Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Calaena

Zamieszcza historie od: 25 września 2017 - 14:24
Ostatnio: 9 września 2020 - 18:47
O sobie:

Książkoman. Ciążarówka studiująca informatykę.

  • Historii na głównej: 4 z 5
  • Punktów za historie: 453
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 168
 

#83085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku roku chciałam zrezygnować z ubezpieczenia kredytu. W tym celu wybrałam się do mojego banku.

Niecały miesiąc wcześniej brałam w tym banku kredyt na wyremontowanie mieszkania pod nadejście dzieci.

Po odczekaniu w niedługiej kolejeczce, siadam przed biurkiem Pani Piekielnej. Nie powiem, była miła, ale bardziej się zdenerwowałam, kiedy co parę sekund słyszałam pytanie, czy na pewno chcę zrezygnować. Rozumem, że osoby pracujące w banku dostają prowizję, jak wcisną nam to ubezpieczenie, kiedy mu zapłacimy chociaż jedną ratę z ubezpieczeniem. Jednakże bardziej dbam o to, czy ja będę mieć pieniądze niż to, czy ktoś będzie je mieć. W związku z tym za każdym razem miło odpowiadałam, że tak, jestem zdecydowana.

Pół godziny siedzenia, nic z tego nie wynikło prócz ciągłych pytań o to samo i mojego rosnącego zdenerwowania. Niestety, żeby mieć spokój z ciągłymi pytaniami, musiałam być niemiła.

- Jest pani zdecydowana, że chce pani zrezygnować z ubezpieczenia? Nie może pani poczekać do 20 stycznia? Inaczej koleżanka nie będzie mieć prowizji.
- Proszę pani, jeszcze raz pani zapyta, czy chcę zrezygnować, to mnie krew jasna zaleje.

I w tym momencie zamiast pytań, czy chcę zrezygnować, usłyszałam, jak bardzo zabezpiecza mnie na przyszłość takie ubezpieczenie. Od straty pracy, od śmierci itp.

Straciłam siły, zdenerwowanie ze mnie opadło. Po prostu stwierdziłam, że rozmawiam z osobą rozumną inaczej. Całe szczęście nie poddałam się, z ubezpieczenia dało radę zrezygnować. W końcu dla mnie 100 zł piechotą nie chodzi.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (123)

#82484

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że o służbie zdrowia powiedziane było już prawie wszystko. Ale jest sprawa, która nie daje mi spokoju.

W lutym urodziłam przedwcześnie dwójkę chłopaków. Z racji wcześniactwa (małego, ale zawsze) dostaliśmy na wypisie przykazanie, aby dostać się do takich lekarzy jak audiolog, neurolog, rehabilitant i okulista.

Z tymi skierowaniami udałam się do odpowiedniej przychodni, do właściwego pokoju. Daję zlepek skierowań (po 4 na dziecko). Z audiologiem nie było problemów, termin na za tydzień. U okulisty miałam termin na za 3 tygodnie. Pani w okienku powiedziała mi jednak, że rehabilitant to dopiero na listopad, żebym poszła do pokoju rehabilitacji spytać się, czy mnie nie upchną wcześniej (wszystkie badania miały być wykonane do 3. miesiąca życia dzieci, a na tamtą chwilę miały 4). Dało się, termin dzień po okuliście.

Ale największa zgroza to był neurolog. Termin na luty 2019. Wiem, że na polskie standardy to nawet wcześnie.

Skoro dzieci miały być zbadane do 3. miesiąca życia, to chyba musiałabym je zarejestrować jeszcze nie mając ich nawet w planach. Na szczęście dzieci mam cudowne, rozwijają się prawidłowo. Nie widać żadnej różnicy między nimi, a dziećmi urodzonymi w terminie. Mimo wszystko mam zamiar zabrać je do każdego z tych lekarzy. Czemu? Bo to moje pierwsze dzieci i może ja czegoś nie zauważam? Może fachowiec będzie wiedział lepiej? Więc czemu, kurczę, ci najmniejsi nawet muszą tyle czekać?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 77 (137)

#81319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sądzę, że ludzie nie szanują pracy i czasu innych osób.

Mam mieszkanie po dziadkach, trzeba tam wszystko od nowa zrobić, hydraulikę, elektrykę, tynki, gipsy itp. Mieszkanko niewielkie (55 m2 czyli jakieś 170 m2 ścian) do roboty jest narzucenie maszynowe tynków, postawienie 3 ścianek działowych. Robota maszyną na 3-4 dni. Gdzie zarobek jest rzędu 8 tysięcy.

Dzisiaj byłam umówiona z Panem tynakrzem.
Dzwoniłam tydzień temu w celu potwierdzenia, że Pan się dzisiaj zjawi i zacznie pracę. Oczywiście, nie ma problemu, robota szybka to Pan bardzo chętny. Dzwoniłam w niedzielę, Pan nie odbierał (niedziela, to może telefon w pracy zostawiony). Dzisiaj dzwonię, bo nie wiem o której Pan przyjedzie. Dzwonię, dzwonię i dzwonię. Odebrał miał być 15-17 no spoko poczekam. Przed 17 już Pan ode mnie nie odbierał, w sumie nie odbierał od nikogo, bo dzwoniłam z różnych numerów.

Żeby to był pojedynczy przypadek ale takich Panów na swojej drodze już miałam 5. I chyba sama zacznę narzucać te tynki bo obdzwoniłam wszystkie firmy w okolicy. I dla jednych się nie opłacało bo to za mało metrów, inni mieli odległe terminy, a reszta nie przyjeżdżała.


I teraz jestem z ręką w nocniku. Bo mógł powiedzieć, że nie przyjedzie jak się umawialiśmy na początku, to bym wzięła innego Pana, któremu by to dłużej zeszło ale by przyjechał i zrobił.

uslugi

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (170)
zarchiwizowany

#81082

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z moim obecnym partnerem poznałam się przez internet. Przez co w naszym życiu towarzyszą nam znajomi właśnie internetowi.


Mój narzeczony od jakichś 8 lat zna się z tymi samymi osobami, czasem się spotkają. Ogólnie relacje jak najbardziej zażyłe, przyjacielskie. Oczywiście inni byli w bliższych relacjach, inni dalszych. Jednakże była sobie dwójka przyjaciół. Dorośli ludzie 25+, kobieta i facet, nigdy nie było u nich mowy o związku, przyjaciele i już. Co ważne dziewczyna chorowała dosyć ciężko (tarczyca? Nerki? Rak?), operacje miała co jakiś czas.

Wyobraźcie sobie moi drodzy jak bardzo można mieć w poważaniu parę ładnych lat przyjaźni, aby namówić swoją koleżankę do zadzwonienia po jej internetowych kolegach i powiadomić ich o jej śmierci(że niby operacja się nie powiodła). Oczywiście wszyscy bardzo załamani. Najbardziej kolega, który był z nią najbliżej. I wiecie prawda by nie wyszła na jaw, gdyby nie to, że kolega zalogował się na swoje konto do gry, którą już jakiś czas nie grał. Okazało się, że jego konto zostało wyczyszczone, napisał do znajomych z tejże gry właśnie odnośnie tego włamu na konto. Jakoś tak podczas rozmowy zaczął się temat śmierci koleżanki i wyszło szydło z worka. Ona żyje, przecież rozmawiali z nią wczoraj na TS'ie(TeamSpeak - program do rozmów online na komputerze).

Tak więc co ta dziewczyna chciała osiągnąć mówiąc, że nie żyje? Raczej nie chodziło o rzeczy znajdujące się na koncie, z tym nigdy w grupie nie było problemu
Potrzebujesz? Masz, z nadzieją, że jak ty będziesz lepsza, to grupa będzie lepsza i więcej będzie można zrobić. Chyba chodziło tylko o to, żeby się poznęcać.

Gry online idioci

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (26)

#80265

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem gruba. Byłam przed ciążą, jestem w trakcie ciąży. Przez najbliższe miesiące nic raczej się nie zmieni. Jako dziecko byłam gruba, jako nastolatka byłam większą niż koleżanki ale norma BMI była, więc niby spoko. No nie. Rozumiem grube dziecko trza się śmiać, rówieśnicy nie rozpieszczali. W liceum nie ważyłam piękne 55 kilo, tak z 63-65 było mniej więcej norm,ą ale brzuszek wystawał.

Z koleżanką, która również miała ten problem postanowiłyśmy pójść na siłownię. Jakieś tam rowerki, bieżnia, inne bajery. O ile na siłowni luz, nikt na nas nie zwracał uwagi, o tyle przechodząc przez bramki byłyśmy z koleżanką wręcz napiętnowane przez panie w rejestracji. Wiecie piękne, młode 23+, solara i tapeta pół kilo. Odzywki chamskie i obgadywanie były na poziomie dziennym. Siłownia dla tych najbogatszych w mieście. My miałyśmy blisko, to tam chodziłyśmy.

W cenie karnetu mogłam codziennie korzystać z 15 minut sauny. Korzystałyśmy, potem wypadałoby się opłukać, to szybkie hop pod prysznic. Nie wiem po co, ale jedna z recepcjonistek wpadła pod prysznice, 3 prysznice odgrodzone ale bez drzwiczek. Wpadła, to i szybko wypadła. Nie było przepraszam, no luz,może się speszyła i uciekła. Nie powiem my z koleżanką nie mniej zawstydzone, przebrane wychodzimy i słyszymy jak jedna recepcjonistka do drugiej opowiada jakie to rozstępy mamy i że nawet na pupie (nie to słowo padło), że tyle fałd tłuszczu nigdy nie widziała. Zrobiło nam się przykro, ja się popłakałam. Więcej tam nie poszłyśmy.

Nie nie zgłosiłyśmy tego nigdzie. Mama tylko powiedziała do mnie:
- No dziwisz im się? Spójrz no na siebie.

uslugi siłownia otyłość

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (216)

1