Wsi spokojna, wsi wesoła...
Pracuję w zakładzie rolno-ogrodniczym w UK. Mieliśmy ostatnio w pracy incydent, o którym długo nie zapomnimy.
W zakładzie mamy psy, dokładnie pięć sztuk. Cztery marki 'suka' i jeden męski rodzynek, jeszcze szczeniak, ale pokaźnych rozmiarów. Wszystkie przygarnięte i przytulaśne, kliencie je uwielbiają. Właśnie ostatnio okazało się, że nie wszyscy.
Pojawiła się u nas tego dnia stała klientka. Ewidentnie miała muchy w nosie już od wejścia, bo słychać było, z jaką werwą pchała wózek, obijając go o wszystko po drodze (mamy duże wózki towarowe, takie jak w marketach budowlanych). W pobliżu kręcił się wyżej wymieniony szczeniak, ale nie podchodził do klientów, trzymał się szefowej.
Ja pracowałam akurat w szklarni, gdy nagle usłyszałam psi skowyt. Wyszłam na zewnątrz rozglądając się i zobaczyłam, że szefowa próbuje zatrzymać rozzłoszczoną klientkę, która zaczęła rzucać na nas wulgaryzmami, a szefowa próbuje ogarnąć, co się właściwie odwaliło.
Okazało się, że rzeczona klientka, przechodząc obok szczeniaka zasadziła mu kopa! Ot tak, bez powodu, bo stał obok. Szefowa próbowała dociec dlaczego, ale sytuacja szybko eskalowała i klientka zaczęła reagować agresją i krzyczeć "że nie pozwoli, żeby jakiś kundel ją obśliniał".
Instynktownie złapałam psa za obrożę i przytrzymałam z dala od całej sytuacji, jednak zwariowana klientka w przypływie złości, złapała jeden z krzewów doniczkowych i rzuciła w naszym kierunku. Celowała w psa, ale nie trafiła. Trafiła we mnie.
Około 5kg donica z ziemią i krzakiem w środku trafiła mnie z impetem w bok, przez co wywaliłam się do tyłu.
Potem sprawy potoczyły się szybko. Baba zwiała, szef zadzwonił na policję, ja się pozbierałam z ziemi, zebraliśmy kontakty do świadków.
Wczoraj złożyłam zeznania na policji, sprawę zakwalifikowano jako napaść, a świadkowie nie są właściwie potrzebni, gdyż całe zajście ślicznie widać na dwóch kamerach. Mało tego, mamy wszystkie dane tej baby z racji tego, że była naszym klientem hurtowym i wystawialiśmy dla niej faktury. Policjantka przyjmująca zgłoszenie była tym faktem szczerze zachwycona.
Dzisiaj za to byłam u lekarza, który podejrzewa pęknięcie żebra, oraz stwierdził ogólny obrzęk, w miejscu gdzie trafiła mnie donica i z radością zaproponował mi opisanie tego dla policji.
Sprawa w toku, a ja tylko się pytam, co tu się urwał nać odwaliło?
Pracuję w zakładzie rolno-ogrodniczym w UK. Mieliśmy ostatnio w pracy incydent, o którym długo nie zapomnimy.
W zakładzie mamy psy, dokładnie pięć sztuk. Cztery marki 'suka' i jeden męski rodzynek, jeszcze szczeniak, ale pokaźnych rozmiarów. Wszystkie przygarnięte i przytulaśne, kliencie je uwielbiają. Właśnie ostatnio okazało się, że nie wszyscy.
Pojawiła się u nas tego dnia stała klientka. Ewidentnie miała muchy w nosie już od wejścia, bo słychać było, z jaką werwą pchała wózek, obijając go o wszystko po drodze (mamy duże wózki towarowe, takie jak w marketach budowlanych). W pobliżu kręcił się wyżej wymieniony szczeniak, ale nie podchodził do klientów, trzymał się szefowej.
Ja pracowałam akurat w szklarni, gdy nagle usłyszałam psi skowyt. Wyszłam na zewnątrz rozglądając się i zobaczyłam, że szefowa próbuje zatrzymać rozzłoszczoną klientkę, która zaczęła rzucać na nas wulgaryzmami, a szefowa próbuje ogarnąć, co się właściwie odwaliło.
Okazało się, że rzeczona klientka, przechodząc obok szczeniaka zasadziła mu kopa! Ot tak, bez powodu, bo stał obok. Szefowa próbowała dociec dlaczego, ale sytuacja szybko eskalowała i klientka zaczęła reagować agresją i krzyczeć "że nie pozwoli, żeby jakiś kundel ją obśliniał".
Instynktownie złapałam psa za obrożę i przytrzymałam z dala od całej sytuacji, jednak zwariowana klientka w przypływie złości, złapała jeden z krzewów doniczkowych i rzuciła w naszym kierunku. Celowała w psa, ale nie trafiła. Trafiła we mnie.
Około 5kg donica z ziemią i krzakiem w środku trafiła mnie z impetem w bok, przez co wywaliłam się do tyłu.
Potem sprawy potoczyły się szybko. Baba zwiała, szef zadzwonił na policję, ja się pozbierałam z ziemi, zebraliśmy kontakty do świadków.
Wczoraj złożyłam zeznania na policji, sprawę zakwalifikowano jako napaść, a świadkowie nie są właściwie potrzebni, gdyż całe zajście ślicznie widać na dwóch kamerach. Mało tego, mamy wszystkie dane tej baby z racji tego, że była naszym klientem hurtowym i wystawialiśmy dla niej faktury. Policjantka przyjmująca zgłoszenie była tym faktem szczerze zachwycona.
Dzisiaj za to byłam u lekarza, który podejrzewa pęknięcie żebra, oraz stwierdził ogólny obrzęk, w miejscu gdzie trafiła mnie donica i z radością zaproponował mi opisanie tego dla policji.
Sprawa w toku, a ja tylko się pytam, co tu się urwał nać odwaliło?
zagranica
Ocena:
133
(135)
Komentarze