Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Angel_Sue

Zamieszcza historie od: 15 stycznia 2021 - 15:06
Ostatnio: 23 października 2021 - 17:28
  • Historii na głównej: 9 z 11
  • Punktów za historie: 1059
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 45
 
zarchiwizowany

#88666

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ilu ludzi nie może patrzeć na cudze szczęście? Okazuje się, że bardzo wielu.
Mój związek rozpoczął się kilka miesięcy temu i jak to na początek związku przystało, bardzo lubiliśmy się (i zresztą lubimy nadal) przytulać, czy całować, nawet na chodniku, w środku miasta. Nie było to jednak nic wulgarnego, nic nieprzyzwoitego typu jakieś obłapianie się na ławce, ot długie przytulanie się przeplatane z pocałunkami.
Jak się szybko okazało w moim mieście ( które mogę śmiało uznać jako prowincjonalne i dość zacofane), wiele osób nie może znieść widoku dwojga zakochanych w sobie, przytulających się ludzi.
Oto niektóre komentarze w ciągu wspomnianych kilku miesięcy naszego związku, które nas spotkały:
- idźcie się obściskiwać gdzieś indziej, a nie tutaj!
- I stoją na środku chodnika, drogę taranują!- Chodnik był szeroki, a pani ten komentarz wygłaszająca, jechała rozpędzona na hulajnodze, nie mówiąc już, że nie staliśmy na jego środku.
-Zostawcie sobie tę miłość na później, na potem jej nie wystarczy.
-To się gołąbeczki znalazły, żeby was szlag trafił.

Zastanawia mnie czasem, czy cudze szczęście i zakochanie się w sobie, aż tak kłuje niektórych w oczy?

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (14)
zarchiwizowany

#87698

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed paru lat, kiedy to byłam młodą dziewczyną i u spowiedzi być może i ostatni raz, zresztą za namową rodziców.

Wielkimi krokami zbliżał się ślub mojego brata ciotecznego.
Zawsze byłam raczej osobą "wierzącą, a nie praktykującą", co wynika z mojego głębokiego przekonania, że lepiej pomodlić się w sercu niż kościele, albo opowiadać jakiemuś obcemu facetowi o grzechach.
Ale też zdaje sobie sprawę z tego, że każdy wierzy w co innego, więc żeby nie było, tak tylko luźno wspomniałam o swoich przekonaniach na potrzeby historii, inne w pełni akceptuję.

Przechodząc jednak do historii, podchodzę do konfesjonału, gdzie widzę starszego księdza i zaczynam opowiadać o swoich grzechach.
Grzechy jak grzechy, raczej takie standardowe, księdza jednak wyjątkowo oburzyły niektóre z nich.
Rozumiem, że grzech to grzech i kościół nie może go pochwalać, jednak to co mi powiedział owy ksiądz zapamiętałam do dzisiaj.
Stwierdził z westchnieniem: "dziecko, ty przecież nie masz żadnego życia duchowego".

Historia z pozoru niewinna, jednak skutecznie zraziła mnie do spowiedzi, szczególnie, że zawsze byłam osobą wrażliwą, która życie duchowe sobie ceniła- choć niekoniecznie akurat to religijne. Pomyślałam sobie, dlaczego obcy ksiądz ma wyrokować o moim życiu duchowym, a co gorsza stwierdzić nieomylnie, że go nie ma? Co o mnie wie i na ile mnie zna oprócz kilku dość pospolitych moich grzechów, żeby mnie tak surowo osądzać?
W każdym razie od tego czasu nie byłam u spowiedzi ani razu i...osobiście mi tego nie brakuje :).

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (45)

1