Poczekalnia
Tutaj trafiają wszystkie historie zgłoszone przez użytkowników - od was zależy, które z nich nie trafią na stronę główną, a którym się może poszczęścić. Ostateczny wybór należy do moderatorów.
poczekalnia
Skomentuj
(15)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wiecie co? Jestem sfrustrowana. Sfrustrowana, głupia, naiwna, smutna i naprawdę w kropce. Rzecz dotyczy mojego praktycznie byłego już partnera i naszego życia razem.
Gdy go poznałam był wspaniałym facetem, troskliwym który troszczył się o moje uczucia i to, co się ze mną dzieję. Długo o mnie zabiegał i pomógł mi uwolnić się z toksycznego związku, naprawdę bardzo go pokochałam i on zapewniał, że również mnie kocha.
Z biegiem czasu zdecydowaliśmy się na dziecko szczególnie, że on miał fach który naprawdę mógł dawać dobre pieniądze. Ciąże znosiłam słabo, bardzo słabo, wieczne mdłości i niemożność wmuszenia w siebie czegokolwiek, wylądowałam kilka razy w szpitalu. Mieliśmy również umowę, po urodzeniu dziecka będę mogła iść na studia zaoczne, by wypełnić lukę w edukacji. Poza tym było to moje marzenie nieosiągalne z powodu skrajnej patologii w jakiej się wychowałam.
Niestety po narodzinach dziecka okazało się, że jest ono praktycznie nieodkładalne. Pierwsze trzy lata życia pamiętam jak przez mgłę. Oczywiście, próbowałam w tym czasie iść do pracy, ale po powrocie dostałam dziecko i informację, że nie mam tam wracać bo partner nie może pracować. Mieliśmy już wtedy bardzo duże problemy finansowe, ja z kilku innych względów bardzo rozwiniętą depresję. W tym okresie zdecydowałam się - za namową partnera - na coś, na co nigdy nie powinnam się zdecydować czy zgodzić, z czego miałam pewną korzyść finansową z której korzystał głównie on, a ja dziś przez to zostałam z długiem prawie 10 tysięcy złotych. Było to coś, co wymagało ode mnie prawie całkowitego zrezygnowania z siebie i włożenia wszystkiego w związek. Ale mieliśmy bardzo poważny kryzys a moja samoocena prawie nie istniała. Tak po raz kolejny ratowałam relację kosztem siebie.
Czas mijał, kiedyś przy rozmowie o relacjach powiedziałam partnerowi, że jeśli będzie chciał związku otwartego (byłam jego jedyną partnerką w życiu) to niech mi o tym powie i pomyślimy. Niestety skończyło się tak, że najpierw zrobił skok w bok, a potem oświadczył, że związek jest od dziś otwarty. Zmełłam to w sobie, byłam w domu z niepełnosprawnym dzieckiem zbyt zajęta tym, by je ogarnąć, żeby jeszcze starać się coś z tym zrobić. Partner zarabiał już więcej, ale nie można powiedzieć byśmy żyli w luksusie, o nie. Wolał wypłacać mniej pieniędzy by nie płacić wyższych podatków. Tak oto ja dostając świadczenie pielęgnacyjne przeznaczałam znaczną większość na życie, on wykładał resztę, a ja zajmowałam się synem, całym domem, terapiami i papierologią.
Nie wiem sama kiedy zaczęło się aż tak, mówienie, że nic nie robię, za mało się dokładam, powinnam poszukać pracy (ustaliliśmy wcześniej, że owszem, poszukam jej, jak tylko dziecko pójdzie do szkoły, a idzie od tego roku). W każdym razie z racji tego, że związek był otwarty i ja zaczęłam nieco swobodniej rozmawiać z ludźmi, w ten sposób trafiłam na Niego. Kilkanaście lat młodszy (ale po dwudziestce), mieliśmy się spotykać tylko i wyłącznie na seks, umowa między mną a partnerem była taka, że nie angażujemy się emocjonalnie. Ale on był coraz trudniejszy w obyciu, ja coraz częściej słyszałam jak beznadziejna, gruba i okropna jestem. Zaangażowałam się, wiem doskonale, że to jest w 100% moja wina i nie mam zamiaru się wybielać. Ale podczas kiedy moja depresja wracała coraz bardziej, do tego stopnia, że trafiłam do szpitala psychiatrycznego z zamiarami samobójczymi, ten chłopak był jedynym który mnie wspierał, okazał mi tyle serca i zrozumienia jakiego nigdy nie doświadczyłam. Wiedziałam już wtedy, że odwzajemnia moje uczucia. Nie przeszkadzał mu mój syn, rozumiał moją sytuację i cierpliwie na mnie czekał.
W międzyczasie okazało się, że ojciec mojego dziecka nasłał swoją ‘koleżankę’ by ta szpiegowała mnie na komunikatorze którego używałam. Potem jeszcze pisała do tego chłopaka opowiadając, jaka nie jestem obrzydliwa, leniwa i wygodna.
W każdym razie pod pretekstem szkoły dla dziecka mamy przeprowadzić się do stolicy, ze względu na depresję oraz kilka innych zaburzeń będących efektami traum zbieranych jak naklejki, jest to dla mnie ekstremalnie trudne. Dostałam jeszcze ultimatum, że mam się wynieść z jego domu bo z nami to już koniec. Wiem, że wraz z matką będą próbowali odebrać mi syna (teściowa to materiał na inne historie) i zapewne im się to uda, bo po takiej przerwie na rynku pracy nie liczę na więcej niż najniższa krajowa. A mam jeszcze komornika do spłacenia. Czyli mam 3 miesiące by znaleźć pracę, uzbierać dość pieniędzy by się wynieść, zrobić to wszystko w miejscu w którym byłam tylko raz i mnie przeraża, a on zwyczajnie planuje sobie przyszłość z 19-latką, jednocześnie mówiąc, że to moja wina bo przecież to ja poszłam na bok z tamtym chłopakiem.
Zapytacie, skąd kłopoty finansowe? Otóż przez kilka lat ignorował to co mu mówiłam i dawał się wykorzystywać swoim przyjaciołom. Obecnie robi dokładnie to samo, ale już się nie wtrącam bo wiem, że nie mam siły przebicia. Nie jestem głupia, ale strasznie ciężko zbudować mi zdrowe relacje i myśleć o sobie inaczej niż do tej pory, ze względu na całą moją przeszłość. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć rozsądną pracę, mieszkanie i może, ale tylko może, zacząć żyć bez obawy, że każdy dzień będzie gorszy od poprzedniego.
Gdy go poznałam był wspaniałym facetem, troskliwym który troszczył się o moje uczucia i to, co się ze mną dzieję. Długo o mnie zabiegał i pomógł mi uwolnić się z toksycznego związku, naprawdę bardzo go pokochałam i on zapewniał, że również mnie kocha.
Z biegiem czasu zdecydowaliśmy się na dziecko szczególnie, że on miał fach który naprawdę mógł dawać dobre pieniądze. Ciąże znosiłam słabo, bardzo słabo, wieczne mdłości i niemożność wmuszenia w siebie czegokolwiek, wylądowałam kilka razy w szpitalu. Mieliśmy również umowę, po urodzeniu dziecka będę mogła iść na studia zaoczne, by wypełnić lukę w edukacji. Poza tym było to moje marzenie nieosiągalne z powodu skrajnej patologii w jakiej się wychowałam.
Niestety po narodzinach dziecka okazało się, że jest ono praktycznie nieodkładalne. Pierwsze trzy lata życia pamiętam jak przez mgłę. Oczywiście, próbowałam w tym czasie iść do pracy, ale po powrocie dostałam dziecko i informację, że nie mam tam wracać bo partner nie może pracować. Mieliśmy już wtedy bardzo duże problemy finansowe, ja z kilku innych względów bardzo rozwiniętą depresję. W tym okresie zdecydowałam się - za namową partnera - na coś, na co nigdy nie powinnam się zdecydować czy zgodzić, z czego miałam pewną korzyść finansową z której korzystał głównie on, a ja dziś przez to zostałam z długiem prawie 10 tysięcy złotych. Było to coś, co wymagało ode mnie prawie całkowitego zrezygnowania z siebie i włożenia wszystkiego w związek. Ale mieliśmy bardzo poważny kryzys a moja samoocena prawie nie istniała. Tak po raz kolejny ratowałam relację kosztem siebie.
Czas mijał, kiedyś przy rozmowie o relacjach powiedziałam partnerowi, że jeśli będzie chciał związku otwartego (byłam jego jedyną partnerką w życiu) to niech mi o tym powie i pomyślimy. Niestety skończyło się tak, że najpierw zrobił skok w bok, a potem oświadczył, że związek jest od dziś otwarty. Zmełłam to w sobie, byłam w domu z niepełnosprawnym dzieckiem zbyt zajęta tym, by je ogarnąć, żeby jeszcze starać się coś z tym zrobić. Partner zarabiał już więcej, ale nie można powiedzieć byśmy żyli w luksusie, o nie. Wolał wypłacać mniej pieniędzy by nie płacić wyższych podatków. Tak oto ja dostając świadczenie pielęgnacyjne przeznaczałam znaczną większość na życie, on wykładał resztę, a ja zajmowałam się synem, całym domem, terapiami i papierologią.
Nie wiem sama kiedy zaczęło się aż tak, mówienie, że nic nie robię, za mało się dokładam, powinnam poszukać pracy (ustaliliśmy wcześniej, że owszem, poszukam jej, jak tylko dziecko pójdzie do szkoły, a idzie od tego roku). W każdym razie z racji tego, że związek był otwarty i ja zaczęłam nieco swobodniej rozmawiać z ludźmi, w ten sposób trafiłam na Niego. Kilkanaście lat młodszy (ale po dwudziestce), mieliśmy się spotykać tylko i wyłącznie na seks, umowa między mną a partnerem była taka, że nie angażujemy się emocjonalnie. Ale on był coraz trudniejszy w obyciu, ja coraz częściej słyszałam jak beznadziejna, gruba i okropna jestem. Zaangażowałam się, wiem doskonale, że to jest w 100% moja wina i nie mam zamiaru się wybielać. Ale podczas kiedy moja depresja wracała coraz bardziej, do tego stopnia, że trafiłam do szpitala psychiatrycznego z zamiarami samobójczymi, ten chłopak był jedynym który mnie wspierał, okazał mi tyle serca i zrozumienia jakiego nigdy nie doświadczyłam. Wiedziałam już wtedy, że odwzajemnia moje uczucia. Nie przeszkadzał mu mój syn, rozumiał moją sytuację i cierpliwie na mnie czekał.
W międzyczasie okazało się, że ojciec mojego dziecka nasłał swoją ‘koleżankę’ by ta szpiegowała mnie na komunikatorze którego używałam. Potem jeszcze pisała do tego chłopaka opowiadając, jaka nie jestem obrzydliwa, leniwa i wygodna.
W każdym razie pod pretekstem szkoły dla dziecka mamy przeprowadzić się do stolicy, ze względu na depresję oraz kilka innych zaburzeń będących efektami traum zbieranych jak naklejki, jest to dla mnie ekstremalnie trudne. Dostałam jeszcze ultimatum, że mam się wynieść z jego domu bo z nami to już koniec. Wiem, że wraz z matką będą próbowali odebrać mi syna (teściowa to materiał na inne historie) i zapewne im się to uda, bo po takiej przerwie na rynku pracy nie liczę na więcej niż najniższa krajowa. A mam jeszcze komornika do spłacenia. Czyli mam 3 miesiące by znaleźć pracę, uzbierać dość pieniędzy by się wynieść, zrobić to wszystko w miejscu w którym byłam tylko raz i mnie przeraża, a on zwyczajnie planuje sobie przyszłość z 19-latką, jednocześnie mówiąc, że to moja wina bo przecież to ja poszłam na bok z tamtym chłopakiem.
Zapytacie, skąd kłopoty finansowe? Otóż przez kilka lat ignorował to co mu mówiłam i dawał się wykorzystywać swoim przyjaciołom. Obecnie robi dokładnie to samo, ale już się nie wtrącam bo wiem, że nie mam siły przebicia. Nie jestem głupia, ale strasznie ciężko zbudować mi zdrowe relacje i myśleć o sobie inaczej niż do tej pory, ze względu na całą moją przeszłość. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć rozsądną pracę, mieszkanie i może, ale tylko może, zacząć żyć bez obawy, że każdy dzień będzie gorszy od poprzedniego.
życie związki
Ocena:
15
(65)
poczekalnia
Skomentuj
(45)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam, pracuję w handlu mieliśmy przykry przypadek że zawiesił się terminal przy płatności i płatność nie przeszła a klient wyszedł w zamieszaniu z akumulatorem za 470 zł. Na szczęście mamy monitoring całkiem dobrej jakości więc twarz i numery rejestracyjne jak na dłoni. Daliśmy kilka dni Panu może się zreflektuje, no ale jednak nie. Udałem się na komisariat i naświetlam temat i pan posterunkowy powiedział że to nie kradzież, że to nasza wina, mamy RODO więc nie skontaktuje się z owym panem i ogólnie daliście dupy i nic z tym nie zrobimy, żegnam bo mam ważniejsze sprawy na głowie.
Nosz qrwa mać na dłoni dostają gotowe rozwiązanie problemu, nie oskarżamy o kradzież tylko prosimy o uregulowanie płatności, co do RODO nie potrzebny nam ten numer telefonu, niech sami zadzwonią i poproszą człowieka o kontakt, mamy blika, więc załatwimy to zdalnie. I jak mieć szacunek do tej formacji ? Ręce opadają itd,
edit:
odpowiem na kilka komentarzy, ale po kolei:
-uff, poprawione MEA CULPA
-terminal płatniczy nie jest połączony z kasą i działa niezależnie
-nie podałem pełnego numeru rejestracyjnego, brakuje jedna cyferka
-tak stratę przyjąłem na klatę, firma ma w nosie że coś nie pykło
-pan nie wbijał PIN-u więc mógł mieć świadomość że coś nie zagrało
-tego dnia był tzw młyn, zgubiła nas rutyna i pośpiech
-pan zapytał czy może później podrzucić stary akumulator jak wymieni, bo nie ma co z nim zrobić, nie dotarł czyli można mieć podejrzenia że się zorientował.
- co do policji, dostali problem i rozwiązanie, skontaktować się z człowiekiem i wyjaśnić, nie trzeba angażować W11 ani Rutkowskiego.
-mi pozostało wyżalić się w internetach i kropka, ja wiem że większość z Was jest nie omylna, ale mi się zdarzyło. Skoro nie zapłaciłem za towar ale chciałem, to nie ukradłem ale poszczęściło mi się, albo załatwiłem sobie, czasami warto nazwać rzeczy po imieniu.
-dla mnie nauczka na przyszłość, wydaje mi się że policja to olała bo to wykroczenie a nie przestępstwo bo strata poniżej 500zł, no cóż i tak bywa.
Edit:
Jest dalszy ciąg ów sprawy, bez zbędnego rozpisywania udało się wszystko załatwić, klient nie zauważył że nie zeszło z konta, po weryfikacji w swojej aplikacji uregulował i wraca wiara w Ludzi.
Życzę aby każdy miał szczęście do uczciwych Ludzi.
Nosz qrwa mać na dłoni dostają gotowe rozwiązanie problemu, nie oskarżamy o kradzież tylko prosimy o uregulowanie płatności, co do RODO nie potrzebny nam ten numer telefonu, niech sami zadzwonią i poproszą człowieka o kontakt, mamy blika, więc załatwimy to zdalnie. I jak mieć szacunek do tej formacji ? Ręce opadają itd,
edit:
odpowiem na kilka komentarzy, ale po kolei:
-uff, poprawione MEA CULPA
-terminal płatniczy nie jest połączony z kasą i działa niezależnie
-nie podałem pełnego numeru rejestracyjnego, brakuje jedna cyferka
-tak stratę przyjąłem na klatę, firma ma w nosie że coś nie pykło
-pan nie wbijał PIN-u więc mógł mieć świadomość że coś nie zagrało
-tego dnia był tzw młyn, zgubiła nas rutyna i pośpiech
-pan zapytał czy może później podrzucić stary akumulator jak wymieni, bo nie ma co z nim zrobić, nie dotarł czyli można mieć podejrzenia że się zorientował.
- co do policji, dostali problem i rozwiązanie, skontaktować się z człowiekiem i wyjaśnić, nie trzeba angażować W11 ani Rutkowskiego.
-mi pozostało wyżalić się w internetach i kropka, ja wiem że większość z Was jest nie omylna, ale mi się zdarzyło. Skoro nie zapłaciłem za towar ale chciałem, to nie ukradłem ale poszczęściło mi się, albo załatwiłem sobie, czasami warto nazwać rzeczy po imieniu.
-dla mnie nauczka na przyszłość, wydaje mi się że policja to olała bo to wykroczenie a nie przestępstwo bo strata poniżej 500zł, no cóż i tak bywa.
Edit:
Jest dalszy ciąg ów sprawy, bez zbędnego rozpisywania udało się wszystko załatwić, klient nie zauważył że nie zeszło z konta, po weryfikacji w swojej aplikacji uregulował i wraca wiara w Ludzi.
Życzę aby każdy miał szczęście do uczciwych Ludzi.
policja
Ocena:
15
(89)
poczekalnia
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Rok temu miałam przyjaciółkę z którą przyjaźniłam się już 3 lata. Nazwijmy ją Wiktoria. Wiktorię poznałam jak chodziłam na treningi. Ja chodziłam na ten sport od dziecka a ona dołączyła w wieku nastoletnim. Z racji na to, że chodziłam na treningi wcześniej miałam tam wielu znajomych. Wśród nich był jeden przyjaciel (Nazwijmy go Błażej). Przyjaźniłam się z Błażejem i był dla mnie naprawdę jak brat. Zawsze mnie wysłuchał gdy miałam coś do powiedzenia i oczywiście z wzajemnością. Gdy na treningi zaczęła uczęszczać Wiktoria a ja złapałam z nią lepszy kontakt postanowiłam zacieśnić więzy między nią a Błażejem. I tak oto przyjaźniliśmy się w trójkę a jak to zazwyczaj bywa zaczęło się psuć. Problem był taki, że Błażej zakochał się w Wiktorii, ona się o tym dowiedziała ale dała mu "kosza". Mimo tego że Wiktoria wyraźnie powiedziała mu, że nie jest nim zainteresowana on postanowił walczyć o jej względy. Jego taktyka polegała na tym że robił wszystko jak chciała i żeby to jej było wygodnie. Bardzo szybko przełożyło się to na mnie bo kiedy ja byłam umówiona z Błażejem, to on potrafił odwołać spotkanie godzinę przed, bo Wiktoria miała ochotę pogadać przez telefon. Po miesiącu tego "cyrku" stwierdziłam że wystarczy i powiedziałam że mnie to boli Błażejowi. Niestety on nie podzielał mojego zdania. Oddaliliśmy się od siebie i byliśmy już bardziej znajomymi niż przyjaciółmi. Z Wiktorią też kontakt się pogorszył. Stwierdziłam że warto zawalczyć o naszą przyjaźń i napisałam do Błażeja i Wiktorii.
Wszyscy zgodziliśmy się że musimy odnowić kontakt. Po miesiącu okazało się jednak że na treningach na które chodzę dużo osób plotkuje o moich bardzo prywatnych sprawach. Były to moje ogromne sekrety o których wiedział tylko mój chłopak i... Błażej z Wiktorią. Spytałam się Błażeja czy to jego sprawka ale się nie przyznał. Poprosiłam mojego chłopaka żeby podpytał swoich znajomych i jak się okazało to właśnie Błażej tak otwarcie opowiadał o moich sekretarz dopowiadając nawet swoje wątki. Gdy spytałam czemu to zrobił napisał mi żebym się odczepiła (oczywiscie w bardziej wulgarny sposób) a następnie mnie zablokował. Napisałam więc do Wiktorii chcąc ją ostrzec przed wyjawianiem sekretów Błażejowi by nie musiała słuchać o sobie z ust innych ludzi ale jak się okazało ona o wszystkim wiedziała. Powiedziała mi tylko że bali się że ja wyjawię ich sekrety wiec to była ich reakcja obronna. Nie trzymam się z nimi od roku i cóż... wiem że dalej się trzymają ze sobą i wzajemnie obrabiają sobie cztery litery. Jak to mówi moja mama "śmieci same sie wyniosły" ale jednak trochę boli to, że to ja ich poznałam a oni wyprawili mi takie coś. No cóż mówi się trudno i żyje się dalej a ja przynajmniej do końca życia zapamiętam sens słów "trzy to liczba nieparzysta".
Wszyscy zgodziliśmy się że musimy odnowić kontakt. Po miesiącu okazało się jednak że na treningach na które chodzę dużo osób plotkuje o moich bardzo prywatnych sprawach. Były to moje ogromne sekrety o których wiedział tylko mój chłopak i... Błażej z Wiktorią. Spytałam się Błażeja czy to jego sprawka ale się nie przyznał. Poprosiłam mojego chłopaka żeby podpytał swoich znajomych i jak się okazało to właśnie Błażej tak otwarcie opowiadał o moich sekretarz dopowiadając nawet swoje wątki. Gdy spytałam czemu to zrobił napisał mi żebym się odczepiła (oczywiscie w bardziej wulgarny sposób) a następnie mnie zablokował. Napisałam więc do Wiktorii chcąc ją ostrzec przed wyjawianiem sekretów Błażejowi by nie musiała słuchać o sobie z ust innych ludzi ale jak się okazało ona o wszystkim wiedziała. Powiedziała mi tylko że bali się że ja wyjawię ich sekrety wiec to była ich reakcja obronna. Nie trzymam się z nimi od roku i cóż... wiem że dalej się trzymają ze sobą i wzajemnie obrabiają sobie cztery litery. Jak to mówi moja mama "śmieci same sie wyniosły" ale jednak trochę boli to, że to ja ich poznałam a oni wyprawili mi takie coś. No cóż mówi się trudno i żyje się dalej a ja przynajmniej do końca życia zapamiętam sens słów "trzy to liczba nieparzysta".
Zielona Góra
Ocena:
24
(68)
poczekalnia
Skomentuj
(27)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Tak w temacie przeczytanej historii kobiet które nie mają zamiaru pracować tylko zaciążyć z dobrze zarabiającym facetem. Ja osobiście znam 3 takie kobiety. Jedna nawet przeszła "piekło" ze ślubem, i bardzo szybko się rozwiodła. Bardzo wysokie alimenty na dzieci, równie wysokie dla samej siebie.Mieszkanie/samochód/szkoły/wakacje... Itp. Wszystko płacone przez tatusia. Najlepsze - na weekendy i wakacje dzieci jadą do tatusia bo mamusia właśnie ma nowego loveboya i musi się odstresować. I wiecie co, wszystkie 3 ten sam program realizują. Bez skrupułów. Doją do ostatniego grosza/dolara/euro/funta ...itp.
Nawet powieka nie drgnie kiedy się chwalą jakie są zaradne.
-- Odpowiedź do komentarza.
To że znam te kobiety nie oznacza że to moje przyjaciółki/koleżanki/rodzina. Ilość szczegółów pozwoliłaby na napisanie książki, bo historia ciągnąca się latami. Tu nie mogę podać szczegółów pozwalających na identyfikację, bo to nie fair. Co do prawdziwości, no cóż, nie mam jak Ci tego udowodnić. Przykro mi. Co do Tatusiow- jeden faktycznie jest zadowolony z sytuacji bo mu to na rękę. Pozostali dwaj - chcieli mieć rodzinę. Wyszło jak wyszło.
Nawet powieka nie drgnie kiedy się chwalą jakie są zaradne.
-- Odpowiedź do komentarza.
To że znam te kobiety nie oznacza że to moje przyjaciółki/koleżanki/rodzina. Ilość szczegółów pozwoliłaby na napisanie książki, bo historia ciągnąca się latami. Tu nie mogę podać szczegółów pozwalających na identyfikację, bo to nie fair. Co do prawdziwości, no cóż, nie mam jak Ci tego udowodnić. Przykro mi. Co do Tatusiow- jeden faktycznie jest zadowolony z sytuacji bo mu to na rękę. Pozostali dwaj - chcieli mieć rodzinę. Wyszło jak wyszło.
Ocena:
35
(67)
poczekalnia
Skomentuj
(14)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Nie jestem mistrzynią kierownicy, więc na ogół nie czepiam się też innych kierowców za drobne błędy, ale to czego doświadczyłam dzisiaj to już chyba zakrawa o jakieś zaburzenia psychiczne.
Mianowicie pojechałam do centrum handlowego. Mam niewielkie auto, zaparkowałam dość płytko - to znaczy, że bagażnik miałam na wysokości linii odzielającej miejsca parkingowe od jezdni.
Gdy wróciłam w zakupów zauważyłam, że auto koło mnie zaparkowało wręcz przeciwnie, podjechało pod sam krawężnik, a tym samym ja miałam moje tylne drzwi miałam na wysokości bagażnika auta obok (auto też niewielkie, krótkie).
Ważna jest chronologia zdarzeń i szczegóły. Ja z dzieckiem, więc po załadowaniu zakupów, ładuję dziecka na tylne siedzenie do fotelika.
Otworzyłam drzwi i stanęłam obok (czyli za autem obok), no i zabieram się za montowanie dziecka w foteliku. Słyszę, że w aucie obok, ktoś odpalił silnik i wrzucił wsteczny (kierowcy pewnie kojarzą ten dość charakterystyczny dźwięk), więc automatycznie odskoczyłam. I słusznie, bo kobieta siedząca za kierownicą zwyczajnie zaczęła cofać, olewając, że stałam za jej samochodem. Zaczęłam więc od niej krzyczeć, że co ona robi itd.
Kobieta stanęła i powiedziałam jej, że przecież stoję centralnie za jej samochodem, dlaczego więc cofa. Babka twierdzi, że nie widziała mnie. Mówię więc jeszcze grzecznie, choć już zdenerwowana, że muszę jeszcze dziecko zapiąć w foteliku i żeby poczekała z wyjeżdżaniem aż to zrobię, bo chyba, te kilka sekund jej nie zbawi. Kobieta kiwnęła głową i nawet podjechała te 5cm, które zdążyła cofnąć, z powrotem do przodu. Kontynuję więc zapinanie, jak mówiłam kwestia sekund. I w momencie, gdy nawet nie zdążyłam zamknąć tych cholerych drzwi i nadal stałam w tym samym miejscu, ta idiotka znów zaczyna cofać!
Naprawdę się już wkurzyłam i zaczęłam krzyczeć, czy ona na łeb upadła! Ta kretynka zatrzymała się, a gdy odeszłam kilka kroków, kontynuowała manewr. Ja jednak zaczęłam do niej krzyczeć, co ona wyprawia, po pierwsze jak mogła nie widzieć, że stoję centralnie za jej autem (w lewym lusterku musiała widzieć co najmniej otwarte dość szeroko drzwi i już raczej to powinno ją powtrzymać przed cofaniem), a po drugie skoro już raz jej zwróciłam uwagę, żeby poczekała aż skończę! A kobieta do mnie, że ona nie wie o co mi chodzi, przecież nic się nie stało i jej nie musi obchodzić co ja sobie przy swoim aucie robię, jak ona chce wyjechać! Potem zwyzywała mnie od młodych c?p (pani w typie damy ok.60 lat), kazała zamknąć ryj i odjechała z piskiem opon.
Mianowicie pojechałam do centrum handlowego. Mam niewielkie auto, zaparkowałam dość płytko - to znaczy, że bagażnik miałam na wysokości linii odzielającej miejsca parkingowe od jezdni.
Gdy wróciłam w zakupów zauważyłam, że auto koło mnie zaparkowało wręcz przeciwnie, podjechało pod sam krawężnik, a tym samym ja miałam moje tylne drzwi miałam na wysokości bagażnika auta obok (auto też niewielkie, krótkie).
Ważna jest chronologia zdarzeń i szczegóły. Ja z dzieckiem, więc po załadowaniu zakupów, ładuję dziecka na tylne siedzenie do fotelika.
Otworzyłam drzwi i stanęłam obok (czyli za autem obok), no i zabieram się za montowanie dziecka w foteliku. Słyszę, że w aucie obok, ktoś odpalił silnik i wrzucił wsteczny (kierowcy pewnie kojarzą ten dość charakterystyczny dźwięk), więc automatycznie odskoczyłam. I słusznie, bo kobieta siedząca za kierownicą zwyczajnie zaczęła cofać, olewając, że stałam za jej samochodem. Zaczęłam więc od niej krzyczeć, że co ona robi itd.
Kobieta stanęła i powiedziałam jej, że przecież stoję centralnie za jej samochodem, dlaczego więc cofa. Babka twierdzi, że nie widziała mnie. Mówię więc jeszcze grzecznie, choć już zdenerwowana, że muszę jeszcze dziecko zapiąć w foteliku i żeby poczekała z wyjeżdżaniem aż to zrobię, bo chyba, te kilka sekund jej nie zbawi. Kobieta kiwnęła głową i nawet podjechała te 5cm, które zdążyła cofnąć, z powrotem do przodu. Kontynuję więc zapinanie, jak mówiłam kwestia sekund. I w momencie, gdy nawet nie zdążyłam zamknąć tych cholerych drzwi i nadal stałam w tym samym miejscu, ta idiotka znów zaczyna cofać!
Naprawdę się już wkurzyłam i zaczęłam krzyczeć, czy ona na łeb upadła! Ta kretynka zatrzymała się, a gdy odeszłam kilka kroków, kontynuowała manewr. Ja jednak zaczęłam do niej krzyczeć, co ona wyprawia, po pierwsze jak mogła nie widzieć, że stoję centralnie za jej autem (w lewym lusterku musiała widzieć co najmniej otwarte dość szeroko drzwi i już raczej to powinno ją powtrzymać przed cofaniem), a po drugie skoro już raz jej zwróciłam uwagę, żeby poczekała aż skończę! A kobieta do mnie, że ona nie wie o co mi chodzi, przecież nic się nie stało i jej nie musi obchodzić co ja sobie przy swoim aucie robię, jak ona chce wyjechać! Potem zwyzywała mnie od młodych c?p (pani w typie damy ok.60 lat), kazała zamknąć ryj i odjechała z piskiem opon.
kierowcy
Ocena:
27
(59)
poczekalnia
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ponad 20 lat temu trafiliśmy z kolegą na studniówkę jako osoby towarzyszące.
Jak to na takich imprezach bywa, piliśmy łychę z colą pod stołem. I nadszedł ten czas, gdy brakło coli. Kolega już lekko miękki rzucił do mnie tekst: oooo kelner idzie, ja to załatwię.
Po czym do przechodzącego faceta w koszuli i muszce mówi: yyyeee można prosić colę. A facet: synu, ja jestem dyrektorem tego liceum. Na to kolega: to k.... nie oznacza, że nie może nam pan przynieść coli
Jak to na takich imprezach bywa, piliśmy łychę z colą pod stołem. I nadszedł ten czas, gdy brakło coli. Kolega już lekko miękki rzucił do mnie tekst: oooo kelner idzie, ja to załatwię.
Po czym do przechodzącego faceta w koszuli i muszce mówi: yyyeee można prosić colę. A facet: synu, ja jestem dyrektorem tego liceum. Na to kolega: to k.... nie oznacza, że nie może nam pan przynieść coli
Śląsk
Ocena:
23
(87)
poczekalnia
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Rok temu komunikacja miejska w Krakowie rozwiązała umowę z firmą kontrolerska. Było sporo ataków fizycznych na ich pracowników. Oni sami też nie byli bez winy, bo czytałam o sytuacji, gdy szarpali niepełnosprawna kobietę, bo nie zdążyła skasować biletu.
Od paru miesięcy kontrolę robią jacyś wewnętrzni pracownicy komunikacji.
I tak. Z jednej strony panu kontrolerowi brakło jaj żeby poprosić o bilet Azjatke, która widząc kontrolę stanęła przy drzwiach, tyłem do ludzi i bo za moment był przystanek. A z drugiej strony kobieta doczepila się, że moja teściowa po wejściu do autobusu i kupieniu biletu nie skasowała go od razu tylko zawahała się parę sekund, bo je (kontrolerki) widziała z tyłu autobusu
Od paru miesięcy kontrolę robią jacyś wewnętrzni pracownicy komunikacji.
I tak. Z jednej strony panu kontrolerowi brakło jaj żeby poprosić o bilet Azjatke, która widząc kontrolę stanęła przy drzwiach, tyłem do ludzi i bo za moment był przystanek. A z drugiej strony kobieta doczepila się, że moja teściowa po wejściu do autobusu i kupieniu biletu nie skasowała go od razu tylko zawahała się parę sekund, bo je (kontrolerki) widziała z tyłu autobusu
Autobus tramwaj
Ocena:
27
(49)
poczekalnia
Skomentuj
(17)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Paragon grozy...
Wladyslawowo.
Obiad zupa plus 2 danie 38zł x 4 152zł
Dostaje rachunek dostaje 279zł.
K... WTF.
Okazało się obiad plus 2 danie za 38zl to 250ml zupy plus ryba 190gr frytki 200gr surówka 200gr. A było zupa 300ml ryba 230 frytki 270 surówka 300.
Np co. Brał pan dania ale nie mówił ile chce trzeba było mówić. I tak danie cennikowe zamiast 38 zł wyniosło prawie 70
Wladyslawowo.
Obiad zupa plus 2 danie 38zł x 4 152zł
Dostaje rachunek dostaje 279zł.
K... WTF.
Okazało się obiad plus 2 danie za 38zl to 250ml zupy plus ryba 190gr frytki 200gr surówka 200gr. A było zupa 300ml ryba 230 frytki 270 surówka 300.
Np co. Brał pan dania ale nie mówił ile chce trzeba było mówić. I tak danie cennikowe zamiast 38 zł wyniosło prawie 70
Restauracja morze
Ocena:
33
(71)
poczekalnia
Skomentuj
(42)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Nie wiem, czy obserwujecie, co się dzieje za Odrą? Rządzi sobie piekielna koalicja trzech partii, z ciągle zapominalskim kanclerzem na czele, który, będąc jeszcze nadburmistrzem Hamburga, zezwolił na wielomiliardowe oszustwa podatkowe, a przed sądem ponoć nie przypomina sobie nic, bo wszystko zapomniał. Z partii ZIELONYCH jest ministrem gospodarki niefachowy pisarz książek dla dzieci, który podejmował wielce nierozsądne decyzje dotyczące wyłączenia ostatnich trzech elektrowni jądrowych, oraz wprowadził prawo, zabraniające obywatelom ogrzewać gazem i olejem.To samo spowodowało niesłychane podwyżki cen za prąd, oraz reaktywacje elektrowni węglowych, a wszystko, w celu zaoszczędzenie dwutlenku węgla, przy czym Niemcy odpowiadają za tylko mniej niż 2% jego światowej emisji. Cały świat stawia na czysty atom, tanio produkujący prąd, a tu koalicja nie chce tego u siebie, woli kupować francuską elektryczność jądrową dużo drożej, oraz m.in. rosyjski gaz z Indii, tyle, że za dużo wyższą
cenę. Podatki, oraz ceny energii są tutaj najwyższe w Europie, chociaż fiskus ściąga z obywateli MILIARD € rocznie. Ale koalicją woli wydawać forsę na uchodżców, często gwałcących i mordujących, najczęściej nożami, tubylców, horaz idiotyczne projekty socjalne i pomoc dla krajów trzeciego świata, m.in. kilkaset milionów na n.p. ścieżki rowerowe w Peru, albo toalety w czarnej Afryce.
Ta pomoc zagraniczna znika najczęściej w ciemnych kanałach korupcyjnych. Tymczasem gospodarka krajowa, jako jedyna w Europie, rozwija się negatywnie, a firmy podupadają i wywędrowują za granicę /n.p. BASF/. Przy czym, politycy przy władzy korzystają samoobsługowo z ogromnych przywilejow, dopuszczając do koryta swoich krewnych i bliskich w sposób niesłychanie bezczelny, wiedzą, że są bezkarni, bo mają prawo i sądy, oraz instytucje rządowe i wywiad w kieszeni. Minister praw zagranicznych, też z ZIELONYCH, jest najbezczelniejsza, bo wydaje na wizażystke 132000 € rocznie i rozbija się samolotem rządowym niepotrzebnie po całym świecie, nawet krótkie, troche ponad 100km loty. Równocześnie wymagają ZIELONI od społeczeństwa, aby nie jeżdziło samochodami, ani nie latało, przynajmniej w kraju na krótkie odcinki, tylko jedziło rowerami, albo przynajmniej elektrykami z małym zasięgiem kilometrowym. Bo co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie! Milcz, płać i wykonuj rozkazy, bo car zadecydował. Obecny rząd jest niewątpliwie najgorszy, najpodlejszy i najbezkarniejszy, jaki kiedykolwiek istniał w powojennych Niemczech i nienawidzi swoich wyborców, którzy im zwisają cieżkim kalafiorem. Bo są pewni bezkarności i nikt nie może zmusić ich do rezgnacji z zajętych stanowisk, a sami nie wycofają, się bo nie mają za grosz przyzwoitości i honoru. Jednocześnie uciskają legalną opozycję, nie argumentując przeciw jej programom, tylko
określając każdą sensowną krytykę jako nazizm i faszyzm. Rząd ma obecnie minimalne poparcie tylko u mniej niż 1/3 wyborców i jest najmniej lubiany y wszystkich dotychczasowych. Ale do nowych wyborów jeszcze daleko i chcą się trzymać przy władzy do końca, mimo skandalicznych oszustw i idiotyzmów, bo przeważająca większość z nich, to niedouki bez skończonego wykształcenia, ale z perwersyjną ideologią na koszta niepytanego o zdanie narodu.
Piekielne, ale nieunicestwialne do czasu. Takie jest życie, ale
wyborca sam tego chciał, to ma. Kto głupi, ten umiera wcześniej.
cenę. Podatki, oraz ceny energii są tutaj najwyższe w Europie, chociaż fiskus ściąga z obywateli MILIARD € rocznie. Ale koalicją woli wydawać forsę na uchodżców, często gwałcących i mordujących, najczęściej nożami, tubylców, horaz idiotyczne projekty socjalne i pomoc dla krajów trzeciego świata, m.in. kilkaset milionów na n.p. ścieżki rowerowe w Peru, albo toalety w czarnej Afryce.
Ta pomoc zagraniczna znika najczęściej w ciemnych kanałach korupcyjnych. Tymczasem gospodarka krajowa, jako jedyna w Europie, rozwija się negatywnie, a firmy podupadają i wywędrowują za granicę /n.p. BASF/. Przy czym, politycy przy władzy korzystają samoobsługowo z ogromnych przywilejow, dopuszczając do koryta swoich krewnych i bliskich w sposób niesłychanie bezczelny, wiedzą, że są bezkarni, bo mają prawo i sądy, oraz instytucje rządowe i wywiad w kieszeni. Minister praw zagranicznych, też z ZIELONYCH, jest najbezczelniejsza, bo wydaje na wizażystke 132000 € rocznie i rozbija się samolotem rządowym niepotrzebnie po całym świecie, nawet krótkie, troche ponad 100km loty. Równocześnie wymagają ZIELONI od społeczeństwa, aby nie jeżdziło samochodami, ani nie latało, przynajmniej w kraju na krótkie odcinki, tylko jedziło rowerami, albo przynajmniej elektrykami z małym zasięgiem kilometrowym. Bo co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie! Milcz, płać i wykonuj rozkazy, bo car zadecydował. Obecny rząd jest niewątpliwie najgorszy, najpodlejszy i najbezkarniejszy, jaki kiedykolwiek istniał w powojennych Niemczech i nienawidzi swoich wyborców, którzy im zwisają cieżkim kalafiorem. Bo są pewni bezkarności i nikt nie może zmusić ich do rezgnacji z zajętych stanowisk, a sami nie wycofają, się bo nie mają za grosz przyzwoitości i honoru. Jednocześnie uciskają legalną opozycję, nie argumentując przeciw jej programom, tylko
określając każdą sensowną krytykę jako nazizm i faszyzm. Rząd ma obecnie minimalne poparcie tylko u mniej niż 1/3 wyborców i jest najmniej lubiany y wszystkich dotychczasowych. Ale do nowych wyborów jeszcze daleko i chcą się trzymać przy władzy do końca, mimo skandalicznych oszustw i idiotyzmów, bo przeważająca większość z nich, to niedouki bez skończonego wykształcenia, ale z perwersyjną ideologią na koszta niepytanego o zdanie narodu.
Piekielne, ale nieunicestwialne do czasu. Takie jest życie, ale
wyborca sam tego chciał, to ma. Kto głupi, ten umiera wcześniej.
Ocena:
36
(98)
poczekalnia
Skomentuj
(23)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Moja dziewczyna ma kota. Kot jest stary, jak usłyszałem, że ma 18 lat i niewydolność nerek to uznałem, że dziada przeczekam. To było dwa lata temu. Dziad to jakiś medyczny ewenement, z niewydolnością podobno koty żyją pół roku a ten już w sumie 5 lat. Pewnie dlatego, że jak ludzie się orientują ile leczenie takiego kota kosztuje, to od razu usypiają.
Dziad bierze leki dwa razy dziennie i kroplówkę co drugi dzień. Brzuch go boli od leków, więc mu robi siemię lniane. Każdy wyjazd jest uzależniony od tego, czy ktoś tego dziada weźmie i będzie mu te leki podawał (skurczybyk nie współpracuje).
Brzydki jest strasznie, żre tylko specjalistyczna karmę i ma specjalna fontannę, która trzeba zakraplać kroplami z walerianą, bo inaczej dziad nie chce pić (a ma chore nerki). Przez te 5 lat tyle kasy w niego poszło, że mogłaby nowe auto kupić, a jeździ trupem.
Dziad jest zazdrosny, to chyba syndrom sztokholmski. Co ona usiądzie to przyłazi i pcha się na ręce. Co przytulę, to się ładuje między nas. Syczy na mnie bezzębną paszczą i patrzy z nienawiścią. Jak śpię, to stoi nade mną i parzy się z nienawiścią z mordą 1.5 cm od mojej twarzy. Futro z niego jest wszędzie. W jedzeniu też. Nie mogę nosić czarnych rzeczy. Ani granatowych. Próbował mnie pogryźć, ale nie ma czym, więc mnie tylko oślinił.Pytałem się weta, ile to jeszcze będzie żyło, to mi powiedział że już powinien dawno zejść. Więc czekam.
Dziad bierze leki dwa razy dziennie i kroplówkę co drugi dzień. Brzuch go boli od leków, więc mu robi siemię lniane. Każdy wyjazd jest uzależniony od tego, czy ktoś tego dziada weźmie i będzie mu te leki podawał (skurczybyk nie współpracuje).
Brzydki jest strasznie, żre tylko specjalistyczna karmę i ma specjalna fontannę, która trzeba zakraplać kroplami z walerianą, bo inaczej dziad nie chce pić (a ma chore nerki). Przez te 5 lat tyle kasy w niego poszło, że mogłaby nowe auto kupić, a jeździ trupem.
Dziad jest zazdrosny, to chyba syndrom sztokholmski. Co ona usiądzie to przyłazi i pcha się na ręce. Co przytulę, to się ładuje między nas. Syczy na mnie bezzębną paszczą i patrzy z nienawiścią. Jak śpię, to stoi nade mną i parzy się z nienawiścią z mordą 1.5 cm od mojej twarzy. Futro z niego jest wszędzie. W jedzeniu też. Nie mogę nosić czarnych rzeczy. Ani granatowych. Próbował mnie pogryźć, ale nie ma czym, więc mnie tylko oślinił.Pytałem się weta, ile to jeszcze będzie żyło, to mi powiedział że już powinien dawno zejść. Więc czekam.
Ocena:
39
(119)