Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#92106

przez ~Bebube ·
| Do ulubionych
Przyszła dziś w odwiedziny moja matka, lat 72. Siedzimy w salonie, bawimy się z dziećmi (5,5 i 4 lata), w rozmowie wychodzi temat tej zaginionej jedenastolatki, która się odnalazła po dwóch dniach w mieszkaniu dorosłego faceta. Matka pyta, co piszą w internecie, czy coś nowego wiadomo. Odpowiadam, że na razie ustalono, że dziewczynka zostawiła list do matki, w którym pisze, że już nie będzie jej więcej sprawiać kłopotów, a potem pojechała pociągiem do tego chłopa. Policja bada jak długo utrzymywali przedtem kontakt przez internet. Zatrzymany ma zarzuty o przetrzymywanie wbrew woli rodziców oraz skrzywdzenie jej (celowo użyłam takiego zwrotu że względu na dzieci). Na co moja matka wygłasza nieznoszacym sprzeciwu tonem, że dziewczyna sama jest sobie winna, bo jakby była porządna, to by jej to nie spotkało, bo by siedziała grzecznie w domu. Odpowiadam, że ma 11 lat, dała się zmanipulować. Na co moja matka stwierdza, że na pewno jej matka takie rzeczy tłumaczyła, żeby na chłopów uważać, bo niektóre jedenastolatki to już okres mają i są dojrzałe, więc powinna być mądra, a nie się pchać do faceta. Podjęłam ostatnią próbę, mówiąc, że może w jej domu wcale nie jest dobrze i po prostu szukała przyjaciela, skoro zostawiła taki list, że już nie będzie sprawiać kłopotów matce. Na co moja matka zaczęła przechodzić na ton "co ty tam wiesz gowniaro" (a mam 40 lat) i powiedziała, że no właśnie, skoro od początku sprawiała matce kłopoty, to od razu widać, że to nic dobrego; szumiała, szalała, szukała przygód, to i znalazła. Widzę, że beton i dalsza dyskusja nie ma sensu, a co gorsza matka za chwilę będzie może jeszcze dzieciom moim tłumaczyć, co to gwałt, bo coraz bardziej się nakręca, uciekam temat mówiąc, że ona ma swoje zdanie, ja swoje i przy tym pozostańmy, bo widać, że żadna z nas go nie zmieni. Próbowała jeszcze dyskutować, ale ucinalam to metodą zdartej płyty. W końcu odpuściła, choć widać było, że jej nie w smak, że nie biłam jej braw. Trudno. Nauczyłam się ignorować jej niezadowolenie, stawiać skuteczny opór próbom rządów.

Zdaniem mojej matki to ja jestem piekielna, bo nie chce jej powierzyć opieki nad dziećmi, a przecież ona mogłaby się zająć, ma dużo czasu, ogromne doświadczenie, bo czworo wychowała (dwoje wyjechało i odzywa się może dwa razy do roku, jedno nie żyje, ja po psychoterapii, jako nastolatka cięłam się po ręce, niestety mieszkam w zasięgu spaceru) i dużo by mi pomogła i doradziła, a ja niewdzięczna ośmielam się robić po swojemu, co na pewno skończy się katastrofą...

Jak słyszę ją wyglaszajaca tego typu poglądy, to nam ochotę nie tylko nie powierzać jej dzieci, ale wręcz zabronić im się z nią widywać, żeby nie przesiąkły tym jadem. Żadna normalna jedenastolatka nie ucieka ze szczęśliwego i pełnego miłości domu po to, żeby dać się wykorzystać dorosłemu facetowi. A wygłaszanie tego typu opini (obwinianie dziecka) jest dla mnie piekielnoscia godną samego Belzebuba. No ale co ja tam wiem, w końcu jestem tylko czterdziestoletnią gówniarą, nie? ;)

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (122)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…