Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#92113

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielny jest... mój organizm?

Jakoś 10 lat temu dostałam kataru. Pomyślałam wtedy, że to zwykły, przeziębieniowy. Ale minął tydzień, dwa, trzy, a nic się nie polepszało, ba, było coraz gorzej - tak że 3 paczki chusteczek higienicznych starczało mi na kilka godzin.

No to co - pewnie alergia. Alergików mam wielu w rodzinie więc był to dobry trop, wylądowałam u alergologa.

Testy skórne - czysto, zero.

Hmm, to zrobimy pani jeszcze z krwi.

Również zero.

No dobrze, ma tu pani leki na alergię, może pomogą (pomogły). Proszę iść do laryngologa.
U laryngologa - czysto, zatoki jak ta lala, przegroda też ok, polipów brak.

A jak tylko nadchodzi marzec, nie mogę funkcjonować. I tak mniej więcej do października. Wtedy jest trochę lepiej, ale też nie idealnie.

Postanowiłam raz iść prywatnie. Pani, która jednocześnie była alergolożką i laryngolożką.
Wysłuchała, obejrzała wyniki (i alergologiczne i laryngologiczne). Podumała.
No ja nie wiem, co pani jest, jest pani jakimś fenomenem. 180 zł poproszę.
Może sobie pani zrobić testy molekularne (wtedy około 1500 zł), ale też nie wiadomo czy coś wyjdzie.

No i nie wiem, co mi jest. Ostatnio korzystając z dobrodziejstw prywatnej opieki medycznej z pracy poszłam znowu do laryngologa. Który skierował mnie do alergologa, bo wszystko ok. A alergolog, po zrobieniu testów kieruje mnie z powrotem do laryngologa, bo tu nie ma alergii. Poprosiłam tylko o przepisanie leków, bo ja się od 10 lat diagnozuję, a leki działają. Na szczęście dostałam.

Ping-pong, ping-pong.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (116)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…