Piekielny jest... mój organizm?
Jakoś 10 lat temu dostałam kataru. Pomyślałam wtedy, że to zwykły, przeziębieniowy. Ale minął tydzień, dwa, trzy, a nic się nie polepszało, ba, było coraz gorzej - tak że 3 paczki chusteczek higienicznych starczało mi na kilka godzin.
No to co - pewnie alergia. Alergików mam wielu w rodzinie więc był to dobry trop, wylądowałam u alergologa.
Testy skórne - czysto, zero.
Hmm, to zrobimy pani jeszcze z krwi.
Również zero.
No dobrze, ma tu pani leki na alergię, może pomogą (pomogły). Proszę iść do laryngologa.
U laryngologa - czysto, zatoki jak ta lala, przegroda też ok, polipów brak.
A jak tylko nadchodzi marzec, nie mogę funkcjonować. I tak mniej więcej do października. Wtedy jest trochę lepiej, ale też nie idealnie.
Postanowiłam raz iść prywatnie. Pani, która jednocześnie była alergolożką i laryngolożką.
Wysłuchała, obejrzała wyniki (i alergologiczne i laryngologiczne). Podumała.
No ja nie wiem, co pani jest, jest pani jakimś fenomenem. 180 zł poproszę.
Może sobie pani zrobić testy molekularne (wtedy około 1500 zł), ale też nie wiadomo czy coś wyjdzie.
No i nie wiem, co mi jest. Ostatnio korzystając z dobrodziejstw prywatnej opieki medycznej z pracy poszłam znowu do laryngologa. Który skierował mnie do alergologa, bo wszystko ok. A alergolog, po zrobieniu testów kieruje mnie z powrotem do laryngologa, bo tu nie ma alergii. Poprosiłam tylko o przepisanie leków, bo ja się od 10 lat diagnozuję, a leki działają. Na szczęście dostałam.
Ping-pong, ping-pong.
Jakoś 10 lat temu dostałam kataru. Pomyślałam wtedy, że to zwykły, przeziębieniowy. Ale minął tydzień, dwa, trzy, a nic się nie polepszało, ba, było coraz gorzej - tak że 3 paczki chusteczek higienicznych starczało mi na kilka godzin.
No to co - pewnie alergia. Alergików mam wielu w rodzinie więc był to dobry trop, wylądowałam u alergologa.
Testy skórne - czysto, zero.
Hmm, to zrobimy pani jeszcze z krwi.
Również zero.
No dobrze, ma tu pani leki na alergię, może pomogą (pomogły). Proszę iść do laryngologa.
U laryngologa - czysto, zatoki jak ta lala, przegroda też ok, polipów brak.
A jak tylko nadchodzi marzec, nie mogę funkcjonować. I tak mniej więcej do października. Wtedy jest trochę lepiej, ale też nie idealnie.
Postanowiłam raz iść prywatnie. Pani, która jednocześnie była alergolożką i laryngolożką.
Wysłuchała, obejrzała wyniki (i alergologiczne i laryngologiczne). Podumała.
No ja nie wiem, co pani jest, jest pani jakimś fenomenem. 180 zł poproszę.
Może sobie pani zrobić testy molekularne (wtedy około 1500 zł), ale też nie wiadomo czy coś wyjdzie.
No i nie wiem, co mi jest. Ostatnio korzystając z dobrodziejstw prywatnej opieki medycznej z pracy poszłam znowu do laryngologa. Który skierował mnie do alergologa, bo wszystko ok. A alergolog, po zrobieniu testów kieruje mnie z powrotem do laryngologa, bo tu nie ma alergii. Poprosiłam tylko o przepisanie leków, bo ja się od 10 lat diagnozuję, a leki działają. Na szczęście dostałam.
Ping-pong, ping-pong.
słuzba_zdrowia
Ocena:
110
(116)
Komentarze