Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#92183

przez ~juzsamaniewiem ·
| Do ulubionych
Cięzko przychodzi mi opisanie tu tej historii, bo wywołuje ona po prostu bardzo dziwne uczucia i czasem próbuję ją wręcz wyprzeć z pamięci, bo jak mi się ona przypomina, to zastanawiam się, co było w głowach osób, które do tej sytuacji doprowadziły.
Mają lat dwadzieścia kilka miałam dwie dobre koleżanki, powiedzmy Jolkę i Marcelinę.
Wszystkie trzy dogadywałyśmy się świetnie, z tym, że ja po prostu miałam nieco inne nastawienie do życie niż moje koleżanki. Mimo tych różnic nie dochodziło między nami do żadnych konfliktów.

Jak to młode dziewczyny, czasem chodziłyśmy na imprezy. Kiedyś dziewczyny zaproponowały mi wyjście na imprezę do klubu z kolegami Jolki ze studiów. Umówiłyśmy się z nimi gdzieś z centrum. Jak się okazało, oni przyjechali samochodem. Wsiadłyśmy w trójkę do nich do auta i zastanawialiśmy się, gdzie pojechać a może pójść na piechotę. Tu Jolka powiedziała, że najprawdopodobniej przyjdzie jeszcze chłopak, z którym wtedy zaczynała się spotykać. Posiedzieliśmy tak z 15 minut, bo chłopak był gdzieś drodze. Jeden z chłopaków słusznie zwrócił uwagę, że w sumie nie ma sensu, aby szedł aż na parking, bo przecież w 6 i tak nigdzie nie pojedziemy, więc możemy albo gdzieś podjechać tym autem albo je zostawić i iść w okolice Rynku. Na co Jolka stwierdziła, że nie, bo on nie zna miasta i się zgubi, a ten parking kojarzy, po czym nagle stwierdziła, że może wyjdzie po niego tramwaj i szybko rzuciła:
_- Marcelina, podejdź ze mną.
W trzy sekundy zostałam sama z tymi dwoma chłopakami w aucie i zdążyłam powiedzieć tylko, że przecież mogę iść z nimi, na co Jolka odparła;
_- Boże, dwie minuty i jesteśmy!!!
No było mi dziwnie, ale faceci rzekomo byli dobrymi kumplami Jolki, generalnie nie sprawiali wrażenia jakichś podejrzanych typków, więc nieco niechętnie zostałam w tym aucie. Minęło z 15 minut, po czym Jolka zadzwoniła do jednego z nich, że ogólnie musiały podejść przystanek dalej niż myślały, więc już stamtąd poszły z tym chłopakiem do jakiejś knajpy i tam czekają. Kurde, naprawdę nie chciałam z tymi chłopakami jechać tam autem, więc powiedziałam, abyśmy poszli na piechotę. Oni stwierdzili, że to za daleko. Postanowiłam wysiąść, na co chłopaki wysiedli za mną i zaczęli mnie natarczywie namawiać, abym pojechała z nimi. Powiedziałam, że nie widzę sensu jechać niecały kilometr autem. Ostatecznie jeden z nich został w aucie a drugi szedł ze mną kilkadziesiąt metrów pytając, o co chodzi, w czym jest problem, czy się ich boję. W międzyczasie ja usiłowałam dodzwonić się do Jolki czy Marceliny, czy na pewno są tam gdzie są. Podjechał akurat tramwaj, więc powiedziałam facetowi, że ja podjadę tramwajem jeden przystanek. On wrócił do auta. Dziewczyn nie było w tej knajpie. Żadna nie odbierała, wróciłam więc do domu.
Następnego dnia dopiero dziewczyny zaczęły mi wypisywać, tłumaczyć się, że coś im się pomieszało. Wieczorem spotkałyśmy się i gdy powiedziałam im, że to było dziwna, krzywa akcja i ci koledzy Jolki zachowywali się dziwnie, ta rzuciła niefrasobliwie:
- A wiesz, ja ich w sumie nie znam, to znaczy tylko tak z widzenia korytarza na uniwerku
- No to jak mogłyście mnie zostawić samą z dwoma facetami, których nawet nie znasz
- Ojej, a co się takiego stało? Ludzi się boisz?
Wiecie co, szczerze powiem, że ta znajomość po tej akcji zaczęła po prostu umierać. Nawet nie potrafię nazwać tego, jak się wtedy czułam. Ponieważ z jednej strony byłam zła sama na siebie, że zachowałam się tak nieroztropnie, a z drugiej pomyślałam, że dziewczyny też powinny się trochę zreflektować. A potem pomyślałam, że może ich zachowanie nie było wynikiem tylko braku rozsądku, a... no właśnie... nawet nie chcę o tym myśleć.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…