Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Borys

Zamieszcza historie od: 31 marca 2012 - 23:42
Ostatnio: 4 maja 2016 - 22:05
  • Historii na głównej: 28 z 35
  • Punktów za historie: 24758
  • Komentarzy: 102
  • Punktów za komentarze: 763
 

#72800

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie powiedźcie mi jedno. Co siedzi w ludzkich głowach, że większość tak masowo kupuje wędliny w hipermarketach? Żonie zabroniłem kupowania wędlin w marketach, bo nawet kot nie chce ich jeść.

Udałem się do takiego wielopowierzchniowego sklepu na zakupy i z ciekawości zatrzymałem się na mięsnym. Produkty mięsopodobne malowane farbami.A ceny? Kosmos. Na grilla polecają toruńską za 15 zł. Na sam jej blady widok aż mnie na wymioty brało. Kolor pomarańczowy, a w środku biały. Za pewnie na grillu zmniejszy swoją wagę o połowę.... Ludzie denerwują się, że szybko może jej braknąć. Kupują duże jej ilości. O zgrozo

Pewien klient pyta się ekspedientki o skład kiełbasy. Myślę sobie, że wreszcie jakiś świadomy. Dostaję odpowiedź, że mięsa wieprzowego jest 70%. A on co? Zadowolony bierze cały kilogram.Pseudo "swojska" z zawartością mięsa 70%!!! za 25 zł i to w promocji!!!

Przypominam, że kilogram kiełbasy produkuje się z ok 1,2 kg mięsa. Salceson kosztował tylko 20 zł, którego kiedyś miałem okazję spróbować - nigdy więcej. Kawałki mięsa zatopione w zupie żelatynowej...
Pseudo wędzonki w cenach od 20 do 40 zł. Mało jadalne...
O innych wynalazkach nie wspomnę, każdy chyba choć raz jadł i kupował ten wie o co chodzi.
Nie mówię już o tych pakowanych cudach. Parę plasterków i cena 5 zł (za 100 gram czyli 50 zł/kg). I ludzie kupują. W PL chyba nie ma biedy skoro ludzie szastają kasą na lewo i prawo.

Następnie udałem się do osiedlowego mięsnego. Sklep firmowy, więc wszystko od jednego wytwórcy. Kiełbasa grillowa za 13 zł/kg. Specjalnie doprawiona, troszkę tłuściejsza ale przepyszna. Salceson 15 zł, smak idealny. Pozostawia konkretny posmak. Kto lubi ten wie o czym piszę. Pasztetowa 13 zł w kątnicy grubo zmielona- pieprzna. Wędzonki od 18 zł do 25zł. Kiełbasy najdroższe kosztują 23 zł. Ale takie można jeść nawet bez chleba.
Do tego skrzydełka i karkówka marynowana w pikantnej marynacie + 1 zł do ceny. Marynowane mięso jest przez samego szefa w naturalny sposób. Mój hit na grilla. Wszyscy zawsze zachwyceni. Proszą o przepisy, a nie wiedzą że można kupić tuż za rogiem...

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego że w sklepie hulał wiatr. Sprzedawczyni powiedziała mi, że tak słabej "majówki" nie mieli dawno. Przygotowali się solidnie i spora ilość pójdzie do utylizacji. Prawdopodobnie sklep pociągnie jeszcze miesiąc albo dwa i cały zakład idzie do zamknięcia, bo nie ma klientów.

Aż mnie przetrzepało. Jak można jeść takie świństwo, a przy tym płacić jak za złoto, mając obok pyszne niedrogie i zdrowsze jedzenie? Czy ludzie uzależnili się od "chemii", czy są już tak wytresowani, że zakupy mają robić tylko w dużych sieciach? Albo są tak leniwi, że wolą jeść gorzej jak psy, byleby tylko szybciej kupić i wszystko w jednym sklepie...

O patriotyzmie i wspieraniu małych firm nie wspomnę, bo większość ludzi i tak ma to w czterech literach.
Ale podobno kupujemy tam gdzie taniej i gdzie jest lepsza jakość... ale czy na pewno?

sklepy

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (345)

#67611

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lato upalne, ale również wietrzne i burzowe.
Po nawałnicy w miejscowości kolegi prądu nie było prawie 4 dni. Słupy elektryczne powalone, więc z góry wiadomo było że awaria trochę potrwa. Większość ruszyła do sklepów po agregaty prądotwórcze.

Tak zrobił mój kolega. Chciał uratować zapasy w lodówce i zamrażarce. O godzinie 23 zapukała do niego policja i nakazała wyłączenie agregatu. Powód? Sąsiadowi przeszkadza, a jest przecież cisza nocna. Na całym osiedlu chodziły setki agregatów, ale on musiał wyłączyć. Nie ma że sytuacja awaryjna - policja zagroziła mandatem. Na nic tłumaczenia. Stali pod jego domem ponad 2 h i czekali czy czasem nie włączy z powrotem. Pogratulować sąsiadowi i panom w niebieskich mundurach....

wichura

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (659)

#62746

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Muzeum absurdów - Auschwitz - Birkenau

Z Oświęcimia do Brzezinki kursuje autobus który wozi zwiedzających.
Kierowcy sprzedają jednorazowy bilet na którym pisze
"Bilet w jedną stronę". - zostało to oprotestowane i bilety musiały zniknąć ponieważ " jazda w jedną stronę " kojarzy się z wysyłką Żydów do obozu....

Parking obok obozu został przeznaczony dla vipów i obsługę muzeum. Wszystkiego dogląda ochroniarz. Chciano zamontować tam szlaban sterowany na pilota, by nikt nie musiał go specjalnie pilnować.
Jak się domyślacie szlaban nie powstanie, bo jest to hitlerowskie urządzenie używane w obozie i bardzo źle się kojarzy.

Czekam tylko kiedy zakażą wejścia na teren obozu mężczyznom z wąsami...

muzeum

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (618)

#62015

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wakacje spędzaliśmy w nadmorskim pensjonacie. W cenie były śniadania w formie bufetu szwedzkiego. Ogólnie było wszystko to co powinno być: jajecznice, gorące kiełbaski, zupki mleczne, talerze wędlin itp.
Nikt głodny nie wychodził. Mało tego, po drugiej turze śniadań obsługa pozwalała na wynoszenie kanapek na wynos. (bo po co ma się marnować?)
Co jest raczej niespotykane nigdzie. Obsługa bardzo miła.

Nadszedł piątek. Menu trochę zmienione. Nie było kiełbasek na gorąco. Były za to dodatkowe potrawy: wędzone ryby, ryby w różnych sosach, serki pleśniowe, jajecznice z grzybami. Ogólnie catering jak z dobrych restauracji. Ludzie zachwyceni, ryby znikały w mgnieniu oka.

Sielanka trwała aż nie przyszedł on, gruby facet po pięćdziesiątce.
Chodził rozglądał się aż w końcu otworzył gębę "kej jest kiełbasa?" (nie wiem po jakiemu to jest). I z awanturą do obsługi. Panie tłumaczą mu, że w piątki dają menu rybne i kiełbasek nie ma. Jak nie chce ryb, mogą mu zaproponować co innego.

Wtedy on wpadł w szał. Epitetów przytaczać nie będę, kazał kelnerkom zapier..... do sklepu i smażyć mu kiełbasę. Wtedy nie wytrzymałem, kazałem zamknąć mu tą "grubą mordę" i uspokoić się, bo inni chcą zjeść w spokoju. Myślałem że dojdzie do bijatyki, ale stanęli za mną młodzi chłopcy (kibice swoją drogą), więc facet odpuścił i wyszedł ze stołówki trzaskając drzwiami.

Nie był to koniec. Po śniadaniu gdy ludzie wychodzili z pensjonatu na plażę, mogli przed wejściem oglądać szanownego obrażalskiego jak... piekł kiełbaski na ognisku.

gastronomia

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (633)

#60075

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siostra opowiedziała mi historię o zwykłej chciwości.
Córka siostry została zaproszona na urodziny, które odbyły się w znanej sieci restauracji serwujące przede wszystkim hamburgery.

Dzieci były zabawiane przez animatorkę, a rodzice w tym czasie siedzieli z boku. Matka solenizantki zaproponowała kawę. Większość przystała na tą propozycję. Z grzeczności zapytała czy może ktoś ma ochotę na coś do zjedzenia. Większość odmówiła oprócz jednego tatusia.
Więc dostał pozwolenie na " domówienie" sobie czegoś do jedzenia.
Konsumpcją zajął się z dala od innych rodziców.

Efekt? Tatuś przejadł za całe 80 zł...
Czy zjadł czy wziął na wynos tego nie wie nikt.... Rachunek dla mamy solenizantki został.

MC donalds

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 645 (763)

#58277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W piękny sobotni dzień moja żona po otwarciu szafy stwierdziła „ że nie ma się w co ubrać” i musi pilnie kupić nowe spodnie. A dziś jest idealny dzień i do tego super wyprzedaże więc trzeba czym prędzej jechać na zakupy. Po chwili parkujemy pod dużym centrum handlowym.

Moja żona częste zakupy robi w jednej znanej sieciówce. Tam też udaliśmy się na sam początek. Ludzi ogrom, do przymierzalni kolejki.
I tu zaczyna się jak zwykle tajfun. Jakby mogła to wszystkie spodnie znalazły by się w przebieralni. Ale niestety jest limit i można mieć przy sobie max 3 sztuki. Więc jako bezbronny mąż musiałem donosić i wymieniać spodnie. „ a może wejdę w rozmiar mniejszy? , a może ten kolor?, a może z tamtym wzorkiem? ” i tak w kółko. Minuty mijały, frustracja moja wzrastała.
Pomagała mi jedna z ekspedientek która umilała trochę ten czas:)

Po przymiarce chyba z 50 par, żona stwierdziła że nic jej się specjalnie nie podoba i chyba pójdziemy do innego sklepu. Miałem już dość wszystkiego. Odnosiłem w spokoju resztę spodni na wieszaki gdy nagle usłyszałem rozpaczliwy głos mojej żony.
Co się okazało – nie ma jej spodni w których przyszła!

Od razu humor mi się poprawił. Takie rzeczy codziennie się nie zdarzają. Idę więc z powrotem w stronę wieszaków znaleźć te stare. Mały problem gdyż te spodnie były bardzo podobne do tych, które przymierzała i do tego były z tej samej firmy! Szukałem tych bez metki.

Do pomocy przyszła mi pani ekspedientka która sprzedała już informację reszcie pracowników przez co z wielkimi uśmiechami co chwila spoglądali na mnie. Nigdzie ich nie ma! Uśmiech powoli mi schodzi z ust. Żona w sklepowych spodniach dołącza do poszukiwań. Wszystko przeszukane bez rezultatu. No cóż trzeba czekać na cud ale przede wszystkim trzeba kupić jakieś spodnie i w nich wyjść. Dość szybko żona wybrała nowe spodnie i ze złością szła w stronę kasy.

W tej samej chwili dość urodziwa dziewczyna (co spotęgowało złość :) ) podeszła do kasy zapytać się ile kosztują te spodnie bo ona je bierze, a nie ma na nich metki. Tak to były te spodnie.

Żona wydarła jej z rąk stwierdzając że to jej spodnie. Kobieta zrobiła dziwną minę, po czym chciała wyrwać mojej żonie te spodnie twierdząc że należą one do niej bo ona je znalazła ! O mało ich nie roztargały.Po wyjaśnieniu sprawy obydwie z wielkim burakiem na twarzy opuściły sklep.
Ich miny bezcenne.

Chyba mamy spokój z zakupami przez długi czas :)

sklepy

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 775 (1331)

#57395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to w zwyczaju, w drugi dzień świąt chodzą młodzi kolędnicy. I tak zapukali do moich drzwi - a jako iż miałem gości, zaprosiłem kolędników do środka, tak aby pośpiewali nam przy stole, a przy tym dać trochę radości dzieciakom i zrobić z nimi jakieś zdjęcie.

Po moim zaproszeniu kolędnicy dziwnie na siebie spojrzeli - zero reakcji. Po czym jeden powiedział:
- Pierd... nie będę za parę złotych z siebie robił pajaca. Po czym wszyscy oddalili się od drzwi.

Kolędnicy z powołania :)

kolęda

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 814 (896)

#54492

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po niewątpliwym sukcesie historii http://piekielni.pl/50976 która doczekała się artykułu na znanym portalu http://natemat.pl/67187,nie-udlaw-sie-ryba-ze-smazalni-jak-nie-dac-sie-nabrac-na-chwyty-nieuczciwych-gastronomow gdzie moje wypociny przedstawiono samemu Grzesiowi Łapanowskiemu, dostawałem wiele prywatnych informacji, głównie pozytywnych. Mam nadzieję że wiele osób wzięło do serca to co napisałem i nie dało się oszukać.

Tyle ze wstępu, teraz opiszę historię właściwą jak po raz kolejny robiono ludzi w balona.

W dzień przyjazdu postanowiłem zjeść rybę. Przy porcie była ładna smażalnia, gdzie ryby były na blacie i każdy mógł sobie wybrać, którą sztukę chce zjeść. Jak dla mnie super – ja mogłem wziąć większą sztukę, a żona kawałek który spokojnie zje i się nie zmarnuje. Ceny były przystępne. Zaniepokoiła mnie tylko dość spora różnorodność. Zapytałem o świeżość – oczywiście świeżuteńkie sztuki z rannego połowu. Mąż rybak (na ścianach zdjęcia kutrów itp.)

Zamówiłem dorsza. Za mną stało małżeństwo starszej daty, które chciało spróbować czegoś innego. Zamówili halibuta – gdy również zapytali się o świeżość usłyszeli to samo co ja. Tu zapaliła mi się lampka. Przecież halibut nie występuje w Bałtyku, a przynajmniej nie w naszej części morza. Zapytałem się więc pani dlaczego okłamuje klientów. Sprzedawanie atlantyckich ryb nie jest przestępstwem (sam niejednokrotnie kupuje takie ryby u nas nad Bałtykiem, ale wiem że są to mrożonki). Ale kłamać w żywe oczy?

I tu w ekspedientkę wskoczył diabeł – Jak śmiem buntować klientów? Ona mieszka nad morzem 40 lat – połowę swojego życia spędziła z pracą rybacką. Jej mąż ma jakieś tam stopnie i ileś tam lat wypływów. Ona wie co sprzedaje. Przepisy z dziada pradziada itp.
Krzyki te zaniepokoiły szefa? męża? który wyszedł z kantorka zobaczyć co się dzieje. Po wyjaśnieniu mu sprawy, zrobił się czerwony jak burak, coś mamrotał że świeży on jest no ale jak wiecie nie u nas, ale świeży i już. Małżeństwo zrezygnowało z zakupu, my również. Kolejka, która była za nami, też się skurczyła. A reszta jadła swoje ryby w trochę gorszym humorze.

Po tym numerze nie miałem już ochoty na ryby ze smażalni. Sam je przyrządzałem. Rano kupowałem rybę w porcie i smażyłem w pokoju z frytkami. Żona przyrządzała sałatki. Szybko tanio i zdrowiej.

Pewnego dnia przyrządziłem gładzicę (podobna do flądry jednak 100 razy lepsza). Sąsiad z pokoju obok przyglądał mi się i zapytał:
- Widzę że dziś fląderka na obiadzik?
Wytłumaczyłem mu co to za ryba. Na następny dzień postanowił przyrządzić również sam obiad z gładzicy. Pożyczyłem mu frytkownicę. Rybę podobno już miał. Gdy zobaczyłem ją przed smażeniem, zapytałem:
- Sąsiad, widzę że flądra dziś na obiad?
Zdziwiony odpowiada, że to gładzica. Był w porcie i kupił od rybaka. Dotknąłem ryby i była szorstka jak pumeks. Czyli flądra. Gładzica jest taka sama tylko ma gładką skórę. Sąsiad został oszukany, gładzicę można dostać, choć za dużo jej nie ma. Fląder za to pod dostatkiem. A cena? A czy to ważne? Flądra 5 zł, gładzica 20 zł... Przecież turyści są bogaci, więc można ich oszukiwać na każdym kroku.

morze

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 771 (827)

#53715

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W firmie u nas nie najlepiej się dzieje. Słabsze wyniki próbują zrzucić na pracowników. BHP dwoi się i troi, by tylko wyłapać i ukarać pracowników za błahe przewinienia. Aż tu nagle zawrzało. Główny BHP-owiec firmy został przyłapany na kradzieży części mechanicznej wartej ponad 1000zł. Każdy się cieszył że wreszcie wyrzucą albo zdegradują mendę która zatruwała wszystkim życie. Co na to dyrekcja? Nic .....

Związki zawodowe od razu przystąpiły do ataku dlaczego nie został ukarany. Odpowiedź otrzymali taką:
"Pan XXX z BHP nie kradł części, on tylko sprawdzał czujność ochrony".
Bądź tu zdrowy człowieku.

praca

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (630)

#53536

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z tych wakacji.
Byłem na Pomorzu, w pewnej małej letniskowej miejscowości. Wiele czasu spędzaliśmy na wycieczkach samochodowych. Gdy wracaliśmy, widzieliśmy babcię przy drodze, która handlowała jajkami i warzywami. Babcia około 80 lat, chusta na głowie, biednie ubrana. Raz zrobiło mi się jej żal, a że potrzebowałem jedzenia, przystałem na zakupy.

"Moje kurki zniosły", "mała renta", "prosto z grządki niepryskane", "mleko świeże od krówki". Nic tylko w kółko powtarzała te same hasła. Ceny trochę z kosmosu, ale co tam. Wziąłem mleko, 3 pomidorki i 3 jajka. W pokoju spróbowałem mleka. Hmmmm... od krowy? Od kiedy krowa daje pasteryzowane mleko? Jajecznica biała i bez smaku, pomidory też... ożeż, ale dałem się zrobić.

Na następny dzień przejeżdżam obok babcinki i co widzę? Łysy siłacz o wzroku mordercy, wyciągający ze swojego czarnego audi jajka w wytłaczance i warzywa w siatce. Nie stanąłem gdyż igrałbym z życiem.

Jak widać alfonsi mają teraz nowe kobiety do roboty :)

babcia

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 854 (908)