Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Carrotka

Zamieszcza historie od: 8 czerwca 2012 - 1:45
Ostatnio: 18 kwietnia 2020 - 22:05
  • Historii na głównej: 62 z 85
  • Punktów za historie: 28436
  • Komentarzy: 478
  • Punktów za komentarze: 2628
 

#74672

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w ścisłym centrum miasta i w związku z tym, żeby móc parkować pod domem muszę mieć legitymację parkingową. Jest to kartonik formatu B5, który zawiera numer rejestracyjny, seryjny pozwolenia i datę ważności.

W ogólnych przepisach nie jest to wyszczególnione, gdzie za szybą ma być owa legitymacja. Zazwyczaj ludzie ją kładą na desce rozdzielczej. Ja też tak robiłam. Karta sobie leżała na stałe.
W związku z letnią porą często jeżdżę po mieście z otwartymi oknami. Zdarzyło się kilka razy, że wywiało mi ten świstek gdzieś w głąb samochodu. W końcu się wkurzyłam i zapakowałam w koszulkę ochronną, przykleiłam do niej rzep i przyczepiłam pod tylną szybą, bo będzie mi biada jak wywieje mi za okno i zgubię.

Od tamtej przychodzić zaczęły do mnie mandaty. Pierwszym się nie przejęłam, wyjaśniłam sprawę pokazując w urzędzie, że na fotografiach do protokołu jest widoczna karta parkingowa i mandat anulowano. Za drugim razem już bardziej zła w już nie najlepszym humorze znowu wyjaśniłam sprawę.

Za trzecim razem wkurzyłam się na tyle, że jestem w trakcie pisania skargi na funkcjonariuszy i informacji, że jeśli jeszcze raz dostanę bezpodstawny mandat to złożę sprawę do sądu jako próbę wyłudzenia pieniędzy od uczciwego podatnika i nękanie mnie przez funkcjonariuszy oraz zażądam, aby wypłacili mi zadośćuczynienie.

P.S. Oczywiście ich tylko sądem postraszę, bo szkoda czasu mi na gnicie w sądach.

Karty nie chcę przyklejać do deski rozdzielczej, ponieważ zostaną ślady kleju, których ciężko się pozbyć.
W związku z tym, że jestem zapominalska wolę zostawić kartę w stałym miejscu niż ciągle chować i wyciągać że schowka.
Poza tym denerwuje mnie ta karta pod przednią szybą w trakcie jazdy, ponieważ widzę jej odbicie w szybie, szczególnie jak słońce świeci jest to dość irytujące.

I jeszcze raz powtarzam, że u mnie jest przepis, że karta ma być w DOWOLNYM widocznym miejscu. A funkcjonariusz wystawiając mandat i tak musi obejść auto dookoła i sfotografować je z każdej strony. Więc chyba tam zatrudniają ludzi jak Stępień z 13 Posterunku, żeby nie zauważyć karty parkingowej w trakcie fotografowania do protokołu.

Stępień w Policji

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (284)

#73991

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako kierowca ostatnio zdarza mi się często podróżować po autostradach w Niemczech. Poruszę tu problem, jaki występuje najczęściej, a zwyczaj wszedł przynajmniej połowie (a i wcale się nie zdziwię, jak w znacznej większości) kierowców w krew. I pominę skrajnych idiotów, którzy zachowują się jak piraci bez mózgu, bo to już inna historia.

Jeśli już podróżuję autostradą i jestem w trakcie wyprzedzania kolumny TIR-ów (żeby logistycy się nie czepiali - ciągników siodłowych z naczepą), to dla ekonomii mego portfela nie mam w zwyczaju zjeżdżać na pas pomiędzy TIR-y jak ktoś za mną nadjeżdża, żeby go puścić, bo muszę zwolnić, a potem znowu przyspieszać, żeby zabrać się za dalsze wyprzedzanie... A jak wiadomo - jednostajna jazda jest najbardziej ekonomiczna.

Nie rozumiem wielkości i pojemności orzeszków w tych głowach cymbałów, którzy siadają mi za przeproszeniem na dupie, zachowując niebezpiecznie mały odstęp i wręcz próbując wymusić na mnie bym przyspieszyła, albo najlepiej bym przerwała manewr wyprzedzania kolumny TIR-ów "teraz-już-natychmiast" i zjechała pomiędzy powolne słonie, bo niedorozwój się spieszy.

I nawet już miganie światłami przeciwmgielnymi nie przemawia im do rozumu (przynajmniej za dnia), żeby jednak trochę dalej trzymali się ode mnie w mojej rozpędzonej konserwie. Nie mam ochoty swojego tyłka grillować na silniku kierowcy za mną, który wjedzie w mój samochód w przypadku, kiedy zacznę awaryjnie hamować.

Skończę wyprzedzać kolumnę pojazdów jadących wolniej ode mnie, to zjadę na prawy pas i puszczę...

A jeszcze bardziej doprowadzają mnie tacy kierowcy do stanu wk***ienia, jeśli poruszam się na odcinku z ograniczeniem prędkości i wyprzedzam inne pojazdy jadąc maksymalną dozwoloną prędkością...

Miganie światłami długimi też mnie denerwuje. Rozumiem to tylko w przypadku zachowania bezpiecznej odległości ode mnie, jeśli naprawdę zbędnie bym zajmowała lewy pas ruchu.

Przeraża mnie ten egoizm na drogach i brak wyobraźni...

Nie rozumiem też kierowców pojazdów ciężarowych, którzy widząc, że nadjeżdżam sąsiednim pasem zamierzając ich wyprzedzić wymuszają na mnie hamowanie i rozpoczynają manewr wyprzedzania innego słonia z prędkością zawrotnie wyższą o 2 km/h...

Nie jeżdżę jakimś złomem, który porusza się maksymalnie 110 km/h, ani też Maserati, żeby pruć autostradą 240 km/h. Staram się jeździć bezpiecznie i zgodnie z przepisami.

Może ktoś ma dobre pomysły na takich baranów, żeby trochę ich utemperować? (Delikatne naciskanie pedału hamulca, żeby tylko światła stopu się zaświeciły też nic nie daje).

Wyprzedzanie na autostradach.

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (226)
zarchiwizowany

#74214

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno siedemnastolatek z Afganistanu pod Würzburgiem urządził sobie siekierą rzeźnię w pociągu. Teraz drugi idiota irańskiego pochodzenia strzelał do ludzi jak do kaczek w Monachium.

Noc z piątku na sobotę w Dreźnie, sporo ludzi na starówce i w klubach. Przejechałam przez całe miasto samochodem, również przez starówkę. Spotkałam po drodze tylko jeden radiowóz.

Hulaj dusza, piekła nie ma...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (67)
zarchiwizowany

#74182

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w domu opieki i seniora za Odrą.

Na nocnych zmianach zawsze się zdarzy,że ktoś spać nie może, chodzi po ciemku, przewraca się i z nudów dzwoni dzwonkiem i krzyczy.

Na oddziale mamy takich rekordowych "umilaczy" samotnej nocnej zmiany, którzy nieraz potrafią doprowadzić swoim zachowaniem dyżurnego na skraj obłąkania i czasem wręcz uniemożliwiają pracę (na nocce nie siedzę na kanapie z nogami wyciagniętymi i też mam nie mało do zrobienia a jestem sama na oddziale). A inni mieszkańcy się wściekają bo płacą grube pieniądze i spać spokojnie nie mogą.

Po licznych skargach na trzy konkretne osoby i mojej sugestii, żeby delikwentom przepisać leki silne nasenne usłyszałam, że nic więcej zrobić nie można i trzeba radzić sobie dalej w takim stanie jak jest, ponieważ to jest profilaktyka przeciw urazom spowodowanych upadkiem (leki uspokajające i nasenne powodują nieraz zaburzenia równowagi, zawroty głowy, osłabienie napięcia mięśni itp.).

Przy lekarzu postukałam się w środek czoła i powiedziałam, że dla mnie profilaktyka przeciw urazom spowodowanym upadkiem to podać lek nasenny bo wtedy pacjent śpi a nie próbuje wstać i łazić po ciemku.

Opadły mi witki, cycki i zaraz wyłysieję z nerwów.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (136)

#73786

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miejsce zbrodni: Piwnica i suszarnia w piwnicy przeznaczona dla wszystkich mieszkańców...

Tymczasem przychodzę zebrać swoje pranie a tu niespodzianka... Moja suszarka z praniem stoi w piwnicznym korytarzu, suszarnia zamknięta na kłódkę i czyjeś pranie się tam suszy...

Chamstwa nie cierpię. Mam alergię. A że kobieta mściwa...
Kłódkę rozwaliłam, pranie jeszcze wilgotne skotłowałam i rzuciłam na podłogę w korytarzu w miejscu, gdzie wystawiono moją suszarkę z praniem. Rozwalona kłódka na szczycie tej góry i kartka z informacją, że suszarnia jest dla WSZYSTKICH mieszkańców.

Obecne straty to bielizna do ponownego prania i kłódka. Do tego ostrzeżenie, że następnym razem wyląduje wszystko w śmietniku jeśli jeszcze raz sytuacja się powtórzy.

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 400 (456)

#73238

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nowość od czerwca w mojej pracy.

(Pracuję w domu opieki i seniora w Niemczech).

Pracodawca wypowiedział umowę firmie zewnętrznej, z której mieliśmy hostessy z kuchni (robiły kanapki na śniadanie i kolację, rozdzielały jedzenie, odgrzewały, rozwoziły kawę i herbatę oraz posiłki, sprzątały kuchnię, obsługiwały zmywarki i sprzątały w jadalniach oraz talerze z pokojów).
Zatrudniono część hostess bezpośrednio u nas. W efekcie jest ich mniej. Od 14:00 do końca dnia jest jedna hostessa, ale nie jak było - na jeden oddział, lecz na dwa oddziały.

W związku z tym mamy na drugiej zmianie przejąć część obowiązków hostess i zająć się rozdzielaniem, rozwożeniem jedzenia, ogarnięciem kuchni i zmywarki, choć nie mamy tego w umowie.

Ja się na to nie zgodziłam, bo moja umowa nie obejmuje tych obowiązków, a do tego argumentowałam tym, że mam wystarczająco dużo pracy przy rezydentach ośrodka i nie wyrobię się.

Usłyszałam w odpowiedzi szantaż emocjonalny "I co? Mają mieszkańcy chodzić głodni, bo nie podasz im kolacji?".

Kurde, nie! Bo potem będą mi jeszcze kazali robić akrobacje i nauczyć się czarów, k#*%a! Powiedziałam, że za mało zarabiam jak na taki zapiernicz i od tego są hostessy zatrudnione w kuchni (i ja im nie kazałam redukować etatów), a nie pracownicy zajmujący się pielęgnacją i opieką mieszkańców.

Cóż. Chyba muszę szybciej ogarniać nostryfikację i uciekać z tego pierd#%*nika.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (293)

#73031

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed co najmniej czterech lat.

Odwiedziłam kolegę w Krakowie.

Musiałam skorzystać z komunikacji miejskiej. W miejscu, gdzie byłam nie było możliwości zakupu biletu, w tramwaju również nie było automatu. W portfelu nie miałam odliczonej kwoty. Zgłosiłam się do motorniczego w celu zakupu biletu. Do wydania była reszta o niewielkiej wartości. Kilkadziesiąt groszy.

J- Ja
M- Motorniczy

J- Dobry wieczór. Poproszę normalny bilet.
M- X zł.
Tu podałam pieniądze.
M- Proszę odliczoną kwotę.
J- Nie mam.
M- Musi być odliczona kwota.
J- Trudno, nie mam. Poproszę bilet bez reszty.
M- ŁAPÓWEK NIE PRZYJMUJĘ!
I pieprznął mi dziad okienkiem z hukiem.

Jak to uczciwa obywatelka chciałam kupić bilet, chciałam zapłacić i nie rozumiem zasranej polityki odliczonej kwoty.

Rozumiem, że odliczona kwota ma za zadanie nie opóźniać kursu. Ale litości - kiedy wsiada człowiek o porze i w miejscu, gdzie nie ma możliwości zakupu biletu w automacie, pobliskim sklepie czy kiosku to kierowca autobusu czy motorniczy powinni traktować jako obowiązek sprzedania biletu i wydania reszty!

Koniec końców się wk***iłam i pojechałam na gapę.

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (290)

#72975

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu wracając z zakupów zaparkowałam samochód pod moim blokiem prawidłowo na miejscu, które sąsiad przed chwilą zwolnił odjeżdżając.
Akurat po drugiej stronie ślepej uliczki na wysokości mojego stało zaparkowane auto, gdzie w gruncie rzeczy nie powinno stać, bo nie było to miejsce z wyznaczonym miejscem parkingowym. Przez to zrobiło się wąskie gardło. Osobówką jeszcze dało się przecisnąć, lecz większym nie.

Złożyłam moje lusterko i niesfornie zaparkowanego samochodu, zostawiając na szybie kartkę z odpowiednikiem naszych polskich naklejek z karnym k*****m.
Poszłam do domu z zakupami i nie minęło pół godziny, jak przez otwarte okno słyszę karetkę (muszę zaznaczyć, że to nie taka jak nasze polskie karetki, tylko potężny kontenerowiec przystosowany do transportu skrajnie otyłych pacjentów). Wyjrzałam gdzie zmierza i ruszyłam w te pędy do mojego samochodu szybko zjechać na chodnik, żeby karetka się przecisnęła.

Zaraz przyjechała policja i w pierwszej kolejności przyczepili się do mnie stojącej koło samochodu zaparkowanego na chodniku. Wyjaśniłam, że słyszałam karetkę i szybko pobiegłam do samochodu, żeby umożliwić przejazd, bo jakiś idiota źle zaparkowany samochód zostawił po drugiej stronie ulicy.
Całe szczęście zespół z karetki potwierdził dlaczego stanęłam na chodniku.
Jakiś sąsiad baran wezwał policję do mojego samochodu. Gdyby nie ratownicy, to bym grubo się tłumaczyła i pewnie bym mandat musiała zapłacić.
Zaś delikwent, który źle zaparkował, jest w plecy 250 €, bo jego auto zostało zabrane na parking policyjny plus kwota mandatu za nieprawidłowe parkowanie.

A tu link do filmiku jak wygląda taka karetka:

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (140)

#73042

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znowu historia z mojej pracy za Odrą.

Pracę mam zmianową i również w święta, weekendy.

Zanim podpisywałam umowę mailowo dopytałam się czy będę mieć zapewnione połowę weekendów wolnych. Dostałam odpowiedź, że tak z wyjątkiem nagłych sytuacji kiedy awaryjnie ściągną mnie do pracy z powodu np. choroby pracownika.

W tym roku na pierwsze półrocze z 26 tygodni tylko jest 10 weekendów wolne.

Przyczepiłam się, że czemu grafik mam tak układany, że nie mam połowy weekendów wolnych. Nieraz mam w miesiącu tylko jeden weekend wolny albo półtorej.
W odpowiedzi usłyszałam, że inaczej się nie da bo inni też chcą mieć wolny weekend.
A ja to co? Jakiś podludek?

Oznajmiłam, że w danym miesiącu po wyczerpaniu limitu pracujących weekendów zwyczajnie nie przyjdę do pracy. Mam to na piśmie i mnie to nie interesuje.
Kierowniczka poczerwieniała i groziła mi konsekwencjami. Cóż. Powiedziałam, że w sądzie wygram, bo mailowo byłam zapewniona, że połowę weekendów mam mieć wolne wg ustalonego grafiku pomijając nagłe przypadki, kiedy muszę kogoś chorego zastąpić.

Teraz czekam na zmiany w grafiku albo ona czeka czy spełnię swoje groźby.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (262)

#72825

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeszcze z czasów studenckich.
Jak wiadomo, student zawsze chętnie dorobi jak może, ja również.

Tak załapałam się na jednorazową fuchę w sklepie z zabawkami w centrum handlowym. Była to nocna inwentaryzacja. Mniej więcej o czasie wyszła do nas kobieta poinstruować zielonych co i jak. Wpuściła do środka i ustawiliśmy się do kolejek do kartonów (oznaczonych rozmiarem) po koszulki. Był to jeden z wymogów- pracować w firmowej koszulce z ich logo.

Odebrałam swój przydział. Koszulka miała brudne ślady jakby ktoś kurze nią wycierał a po nozdrzach walnął smród potu. Zawróciłam kopyta w stronę osoby, która wydała mi koszulkę.

J- Ja
C- Chamidło

J- Przepraszam,proszę wymienić mi koszulkę na czystą.
C- Nie ma wymian. Bierz co dostałaś.
J- Nie założę cuchnącej przepoconej po kimś brudnej odzieży. Nie oczekuję nowej koszulki, ale czystej, wypranej ze względu na higienę.
C- Jak się nie podoba to wypie***laj! [zwróciwszy się do kompanki Chamidła, która podobny poziom reprezentowała:] Piesek francuski się znalazł, hahaha!

Cóż. Rzuciłam cuchnącą koszulką w pysk Chamidła i wyszłam.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 488 (496)