ich wyjściu, ignorując moje komentarze, że czas iść na kąpiel i kolację. Chyba liczyła, że ich zaproszę na posiłek. W końcu udało mi się ich pozbyć.

Moja mamusia uważa, że dobrze zrobiła, bo żal jej było dzieci, ale "nie spodziewała się", że Ewusia się u nas zasiedzi i nie będzie chciała wyjść. Sęk w tym, że mamusia ich zaprosiła, a potem poszła do siebie. Mamy wspólne podwórko i uważam, że skoro ona ich zaprosiła, to ona powinna się nimi zająć, a potem dopilnować, żeby sobie poszli. Chce być "kulturalna,", to niech będzie, ale nie moim kosztem. Syn Ewusi napluł mojemu w twarz i do otwartych ust. Młody mało się nie porzygał. Komentarz Ewusi "to tylko dzieci". Ok, czyli jak dzieci to mogą wszystko i nie trzeba im zwracać uwagi?

Nienawidzę manipulantów, nie lubię być wykorzystywana. Owszem, szkoda mi tych dzieci, ale naprawdę nie chce się z nimi zaprzyjaźniać. Nie chcę, żeby powtórzyło się to samo, co było trzydzieści lat temu, że będę robić za kucharkę, służącą, opiekunkę i sponsorkę po kilkanaście godzin dziennie, jak kiedyś moja matka.

sąsiedzi

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (141)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…