Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bronzar

Zamieszcza historie od: 26 września 2010 - 10:35
Ostatnio: 28 stycznia 2015 - 9:34
  • Historii na głównej: 36 z 43
  • Punktów za historie: 13062
  • Komentarzy: 328
  • Punktów za komentarze: 2758
 

#58321

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku lat, gdy byłem (nie)dumnym posiadaczem auta marki Fiat Uno. Pominę opis pojazdu, który był w stanie nienajlepszym, ale to było pierwsze auto, kupione za własne pieniądze, więc człowiek się cieszył, że jeździ i mało pali (LPG).
Godzina około 23, niedziela, tel od kolegi:
K: Słuchaj, potrzebuję pomocy, pojechałbyś ze mną po moją dziewczynę, bo przesunęli jej zajęcia i nie ma już jak wrócić, będę strasznie wdzięczny.
J: Wiesz, już trochę późno, no ale co zrobię, zaraz u ciebie będę.

Kolega mieszkał w miasteczku obok, podjechałem do niego i udaliśmy się od razu na stację benzynową. Na stacji stanąłem pod stanowiskiem LPG, wyciągnąłem telefon i przy koledze robię prostą kalkulację: w dwie strony 100 km, auto spali mi mniej więcej 7 litrów gazu, co przy ówczesnych cenach wychodziło około 14 zł, grosze, tym bardziej, że normalny bilet na pociąg kosztował 9 zł w jedną stronę. Informuję zatem kolegę:

J: Słuchaj, to wyjdzie 14 zł, dobrze mieć gaz, nie?
K: No rzeczywiście, niewiele.
J: Więc?
K: Ale co?
J: No dasz mi to 14 zł, czy tak będziesz siedzieć?
K: Ale jak to, nie mówiłeś, że mam ci płacić, nagła sytuacja, a ty pieniądze ode mnie wyciągasz, bo nie mam wyjścia, nie graj moją dziewczyną.

W tym momencie moje żyły przy skroniach zaczęły już znacznie gwałtowniej pulsować. Kolega mój dobry, wiedziałem, że ma problemy z odwdzięczaniem się za przysługi, dlatego też specjalnie na stację benzynową podjechałem wcześniej, ale żeby mnie już oskarżać o próbę naciągania w niedzielę przed północą?

J: Nie chcę pieniędzy dla siebie, przy tobie liczyłem ile auto spali, 14 zł to grosze za 100 km, może zadzwoń na taksówkę i się spytaj ile kosztuje?
K: Na pewno te 7 litrów w butli masz, więc nie musisz tankować.
J: Nie będę się z Tobą w taki głupi sposób kłócił. Chcesz jechać autem, auto spala paliwo, którego Ty poniesiesz koszty, żebym ci chłopie chciał policzyć coś jeszcze więcej, co nie byłoby niczym dziwnym zważając na porę. Zresztą zwykle jak ktoś mnie prosi o taką przysługę to na siłę mi 50zł wciska i się cieszy, że ktoś w ogóle chce go o takiej porze wieźć. Od ciebie za dwie godziny jazdy znowu dwa piwa dostanę? To wolę sobie posiedzieć w domu, wiesz? I w ogóle rozmawiam z Tobą tylko, bo jesteś moim kolegą, jakbym kogoś mniej znał, to już byłby po drugiej stronie drzwi.

W tym momencie podeszła pracownica stacji w celu zatankowania gazu. Odsunąłem szybę i słyszę pytanie "za ile?"

Pytam więc znajomego:

J: Dajesz te 14 zł?
K: Nie mam.
J: (Do pani z obsługi) Nie, przepraszam, tylko kolegę chciałem wyrzucić.
K: Ale jak to?
J: Wysiadaj!
K: Ale stąd mam 40 min drogi!
J: Ja straciłem przez ciebie więcej czasu.
K: No nie wygłupiaj się, ona nie ma czym wrócić!
J: To się załatwia po ludzku, a nie wymusić próbuje!
K: Ale ja naprawdę przy sobie nie mam.
J: To się prosi o podwiezienie do bankomatu, a nie próbuje wymuszać darmową jazdę.
K: Ale jesteśmy kumplami...
J: Właśnie jestem Twoim kumplem, a nie szoferem.
K: Nie traktuję cię jak szofera.
J: Bo szoferowi się płaci i daje na paliwo... ale mniejsza z tym, zapłaty nie chcę, to co wsiadasz z powrotem i jedziemy do bankomatu, czy nie?
K: Podjedziemy jak wrócimy, ok? (stara sztuczka mojego kumpla, później by się pewnie okazało, że coś nie tak z kartą, albo ją zgubił, albo jeszcze coś innego, po prostu mój kolega zawsze ma problemy z oddawaniem).
J: Tak myślałem - odpowiedziałem z uśmiechem dodając jednocześnie gazu i puszczając sprzęgło.

Wnioski: może byłem za spokojny, ale kolega mimo swojej okropnej wady we wszystkich innych aspektach był naprawdę fajnym człowiekiem, więc nie chciałem go od razu wyrzucać.
Kolega się nie obraził, dziewczyna mu wytłumaczyła zapłaciwszy 250 zł za taksówkę w którym miejscu się mylił.

Uważam, że podwożąc kogoś, prośba o zwrot tylko za paliwo jest ogromną przysługą, bo przecież ofiaruję mu za darmo mój czas.

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 913 (1181)

#26841

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wynajmuję mieszkanie.
Dzwonek do drzwi.
Otwieram i ukazuje mi się pewien Pan w garniturze:

P: Dzień dobry, Igrek Iksiński, firma Pożyczamy na Lichwiarski Procent, czy Pan Iks Igrekowski?

J: Nie. (Oczywiście mówiłem prawdę)

P: (Wchodząc, trącając mnie barem, zaszedł od razu do salonu i usiadł na wersalce - ja? karpik!) Widzę, że unika Pan kontaktu, ale ja nie wyjdę, dopóki nie dogadamy się wobec zaległych należności!

J: Człowieku, ale ja nie nazywam się żaden Iks Igrekowski, weź stąd wyjdź, bo zadzwonię na Policję, ja to mieszkanie wynajmuję, wynajmujący też się nie nazywa Iks Igrekowski, więc sądzę, że jakiś wcześniejszy najemca podał ten adres.

P: Proszę Pana, jak ja wiele razy słyszę te śpiewki, to wszystko jest 20 razy sprawdzane, jak Piekielna 123/1 to Piekielna 123/1 i dziękuję.

J: Jesteśmy na Piekielnej 23/1!

P: O k***wa, może być! To ja przepraszam, już idę, to moja wizytówka, przepraszam, pomyłka.

Zrozumiałem, praca nieprzyjemna, stres, ale warto o tym wspomnieć na jakimś portalu opisującym złośliwych ludzi. ;)

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 810 (884)

#26840

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Idę przez pasy na zielonym świetle. Po przejściu podchodzi do mnie dwóch Panów policjantów.

P1: No co Pan wyprawia, niestety musimy interweniować.
J: Panie władzo, ale nie mam pojęcia o co się rozchodzi.
P1: Jak Pan przez pasy przeszedł? Ukosem? Od kiedy się tak przechodzi?
P2: Niestety będzie mandacik.
J: Ale? O co...
P2: 50zł czy ma Pan jakieś obiekcje?
J: (wyciągając telefon) Jako funkcjonariusze publiczni, wiedzą Panowie, że mam prawo nagrać tę rozmowę, więc informuję tylko, że właśnie zaczynam nagrywać. (Klik REC :) ) Proszę podać mi paragraf który mówi o tym iż przez przejście dla pieszych należy iść prostopadle do pasów tzw. zebry!
P2: Paragraf 234 kodeksu wykroczeń!
J: Proszę podać imię i nazwisko!
P1: (ze śmiechem) chodź już chłopie i zostaw Pana, bo w TV będziemy.
P2: Miłego dnia Panu życzę.
J: Nawzajem, spokojnej służby.

Normalnie bałbym się, że stracę telefon, ale w tym dość ruchliwym miejscu pomyślałem sobie, że mogę sobie pozwolić na taki fortel. :)

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 638 (688)

#26847

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę zakład zegarmistrzowski. Ludzie zostawiają u mnie zegarki do naprawy, wypisuję im potwierdzenie, sobie zostawiam kopię. Kopia ląduje do worka strunowego wraz z zegarkiem. Posiadam spory koszyczek zegarków, które nie zostały odebrane przez klientów. Gdy taki zegarek leży więcej niż jakieś 6 miesięcy, to wkładam go do koszyczka znajdującego się w moim domu. Obecnie znajduje się w nim +/- 500 zegarków. Cóż, ludzie nie odbierają.
Sytuacja miała miejsce w zeszłym miesiącu. Przyszedł do mnie klient:

K: Zegarek!
J: Dzień dobry, jaki?
K: Taki srebrny okrągły (90% zegarków tak wygląda). Ten co oddawałem.
J: Ale jaki?
K: To pan nie wie?
J: Nie przypominam sobie. Nie pamiętam każdego klienta.
K: To może pan powinien. (Całym swoim wyglądem przypominał władcę i ruszał się tak, jakby robił łaskę swojemu niewolnikowi). Tutaj mam potwierdzenie, jak masz taką słabą pamięć.

Tutaj zaznaczam. Nienawidzę jak ktoś przechodzi do per ′Ty′, jedyny wyjątek stanowi sytuacja, w których klient jest "luzacko" nastawiony i żartuje do mnie.

J: Widzę, że numer zlecenia to 123/03/09.
K: A co to znaczy, ja nie wiem, co mnie to obchodzi!
J: Zegarek był zostawiany w marcu 2009 roku.
K. No i co pewnie jeszcze nie zdążyłeś?
J: Zdążyłem, zegarek jest naprawiony, będzie na jutro.
KL: (SZAŁ!) No chyba sobie urwał żartujesz, tyle czekania i jeszcze urwał chcesz żebym czekał, co z moim zegarkiem, urwał złodzieju dawaj!

Punkt drugi - nazwanie mnie złodziejem, wychodzę z siebie, po prostu puszczają mi nerwy. Staram się jednak trzymać fason.

J: Wie pan co, części kosztują, ja do pana dzwoniłem pewnie nie raz po naprawie, to ja byłem dotąd stratny, więc proszę mnie złodziejem nie nazywać! (Zawsze, ZAWSZE przed zarchiwizowaniem zegarka w domu, dzwonię przynajmniej 5-6 razy)
K: Dotąd, URWAŁ TYLE CZASU i jeszcze pieniędzy chcesz?

Nie wiem dlaczego i nie wiem jak, zachowałem się poniżej poziomu, ale nerwy mi puściły. Wyrwałem gościowi kartkę z rąk, przetargałem i wrzuciłem do kosza.

J: Jak dla mnie, jak urwami mamy rozmawiać, to żadnego zegarka nie było, do widzenia.

Nie potrafię nawet opisać w jaki szał wpadł klient. Wystarczy może, że napiszę iż stwierdził, że od razu idzie do prokuratury.

Wieczorem w domu robię przegląd koszyczka i z zapamiętanego numeru zlecenia wyszukuję zegarek. I sobie przypomniałem. Kwarcowsy Atlantic, wymiana mechanizmu tzw ETA, koszt na 3 lata wstecz jakieś 200zł, do zapłaty 220. Pamiętam jak przeklinałem w duchu owego klienta, jak mi krzyczał do słuchawki, żebym go nie dręczył telefonami. Pamiętam jak w duchu sam siebie przeklinałem dlaczego nie wziąłem zaliczki.
Jest na zleceniu numer telefonu, w przypływie wyrzutów sumienia dzwonię z nadzieją, że jest aktualny. Był.

J: Dzień dobry ja w sprawie zegarka.
K: Dzień dobry, to będzie na jutro? Ile pieniążków przygotować?
J: 220 zł...
K: O to dobrze, będę jutro, proszę nie zapomnieć, do zobaczenia.
J: Do zobaczenia.

Na następny dzień przyniósł 300zł powiedział, że reszty nie trzeba, postawił na ladzie Jack Daniel′sa i przeprosił za swoje wczorajsze zachowanie. Stwierdził, że kontrahent go wystawił i miał bardzo zły humor. Co mi tam, lubię Jacka Daniel′sa. :)

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1263 (1307)

#26718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana mi przez mojego dobrego znajomego. Nie mogę głową odpowiadać iż nie jest to fake, ale znajomy ten raczej nie jest znany z bajkopisarstwa, tak więc jestem skłonny dać wiarę jego zeznaniom.

Akcję właściwą mój kolega obserwował z okna swojego domu (mieszka na parterze). Przed blokiem szedł sobie jakiś młodzieniec paląc papierosa. Obok jednej z klatek stała kobieta z lekką, aczkolwiek zauważalną już ciążą. Nawet gdyby wcześniej wspomniany palący chłopak przeszedł chodnikiem prostopadłym do klatki, to od przyszłej mamusi dzieliłoby go około 10 metrów. Gdy jednak był jeszcze znacznie dalej, znajomy mój usłyszał krzyki, co skłoniło go by przerwać na chwilę przyrządzanie obiadu i zerknąć do okna. Gdy wyjrzał co zauważył:

Ciężarna pani zaczyna wydzierać się w stronę chłopaka:

- Zgaś tego szluga debilu, ja jestem w ciąży (itp.)...

Koleś jednak niewiele sobie zrobił z jej krzyku, bo jak zapewne słusznie zauważył dzieliła ich na tyle spora odległość, że po prostu nie mógł jej niczym zaszkodzić paląc. Kobieta jednak ruszyła z miejsca i podbiegła do młodzieńca. Spoliczkowała go krzycząc, że zabija jej dziecko, spoliczkowała ponownie i jeszcze raz, chłopak zaczął się zasłaniać, a ona uczepiła się jego włosów próbując chyba mu je powyrywać. Następne wydarzenia następowały praktycznie jednocześnie:

- Gość wyrwał się dziewczynie szarpnięciem (nie jej) i zaczął lekkim biegiem oddalać się od wariatki.
- Ciężarna zaczęła krzyczeć, że ją pobił, że kopnął w brzuch (oczywiście nie była to prawda), żeby ludzie policję wzywali.
- Z klatki obok akurat wychodził najprawdopodobniej ojciec jej dziecka, słysząc to w parę chwil dorwał uciekającego kolesia.
- Jakaś przechodząca nieopodal babcia wyciągnęła telefon i zadzwoniła jak się niedługo później okazało na policję.

Następnie w ciągu dosłownie kilkunastu sekund przyszły tato delikatnie mówiąc zrobił uciekinierowi z dupy jesień średniowiecza, a przyszła mama jeszcze go namawiała do spuszczenia chłopakowi większego (przepraszam za określenie, ale najlepiej ono oddaje to co się działo) wpi***lu.

Znajomy wybiegł przed blok, by ratować bogu ducha winnego kolesia. Gdy zbierał go z asfaltu i próbował dotrzeć do niego z zapytaniem czy nie wezwać pogotowia nadjechała już Policja (dość szybko, może w 2 minuty?).

Policjanci po usłyszeniu pierw wersji ciężarnej, później wersji jej faceta, a później wersji babci, o dziwo takich samych - jak to chłopak zaatakował bezbronną kobietę w ciąży, chcieli zabrać go na dołek.

Gdy mój znajomy przedstawił faktyczny obraz wydarzeń z początku żaden z policjantów nie chciał dać mu wiary, pewnie są w zmowie etc. Jednakże po stwierdzeniu czterech faktów policjanci zaczęli się zastanawiać:

- Jak przyszły tatuś mógł wszystko widzieć, skoro gdy wychodził to chłopak już biegł?
- Jak babcia mogła wszystko widzieć, skoro zaalarmował ją dopiero krzyk?
- Jaki motyw miałby chłopak atakując w środku dnia, w środku osiedla pełnego ludzi ciężarną kobietę, która nie miała przy sobie nawet torebki?
- Dlaczego wersja nagrana z telefonu mojego znajomego nie zgadza się z zeznaniami reszty?

OK, chłopak został oczyszczony z zarzutów, chociaż ciężko powiedzieć, żeby po takim pobiciu był zadowolony. I na koniec, co w związku z pobiciem, które chciał zgłosić? Otrzymał odpowiedź o mundurowych:
- Ty się lepiej gnoju już nie odzywaj, gdybyś kobiety w ciąży nie zaczepiał to nic by ci się nie stało.

I gdzie tu sprawiedliwość?

PS: Komórka mojego znajomego nie zarejestrowała już momentu samego pobicia, więc właściwie dowodu nie było.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 721 (753)

#24538

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia niby autobusowa. Niby, bo rzecz się działa na przystanku, a tym razem moher commando obrał sobie za teren taktyczny jego obręb i posianowił działać jeszcze przed wejściem (prewencja?).

Otóż jestem palaczem i kocham sobie puścić dymka w oczekiwaniu na autobus. Jednak zawsze staram się palić tak, by nie przeszkadzać innym. Zawszę stoję jakieś 10 metrów od przystanku (nawet przed wejściem stosownej ustawy tak robiłem). Jak ludzi jest na tyle dużo, że muszą stać obok, to odchodzę jeszcze dalej, żeby nikomu nie przeszkadzać. Dodatkowo zawsze staję na trawniku, żeby nie przeszkadzać ludziom chcącym przejść przez chodnik, a gdy wieje wiatr z niekorzystnej strony, to obserwuję chodnik i dymię jak nikt nie przechodzi. Ogólnie rzecz biorąc rozumiem, że moje spaliny przeszkadzają innym i palę tak, aby nikt przeze mnie nie cierpiał.

Wróćmy jednak do tematu. Stoję sobie tak i palę. Na przystanku może z 3 osoby. Obok mnie akurat przechodzi moherowa babcia. Poczekałem, aż przejdzie i dymię dalej. Babcia doszła do przystanku, sprawdziła coś na rozkładzie i zaczęła się mi przyglądać. Po chwili idzie w moim kierunku. Ja nadal sobie spokojnie dymię. Przy kolejnej chmurze dymku wylatującego z moich płuc, babcia przyspieszyła, ominęła mnie, weszła na trawnik, dokładnie tak, żeby znaleźć się w samym środku mojego obłoczka. Momentalnie zaczęła kaszleć (według mnie na pokaz). Następnie tako do mnie rzecze:

B: Niech pan to zgasi natychmiast, nie ma czym oddychać, ja chore płuca mam! Zgaś, szybko, wstrętni palacze zatruwają nam powietrze!

J: (Przerywając jej) Przecież specjalnie podeszła pani tak, żeby znaleźć się w dymie, nawet z chodnika pani zeszła.

B: A ja se k**wa będę stała gdzie będę se chciała, nie będzie mnie twój nałóg ograniczał! Chcesz palić, to ty masz się dostosować.

J: Mimo to sobie jednak dopalę tutaj gdzie stoję! - Po czym uraczyłem się kolejną chmurką.

Moher odszedł rzucając naprawdę niewybredne komentarze w moim i innych palaczy kierunku.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 549 (703)

#24377

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia autobusowa.
Kilka dni temu wracając komunikacją miejską z pracy byłem świadkiem lekcji udzielonej pewnej starszej pani przez młodego człowieka. Kurs wieczorny, autobus zatłoczony, a po środku autobusu owa pani siedziała obok swoich siatek z zakupami. Tutaj muszę nadmienić, że nie był to typowy moher, a kobieta elegancko ubrana i swoją miną zdradzająca pogardę do otaczającego ją plebsu. Ów młody człowiek wspomniany wcześniej podszedł do niej i spytał:

- Czy mogła by pani wziąć zakupy, bo chciałbym usiąść?

Odpowiedzią było pogardliwe ′phi′ i odwrócenie głowy w kierunku okna. Chłopak powtórzył pytanie, ale tym razem Pani odparła mlasknięciem i zmrużeniem brwi.
W tym momencie koleś podskoczył w górę i z ogromnym impetem wylądował siedzeniem na jej zakupach z uśmiechem na twarzy mówiąc:

- Ja jednak usiądę.

Akurat był mój przystanek, więc finału sprawy nie znam, z ruszającego już autobusu usłyszałem tylko pisk elegantki.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1060 (1088)

#24118

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu podczas drogi do pracy przechodziłem akurat przez pasy. Przejście dla pieszych znajdowało się przy skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną i wyposażone było również w światło dla pieszych. Tak więc zielone, ja przechodzę, przed przejściem w samochodzie jakiś facet pali papieroska. Gdy byłem mniej więcej w połowie pasa drogi, jegomość z auta krzyknął:

[F] : UWAŻAJ, K*RWA!

Automatycznie zerknąłem w lewo, a tam fiat seicento z dość dużą prędkością wykonał skręt w lewo na skrzyżowaniu i pędzi w moim kierunku, a jest już jakieś 2-3 metry ode mnie. Całe to spostrzeżenie to oczywiście jakaś sekunda, po której gwałtownie odskoczyłem w tył, a auto prawie przejechało mi po stopach. Kawałek dalej się zatrzymało. Kierowca, który mnie ostrzegł krzyknął:

[F] JAK JEŹDZISZ GŁUPIA FLĄDRO?


Po czym usłyszałem kobiecy głos:

[K] SPIE****LAJ KRETYNIE! ZIELONE MIAŁAM, MOGŁAM PRZEJECHAĆ TEGO CYMBAŁA TO BY SIĘ NAUCZYŁ ZASAD.

Po czym szybko odjechała. I dobrze, bo gdyby team dłużej została to chyba bym ją rozszarpał.

I jeszcze krótkie wyjaśnienie dla osób, które nie mogą sobie wyobrazić sytuacji. Podczas skrętu na skrzyżowaniu nawet gdy świeci się nam zielone światło nie oznacza, że możemy jechać i na nic nie patrzyć. W praktycznie każdym przypadku jeśli na drodze prostopadłej jest przejście dla pieszych, to należy ustąpić im pierwszeństwa, bo mają zielone światło.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 878 (918)

#10222

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu postanowiłem założyć w pokoju żaluzje pionowe. Skontaktowałem się z właścicielem firmy oferującej te produkty. Wybrałem kolor, spytałem o cenę i umówiłem się na montaż. Facet przyszedł, zamontował, ja wręczyłem mu pieniądze. I tutaj się zaczęło. Warto wspomnieć, że nie mam czasu ani chęci stać nad fachowcem i patrzyć mu na ręce. Jednak jakby ewentualnie miało coś pójść nie tak (przezorny zawsze ubezpieczony) w pokoju zostawiłem laptopa z włączoną kamerą internetową, która miała nagrywać pracę fachowca.

F: Panie, ale 400 + VAT jeszcze, to będzie 488 zł.
J: Umawialiśmy się na 400 zł.
F: Proszę pana, widzę żeś pan młody i nieobyty, ale w świecie biznesu wszystkie ceny są cenami netto do których dolicza się VAT. Przykro mi, że pan nie wiedział, dzięki mnie jeszcze darmową lekcję pan otrzymał.
J: Niech mi pan tutaj nie opowiada głupot i nie wciska ciemnot - sam prowadzę firmę i rzeczywiście między firmami prezentuje się ceny netto, ale nie jest to dopuszczalne jeśli umawia się pan z klientem indywidualnym. Widział pan kiedyś, żeby ceny na półkach w sklepie były bez VAT?
F: Mnie to nic nie obchodzi, podawana cena była ceną netto i musi pan dopłacić VAT.
J: To proszę zdjąć żaluzje i sobie zabrać.
F: Nie może pan zrezygnować po wykonaniu usługi.
J: Jest pan nieuczciwy, więc ja też będę.
F: K***wa! Niech już będzie te 400. Jest pan niedouczony!
J: Ma pan tupet, żeby obrażać klienta w jego własnym domu!
F: Dobra, przepraszam, daj pan forsę i spadam.
J: Proszę. Kiedy mogę wpaść po paragon lub fakturę?

W tym momencie facet zrobił ogromne oczy.

F: COOOOOOOO? Bez VATu to bez paragonu i faktury!
J: Jeszcze raz przypominam, że nie poinformował mnie pan, że cena jest bez VATu i nie dostanę potwierdzenia wykonanej usługi.
F: Co ty sobie wyobrażasz? Ty w ogóle normalny jesteś?
J: Czy pan chce powiedzieć, że nie chce pan odprowadzać podatku od wykonanej usługi? (Dodam, że normalnie nigdy bym się o to nie doczepił, bo na co mi faktura, ale chciałem utrzeć nosa takiemu piekielnemu sprzedawcy)
F: A ch.j cię to obchodzi (kierując się już powoli do drzwi).
J: W takim razie proszę uśmiechnąć się do ukrytej kamery, całe zajście jest nagrywane, Urząd Skarbowy na pewno zainteresuje ten materiał.
F: O ty ch...
J: Dobrze, że się pan ugryzł w język. Za takie epitety, takie traktowanie klienta i próbę oszustwa, powinienem się odwdzięczyć narobieniem panu nieprzyjemności. Jednak wystarczy, że udzieli mi pan 50% rabatu na żaluzje, a zapomnę o całej sprawie i usunę nagranie.
F: (Z wielką uprzejmością w głosie) Ależ oczywiście, z przyjemnością. Proszę, oddaje 200zł od firmy, ale proszę to nagranie skasować.
J: Oczywiście :)

Po czym w pośpiechu wyszedł. Okazało się na końcu, że zapomniałem włączyć nagrywania, kamera była ustawiona jedynie na pokazywanie bieżącego obrazu :)

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 554 (686)

#10495

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku minut. Prowadzę sklep na pasażu jednego z hipermarketów. Toaleta jest jakiś czas nieczynna z powodu zatkanego pisuaru. Ja posiadam do niej kluczyk, gdyż poza tym wszystko jest w porządku. Klienci jednak nic nie robili sobie z zatkanego pisuaru i oddawali mocz doń ile wlezie - a jak nie wlezie to się przeleje, co im tam. Z tego właśnie powodu toaleta chwilowo dostępna była jedynie dla personelu. To tytułem wstępu, a teraz właściwa historia.

Przed chwilą do ochroniarza podszedł młody tato, z małym, może 5-cio letnim synkiem. Zaaferowany, że dzieciak nie może już wytrzymać, a toaleta nieczynna. Ochroniarz wiedział, że posiadam klucze, więc przybiegł po mnie abym otworzył wyjątkowo toaletę dla klienta. Chcąc pomóc zgodziłem się. Ojczulek był bardzo miły, wręcz rozpływał się w podziękowaniach:

O: Bardzo panu dziękuję, super, że się pan zgodził, kiedyś panu piwo postawie... ble, ble, ble...

Ojciec wszedł z synkiem do środka, a że byłem za potrzebą wszedłem zaraz po nich. To co ujrzałem zupełnie mnie zniesmaczyło. Tatuś wysiusiał synka na ścianę i na podłogę, wszystko pływało w moczu.

Wybiegłem zatem, by zwrócić klientowi uwagę. Dogoniłem go i powiedziałem:

J: Dlaczego takiego syfu narobił pan w toalecie, ja dla pana uprzejmy byłem, zrobiłem wyją...
O: Sp....laj pajacu!
J: Człowieku, weź się opa....
O: Ch..j ci w dupę, odp...dol się, bo w ryj zarobisz.

Po czym szybko oddalił się z berbeciem.

I bądź tu dobry dla ludzi. Żeby mu się tak wychowywany synek czasem w przyszłości nie odwdzięczył....

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 748 (842)