Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

BiziBi

Zamieszcza historie od: 8 lipca 2015 - 15:49
Ostatnio: 14 grudnia 2018 - 20:36
  • Historii na głównej: 28 z 28
  • Punktów za historie: 9909
  • Komentarzy: 131
  • Punktów za komentarze: 1320
 
[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
11 października 2016 o 19:31

@bloodcarver: Ale ja zaznaczyłam, że pomysł jest średni. Jest nawet niezgodny z przepisami brytyjskiego Health&Safety. Co nie zmienia faktu, że jak na chwilę zakleją jeden na 10 czujników na klatce to dramatu nie będzie. Poza tym każdy w mieszkaniu powinien mieć własny czujnik dymu. Ja tylko podsunęłam rozwiązanie w sytuacji średnio komfortowej dla wszystkich domowników. Nie poleciłabym jednak nikomu stosowania takiego rozwiązania, gdy można znaleźć inne wyjście.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 18) | raportuj
11 października 2016 o 12:31

Wymogi przeciwpożarowe są bardzo podobne w całej Europie. Irlandia nie jest żadnym wyjątkiem. Może po prostu zacznijcie od wywieszenia informacji o zakazie palenia na klatce? A może próby rozmowy z delikwentem pomogą? Jak to nie pomoże, to zaklejcie na zimę ten najbardziej problematyczny (czuły) czujnik. Wiem, że pomysł jest średni, ale może się to okazać jedynym skutecznym sposobem na zaprzestanie nocnych pobudek..

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 października 2016 o 12:20

Zależy jaki duży ten zakład pracy, i o jakiej oszczędności mowa. Dawno temu pracowałam w Londynie w ochronie, w 23-piętrowym budynku korporacynym. Powierzchnia użytkowa biur liczona w hektarach. Jednym z moich obowiązków na koniec dniówki było gaszenie świateł w pustych biurach, korytarzach i innych mniej użytkowych miejscach. Landlord oszczędzał w ten sposób do 20 tysięcy funtów rocznie.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
20 lipca 2016 o 12:33

@ptah: Na szczęście wyszły same - nie musiałam ich nikim szczuć :) Gwoli wyjaśnienia dodam (chociaż wydaje mi się, że już kiedyś o tym wspominałam), że to ja jestem jedynym licencjonowanym pracownikiem ochrony pracującym na stałe w tym budynku. W razie poważniejszego zagrożenia mam prawo, a nawet obowiązek zaalarmować policję, która pojawi się w budynku w ciągu kilku minut. Do tej pory działało.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
19 lipca 2016 o 18:13

Droga Nursetko, proszę nie odbierz tego jako złośliwość, ale Ty ogólnie się dzisiaj "za bardzo niepoprawnie" wyrażasz;) W każdym razie przekaz wyłapałam, co nadal nie zmienia faktu, że ja w takim zamaskowanym towarzystwie zbyt wiele nie przebywam.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 28) | raportuj
19 lipca 2016 o 16:37

@nursetka: Owszem dziwne, bo o ile takich ludzi na ulicy codziennie mijam, to jednak nigdy nie wchodzę z nimi w bezpośrednie interakcje. Pomijając mało istotny dla historii fakt, z jakimi klasami współpracuję, to wydaje mi się, że właśnie zasugerowalaś, że muzułmanie nie mogą zaliczać się do 'upper class'?:)

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 28) | raportuj
15 lipca 2016 o 15:09

Było mnie poprawiać 25 historii temu:) - i chociaż wujek google podsuwa moją wersję również jako poprawną, to ja się teraz czuję wewnętrznie rozdarta z niemocy.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
13 lipca 2016 o 10:36

@Drzewo: Ok, to zmienia postać rzeczy. W taki razie jestem pewna, że niebawem zostaniecie poinformowani o jakimś stosownym miejscu zastępczym. Ślub i wesele się odbędą, o to się nie martw;). W dzisiejszych czasach ludzie mają świadomość ile zachodu kosztuje zmiana stanu cywilnego, i że daty tego wydarzenia nie da się tak po prostu wziąć i przełożyć, bo wiąże się to z ogromnym zamieszaniem, prawdopodobnie dodatkowymi kosztami, nie wspominając już o stresie Waszym i Waszych rodzin...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
13 lipca 2016 o 10:17

Trochę niedoprecyzowana ta historia. Ale gdzie ten remont - na sali weselnej, gdzie będzie sie odbywała Wasza impreza weselna, czy ceremonia zaślubin? To by było dość absurdalne, i śmiem wręcz twierdzić, że niezgodne z prawem i umową, jaką podpisaliście z tym miejscem. Jeśli zaś fachowcy wyrobią się z remontem do dnia Waszego ślubu, to nie widzę większej piekielności, pod warunkiem, że nie jest to remont zbyt gruntowny wpływający na wygląd sali i otoczenia. Kolejna sprawa - takie pomysły nie powstają spontanicznie, bo ktoś na taki remont musi wyłożyć grubą kasę.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2016 o 10:20

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
12 lipca 2016 o 9:31

Aktualizacja z ostatniej chwili - wygląda na to, że roboty narazie zostały zawieszone. Panowie do pracy co prawda przyszli, ale nie zaczęli tak jak zwykle o 07:00, a jedyne co robią, to stoją i czekają na kogoś.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
5 lipca 2016 o 17:02

Łomatko. Trzy razy czytałam, zanim połapałam kto, po kim, z którym numerkiem..:)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
21 kwietnia 2016 o 12:48

@xpert17: Ja bardziej obstawiałam, że ktoś naciskał guzik np plecakiem, czy jakimiś przedmiotem położonym na kolanach.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
20 kwietnia 2016 o 16:03

@MyCha: Bo w mailu (którego otrzymałam przez przypadek) jest jak byk napisane, że ja (określona z imienia i nazwiska) mam mieć zapłacone za sześć godzin, a nie za dwie, co mój przełożony mi osobiście potwierdził. I powtórzę raz jeszcze, że tylko i wyłącznie na tej podstawie upomniałam się o resztę zapłaty. I nie z pazerności się o nią upomniałam, a z przekonania o kolejnym przekręcie. A propos "tak czy siak" - dokładnie tak zrobiłam:)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
20 kwietnia 2016 o 9:37

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Tak, Pani Marii zapłacono tak jakby za dwie godziny pracy, które klient zapłacić musiał z racji niewywiązania się (klienta) z umowy (była taka wzmianka w umowie).

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
20 kwietnia 2016 o 9:35

Racja, cholernie mi było głupio, że poleciłam pania Marię tym klientom. I co prawda uprzedzałam ją, że klient może być z tych trudniejszych, ale nie spodziewałam się aż takich cyrków. Druga sprawa, to że wszyscy sprzątacze świata (albo przynajmniej ci, których ja spotkałam:)) lubią takie jednodniowe zlecenia, zwłaszcza w biurach, bo jest to nieporównywanie lepszy zarobek i praca szybsza i przyjemniejsza niż np sprzątanie domu.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
20 kwietnia 2016 o 0:09

@Armagedon: łomatko... wobec tego przykro mi, ale musisz te moje bzdury jakoś przetrawić, bo specjalnie dla Ciebie historii zmieniać nie będę:) mam głęboką nadzieję, że reszta czytających mój przekaz zrozumiała.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
19 kwietnia 2016 o 23:32

@Armagedon: to nie jest pierwsza moja historia, pod którą się udzielasz, i z tego co pamiętam, wcześniej ten żargon Ci nie przeszkadzał. Serio nigdy nie słyszałeś, że ktoś pokrywa czyjeś stanowisko? A czy oficer nie brzmi ładniej niż ochroniarz..?:)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 kwietnia 2016 o 22:35

@Rollem: wygląda na to, że jednak nie taki znów Einstein ze mnie;) dzięki, poprawione.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
19 kwietnia 2016 o 19:54

To prawda - Każdy dzień mojej pracy jest inny i wnosi w życie coś nowego, a to bardzo ważne. I pomimo wszystkich piekielności i dziwnych sytuacji czuję się w tej branży (i w tym budynku) na swój sposób spełniona:)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
19 kwietnia 2016 o 19:06

@kazmirz: Ja nie powiedziałam, że należała mi się zapłata za więcej niż dwie godziny, ale po pierwszym razie miałam prawo uznać, że nie opłaca mi się siedzieć po godzinach za pół darmo (14 godzin pracy, plus dwie godziny w podróży, to naprawdę długi dzień). Równie dobrze mogłam już za pierwszym razem odmówić, a firma musiałaby wtedy znaleźć kogoś, kto tę pracę dla nich zrobi i będzie mieć zapłacone za godzin sześć (taka polityka firmy, jak trafnie zauważyłeś), bo inaczej żaden oficer się na to nie zgodzi. Nie wliczając oczywiście oficerów "awaryjnych", którzy muszą sie godzić na każdą pracę. Ze mną mają w takiej sytuacji ułatwioną sprawę, ponieważ ja na tej recepcji już fizycznie jestem, więc jakby z buta mogę im taka przysługę wyświadczyć, choć wcale nie muszę. Ale ponieważ zawsze wychodzilam z założenia, ze dzisiaj ja im, jutro oni mnie, to na wiele byłam w stanie się zgodzić (i wydawałoby się, że z wzajemnością..). Powtórzę, że upomniałam się tylko dlatego, że przez przypadek wypłynęła kwota ustalona za pierwszym razem, i klient miał wpłacić osobie pokrywającej recepcję, czyli mnie. I tak - na wszystkie ustalenia mam potwierdzenie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 marca 2016 o 16:12

@krystalweedon: 45 to kwota, jaką zarząd budynku płaci mojej firmie za zaopatrzenie mnie w uniform, którego ja nie mam, a i kwoty tej na oczy nie widziałam. I, jak juz wspominałam, w mojej umówie też tego nie ma, bo uniform mi nie przysługuje. A skąd się wzięło akurat tyle? Nie wiem - po prostu taka kwota widnieje w zakładce "wydatki" na profilu zarządu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 marca 2016 o 10:23

Żeby złożyć zamówienie na cokolwiek, potrzebujemy pozwolenia zarządu. I to nie my (ochroniarze/recepcjoniści) zajmujemy się zamówieniami, a osoby do tego upoważnione(czy to ze strony zarządu, czy to pracodawcy). Kolejną kwestią jest, że na te wszystkie dodatki bardzo ciężko wyegzekwować jakąś kwotę, pomimo że oficjalnie widnieje ona w rozpisce wydatków na dany budynek. To się zawsze przeciąga w nieskończoność, choć oficjalnie budżet na to jest. Reasumując: Prędzej zobaczę przełożonego z nowym laptopem, niż nowe krzesło do recepcji. Co do uniformu, to moja umowa jasno określa, że jego zaopatrzenie leży w zakresie własnym, i jest tam jedynie wspomniane, że moje ubranie robocze ma być "smart". I tyle. Ale na ten przykład, gdyby mój klient (lokatorzy) zażyczył sobie recepcjonistki w kolorze wściekły róż, a do tego dekoracje recepcji pod kolor uniformu, to klient za taki kaprys musiałby zapłacić zarządowi, zarząd mojemu pracodawcy, a pracodawca musiałby mi taki uniform dla mnie nabyć i mi go dostarczyć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
16 marca 2016 o 10:06

@grruby80: "od 5 lat wydaje na ubranie się swoje własne pieniądze, bo ponoć mój kontrakt tego NIE pokrywa (a pracodawca może, ale nie musi tego zapewniać)"

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 marca 2016 o 17:02

@margotek: Wygląda na to, że niektóre nacje tak po prostu mają. Podobny efekt zaobserwowałam także u Francuzów.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »