Wiele osób opisywało tu historie o dziedziczeniu nieruchomości itd. i na tej fali chciałam opisać tu niecną postać mojej ciotki.
Ciotka, siostra ojca, wychowała się wraz z piątką rodzeństwa na wsi. Warunki łatwe nie były, ale też trzeba przyznać, że dziadek pracując w pobliskim PGRze dostał domek na wsi (tu drobne wyjaśnienie - nie wiem dokładnie jak to wtedy funkcjonowało, do domku przeprowadzili się z pobliskiego miasteczka, nie wiem czy dziadek coś zapłacił za ten dom oraz ile, ale faktem jest, że był to w pewnym sensie dom "z przydziału" ze sporym kawałkiem ziemi, jednak już po transformacji była to po prostu własność dziadków).
Sama ciotka wyszła za mąż za elektryka pracującego w pobliskiej elektrowni i już w latach 90. elektrownia dała im możliwość wykupu za jakiś śmieszny pieniądz należącego do elektrowni domu (znowu proszę o zrozumienie, nie wiem, na jakiej zasadzie dom należał do elektrowni i dlaczego akurat wujek miał możliwość wykupić go na niewielkie pieniądze).
Potem odziedziczyli jeszcze 2 mieszkania po jakichś dalszych członkach rodziny męża oraz jakieś 10 lat mieszkanie do rodzicach wujka. Jak więc się domyślacie, wujostwo dysponowało niezłym majątkiem i oczywiście samo to nie jest piekielne, ale piekielne są dwie rzeczy.
Pierwsza jest taka, że ciotunia uwielbia się chwalić, jak to wszystkiego z mężem dorobili się sami ciężką pracą. Dosłownie jest to jej ulubiony temat - nikt nie pyta, ona i tak opowiada, oczywiście nigdy ze szczegółami. Zwłaszcza w kontekście niepowodzeń w młodszym pokoleniu naszej rodziny uwielbia wygłaszać takie stwierdzenia jak "a bo młodzi to by chcieli się na narobić, a mieć" "młodzi są leniwi" "ja za młodu też nie miałam łatwo" "jak się ciężko pracuje to się ma" itd.
Druga piekielność jest taka, że ciotka, mając dom i duże mieszkanie (pozostałe dwa sprzedali, więc też trochę hajsu na koncie) postanowiła jeszcze okraść własne rodzeństwo.
Tu wyjaśnienie - tata mieszka ok.50km od rodzinnej wsi, dwie jego siostry mieszkają w Niemczech, natomiast brat i jedna siostra już nie żyją.
Dwa lata temu zmarła babcia (dziadek wiele lat wcześniej), a niedługo po niej właśnie rzeczony brat, który całe życie mieszkał w domu z rodzicami. Ojciec i siostry z Niemiec spodziewali się, że teraz trzeba będzie zrobić coś ze spadkiem, czyli domem, ale okazało się, że nie, dlatego, że formalnie jak się okazało babcia wcale nie była właścicielką nieruchomości.
Jak do tego doszło?
Otóż gdy dziadek zaczął chorować i było jasne, że kwestią kilku miesięcy jest, że zejdzie z tego świata, ciotka, która (pomijając brata mieszkającego z rodzicami) mieszkała najbliżej rodziców zaczęła babcię przekonywać do przepisania na nią domu. Dlaczego? A no dlatego, że siostry z Niemiec na pewno będą chciały dom sprzedaż, będą ciągać brata po sądach, bo im tylko na forsie zależy (fakt, że miały one rzadki kontakt z rodziną, a z bratem miały stosunki wyjątkowo złe). Babcia, zajęta pielęgnacją męża, brat, który był pijakiem i chyba niewiele go to interesowało, dali się przekonać, że to dobry pomysł. Ciotka kazała jednak nic nie mówić mojemu ojcu, bo on trzyma "z tamtymi" i w ogóle też go rodzice nie interesują (co jest bzdurą, bo gdy dziadek zaczął chorować, ojciec spędzał tam wszystkie weekendy). Babcia stwierdziła, że córka zawsze była ogarnięta i uczciwa, więc zrobi tak, że będzie dobrze. Ciotka zresztą obiecywała, że będzie się zajmować, że jej chodzi tylko to, żeby domu nie sprzedać, bo dom rodzinny itd.
Gdy to wszystko wyszło na jaw, ciocia bardzo się zdziwiła, gdy okazało się, że rodzeństwo nie straciło prawa do zachowku, pomimo przepisania domu na nią. Zaczęły się szarpaniny i przepychanki, już pomijam te siostry z Niemiec, ale ta sytuacja bardzo dotknęła mojego ojca. Dlaczego?
Ojciec bowiem zrobił babci remont kompletnie za swoje pieniądze, gdy nieruchomość była już formalnie własnością siostry. Siostra nie zająknęła się ani słowem na temat zwrotu kosztów. Po drugie ojciec i ciotka zawsze byli ze sobą bardzo blisko. Ojciec mówił zawsze jak o kochanej młodszej siostrzyczce, ufał jej bez zastrzeżeń. Ciotka ma dwójkę córek ok.40stki, obie mają swoje rodziny, z tym, że jedna mieszka w mieszkaniu komunalnym w tym samym miasteczku, co ona. I ciotka uznała, że tej córce dom po prostu się należy, bo jej w życiu nie wyszło i nic swojego nie ma. Czy wspomniałam już, że w tym samym miasteczku mieszkanie własnościowe mają ciotka z wujkiem i je wynajmują? No właśnie... Gdy ojciec powiedział, że on też ma dzieci (jest nas czworo), z czego dwójka także mieszka na wynajmie, to ciotka stwierdziła, że "twoje sobie poradzą".
Cóż, zachowek dla ojca i jego sióstr został przyznany. Ciotka zapłaciła i powiedziała ojcu, że ma już się nie pokazywać w JEJ domu (czyli ich rodzinnym). W ten oto sposób ciotka w imię nieznacznego wzbogacenia się zepsuła sobie stosunki z bratem, dla którego całe życie była jedną z najbliższych osób. Ale w drugą stronę to chyba nie działało...
Ciotka, siostra ojca, wychowała się wraz z piątką rodzeństwa na wsi. Warunki łatwe nie były, ale też trzeba przyznać, że dziadek pracując w pobliskim PGRze dostał domek na wsi (tu drobne wyjaśnienie - nie wiem dokładnie jak to wtedy funkcjonowało, do domku przeprowadzili się z pobliskiego miasteczka, nie wiem czy dziadek coś zapłacił za ten dom oraz ile, ale faktem jest, że był to w pewnym sensie dom "z przydziału" ze sporym kawałkiem ziemi, jednak już po transformacji była to po prostu własność dziadków).
Sama ciotka wyszła za mąż za elektryka pracującego w pobliskiej elektrowni i już w latach 90. elektrownia dała im możliwość wykupu za jakiś śmieszny pieniądz należącego do elektrowni domu (znowu proszę o zrozumienie, nie wiem, na jakiej zasadzie dom należał do elektrowni i dlaczego akurat wujek miał możliwość wykupić go na niewielkie pieniądze).
Potem odziedziczyli jeszcze 2 mieszkania po jakichś dalszych członkach rodziny męża oraz jakieś 10 lat mieszkanie do rodzicach wujka. Jak więc się domyślacie, wujostwo dysponowało niezłym majątkiem i oczywiście samo to nie jest piekielne, ale piekielne są dwie rzeczy.
Pierwsza jest taka, że ciotunia uwielbia się chwalić, jak to wszystkiego z mężem dorobili się sami ciężką pracą. Dosłownie jest to jej ulubiony temat - nikt nie pyta, ona i tak opowiada, oczywiście nigdy ze szczegółami. Zwłaszcza w kontekście niepowodzeń w młodszym pokoleniu naszej rodziny uwielbia wygłaszać takie stwierdzenia jak "a bo młodzi to by chcieli się na narobić, a mieć" "młodzi są leniwi" "ja za młodu też nie miałam łatwo" "jak się ciężko pracuje to się ma" itd.
Druga piekielność jest taka, że ciotka, mając dom i duże mieszkanie (pozostałe dwa sprzedali, więc też trochę hajsu na koncie) postanowiła jeszcze okraść własne rodzeństwo.
Tu wyjaśnienie - tata mieszka ok.50km od rodzinnej wsi, dwie jego siostry mieszkają w Niemczech, natomiast brat i jedna siostra już nie żyją.
Dwa lata temu zmarła babcia (dziadek wiele lat wcześniej), a niedługo po niej właśnie rzeczony brat, który całe życie mieszkał w domu z rodzicami. Ojciec i siostry z Niemiec spodziewali się, że teraz trzeba będzie zrobić coś ze spadkiem, czyli domem, ale okazało się, że nie, dlatego, że formalnie jak się okazało babcia wcale nie była właścicielką nieruchomości.
Jak do tego doszło?
Otóż gdy dziadek zaczął chorować i było jasne, że kwestią kilku miesięcy jest, że zejdzie z tego świata, ciotka, która (pomijając brata mieszkającego z rodzicami) mieszkała najbliżej rodziców zaczęła babcię przekonywać do przepisania na nią domu. Dlaczego? A no dlatego, że siostry z Niemiec na pewno będą chciały dom sprzedaż, będą ciągać brata po sądach, bo im tylko na forsie zależy (fakt, że miały one rzadki kontakt z rodziną, a z bratem miały stosunki wyjątkowo złe). Babcia, zajęta pielęgnacją męża, brat, który był pijakiem i chyba niewiele go to interesowało, dali się przekonać, że to dobry pomysł. Ciotka kazała jednak nic nie mówić mojemu ojcu, bo on trzyma "z tamtymi" i w ogóle też go rodzice nie interesują (co jest bzdurą, bo gdy dziadek zaczął chorować, ojciec spędzał tam wszystkie weekendy). Babcia stwierdziła, że córka zawsze była ogarnięta i uczciwa, więc zrobi tak, że będzie dobrze. Ciotka zresztą obiecywała, że będzie się zajmować, że jej chodzi tylko to, żeby domu nie sprzedać, bo dom rodzinny itd.
Gdy to wszystko wyszło na jaw, ciocia bardzo się zdziwiła, gdy okazało się, że rodzeństwo nie straciło prawa do zachowku, pomimo przepisania domu na nią. Zaczęły się szarpaniny i przepychanki, już pomijam te siostry z Niemiec, ale ta sytuacja bardzo dotknęła mojego ojca. Dlaczego?
Ojciec bowiem zrobił babci remont kompletnie za swoje pieniądze, gdy nieruchomość była już formalnie własnością siostry. Siostra nie zająknęła się ani słowem na temat zwrotu kosztów. Po drugie ojciec i ciotka zawsze byli ze sobą bardzo blisko. Ojciec mówił zawsze jak o kochanej młodszej siostrzyczce, ufał jej bez zastrzeżeń. Ciotka ma dwójkę córek ok.40stki, obie mają swoje rodziny, z tym, że jedna mieszka w mieszkaniu komunalnym w tym samym miasteczku, co ona. I ciotka uznała, że tej córce dom po prostu się należy, bo jej w życiu nie wyszło i nic swojego nie ma. Czy wspomniałam już, że w tym samym miasteczku mieszkanie własnościowe mają ciotka z wujkiem i je wynajmują? No właśnie... Gdy ojciec powiedział, że on też ma dzieci (jest nas czworo), z czego dwójka także mieszka na wynajmie, to ciotka stwierdziła, że "twoje sobie poradzą".
Cóż, zachowek dla ojca i jego sióstr został przyznany. Ciotka zapłaciła i powiedziała ojcu, że ma już się nie pokazywać w JEJ domu (czyli ich rodzinnym). W ten oto sposób ciotka w imię nieznacznego wzbogacenia się zepsuła sobie stosunki z bratem, dla którego całe życie była jedną z najbliższych osób. Ale w drugą stronę to chyba nie działało...
rodzina spadek
Ocena:
162
(170)
Komentarze