W pewnej wsi mieszkają sobie dwie sąsiadki, pani Ania i pani Basia (imiona zmienione). W chwili zdarzenia pierwsza miała około 68 lat, druga prawie dziesięć lat starsza. Lubiły się, spotykały przy kawie, ufały sobie...
Pewnego pięknego, słonecznego dnia pani Ania plewiła ogródek. Na chodniku przed jej domem zatrzymało się auto, z którego wysiadł jakiś mężczyzna w średnim wieku, skromnie, ale przyzwoicie przyodziany, ogolony, sympatycznie wyglądający. Pan ten podszedł do płotu i zapytał, czy pani Ania nie chciałaby okazyjnie kupić rewelacyjnej kołdry, która leczy, znieczula, przywraca młodość, rozgrzewa, a przy tym można pod nią spać*. Pani Ania nie chciała, ale pan wyraził współczucie, że żeby tak piękny ogród mieć, to musi dużo pielić i plecy na pewno bolą... Pani Ania potwierdziła, a potem od słowa do słowa opowiedziała niemalże historię swojego życia (że mąż nie żyje, gdzie pracował, że kołdra by się przydała, ale ma tylko x emerytury, więc jej nie stać itp itd.) Pamiętała ostrzeżenia córki, żeby nic od akwizytorów nie brać i za próg nie wpuszczać, no ale pan stał na chodniku, więc to się chyba nie liczy... pogadać można, nic to nie kosztuje.
Sprzedawca po kilkunastu minutach pożegnał się, życzył dużo zdrowia, choć pani Ania tej kołdry nie kupiła, więc miała o nim jak najlepsze zdanie.
Następnie akwizytor poszedł do pani Basi, która też nie chciała go wpuścić, ale powołał się na znajomość ze świętej pamięci mężem pani Ani (twierdził, że razem pracowali w zakładzie X), więc ostatecznie postanowiła się dowiedzieć, o co chodzi. Umiejętnie korzystając z informacji zdobytych od pierwszej sąsiadki, oszust roztoczył wizję wielkiej przyjaźni ze zmarłym oraz wyznał, że tylko ze względu na te przyjaźń przywiózł te super kołdry dla pani Ani, ale ona kupiła tylko dwie (dla siebie i córki), a trzecią przyniósł dla niej, żeby też mogła skorzystać z okazji, bo pani Ania ją bardzo lubi.
No i niestety pani Basia te kołdrę kupiła, przepłacając czterokrotnie (takie same na lokalnym bazarze sprzedawano, o czym przekonały się parę dni później).
Akwizytor pojechał, pani Basia spotkała panią Anię i zaczęła o te kołdry pytać. Od słowa do słowa, okazało się, że to oszustwo. Pani Basia miała pretensje do pani Ani o udzielenie informacji oraz przysłanie oszusta do niej. Ta ostatnia czuła się winna, więc zaniosła sąsiadce 100 zł, żeby partycypować w kosztach i osłodzić jej stratę. W końcu, po kilkunastu tygodniach, kobiety się pogodziły.
A oszust odstawił tego dnia ten sam numer jeszcze w kilku miejscach na wsi (i kolejne dwie czy trzy osoby oszukał) i słuch po nim zaginął.
*szczegółowych zalet nie pamiętam, ale generalnie miał to być cudowny produkt leczący bóle stawów, reumatyzm, alergie itp.
Pewnego pięknego, słonecznego dnia pani Ania plewiła ogródek. Na chodniku przed jej domem zatrzymało się auto, z którego wysiadł jakiś mężczyzna w średnim wieku, skromnie, ale przyzwoicie przyodziany, ogolony, sympatycznie wyglądający. Pan ten podszedł do płotu i zapytał, czy pani Ania nie chciałaby okazyjnie kupić rewelacyjnej kołdry, która leczy, znieczula, przywraca młodość, rozgrzewa, a przy tym można pod nią spać*. Pani Ania nie chciała, ale pan wyraził współczucie, że żeby tak piękny ogród mieć, to musi dużo pielić i plecy na pewno bolą... Pani Ania potwierdziła, a potem od słowa do słowa opowiedziała niemalże historię swojego życia (że mąż nie żyje, gdzie pracował, że kołdra by się przydała, ale ma tylko x emerytury, więc jej nie stać itp itd.) Pamiętała ostrzeżenia córki, żeby nic od akwizytorów nie brać i za próg nie wpuszczać, no ale pan stał na chodniku, więc to się chyba nie liczy... pogadać można, nic to nie kosztuje.
Sprzedawca po kilkunastu minutach pożegnał się, życzył dużo zdrowia, choć pani Ania tej kołdry nie kupiła, więc miała o nim jak najlepsze zdanie.
Następnie akwizytor poszedł do pani Basi, która też nie chciała go wpuścić, ale powołał się na znajomość ze świętej pamięci mężem pani Ani (twierdził, że razem pracowali w zakładzie X), więc ostatecznie postanowiła się dowiedzieć, o co chodzi. Umiejętnie korzystając z informacji zdobytych od pierwszej sąsiadki, oszust roztoczył wizję wielkiej przyjaźni ze zmarłym oraz wyznał, że tylko ze względu na te przyjaźń przywiózł te super kołdry dla pani Ani, ale ona kupiła tylko dwie (dla siebie i córki), a trzecią przyniósł dla niej, żeby też mogła skorzystać z okazji, bo pani Ania ją bardzo lubi.
No i niestety pani Basia te kołdrę kupiła, przepłacając czterokrotnie (takie same na lokalnym bazarze sprzedawano, o czym przekonały się parę dni później).
Akwizytor pojechał, pani Basia spotkała panią Anię i zaczęła o te kołdry pytać. Od słowa do słowa, okazało się, że to oszustwo. Pani Basia miała pretensje do pani Ani o udzielenie informacji oraz przysłanie oszusta do niej. Ta ostatnia czuła się winna, więc zaniosła sąsiadce 100 zł, żeby partycypować w kosztach i osłodzić jej stratę. W końcu, po kilkunastu tygodniach, kobiety się pogodziły.
A oszust odstawił tego dnia ten sam numer jeszcze w kilku miejscach na wsi (i kolejne dwie czy trzy osoby oszukał) i słuch po nim zaginął.
*szczegółowych zalet nie pamiętam, ale generalnie miał to być cudowny produkt leczący bóle stawów, reumatyzm, alergie itp.
wieś manipulacja akwizytor
Ocena:
146
(152)
Komentarze