Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Aguska

Zamieszcza historie od: 8 września 2015 - 11:39
Ostatnio: 2 października 2015 - 13:39
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 191
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 3
 

#68783

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak zostałam frajerką.

Zdarzenie miało miejsce w sierpniu. Człapię ja sobie na przystanek, w każdej ręce siata po 5 kg, żar niemiłosierny leje się z nieba. Ledwo żywa, siadam grzecznie na ławeczce i czekam na autobus, gdy przede mną materializuje się starsza, zaniedbana kobieta.

Oczywiście pada pytanie o "pomoc materialną". Ze względu na to, że gotówki nie noszę i NIE DAJĘ pieniędzy żebrzącym, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że kasy niet.

Starowinka odeszła, powoli kierując się w stronę innych oczekujących, a mnie zaczęło gryźć sumienie. Gorąco jest, babeczka pewnie głodna, spragniona, a ja zachowałam się jak samica psa.

Podeszłam do niej i zaproponowałam, że kupię jej coś do jedzenia, między nami wywiązał się taki oto dialog:

Ja: Nie dam pani pieniędzy, ale mogę kupić coś do jedzenia.
Ona: Ojej, dziękuję, ale gdzie pani tutaj kupi cokolwiek.

Pragnę nadmienić, że do najbliższego sklepu było jakieś 100 m, ale uznałam, że jeden autobus mogę sobie darować i wsiądę do następnego.

Ja: 100 m dalej jest Sklep z Płazem, podejdę i kupię pani coś.
Ona: Ojej, dziękuję. Miałabym jeszcze jedną prośbę do pani...
Ja: ?
Ona: Kupiłaby mi pani fajeczki, bardzo proszę...*
Yyy… Na kasie nie śpię, to i fajek nie będę nikomu sponsorować, o czym raczyłam panią starszą poinformować. Zapytałam się, czy jest głodna i spragniona, bo co jak co, ale jedzenia nie odmówię. Przytaknęła, podziękowała i powiedziała, że poczeka na mnie na przystanku.

Jak już wspomniałam, kobiecina była w słusznym wieku, upał cholerny, więc uznałam to za dobry pomysł. Zresztą niby po co miałaby leźć ze mną do sklepu?

Idę więc sobie do Płaza, wybieram chlebki, kiełbaski, mleko, herbatę… No ogólnie takie produkty "pierwszej potrzeby", płacę i zmierzam na przystanek.

TAK, zgadliście! Babeczce chyba nie chciało się czekać, bo nawet ślad po niej nie został.

Gdy weszłam już do autobusu, zobaczyłam ją, jak nagabuje inne osoby (jakieś 50 m od przystanku, przy ścieżce za drzewami). Ciśnienie znowu podniosło mi się do granic możliwości, ale co tam… Żarełko kupiłam i na pewno się nie zmarnuje.



*Tak, mogłam od razu zrezygnować z pomysłu zakupu jedzenia dla tej pani po tym, co powiedziała, ale jakoś nie mogłam… Dlatego można rzec, że jestem frajerką do kwadratu.

Warszawa przystanek autobusowy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (239)

1