Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Poczekalnia

Tutaj trafiają wszystkie historie zgłoszone przez użytkowników - od was zależy, które z nich nie trafią na stronę główną, a którym się może poszczęścić. Ostateczny wybór należy do moderatorów.
poczekalnia

#90939

przez ~sunn ·
| było | Do ulubionych
Paczkomaty, po latach fatalnych usług Poczty Polskiej wprowadziły Polaków w XXI wiek. Cenię szybkość dostawy, sprawnie działającą aplikację. Nie byłoby przy tym tego postu, gdyby nie piekielność InPost. Na osiedlu w promieniu 500 metrów mam trzy paczkomaty. Zamawiam rotacyjnie do każdego z nich i jak paczka przyjdzie, to jest super. Niestety w ostatnim czasie co trzecia paczka ląduje w tymczasowym paczkomacie na drugim końcu osiedla, do którego w dwie strony mam 40-50 minut (trochę ponad 2 km w jedną stronę, brak autobusu). Czasami zależy mi na czasie, a czasami paczka nie może czekać (produkty spożywcze) i trzeba ją szybko odebrać. Pisałem wiele razy reklamacje, że jeśli wybrany paczkomat był pełny, to przecież w okolicy są dwa inne i nie rozumiem wysyłania mojej paczki na drugi koniec osiedla – brak rezultatu. Tylko raz mi się zdarzyło, że paczka została przekierowana do sąsiedniego paczkomatu (100 m odległości pomiędzy paczkomatami). Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak zaawansowana firma nie może wprowadzić opcji paczkomatu drugiego wyboru, na wypadek jakby pierwszy był przepełniony. Szczególnie, że InPost powinno zależeć na jak najszybszym odebraniu paczki. Tymczasowy paczkomat nie jest przy tym jakiś duży – to 120-150% wielkości paczkomatów, które są niedaleko mnie. Przestałem odbierać paczki, które mogą poczekać (ubrania, książki) albo zamawiam do One Box, który jest kilometr ode mnie. Mam wrażenie, że albo InPost spoczął na laurach albo kurierom nie chce się przejechać tych dwóch kilometrów. Jak powstanie bliżej mnie One Box, to InPost straci wiernego klienta!

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (47)
poczekalnia

#90925

przez ~Destiniess ·
| było | Do ulubionych
Wszędzie czytam, jak ciężko w pracy mają konduktorzy w pociągach.
Pytanie tylko brzmi, czy sami na to nie zasłużyli.
Miałam podbramkową sytuację; musiałam wsiąść do pociągu i jechać dosłownie jedną stację, gdyż autobus chociaż tańszy, jechał za późno i miałabym problemy.
Tak mi się w życiu pomieszało wtedy, że mieszkałam w ośrodku interwencyjnym i najpóźniej miałam czas wrócić do 22giej.
Grzecznie wsiadłam do pociągu i tak się złożyło, że zabrakło mi do biletu dosłownie 70gr. Pech nie? Pani konduktor absolutnie nie była wyrozumiała chociaż jasno jej przedstawiłam moją sytuację i mogłam zapłacić pół na pół, połowa gotówką a połowa kartą. W pociągu oprócz nas dwóch nie było żywej duszy. Dostałam mandat na 200zł.
Ja wiem,że ludzie nagminnie wykorzystują dobre serce innych, ale naprawdę nie mogła potraktować mnie ulgowo? Mogla nawet zadzwonić do ośrodka, nawet następnego dnia mogłam jej przynieść te drobniaki, ale nie, lepiej dać kobiecie w trudnej sytuacji życiowej spory mandat.
Mam nadzieję, że jej się to wróci.

Pkp intercity konduktor

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (80)
poczekalnia

#90876

przez ~WCK ·
| było | Do ulubionych
Na wstępie proszę o wyrozumiałość względem innych użytkowników dróg.
Dlaczego? Ano dlatego:
Sporo jeżdżę na rowerze zarówno w ruchu ulicznym jak i poza (w tym roku ponad 10000km), ostatnio zaobserwowałem ciekawe zjawisko, wymuszanie pierwszeństwa z pozycji siły.
Kilka opisów sytuacji aby zrozumieć problem:
-jadę drogą dwukierunkową i pas po mojej lewej stronie jest zastawiony przez śmieciarkę zbierającą odpady. Pani jadąca z naprzeciwka mimo, że widziała mnie jadącego rozpoczęła wyprzedzanie myśląc, że ją przepuszczę. Gdybym to zrobił zmuszony bym był do radosnego oczekiwania aż ktoś w końcu uzna moje pierwszeństwo gdyż za panią ustawił się rządek aut, które chciały zrobić dokładnie to samo. Ja postawiłem na swoim, zablokowałem panią (wiem też wykazałem się piekielnością) i zmusiłem wszystkie auta do wspólnego manewru cofania.
-dojeżdżam do skrzyżowania równorzędnego, widzę po mojej prawej, że mam wolne więc sunę do przodu i tu pojawia się on - rycerz cały na biało. dojeżdża do skrzyżowania z mojej lewej rozgląda się i widząc "tylko" rowerzystę przyspiesza. Gdybym nie był przytomny i nie miał dobrych hamulców zaliczyłbym lot przez maskę.
-poruszam się drogą z pierwszeństwem, która skręca po łuku w prawo i na początku tego łuku mam pojechać prosto w drogę podporządkowaną więc wystawiam rękę aby auto za mną wiedziało co będzie się dziać i po dojechaniu do miejsca skrętu oglądam się przez ramię aby mieć pewność, że mogę jechać. Tu mnie ratuje mój brak zaufania do kierowców ponieważ lewym pasem wyprzedza mnie to auto, które jechało za mną.
Niestety piesi dostali kartę przetargową, że na pasach mają pierwszeństwo i bat na kierowców wynikający z taryfikatora. Rowerzyści są na przegranej w konfrontacji z autem bo są wrogiem numer jeden. Wiem, że wynika to z różnych dziwnych zachowań rowerzystów ale te moje przypadki to czubek góry lodowej z czym spotykam się na drogach w ostatnim czasie.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (79)
poczekalnia

#90857

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Prawnicy...
Zostałem posądzony ( sprawa karna) o pewną rzecz. Sama sprawa rozwiązana, wycofanie oskarżeń, bo brak podstaw etc. Ale...
Czy normalnym jest, że prawniczka osoby oskarżającej bez żadnego oporu wstawia dokumenty poświadczające nieprawdę i uważa, że wszystko jest w porządku? A sąd nic z tym nie robi?
Konkretnie - swoje "racje" tłumaczy "stratami firmy" podłączając pod akt oskarżenia " zaświadczenie o prowadzeniu działalności gospodarczej" gdzie jest data " zakończeniach działalności" parę lat wcześniej...

Polska

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (73)
poczekalnia

#90855

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio wspomniałem o ZUSie

Odwołaliśmy się.

Odwołanie odrzucone, ponieważ "lekarz, od którego decyzji się odwoływaliśmy stwierdził, że niedosłuch nie jest przeszkodą w znalezieniu pracy"

Edit - Dzięki za poprawienie w komentarzach, chodzi rzecz jasna o niedosłuch, nie słuch ;)

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (51)
poczekalnia

#90799

przez ~innyRafaeltutaj ·
| było | Do ulubionych
Cdn o cioci z Kanady co opisałem tutaj https://piekielni.pl/90768 i te jej „zapraszanie” do siebie

Ciocia Ania w ostatni weekend obdzwoniła rodzinę w Polsce, że przyjedzie wkrótce do Polski, ponieważ zbliża się jej wiek emerytalny i chce wyrobić dokumenty w ZUS o swoich latach przepracowanych w PRL aby jej doliczyli do kanadyjskiej emerytury. Zapytała się czy ktoś dokładnie pamięta jej wyjazd do Kanady, którego to dokładnie dnia stanęła po raz pierwszy na kanadyjskiej ziemi. Wszyscy znają rok i miesiąc ale są rozbieżności co do dokładnego dnia, bo po 35 latach nikt już nie pamięta tylko zgadywanka.
Pamiętam odwiezienie cioci na lotnisko w Warszawie, uroczyste pożegnanie, potem niecierpliwe oczekiwanie na list, telefony, przyjazdy cioci raz na 5 lat. Rodzina gościła jak tylko mogła, ciocia się chwaliła życiem w Kanadzie. Oczywiście zapraszała do siebie ale już opisałem jak to wyglądało w moim przypadku.
Tym razem znów ciocia Ania bardzo tęskni za rodzina, covid19 uniemożliwił przyjazdy, więc teraz już można, ciocia znów zaprasza do siebie :) :) :) Mam z tego ubaw bo pamiętam, jak wyglądało te jej zapraszanie mnie, i kuzyna. Jak sam pojechałem do Kanady to ciocia się obraziła jak jej mogłem tak zrobić.
Napisałem tez jak na zaproszenie cioci pojechała kuzynka Ewa i jak wyszły obietnice cioci.

Jak zwykle ciocia Ania znów zaprasza do siebie.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (61)
poczekalnia

#90796

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kontrola ma wykaz tzw dokumentów zastrzeżonych. Tzn skradzione podrobione itd. Wyskakuje po wpisaniu w terminal.
No i takiego trafili.
Wezwana policja.

U nich jest ok. Papa.

Dowód skradziony 2 miechy wcześniej i zastrzeżony a policja jest ok.

Chłopaki na szczęście inteligentni zażądali zawiezienia osoby na komisariat.

Wtedy wyszło iż ma DO kradziony.


Edytuje kontroler ma prawo weryfikacji osoby posługującej się podejrzanym dokumentem i wtedy wchodzi Dziennik Ustaw
Dz.U.2022.1138

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (70)
poczekalnia

#90758

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W te wakacje musiałem wyjechać służbowo do Poznania na kilka tygodni. Stwierdziłem jednak, że trochę zaoszczędzę i nie będę się bawił w żadne hotele. Zamiast tego, za poleceniem znajomego, wynająłem na ten czas kawalerkę. No i mogę powiedzieć, że już nie mam znajomego :D

Samo mieszkanie było serio fajne. Drugie piętro, czyste, ładnie wyremontowane, z dobrze zaopatrzoną w sprzęt kuchnią, wygodne łóżko. Do tego w naprawdę dobrze skomunikowanej okolicy. Jedynym mankamentem był plac zabaw dosłownie za oknami.

I nie zrozumcie mnie źle. Ja nie mam nic do bawiących się dzieci. Niedaleko mojego domu jest plac zabaw i jak to na placu zabaw jest gwarno i radośnie. Jednak, gdy wraz z żoną zdarza nam się przesiadywać w parku, który jest tuż obok tego placu zabaw, to kompletnie nie przeszkadzają nam odgłosy, które z niego dochodzą. Natomiast tutaj, pomimo podobnej odległości od źródła hałasu, miałem dość po kilkunastu minutach.

Te dzieci się nie bawiły... One starały się wezwać Belzedupa, albo inne Cthulhu. To nie były krzyki, które normalnie emitują dzieci podczas zabawy, typu: "Raz, dwa, trzy! Za siebie!", czy coś w tym stylu. To były nieartykułowane krzyki i piski, które potrafiły trwać dobre 15 minut, by nagle zniknąć i po 5 minutach wrócić ze zdwojoną siłą. A nawet gdy "zabawa" się uspokajała to nie było tak, że robiło się jakoś mega ciszej. Bo i tak wtedy trzeba było wrzasnąć na cały regulator do kumpla, który stoi obok, że jest bambikiem i nie ma vdolców. I tak od 16 (albo i wcześniej, nie wiem, o tej godzinie wracałem do mieszkania) aż do 21 czy nawet 22.

I ktoś może powiedzieć, że mogłem przecież zamknąć okna. No niby mogłem, ale... Po pierwsze przy panujących wtedy temperaturach urządziłbym sobie niezłą saunę w tej kawalerce. Po drugie zamknięte okna coś tam dawały, ale piski i wrzaski nadal irytowały. A po trzecie czy to serio powinno tak wyglądać?

Przecież gdybym ja za dzieciaka ze znajomymi odstawił taki "koncert heavy metalowy" na podwórku to w kolejce do opierdzielenia nas, zaraz za naszymi rodzicami, stanęła by połowa naszego sąsiedztwa. A tutaj? Rodzice zwykle siedzieli sobie na ławeczkach mając gdzieś co się dzieje z ich pociechami. Raz zaobserwowałem sytuację gdzie dzieci postanowiły bawić się w rzucanie piaskiem. Na początku było zabawnie, ale po jakimś czasie dwójka dzieci zaczęła płakać, jednak rodzice mieli to gdzieś. Draka zaczęła się gdy jedna z dziewczynek albo dostała w głowę kamieniem albo piaskiem prosto w oczy i zaczęła wyć. I wtedy rozpoczęła się kakofonia płaczu dzieci i kłótni dorosłych. Po jakiś 20 minutach wszyscy rozeszli się do domu obrażeni i to był jedyny wieczór, w którym miałem względny spokój.

I tak dzieci są stworzone do generowania hałasu, zniszczenia i chaosu, ale to nie tak powinno wyglądać. Bardzo ciężko opisać w historii to co się działo na tym placu zabaw, ale uwierzcie mi to nie było normalne...

A co do kumpla, który polecił mi to mieszkanie. Aby go trochę usprawiedliwić, to w momencie, gdy on wynajmował tą kawalerkę to plac zabaw był nadal w budowie i nie zdawał sobie sprawy na co mnie skazuje :D

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (82)
poczekalnia

#90684

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie przydługi wstęp, ale według mnie jest on konieczny, żeby zrozumieć, o co mi chodzi i czemu uważam historie za piekielną.

Jestem racjonalną osobą, dość sceptycznie podchodzę do wszelkich "zjawisk nadprzyrodzonych", choć nie neguję ich całkowicie, uważam, że być może są to rzeczy, które owszem, istnieją, ale nie mają jeszcze naukowego potwierdzenia. I właśnie takie dokładnie jest moje zdanie na temat kamieni szlachetnych i innych kryształów. Nie ma naukowego dowodu, że pomagają, wspomagają, leczą, przynoszą szczęście, powodzenie itp. Ale z drugiej strony, dopuszczam myśl, że "może coś w tym jest", kryształy są dla mnie na tyle tajemniczym tworem, że nie odmawiam im posiadania właściwości, których być może nauce nie udało się jeszcze zbadać.

W praktyce wygląda to tak - jeśli jestem chora, to idę do lekarza i stosuję się do jego zaleceń, jeśli jednak wpadnie mi w oko, że dany kryształ pomaga na daną chorobę, to go ponoszę przy sobie, może coś wspomoże. Jeśli mam jakieś problemy interpersonalne, to analizuję, co jest nie tak, gdzie zrobiłam błąd, że się z kimś nie dogaduję i pracuje nad tym, ale jeśli jakiś kryształ pomaga w kontaktach międzyludzkich, to mogę się nim wspomóc. Jeśli akurat mam "dołek" finansowy, to staram się dojść do tego, gdzie obciąć wydatki, a gdzie wziąć nadgodziny, żeby zwiększyć dochody, ale chętnie też "przytulę" kryształ przynoszący pomyślność finansową...

Chyba już wiecie, o co chodzi, więc do rzeczy. Byłam ostatnio na takiej imprezie, gdzie znałam może 1/3 osób, ale do pewnego momentu bawiłam się świetnie, towarzystwo wydawało się miłe, wyluzowane, każdy przyszedł się pobawić i było naprawdę OK. Po pewnym czasie wyszłam na zewnątrz odebrać pilny telefon, dość długo rozmawiałam, po powrocie zorientowałam się, że grupka, z którą ostatnio prowadziłam bardzo ożywioną dyskusję (chyba o tzw. "d*pie Maryni", ale to w sumie nieważne) jakoś tak się wykruszyła, więc zanim dołączyłam do innego towarzystwa i innej fascynującej dyskusji, postanowiłam sprawdzić coś w internecie na telefonie, który siłą rzeczy po rozmowie miałam w ręku.

Stanęłam w kąciku i czytam o interesującej mnie kwestii, czuję, że ktoś podchodzi.

- Co tam masz? Ooo, kryształy! Wierzysz w to? Hej, słuchajcie, Xynthia wierzy w magię kryształów!

Jak to na takich imprezach bywa, znaleźli się i przeciwnicy, i zwolennicy "magii kryształów". I wiecie co? Dostało mi się od obu stron... Zwolennicy naskoczyli na mnie, ze jeśli tak naprawdę do końca nie wierzę w dobroczynne działanie kryształów, to nie powinnam ich stosować, przeciwnicy no wiadomo - wyśmiewanie wiary w zjawiska nadprzyrodzone i w jakieś dodatkowe właściwości kryształów, drzew, kolorów itp.

A ja chciałam tylko na szybko sprawdzić, czy czarny turmalin można łączyć z kyanitem, bo wpadł mi do głowy pomysł na pierścionek-prezent dla kogoś...

relacje_międzyludzkie

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 32 (74)
poczekalnia

#90678

przez ~Matkapsychopatka ·
| było | Do ulubionych
Kto tu jest piekielny? Bo ja już odchodzę od zmysłów i może faktycznie to ja!
W skrócie: mieszkam z mężem i dwójką dzieci (nastolatek i 4letnia dziołcha) w bloku. A nad nami samotna matka.
Ze wszystkimi sąsiadami się dogadujemy, rozmawiamy, jak coś komuś nie pasuje to dyskutujemy i wspólnie dochodzimy do rozwiązania problemu. Starszym sąsiadom wnosimy zakupy, innym podlewamy rośliny podczas ich nieobecności i jakoś to się kręci.
Nad nami mieszka kobieta, która sama wychowuje dziecko. Znaliśmy jej męża, który kilka lat temu po kolejnej awanturze się wyprowadził. Facet był fajny, spokojny, zaangażowany. Ale jej zawsze coś nie pasowało. Ledwo chłop wrócił z pracy do domu a jej krzyki było słychać na całej klatce. Także facet się spakował i widzieliśmy go tylko kilka razy jak próbował się z dzieckiem zobaczyć. Od tamtej pory mieszka tylko ona i dziecko.
I teraz do brzegu. Mój mąż dużo pracuje, ja z resztą też. Żeby pogodzić to z wychowywaniem dzieci to zdarza się, że któreś z nas pracuje w weekendy (oboje pracujemy zdalnie). Mój nastolatek chodzi już do szkoły, po szkole sam na zajęcia, odrabianie lekcji itd. Dużo czasu spędza na dworze, a w weekend albo szaleje ze znajomymi albo wyskoczy gdzieś z nami. Młoda chodzi do przedszkola a po przedszkolu raczej jesteśmy na dworze - chyba, że choroba albo oberwanie chmury. Deszcz nam nie straszny bo kalosze mamy i lubimy kałuże. Staramy się dzieciom zapewniać czas aktywnie, ale potrafią też się nudzić czy bawić same. W weekendy też idziemy na rower, rolki, do parku, czy cokolwiek. W domu zakaz biegania, rzucania, skakania. Można potańczyć, pośpiewać, klocki pobudować. Od biegania jest podwórko - pod nami mieszka rodzina z 3 dzieci i też mają podobne zasady, nigdy się nie skarżyli żeby nas było słychać.

Natomiast sąsiadka z góry non stop siedzi z dzieckiem w domu. Zawozi je do przedszkola, odbiera i tyle. Popołudnia w domu, całe weekendy siedzą w domu. Niezależnie od pogody. Dziecko jest już bardzo otyłe przez brak ruchu, w mieszkaniu sufit mi się trzęsie bo dziecko non stop biega od ściany do ściany i skacze. Dodatkowo tak jak matka, chodzi z pięty. Zbliża się koniec wakacji a oni nigdzie nie byli, całe dnie siedzą w domu, TV na full i bieganie od ściany do ściany. Już kilka lat temu proponowałam sąsiadce że wezmę jej dziecko na spacer, żeby dała znać. Proponowałam to też później. Zawsze "nie" i koniec. No OK, może nie lubi sąsiadów czy coś. Furtka była otwarta.

Tak jak wspominałam - pracujemy z domu, w weekendy też. Kiedy któreś z nas pracuje w weekend to drugie zabiera gdzieś dzieci. Choćby na plac zabaw niedaleko bloku. A u sąsiadki na górze tupanie od rana do nocy. Któregoś razu nie wytrzymałam i poszłam do niej na górę, żeby poprosić o nie skakanie. Sąsiadka zareagowała bardzo agresywnie, krzykiem, że może robić sobie co chce i nie obchodzi jej że coś mi przeszkadza. W sumie przez kilka lat byliśmy u niej 3 razy prosić o nie granie piłką w domu, nie skakanie przez cały dzień. Za każdym razem krzyk, agresja i wyzwiska że to ja jestem zła bo się czepiam. Wydaje mi się, że 3 prośby (!) w 6lat to chyba nie jest dużo...
Sama mam dzieci, w domu układają klocki, czasem coś spadnie, jak się chce czymś pochwalić to też potrafi przebić przez całą chałupę z wrzaskiem ale... To są pojedyncze sytuacje. Dzieci potrzebują podwórka, przyjaciół, socjalizacji. Wychodzę z dziećmi, mąż też. Kolegujemy się z ludźmi w bloku. A sąsiadka z góry izoluje (więzi!) to dziecko. Piękna pogoda była całe wakacje i nigdzie nie wyszły. Spacer robią tylko po lody do pobliskiej Żabki i 10 minut i są w domu. Szkoda mi tego dziecka - jest jak dzikus. Ani spaceru, ani placu zabaw, ani rolek, roweru - nic...

Coś z tym robić? Nic? Wydziwiam? Przesadzam? Ciężko wytrzymać w mieszkaniu, pracować czy odrabiać lekcje jak sufit się trzęsie jakby ktoś tam POGO urządzał.

Blok mieszkanie Leszno

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (87)