Profil użytkownika
Armageddonis ♂
Zamieszcza historie od: | 2 czerwca 2014 - 18:37 |
Ostatnio: | 26 kwietnia 2019 - 17:06 |
- Historii na głównej: 62 z 132
- Punktów za historie: 26779
- Komentarzy: 303
- Punktów za komentarze: 1374
Sytuacja z serii nachalni sąsiedzi.
Mieszkam wraz rodzinką w starym, postkomunistycznym bloku. I jak to jest, każdy każdego zna, wpada od czasu do czasu z wizytą na kawkę itp. Jedna z sąsiadek, dość sędziwa, najwyraźniej miała w nosie ceregiele, bo wizyty nie dość że były niezapowiedziane, to w dodatku o wizycie dowiadywałeś się gdy wpadała do salonu w trakcie obiadu (pukanie albo nie do usłyszenia, albo wcale go nie było). I tak od czasu do czasu się zdarzało.
Pewnego dnia, wróciwszy wcześniej ze szkoły, siadłem sobie na tron. Gdy ktoś w domu jest to drzwi od toalety blokuje, a że tego dnia byłem sam to nie widziałem potrzeby. Niestety, drzwi frontowych zamknąć na klucz zapomniałem. Siedzę więc na tronie, kontemplując swą egzystencję, gdy nagle słyszę jak się drzwi otwierają. Z gaciami u kostek zastygam i nasłuchuję. Nie ma odzewu więc pytam: "Kto tam"? I dowiaduję się po 2 sekundach gdy nachalna sąsiadka ukazuje się w otwartych drzwiach.
Pierwsza reakcja to zasłonięcie rodowych klejnotów, a następnie bojowy wręcz okrzyk: "Co do cholery?!". To najwyraźniej nauczyło starszą panią pukania, bo teraz przed każdą jej wizytą w drzwi wali taran. Cóż, z dwojga złego lepiej w tę stronę.
Mieszkam wraz rodzinką w starym, postkomunistycznym bloku. I jak to jest, każdy każdego zna, wpada od czasu do czasu z wizytą na kawkę itp. Jedna z sąsiadek, dość sędziwa, najwyraźniej miała w nosie ceregiele, bo wizyty nie dość że były niezapowiedziane, to w dodatku o wizycie dowiadywałeś się gdy wpadała do salonu w trakcie obiadu (pukanie albo nie do usłyszenia, albo wcale go nie było). I tak od czasu do czasu się zdarzało.
Pewnego dnia, wróciwszy wcześniej ze szkoły, siadłem sobie na tron. Gdy ktoś w domu jest to drzwi od toalety blokuje, a że tego dnia byłem sam to nie widziałem potrzeby. Niestety, drzwi frontowych zamknąć na klucz zapomniałem. Siedzę więc na tronie, kontemplując swą egzystencję, gdy nagle słyszę jak się drzwi otwierają. Z gaciami u kostek zastygam i nasłuchuję. Nie ma odzewu więc pytam: "Kto tam"? I dowiaduję się po 2 sekundach gdy nachalna sąsiadka ukazuje się w otwartych drzwiach.
Pierwsza reakcja to zasłonięcie rodowych klejnotów, a następnie bojowy wręcz okrzyk: "Co do cholery?!". To najwyraźniej nauczyło starszą panią pukania, bo teraz przed każdą jej wizytą w drzwi wali taran. Cóż, z dwojga złego lepiej w tę stronę.
dom
Ocena:
610
(714)
zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Widzę że temat służby zdrowia wciąż świeży, więc i ja dorzucę coś od siebie.
Kilka dni temu zaczęło mnie porządnie boleć gardło. Jako iż pracuję w Call Center nie jest to zbyt dobre połączenie. W końcu, gdy przy każdym wdechu gardło kłuło jak diabli, postanowiłem udać się do lekarza. Rejestracja przebiegła w miarę szybko, aż się zdziwiłem. W klinice pojawiłem się przed 8, ponieważ musiałem się w niej zapisać (moja pierwsza wizyta w tej placówce). Umówiony zostałem na 9.15. Kolejek nie było, więc wszedłem o 8.20. Jak na razie wszystko pięknie. Po badaniu pada diagnoza: angina. Cóż, zdarza się każdemu. No więc pan doktor dał kwitek mówi że z tym kwitkiem po receptę i L4 do pokoju 124. No więc idę tam, wszystko pięknie wypełnione i wychodzę zadowolony, że przed 9 się uwinąłem. Dochodzę na przystanek autobusowy, następny autobus: 9.17. Poczekam chwilkę.
Godzina 9.15 dostaję telefon z przychodni: "Ale proszę pana, ja panu NIP'u nie wpisałam na zwolnieniu". Cóż, trudno, widzę jak autobus podjeżdża ale wracam do przychodni, pani poprawia co trzeba oddaje i do widzenia. Znów na przystanku.
Godzina 9.47 następny autobus. 9.38 telefon. Znów z przychodni. "Proszę pana, jeszcze recepty panu wydać zapomniałam." Teraz, przyznaję, krew mnie zaczyna zalewać. Wpadam do przychodni, odbieram co trzeba i słyszę: "Pan to jakiś pechowy pacjent dzisiaj". Dobrze ze i tak w dobrym humorze byłem od rana bo myślałem że babsko zdzielę.
Kilka dni temu zaczęło mnie porządnie boleć gardło. Jako iż pracuję w Call Center nie jest to zbyt dobre połączenie. W końcu, gdy przy każdym wdechu gardło kłuło jak diabli, postanowiłem udać się do lekarza. Rejestracja przebiegła w miarę szybko, aż się zdziwiłem. W klinice pojawiłem się przed 8, ponieważ musiałem się w niej zapisać (moja pierwsza wizyta w tej placówce). Umówiony zostałem na 9.15. Kolejek nie było, więc wszedłem o 8.20. Jak na razie wszystko pięknie. Po badaniu pada diagnoza: angina. Cóż, zdarza się każdemu. No więc pan doktor dał kwitek mówi że z tym kwitkiem po receptę i L4 do pokoju 124. No więc idę tam, wszystko pięknie wypełnione i wychodzę zadowolony, że przed 9 się uwinąłem. Dochodzę na przystanek autobusowy, następny autobus: 9.17. Poczekam chwilkę.
Godzina 9.15 dostaję telefon z przychodni: "Ale proszę pana, ja panu NIP'u nie wpisałam na zwolnieniu". Cóż, trudno, widzę jak autobus podjeżdża ale wracam do przychodni, pani poprawia co trzeba oddaje i do widzenia. Znów na przystanku.
Godzina 9.47 następny autobus. 9.38 telefon. Znów z przychodni. "Proszę pana, jeszcze recepty panu wydać zapomniałam." Teraz, przyznaję, krew mnie zaczyna zalewać. Wpadam do przychodni, odbieram co trzeba i słyszę: "Pan to jakiś pechowy pacjent dzisiaj". Dobrze ze i tak w dobrym humorze byłem od rana bo myślałem że babsko zdzielę.
słuzba_zdrowia
Ocena:
-13
(29)