Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bryanka

Zamieszcza historie od: 18 maja 2011 - 15:50
Ostatnio: 18 kwietnia 2024 - 20:13
O sobie:

Siedzę w UK. Trenuję konie i ludzi..

  • Historii na głównej: 35 z 53
  • Punktów za historie: 12617
  • Komentarzy: 4880
  • Punktów za komentarze: 42051
 
zarchiwizowany

#16935

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj krótka, ale treściwa.

Wracam sobie tramwajem do domu jak co dzień. Nawet miło, zero moherów, miejsce siedzące jest, więc podróż upływa spokojnie i przyjemnie. Na kolejnym przystanku wsiada kobieta w ciąży. Wstałam i podeszłam do niej z zamiarem zaoferowania mojego miejsca. Nagle w babę wstąpił diabeł.

"Ja nie jestem w ciąży ty bezczelna ku****....."

Jedynym zjadliwym epitetem w jej dłuższym monologu było "bezczelna niedożywiona anorektyczka".
Stałam tak z otwartymi ze zdziwienia ustami i miną typu o.O.

A baba "nie w ciąży", ale miejsce zajęła :D.

tramwaje warszawskie

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (256)
zarchiwizowany

#14897

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dużo ostatnio widzę historii o piekielnych nauczycielach, więc dorzucę swoją...

W czasie mojej nauki w drugiej klasie gimnazjum kuratorium stwierdziło nagle, że dziewczęta powinny mieć jednak panią, a nie pana od WF. Ot, niby łatwiej się dogadać w sprawach "kobiecych", itp. Chcąc nie chcąc dyrektorka zatrudniła panią wuefistkę, a pana oddelegowała tylko do chłopców.

Myślicie, że było fajnie, bo "kobieta, kobietę zrozumie"? A guzik! Paniusia z miejsca wyznaczyła "zasady zajęć" np:

- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie z powodu "niedysponowania", menstruacja ma być potwierdzona zwolnieniem od ginekologa (śmiechu warte w przypadku dziewczyn 14-letnich z nieregularną miesiączką)
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie pisane przez rodzica, musi być pieczątka lekarza specjalisty.
- nie wypuści 5 minut przed dzwonkiem żeby uczennice zdążyły się umyć przed kolejną lekcją, bo ona musi zajęcia dokończyć i nic poza tym nie jest ważne.
- wszelkie urazy/skręcenia/stłuczenia "nabyte" podczas zajęć były kwitowane prostym "przestań się pieścić i ćwicz!"
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie na czas dłuższy niż tydzień (ja miałam roczne z powodu kontuzji i miałam konkretne nieprzyjemności z tego tytułu)

Dodatkowo zajęcia prowadzone były w taki sposób, że babce brakowało tylko szpicruty i niemieckiego munduru.

Były sytuacje, że dziewczyny z silnymi bólami brzucha musiały ćwiczyć, bo nie miały zwolnień. W końcu jedna zemdlała i do pani dyrektor poszła delegacja z prośbą o przywrócenie pana od WF-u. Zresztą pan od wf-u wielokrotnie próbował hamować zapędy swojej nadgorliwej koleżanki.

Koniec końców pani wuefistka została zwolniona. I powiedzcie mi skąd się bierze u nauczycieli taka zawziętość?

gimnazjum

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (283)
zarchiwizowany

#11615

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj, gwoli wstępu zwykle trafiałam na wredne babcie autobusowe, o takich też zwykle czytałam. Kilka godzin temu doświadczyłam historii jak dla mnie niezwykłej...

Wracałam akurat z centrum stolicy tramwajem na moje zadupie. W między czasie koło metra załadowałam kartę miejską. Na kartę załadowany mam bilet 2-strefowy studencki (nie ładuję biletu na legitymację). Zazwyczaj mam legitymację przy sobie, tak jak inne dokumenty.

Tak sobie jechałam, w między czasie do tramwaju weszła starsza pani, więc wstałam z zamiarem ustąpienia jej miejsca. Staruszka podziękowała, nie skorzystała. Możliwe, że byłby to koniec historii, ALE na kolejnym przystanku wsiadły kanary. Pokazuję grzecznie kartę miejską i zaczynam szukać legitymacji. Niestety nie mogę znaleźć i zaczynam się denerwować, bo myślałam, że zgubiłam. Unoszę na kanara błagalne oczy w stylu kota ze Shreka, ale niestety pan beznamiętnie odparł:

- No to będzie mandacik, wysiadamy....

I tyle zdążył powiedzieć, gdyż do akcji wkroczyła wspomniana starsza pani:

- Zostaw tą dziewczynę w spokoju Ty...........$&#*%&#

Puściła mu zdrową wiązankę łącznie z komentarzem na temat rodziny owego pana i jego orientacji seksualnej. Facet otworzył usta ze zdumienia i po prostu wysiadł na następnym przystanku.

Moja mina również musiała być bezcenna, w każdym razie babcia opuściła tramwaj koło bazarku machając mi wesoło ręką na pożegnanie.

W dalszym ciągu mam wrażenie, że to był sen o.O

tramwaje warszawskie

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 296 (338)
zarchiwizowany

#11154

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść userki pasia251 przypomniała mi moje przejścia ze Świadkami Jehowy. Niestety niedaleko miejsca gdzie mieszkam owi wyznawcy mają zbór (kościół? nie wiem jak to się nazywa). Oczywiście niemal co weekend nie dają ludziom żyć.

Pewnego pięknego dnia, gdy po raz kolejny odebrałam domofon i usłyszałam:

- Dzień Dobry Pani, chciałbym się spytać czym dla pani jest Pismo Święte...

Przerwałam facetowi i wypaliłam:

- Nie wiem, nie czytałam, poczekam aż sfilmują!

Faceta przytkało. Odzywka genialna i grzeczna nie była, ale przynajmniej od tamtego czasu omijają nasz dom szerokim łukiem.

św. Jehowy

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (273)

#10635

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dużo tu historii o TP.s.a. więc dodam swoją. Absurdalną.

Kilka lat temu, pewnego pięknego dnia internet zaniemógł, a że był to okres logowania się na uczelnie, lekko się zdenerwowałam. Dzwonię dzielnie na infolinię TP i po rekordowo szybkim czasie (bagatela 40 minut) zdołałam się połączyć z konsultantką. Notabene chyba przerwałam panience piłowanie paznokci, albo inną bardzo ważną czynność, gdyż miła nie była.
(J)a: Dzień dobry, chciałam zgłosić awarię internetu....
(k)onsultantka przerywając mi: Przecież w całej Warszawie dzisiaj nie będzie działać! To pani nie wie?!
J: Yyyy, skąd mam to wiedzieć?
K: No bo przecież na stronie internetowej TP.S.A jest informacja wywieszona!!! Można sobie sprawdzić!
J:....


O ja głupia, nie wpadłam na to, żeby przynieść sobie internet w wiadrze i sprawdzić na stronie, podczas gdy w całej stolicy jest awaria :D

tepsa

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (570)

#10200

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia "górska". W zeszłym roku postanowiliśmy sobie z narzeczonym pojechać w Tatry na kilka dni. Następnego dnia po przybyciu ochoczo pomaszerowaliśmy trasą na Murowaniec. W samym schronisku zrobiliśmy sobie postój. Jak to zazwyczaj bywa w owym miejscu - dziki tłum, zwłaszcza grupy energicznych emerytek. Ja i mój narzeczony nie zachowywaliśmy się specjalnie głośno, ot normalnie, ale gdy w pewnym momencie zaśmiałam się jedna z tych starszych pań ostro mnie skarciła, że "W rezerwacie nie wolno wrzeszczeć!".

Po pewnym czasie w drodze powrotnej ze schroniska spotkani po drodze studenci powiedzieli nam, że na przełęczy w kosodrzewinie przy szlaku buszuje niedźwiedzica z małymi i żeby ostrożnie iść. Zawczasu wyjęliśmy, więc aparat i w ciszy zaczęliśmy zbliżać się do tego miejsca. Na przełęczy było trochę ludzi i autentycznie w krzakach buszowały śliczne misie. Niestety cisza i spokój nie trwały długo, ponieważ od strony Murowańca dało się słyszeć głośny i piskliwy wrzask:
- Chodźcie szybciej!!! TUTAJ SĄ, TUUUTAAAAAAJ!!! - Po czym nadbiegło galopem stadko emerytek. Na ich czele raźno truchtała pani, która w schronisku opieprzyła mnie za rzekome robienie hałasu. Teraz pokrzykiwała piskliwie:
- Szybko! Szybko! Róbcie zdjęcia!!!

Tak mi się nasunęło filozoficzne stwierdzenie, że zmienianie świata warto zacząć od siebie :)

Tatrzański Park Narodowy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 485 (623)
zarchiwizowany

#10630

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, która przydarzyła się mojej mamie w sklepie muzyczno-książkowym na E. Mama pojechała kupić jakiś tam prezent dla koleżanki. Chodziła, wybierała, aż nagle od strony kas dało się słyszeć głośny krzyk:

- NIECH MNIE PANI NATYCHMIAST ZOSTAWI!

Mama podążyła do źródła dźwięku i zobaczyła specyficzną scenkę przy kasach.

Za ladą przestraszona młoda sprzedawczyni, a przed ladą wielki miotający się moher. Moherowa babcia nie miotała się bez powodu, ponieważ do jej pleców przylgnęła inna babcia. Co moher się obrócił i zamachnął torebką, to babcia wskakiwała jej z powrotem za plecy z dzikim chichotem, unikając ciosu. Istna ciuciubabka.

Ciekawe zabawy mają starsze panie.

sklep na E. Warszawa

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (212)

#9925

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakieś 8 lat temu, do pewnej stajni gdzie jeździłam regularnie przychodziła pewna dziewczyna. Zwracała uwagę, gdyż zawsze była ubrana w markowe jeździeckie ciuchy, miała dosyć drogi kask, itp. Zwracała uwagę też tym, że bała się koni. Jednak przychodziła, próbowała jeździć. Jednak pewnego dnia klacz ją poniosła trochę, dziewczyna narobiła wrzasku, trzęsła się cała i w ogóle była mocno przestraszona. Myśleliśmy, że tym razem da sobie spokój, ale nie. W dalszym ciągu przychodziła i bała się coraz bardziej.

W końcu właścicielka stajni delikatnie zagadnęła, że może jeździectwo to nie jest sport dla niej, że po co się męczyć. Dziewczyna rozpłakała się i prawda wyszła na jaw - okazało się, że rodzice zmuszali ją do nauki jazdy konnej, bo "to taki elegancki i modny sport", a poza tym jej kuzynki też jeździły, więc rodzice stwierdzili, że ona nie będzie gorsza.

Nie wiem jak to się dalej skończyło, ale współczuję toksycznych rodziców.

stajnie różne

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 502 (590)

#9897

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie "fryzjerskie" kasi przypomniały mi moje perypetie z przedstawicielami tego zawodu.

Około 6 lat temu miałam perypetie z fryzjerką zakończone ścięciem włosów niemal na jeża. Od tamtej pory nie odwiedzam fryzjerów, a włosy sięgają mi do połowy tyłka, więc nie mam problemów z ewentualnym samodzielnym przycinaniem końcówek.

Pewnego dnia postanowiłam towarzyszyć mamie w wyprawie do salonu. Mama miała swoją ulubioną i podobno bardzo fajną fryzjerkę.
Gdy weszłyśmy do salonu mama od razu usiadła do mycia włosów. Postanowiłam skorzystać z dużego lustra i rozczesać swoje własne włosy (z których jestem najzupełniej zadowolona). Jak tylko rozpuściłam je na całą długość w miłą i cichą fryzjerkę mojej mamy wstąpił diabeł.

Przyskoczyła do mnie, zaczęła mnie macać po włosach wykrzykując "Jak tak można się zapuścić! Skandal!". Kompletnie nie wiedziałyśmy z mamą o co jej chodzi. W końcu fryzjerka odezwała się z pretensją do mnie:
- Czemu nie ścinasz włosów. Nie wolno mieć takich długich! maksymalnie do ramion można mieć! Wyglądasz jak jakaś łachmaniara! Cóż za zaniedbanie!

Wytłumaczyłam jej spokojnie (na tyle na ile mogłam), że jestem w zupełności zadowolona z mojego wyglądu. Raczej jej to nie przekonało, bo przez całą naszą wizytę u niej zgrzytała zębami i patrzyła się na mnie jak na menela.

P.S. Nie wiedziałam, że w naszym kraju jest jakiś limit długości dla włosów :P

pewien warszawski zakład fryzjerski

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (686)
zarchiwizowany

#10124

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Tiszki o piekielnej wegance przypomniała mi historię sprzed kilku lat.

Na Sylwestra miała mnie odwiedzić kumpelka z innego miasta, a jako osobę towarzyszącą zabrała swoją kuzynkę. Ponieważ duża impreza się u mnie szykowała, to dziewczyny miały nocować w moim domu.

Dzień przed Sylwkiem odebrałam je z Dworca i po drodze do domu postanowiłyśmy zrobić jeszcze drobne zakupy na jutrzejsze śniadanko. Wszystko było ok póki nie zaczęłam ładować do koszyka wędlin. Kuzynka kumpelki wytrzeszczyła oczy i bez słowa zaczęła wyrzucać z koszyka wszystkie mięsne produkty. Na moje pytanie o co jej chodzi stwierdziła wzburzonym tonem dosyć głośno:
- No chyba nie zamierzasz tego jeść?! Przecież to jest MARTWE ZWIERZĘ!
Odpowiedziałam jej stanowczo, że owszem zamierzam jeść to "martwe zwierzę", moi goście również.
Dziewczyna naburmuszyła się i myślałam, że mam spokój, ale wizytę u mnie rozpoczęła od skontrolowania lodówki, a podczas samej imprezy zrobiła moim gościom wykład na temat "jedzenia padliny".

Dopiero interwencja mojej kumpeli spowodowała u wegeterrorystki wielkiego focha, dzięki czemu dalsze obchody Nowego Roku odbyły się bez przeszkód :)

Swoją drogą ja to mam takie parszywe szczęście, że wszyscy wegetarianie i weganie jakich spotkałam to oszołomy.

dawno temu

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (219)