Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Poczekalnia

Tutaj trafiają wszystkie historie zgłoszone przez użytkowników - od was zależy, które z nich nie trafią na stronę główną, a którym się może poszczęścić. Ostateczny wybór należy do moderatorów.
poczekalnia

#91880

przez ~jedza ·
| było | Do ulubionych
Mój sąsiad alkoholik z parteru narzekał, że mój pies biega po mieszkaniu, a ja chodzę jak słoń i strasznie hałasuje.
W końcu, gdy pożyczyłem mu 100 złotych, narzekanie się skończyło.
Wydaje mi się, że kupiłem "yt premium"

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (64)
poczekalnia

#91863

przez ~Oberwalam ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu miałam nieprzyjemną sytuację.
Ot, niegroźna stłuczka.
Ja zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych żeby przepuścić pieszego, a starszy pan (celowo mała literą) wjechał mi w tył. No i ok, zdarza się, wiadomo.
Zjechaliśmy na bok, wypisaliśmy oświadczenie, pan się podpisał, jedyne co, to nie miał przy sobie numeru polisy OC, którą obiecał mi dosłać mailowo.
Jak można się domyślić, maila od tego pana się nie doczekałam (przypominałam mu o tym również SMSowo i także nic).
I teraz moi mili, co on chciał ugrać?
Nr jego polisy znalazłam przez internet, sprawa została przekazana do ubezpieczyciela i cała procedura toczyła się swoim życiem. Ale co gdyby nie było takiej opcji? Zostałabym z uszkodzonym nie ze swojej winy samochodem? Czy musiałbym biegać po policjach?
No i czy można wobec niego wyciągnąć jakieś konsekwencje? Bo wg mnie, to jest to uchylanie się od odpowiedzialności za spowodowanie kolizji.
Co sądzicie?

na drodze

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (51)
poczekalnia

#91858

przez ~Yntelyngentna ·
| było | Do ulubionych
Ja trochę piekielna, ale historia raczej wesoła.
Otóż, zanim skończyłam liceum moja mama często się mną chwaliła, jaka to ja mądra i jak świetnie sobie radzę w życiu jak na swój wiek. Czerwone paski na świadectwie, różne konkursy itd
I ta jedna rzecz, która wprawiała w zdumienie wymieszane z zachwytem każdego. Taka inteligentna, że już we wczesnych latach szkoły podstawowej rozwiązywała zadania z Mensy.
To takie testy/łamigłówki na inteligencję zebrane w całkiem sporą książkę.
Nie zaprzeczyłam, że tak było, ale nigdy też nie potwierdziłam. Mama wiele razy przyłapała mnie z tą książką, ale nigdy nie widziała środka.
A co było w środku? Tam gdzie się dało zrobiłam kolorowankę, a tam gdzie się nie dało, ale były "fajne znaczki" i kompozycja się zgadzała robiłam wycinanki. Tak, wycinałam co ciekawsze rzeczy. Z tego co wycinałam projektowałam język dla obcych.
To pierwszy raz, kiedy ta moja mała mroczna tajemnica ujrzała światło dzienne.
W późniejszych latach miałam jeszcze inne książki z łamigłówkami, ale już umiałam je rozwiązać bez wycianania i z czystym sumieniem mogę się przyznać, że IKu mam większe niż ziemniak ;)

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 18 (72)
poczekalnia

#91857

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna rodzina, piekielny system. Staram sie o adopcje swojej jeszcze nie narodzonej bratanicy. Problem numer jeden: jako wdowa według urzędu nie daje gwarancji stabilizacji dziecku. Czytaj mam wziąć ślub najlepiej już teraz. Mam partnera z którymi mogłabym zalegalizować nasz związek, ale rzecz w tym, ze nie chce. Nie czuje do Pawła tego co do zmarłego meza i raczej się to nie zmieni. Nie mam potrzeby formalizowania naszej relacji. Piekielna jest moja własna matka, która uważa, ze ślub to nic wielkiego i dla dobra dziecka warto sie poświęcić. Mówi, że skoro mieszkamy razem to przecież nic się w moim życiu nie zmieni. Ja natomiast czuje, iż biorąc ślub z innymi mężczyzną, zdradzam zmarłego. Druga piekielność stworzył moj własny brat. Pierwotnie planował po urodzeniu dziecka zostawić je w szpitalu, zaproponowałam, że mogę je adoptować na co przystał. Wygląda na to, że moja wizja adopcji jest inna niż wizja brata. Według niego ja mam ponosić wszelkie koszty utrzymania dziecka i odpowiedzialność, on natomiast będzie mógł pobierać 800+ i przychodzić do dziecka kiedy mu sie zechce ( bo to przecież jego dziecko).Stanowczo się sprzeciwiam takiemu rozwiązaniu, powiedziałam bratu, że z chwilą, gdy się rzeknie praw do córki, to jest po prostu jej wujkiem. Nie chcę żeby miał prawo o czym kolwiek decydować. W tej sytuacji znowu wkracza moja mama, która uważa, że znowu mam dziwny problem. Pewnie powiecie, że historia zmyślona, ale nie szkodzi bo na pewno jedna czy dwie osoby udzielą sensownej rady. Edit: Dopisuję bo pytacie. Dziecko urodzi się za cztery miesiące z niepełnosprawnością widać już zmiany na USG. Tą samą chorobę ma mój syn więc wiem jak zająć się takim dzieckiem. Szczerze nie sądzę żeby ktoś chętnie zaadoptował chore dziecko. Mam stabilną sytuację finansową (posiadam dobrze rentowną firmę). Żonkę brata nie interesuje co się stanie z dzieckiem.

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 42 (78)
poczekalnia

#91854

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
https://piekielni.pl/91850


Miało być o 14stej było o 9:00
Spotkanie weryfikujące. To co opisał kolega.

"Dzień dobry witam w rozmowie. Now only English please ... (Wchodzę w Polski dla wiadomych celów.)"

Pani Y proszę opowiedzieć o swojej pracy.
My name is Y i dalej po polsku.

In English please (błędy celowe)



Firma jest w Polsce
Ieam teach ouur pracownicy to fork in uer firm.

Obecnie trwa weryfikacja jej procesu zatrudnienia

Pociotkowie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 35 (59)
poczekalnia

#91851

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Koło domu brata na ulicy Drewnowskiej ze skrzyżowaniem z Unii Lubelskiej w Łodzi. Jest genialny problem. Rowerzyści i hulajnogi rozpędzają się jadąc od Srebrzyńskiej i wpadają na przejazd... w ciagu 2 sek. od razu mówię nie widać ich bo zasłania to ogrodzenie.
Sprawa zgłoszona do UMŁ i od 2 lat nie da rady zrobić STOP dla rowerzystów bo uwaga i tak nie przestrzegają.

Rocznie jest ok 30 wypadków, czekamy na śmieterlny.

UMŁ i prawo drogowe

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 36 (56)
poczekalnia

#91846

przez ~Mashiroiro ·
| było | Do ulubionych
Zawsze jest ten moment w życiu, kiedy wybór staje się niełatwy. I to nie chodzi o jakieś mało istotne decyzje, ale o te, które mają wpływ na przyszłość, na kontakty, na relacje. W najbliższą sobotę czekają mnie dwie imprezy. Pierwsza to urodziny mojego przyjaciela, który naprawdę wiele dla mnie zrobił. Pomógł mi, gdy miałem najcięższe chwile w życiu, wspierał, kiedy myślałem, że wszystko się zawali. Szczerze mówiąc, to dla niego powinienem być wdzięczny na zawsze, bo nie wiem, gdzie bym teraz był bez tej pomocy.

Ale wtedy wchodzi druga impreza – branżowa. I choć może to zabrzmieć trochę zimno, to ta impreza ma ogromne znaczenie dla mojej kariery. Przemiany w mojej branży postępują szybko, a znajomości na takim wydarzeniu to prawdziwy złoty bilet do nowych możliwości. Kontakty, które tam mogę zdobyć, mogą otworzyć drzwi, o których wcześniej mogłem tylko pomarzyć. I choć wiem, że życie to nie tylko praca, to jednak kariery się nie buduje w samotności – a tutaj naprawdę chodzi o przyszłość.

Teraz pojawia się pytanie: czy będę piekielny, jeśli wybiorę tę branżową imprezę? W końcu to nie oznacza, że nie cenię mojego przyjaciela, że nie zależy mi na naszej przyjaźni. Ale czy to fair, jeśli w dniu, który ma być dla niego szczególny, ja, zamiast świętować z nim, decyduję się pójść do miejsca, które potencjalnie będzie miało większe znaczenie zawodowe? I tak, choć rozumiem, że dla niego to będzie ważna okazja, dla mnie może to być moment przełomowy w mojej karierze.

Na razie czuję się, jakbym musiał wybierać między dwiema równie istotnymi ścieżkami. Ktoś pewnie powiedziałby, że powinienem być lojalny wobec przyjaciela i iść na jego imprezę, bo to właśnie takie chwile cementują relacje. Z drugiej strony… przyjaciel nie będzie się gniewał, gdy to, co robimy, ma wpływ na naszą przyszłość, prawda?

Więc czy jeśli wybiorę imprezę branżową, to będę piekielny?

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (48)
poczekalnia

#91830

przez ~Trison ·
| było | Do ulubionych
O tym jak dopiec własnej córce przez swoją wścibskość.
Życie jak wiele wpadka na studiach szybki ślub i wychowywanie malucha. Wyszło że wylądowaliśmy u rodziców żony 3 lata piekła ale to na inny raz.
Po 3 latach był ślub kumpla z liceum nie widzieliście się od matury, nie da się ukryć że upiłem się jak ostatnia świnia ale z racji 5 lat abstynencji żonka nawet nie wyraziła jakiejkolwiek obiekcji. Następnego dnia kac więc stacja i piwo i coś podkusiło ... puściłem lotto i trafiłem... po odjęciu podatku wyszło dobre 800k więc niewiele myśląc kupiliśmy mieszkanie za 300k do lekkiego remontu aby tylko się wyprowadzić. 4 miesiące roboty na zmianę z ojcem i teściem aby to mieszkanie było przytulne i bezpieczene dla naszego dziecka trochę się w tym czasie zaniedbaliśmy. Bo praca i wykończenie robiły mi dobre 18h roboty w dobie i padałem na ryj. Na czas przerzutu wszystkich gratów mały był u moich rodziców bo akurat mieli urlop więc po zakończeniu przeprowadzki godz 23 padliśmy do łóżka jak trupy. Rano postanowiliśmy z żoną nadrobić stracony czas nikogo w mieszkaniu całkiem sami dawno nie było okazji pójść na całość żoną sama wyciągnęła wszystkie zabawki a nawet kajdanki. W domu słychać tylko odgłosy przyjemności żony nie usłyszeliście przekręcania kluczy w drzwiach, do sypialni wpadła teściowa wyzywa nas od grzeszników i sodomistów... poszła mocna awantura skąd ma klucze i co tu robi ale nic nie dało zwyzywała własną córkę od szmat grzesznic. Skąd wzięła klucze przyznała się ciotce że jak teść miał podczas remontu swój komplet to sobie dorobiła...ale w tym wszystkim najgorsza nie była sytuacja tylko rozniesienie tego po rodzinie i znajomych gdzie ona błąd zrobiła, że córka jest dziwką w kajdankach a zięć to chyba gej skoro mu pomóc zabawek potrzebna. Teraz było wesele córki ciotki która nam powiedziała o kluczach, teściowa spodziewała się chyba wielkiego rodzinnego linczu na nas ale rodzinka miała to gdzieś im bardziej się nakręcała tym bardziej jej unikali do momentu aż jej brat postanowił ją spacyfikować słowami: "Bożenko jak widzisz nie daleko pada jabłko od jabłoni, ale Asia chociaż łajdaczy się z mężem a nie jak ty z każdym co miał poloneza"

Siennica

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (131)
poczekalnia

#91820

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W związku ze świątecznym leniuchowaniem przed kompem postanowiłam zrobić też coś pożytecznego (nie ruszając się od kompa) i zamówić coś, co w najbliższym czasie będzie mi potrzebne, a mianowicie kryształki do zdobienia strojów. Sezon zawodów coraz bliżej, stroje "się szyją", jak będą gotowe, Młoda musi je ozdobić i musi mieć czym (opcja zamówienia strojów od razu ze zdobieniem nie wchodziła w grę z przyczyn absolutnie dla historii nieważnych).

Mam konto na AliExpress, ale bardzo rzadko tam coś kupuję - owszem, niskie ceny, ale jakość mocno adekwatna do ceny, więc już dawno tam nic nie kupowałam. Natomiast przy kryształkach jakość nie ma znaczenia, tzn. one akurat nie mogą być "gorszej jakości", no chyba że te z Ali nieco mniej błyszczą na stroju, ale nawet jeśli, to zarówno mnie, jak i Młodej to lotto. Owszem, da radę kupić w Polsce, tylko zapłacę od 3 do 5 razy drożej, no więc Ali.

Szukamy, szperamy, wybieramy kolory i rozmiary, po ostatecznym ustaleniu co i ile przechodzę do zamawiania. Udało się wszystko znaleźć u jednego sprzedającego, co mnie bardzo ucieszyło nie ze względu na koszty wysyłki (bo były niewielkie), tylko z tego względu, że przyjdzie wszystko na raz, w jednej paczuszce i nie musimy się martwić, że któryś kolor jeszcze nie dotarł.

Oczywiście zbyt pięknie by było, gdyby obyło się bez problemów, to nawet nie problem, to ściana, która mnie zastopowała - ani obejść, ani rozwalić... Już wyjaśniam, o co chodzi.

Od dawna nie korzystałam z Ali, szukając kryształków przeglądałam oferty nie zalogowana. Tak, widziałam, że wskakuje mi promocja "dla nowych klientów", nie interesowało mnie to, nie jestem nowym klientem, nie dotyczy mnie ta promocja/zniżka. Trochę wkurzające było to, że mocno mi to zafałszowywało ceny, ale obliczałam pi razy oko, ile to będzie bez tej zniżki, zresztą ile by nie wyszło i tak kupuję, więc zalogowałam się, powrzucałam produkty do koszyka i... nadal mam jeden produkt ze zniżką, 4 zł z groszami zamiast 12 zł... A, dobra, pewnie to zniknie, jak będę płacić. No nie zniknęło, za to poinformowało mnie, że transakcja nieudana. I że mam sprawdzić, czy nie mam w koszyku produktów, które są już wycofane z oferty albo czy nie próbowałam użyć nieważnego kuponu/innej formy zniżki.

Nie próbowałam, Ali samo "wcisnęło" mi tę zniżkę i tego się nie da zlikwidować! Próbowałam usunąć z koszyka produkt objęty zniżką, nic z tego, zniżka "przeskakiwała" na kolejny produkt. Próbowałam w ustawieniach, no nie znalazłam nic, co pomogłoby mi się tej zniżki pozbyć. Wylogowałam się, nawet wyłączyłam komputer i poszłam z psem, po dłuższym czasie już w odwrotnej kolejności - najpierw się zalogowałam, potem poszukałam tego sprzedającego i zaczęłam wrzucać produkty do koszyka, nosz kur...tyna wodna, nadal zniżka!

Najbardziej absurdalne jest to, że dla Ali jednocześnie jestem i nie jestem "nowym" klientem - jestem, bo na siłę mi cisną tę zniżkę, naprawdę, ja nie umiem się tego pozbyć, no i nie jestem, bo nie da rady kupić z tą zniżką. Jak dla mnie piekielne na maxa.

Tak, wiem, mogę do nich napisać, ale naprawdę aż tak bardzo mi nie zależy, kryształki w końcu zamówiła Młoda ze swojego konta (ona częściej coś tam na Ali kupuje), ona jakoś nie miała problemów. Jeśli istnieje jakieś proste rozwiązanie tej patowej sytuacji, to będę wdzięczna za wskazanie mi go, może być z komentarzem "no ha ha ha, jak można było tego nie wiedzieć, jak można takiej prostej sprawy nie ogarnąć!". Nie przeszkadza mi to w życiu ani w niczym, tylko nie lubię, jak coś "nie działa".

sklepy_internetowe

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 30 (50)
poczekalnia

#91804

przez ~xixi ·
| było | Do ulubionych
Panowie, dlaczego Wasze ego jest takie kruche?
Przyczynkiem do pewnej dyskusji, która miała miejsce w gronie znajomych z pracy, była informacja o wypadku u nas w mieście. Wypadek ofiar, poszkodowani mieli niewielkie obrażenia, za to auta do kasacji. Kilka ulic zablokowanych korkiem. Jak się okazało, jeden z kierowców nie zatrzymał się przed znakiem STOP i wyjechał z podporządkowej prosto pod auto z pierwszeństwem. To zapoczątkowało dyskusję o kulturze jazdy w naszym mieście, ja nieśmiało wtrąciłam, że na tym skrzyżowaniu regularnie kierowcy ignorują znak STOP i już nie raz i nie dwa jadąc główną musiałam hamować/trąbić na kierowców wymuszających/usiłującyh wymusić pierszeństwo.
Jeden z kolegów stwierdził, że znak STOP to tylko sugestia i jak nic nie jedzie to można śmiało jechać i sam tak robi. Rozgorzała dyskusja, podczas, której ktoś inny rzucił uwagę, że właśnie dlatego to mężczyźni powodują najwięcej wypadków, bo lekceważą przepisy, jeżdżą brawurowo, za szybko itd.
Oczywiście, to oburzyło obecnych przy rozmowie panów, którzy udowadniali, że kobiety są gorszymi kierowcami. Oczywiście, argumenty jakich używali to przede wszystkim:
- ale wszyscy wiedzą, że faceci jeżdżą lepiej
- Jest więcej kierowców zawodowych/wyścigowych płci męskiej
- jazda dynamiczna jest lepsza od jazdy bezpiecznej
itd... Ale do rzeczy. Pomijając już okładanie się argumentami, statystykami znalezionymi na szybko w google i stereotypami, wymienony wcześniej kolega stwierdził:
- Zobacz, ja mam prawo jazdy od 15 lat! I nigdy nie spodowałem wypadku, a jeżdżę szybko, dynamicznie i łamię przepisy jak trzeba!
Odparłam:
- Zobacz, a ja mam prawo jazdy 20 lat, też nigdy nie spowodowałam wypadku, staram się jeździć kulturalnie i przepisowo
- No tak, ty nie spowodowałaś wypadku, bo wy kobiety, jeździcie jak ostatnie pi.dy, powoli, ostrożnie, robicie zatory!
- Aha, czyli ja nie spowodowałam wypadku, bo jeźdżę jak pi.da, ale ty nie spowodowałeś wypadku, bo...?
- Bo jestem dobrym kierowcą, jak każdy facet!
Ech...

męskie ego

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (86)