Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Carrotka

Zamieszcza historie od: 8 czerwca 2012 - 1:45
Ostatnio: 18 kwietnia 2020 - 22:05
  • Historii na głównej: 62 z 85
  • Punktów za historie: 28435
  • Komentarzy: 478
  • Punktów za komentarze: 2628
 
zarchiwizowany

#72847

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Taka ciekawostka zza zachodniej granicy... Ale zanim do niej dojdzie, należy się słowo wstępu.

Syn szefa mojego lubego robił w tym roku kurs na prawo jazdy i zdawał egzamin.

A to właśnie ta ciekawostka:
Jeśli pojazd egzaminacyjny jest wyposażony w opcję asystenta parkowania (czy jak to się zwie, kiedy komputer sam steruje samochodem i auto samo parkuje)- można z niej skorzystać w trakcie egzaminu na prawo jazdy.

Brak mi słów. Czasem odnoszę wrażenie, że druga Wojna Światowa doprowadziła do tego, że inteligencja niemiecka po części zwiała z tego narodu a resztę wytłukła wojna i zostali sami debile.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (92)
zarchiwizowany

#72843

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przed chwilą z lenistwa usiadłam przy oknie i zapaliłam papierosa.

W trakcie oddawania się tej śmierdzącej przyjemności ukazała się mym oczom scenka.

Próba zaparkowania przez mężczyznę samochodu prostopadle tyłem w asyście kobiety,która stojąc przy samochodzie gestykulując i słownie instruując próbowała pomóc zapewne swojemu mężowi.
Od razu mówię,że tu nie mam nic do facetów. Pierdoły za kierownicą można spotkać obu płci.
Przyznam, zjawisko jednak w wykonaniu mężczyzny takiego parkingowego teatrzyku widziałam pierwszy raz.
A scenka trwała spokojne leniwe wypalenie całego papierosa. Nie miałam zegarka w ręku.

W końcu udało się im zaparkować. A ja w tym momencie spostrzegłam, że nie mają za szybą karty parkingowej mieszkańca. A w tym miejscu obowiązywała całodobowo siedem dni w tygodniu (uroki mieszkania w ścisłym centrum miasta). Dokładnie 50 m dalej było wolne miejsce parkingowe, gdzie można było parkować bez owej karty pomiędzy 19:00 a 8:00.

Małżeństwo zdążyło już wypakować się z samochodu, zamknąć go i iść sobie.

Wtedy zareagowałam:
- Halo,proszę pana! Bez karty parkingowej mieszkańca jest zakaz parkowania na całej długości uliczki od tego skrzyżowania 24 godziny na dobę. Tam jest wolne miejsce (pokazałam ręką) i może tam samochód stać do 8:00 rano. Policja często chodzi wieczorem i wystawia mandaty.

Facet się wściekł, ale podziękował za ostrzeżenie.

Wsiadł do samochodu, trzasnął drzwiami z hukiem i odwalił drugi odcinek tasiemca serialowego pt. "Parkowanie równoległe tyłem".

Już nie chciało mi się patrzeć na to. Przy parkowaniu prostopadle tyłem opadła mi szczęka. Przy równoległym chciałam sobie zaoszczędzić opadu cycków.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (117)

#72414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się sytuacja sprzed paru lat.

Samochód stał na środku parkingu i ani rusz. Dziewczynie popsuł się i stoi. Niefortunnie tak stał, że blokował wjazd i wyjazd na połowę parkingu. Po jednej stronie stałam ja swoim szrocikiem chcąc zaparkować a po drugiej stronie barykady stał buc chcący wyjechać.

Kiedy wjechałam, on już stał przy samochodzie dziewczyny i wrzeszczał na nią.

Wyszłam zobaczyć co się stało.
Wtrąciłam się, żeby zamiast krzyczeć może by pomógł zepchnąć auto z powrotem na miejsce parkingowe. Wtedy usłyszałam potok wrzasków w moją stronę o mniej więcej takiej treści:
- Ty wiesz kim ja jestem?! Nie będę pchał żadnego złomu! A ty kim jesteś, że się wtrącasz?! (Spojrzał w tym momencie na moją konserwę Audi z 1990 roku) Nikim!

Cóż. Podrapałam się po głowie, ze stoickim spokojem i uśmiechem powiedziałam:
- Mam w nosie kim jesteś. Wolę być nikim niż nadętym niewychowanym bucem jak Ty.

Później nie słuchałam krzyków, tylko zaproponowałam wystraszonej właścicielce auta, że spróbuję je popchnąć z powrotem na miejsce parkingowe.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (277)
zarchiwizowany

#72685

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielność męskiej logiki.

Poproś o coś bardzo ważnego swojego mężczyznę. Umów się z nim, żeby to zrobił przed bardzo ważnym dla Ciebie terminem.
Obiecał.

Następnie dowiedz się, że tego nie zrobi. Jesteś zła, dajesz mu srogi opiernicz a on puszcza dosłownie na Ciebie focha.
A za co? Za to, że sam dał ciała, bo nie dotrzymał obietnicy.

Lepiej się obrazić na swoją kobietę, niż zdobyć się na szczere "przepraszam" i spróbować zrobić to "późno niż wcale".

I kto powiedział, że męska logika jest prosta?

;-)

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (51)

#72303

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cierpliwość mi się powoli kończy.

Pracuję w domu opieki i seniora w Niemczech.

Chyba mój pracodawca nie rozumie problemu. Po raz kolejny w mój dzień wolny, kiedy słodko sobie śpię, budzi mnie telefon. Z pracy.
Z początku miałam go ochotę olać, przekręciłam się na drugi bok i zacisnęłam oczy, jakby mi to miało pomóc zasnąć w rytm dzwonka telefonu z utworem "Motorcycle Emptiness", ale dzwonił zbyt długo (ewidentnie dzwoniący czekał do momentu, aż sieć go sama rozłączy, bo nie posiadam poczty głosowej).

Wściekła wstałam i podreptałam do telefonu. Kiedy zobaczyłam, że zgodnie z moimi przeczuciami dzwonią z mojego oddziału, ryknęłam do słuchawki "Halo?!".

Oczywiście kłopot i lament w słuchawce, że ktoś źle się poczuł w pracy i czy bym mogła dokończyć zmianę za współpracownika. Telefon o 7:00 rano. Zmiana trwała dopiero pół godziny.

Ryknęłam, że pracuję na niepełnym etacie i dość nadgodzin mam już w tym miesiącu w planie i jak będę chciała pracować na pełen etat, to pójdę do kierownictwa z prośbą o zmianę umowy na pełen etat.
W lutym zgodziłam się pracować trzy weekendy, choć powinnam pracować tylko dwa, pod warunkiem, że w marcu będę pracować jeden weekend mniej. Moje warunki zostały zignorowane i czuję się oszukana. Mało tego, w tym miesiącu znowu mam tylko jeden cały weekend wolny, bo muszę pracować trzy niedziele.
To pracodawcy problem jak ma kłopoty z niewystarczającą ilością personelu i są jeszcze agencje z pracownikami tymczasowymi i niech dadzą mi spokój. Ja nie zamierzam robić za dwoje na jednym niepełnym etacie. Dodałam, że mam dość terroryzowania mnie telefonami w moim wolnym czasie.

Po tym długim ochrzanie rozłączyłam się, a wszystkie numery pracodawcy wpisałam w telefonie na tzw. czarną listę, co skutkuje tym, że nie będzie mógł nikt z pracy się do mnie dodzwonić, bo połączenia z automatu będą odrzucane.

Wolne to wolne. Moja świętość, bo pracuję po to, by żyć, a nie żyję po to, by pracować.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 334 (362)

#72552

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Jakucji przypomniała mi inną, podobną.

Moja koleżanka miała nowych sąsiadów z małym synem w wieku około 5 lat.

Sąsiedzi czasem pytali czy mogłaby czasem zająć się ich latoroślą i dorobić sobie jako niania.

Nigdy jej nie pasowało, ale raz miała więcej czasu i też brak pieniędzy doskwierał więc postanowiła przyjąć wyzwanie i jeden wieczór poświęcić na niańczenie.

Moja koleżanka miała kota.
Mały szatan w pewnym momencie zamknął się w łazience i nikt by na nic nie zwrócił uwagi, gdyby nagle nie wydobył się zza drzwi dźwięk chlupotu wody, fuczenia i kociego wrzasku.

Zaalarmowana zaczęła się dobijać do drzwi. Gówniarz nie otwierał, więc poszła po śrubokręt i otworzyła je.

Na miejscu zastała to szatańskie nasienie trzymające kota za głowę i kończyny w brodziku pełnym wody. Kot wierzgał się ile sił a dzieciak próbował go topić.

Koleżanka wrzasnęła ile sił "Co ty robisz?!", smark podskoczył aż a biedne kocie znalazło okazję do ucieczki z poluzowanego uścisku, z czego skorzystało. A mały szatan co? Na odchodne próbował kopnąć uciekające zwierzę.

Złapała gnoja za fraki, kopnęła w cztery litery i zapytała czy mu dobrze tak.

Szatan zaczął wrzeszczeć, kopać i wpadł w szał. Koleżanka była nie gorsza, przyłożyła mu w twarz, zamknęła w garderobie przerobionej na schowek na graty i zadzwoniła z krzykiem po rodziców dzieciaka, że mają go natychmiast zabrać,mają maksymalnie godzinę i potem go wystawi za drzwi bo nie będzie tolerować w swoim domu bachora, który ma najlepszą zabawę, jak ma okazję na znęcanie się nad zwierzętami. Poinformowała, że o mały włos jej kota nie utopił.

Oczywiście ona wszystkiemu winna, że histeryzuje i wyolbrzymia oraz że jest nienormalna.


Cóż. Bezstresowe wychowywanie nie służy. Czasem bachorom najlepszym lekiem na debilne pomysły we łbie jest wpier*ol.

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 375 (455)

#72216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w niemieckim domu seniora i opieki.

W pracy mamy wieczny problem, jakim jest brak personelu. Bo nikt nie chce pracować w takim ciężkim zawodzie. A gdy ktoś się rozchoruje, robi się jeszcze gorzej.

Z natury jestem pomocna i jeśli nie koliduje to mocno z moimi prywatnymi sprawami, to zamieniam się na dyżury z koleżankami jak nie bardzo im pasują, jak trzeba, to zostaję dłużej w pracy.

W styczniu oddziałowa przyszła do mnie z problemem. Otóż połowę weekendów powinniśmy mieć wolne w danym miesiącu. Był problem z grafikiem i zapytała, czy nie zgodzę się na to, by w lutym mieć tylko jeden weekend wolny. Cóż. Nie uśmiechało mi się to, bo chciałabym też spędzić trochę czasu z moim ukochanym, który ma weekendy tylko wolne, a przez moją zmianową pracę często zdarza nam się mijać w drzwiach domu, kiedy on idzie do pracy, a ja właśnie wróciłam z nocnej zmiany. A w robocze weekendy jestem zbyt zmęczona, żeby móc jakoś kreatywnie i aktywnie z nim spędzić czas. Szczególnie kiepsko jest na środkowej zmianie, kiedy wychodzę do pracy o 12:00 i jestem z powrotem w domu nieraz 21:30-22:00.

No cóż. W drodze wyjątku zgodziłam się, ale pod warunkiem, że w marcu będę mieć jeden weekend więcej wolnego, czyli trzy weekendy.
Przyszedł luty, dni mijały, ja pracowałam ponad normę, bo trzeba było komuś iść na dyżur za chorą koleżankę i padło na mnie. Pocieszałam się faktem, że w marcu sobie odpocznę i spędzę więcej czasu z najdroższą memu sercu osobą.

W połowie lutego zawisł na tablicy nowy grafik. Jak go zobaczyłam, to miałam ochotę kogoś udusić. W grafiku nie uwzględniono moich warunków, pod jakimi zgodziłam się pracować w lutym.

A teraz oczekują ode mnie, że przyjdę w najbliższą niedzielę pracować za chorą koleżankę. Cztery niedziele w miesiącu zgodzę się przepracować, ale dopiero po moim trupie.

Zostawiłam stosowną wiadomość, że nie wyrażam zgody, bo mnie już raz oszukali i wciąż czekam na odbiór jednego więcej w miesiącu wolnego weekendu. Nie doczekałam się do dziś i więcej nie będę szła im na rękę, skoro nie potrafią dotrzymać słowa. Podkreśliłam fakt, że mam też swoje prywatne życie i nie zamierzam siedzieć wszystkie weekendy w mieście jak w więzieniu bez możliwości wyjechania z partnerem gdzieś na weekend.

Cóż, chyba przyjdzie w niedzielę pracować oddziałowej, bo ja się drugi raz nie dam wydymać, i to na sucho.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (264)

#72144

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciąg dalszy moich perypetii z pacjentem z gronkowcem złocistym (MRSA).

Pracuję w niemieckim domu seniora i opieki.

Otóż byłam na dywaniku u pani vice w sprawie mojej mailowej skargi odnośnie braku materiałów, jak kitle ochronne.

Otóż usłyszałam pretensje, że co ja sobie myślę, że ona tu siedzi i nic nie robi, tylko ma mi szukać materiałów ochrony osobistej.

No cóż. To pracodawcy obowiązek jest, a nie mój, żeby zapewnić materiały niezbędne do pracy.

Od samego dyrektora dostałam odpowiedź, że jest na urlopie i mam ścigać vice. A przy okazji, jak nie ma tego, co mi potrzebne, to mam chodzić po sąsiednich oddziałach i prosić.
Już lecę...

Wczoraj znowu się skończyły kitle ochronne. Zameldowałam oddziałowej, jak schodziłam ze zmiany, że fartuch ochronny jest już tylko jeden. Więcej nie ma. Ta wielkie oczy, że jak to, tyle zamówiła i ja pewnie nie znalazłam i leżą w magazynku. Cóż. Sama też nie znalazła. Dostałam nakaz używania jednego fartucha ochronnego na całej zmianie.

Postukałam się w środek czoła i zaakcentowałam, że fartuchy są JEDNORAZOWE. Ironicznie zapytałam, czy ona też zakłada drugi raz jednorazowe rękawiczki.

Zaczęła mi jak durnej tłumaczyć, że to nie gronkowiec skóry, tylko jest on głęboko w przełyku. Dla mnie może on mieć tego gronkowca nawet w jajach. Nie obchodzi mnie to, gdzie on ma. Ważne, że ma, i wszystkie materiały ochronne mają być.

Na koniec zapytałam, czy mam poinformować sanepid. Bo nie będę drugi raz pisać skargi do dyrekcji, tylko prosto do sanepidu.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 377 (399)

#71992

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasami życzenie komuś śmierci jest dla niego najlepszym życzeniem. I to jest przykre. A piekielna jest starość, system opieki w domach starców, gdzie oszczędzają na czym się da. Na personelu też. W związku z tym podopieczni są obsługiwani taśmowo, że nie ma czasu usiąść i potrzymać za rękę, pocieszyć.

Pracuję w jednym z niemieckich domów seniora.

Mamy jedną z mieszkanek, która po ostatnim pobycie w szpitalu już nawet nie jest sadzana na wózek inwalidzki. Jej świat to łóżko i widok z niego. Do tego totalna bezbronność. Bo sama nawet łyżki do ust nie weźmie. Jej świat to także ból fizyczny i samotność. A co za tym idzie również ból w sercu (ładniejsze określenie cierpienia o podłożu psychicznym).
Jest depresja która zżera od środka. A takie życie, to gów*iane życie, kiedy wiecznym obrazem jest sufit i beznadziejny widok za oknem na gmach instytutu po drugiej stronie ulicy.

Ta kobieta, nazwę ją Myszką (bo drobniutka) niknie powoli w oczach. A jej duże oczy o pięknej niebieskiej barwie są przepełnione cierpieniem.

Podczas mojej zmiany nagle rozległ się krzyk z jej pokoju. Krzyk rozpaczy. Myszka krzyczała przez łzy ile sił w tym drobnym ciele zostało, że nie chce już żyć, że ma już dość i już dość długo czeka na śmierć.

Też nie chciałabym tak żyć. I to mnie załamało. A najgorsze, że nic tu nie można zrobić.

A ja też czasu nie miałam. Bo trzeba się ze wszystkim wyrobić - to mnie zabolało. Podczas kolacji w trakcie karmienia, starałam się ją głaskać po twarzy. Trzymać za dłoń. Bo co innego mogłam zrobić...

Po skończonej zmianie już przebrana w cywilne ubranie zajrzałam do niej. Nie spała, tylko cicho szlochała.
Złapałam ją za dłoń. Głaszcząc delikatnie powiedziałam, że to nie jej czas.
Ma wnuczkę w ciąży. I musi jeszcze poczekać na prawnuka, którego położą jej w ramiona i ma go ucałować. To jej zadanie.
Jej oczy pojaśniały. Powiedziała, że mam rację i podziękowała mi. Nazwała mnie aniołem. Wtedy razem szlochałyśmy. A te słowa mnie bardziej przybiły.

Właśnie widać jak niewiele potrzeba tym biednym ludziom. Odrobina czasu dla nich, okazanie współczucia i chwila obecności, którą poczują.

Mam nadzieję, że Myszka doczeka prawnuka i odejdzie w spokoju, we śnie i nie zazna już więcej cierpień.

Smierc

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 395 (409)

#71887

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na starość, gdybym miała wylądować w domu starców, to wolę sobie kamień do nogi przywiązać i się utopić.

Lekarza się doczekać rzeczą ciężką.

A jeśli nawet...
Mieszkaniec miał krwiomocz, bóle podbrzusza w okolicach stałego cewnika. Gorączka. Przyszedł lekarz, pocmokał, antybiotyk wpisał i poszedł w pi*du.
Leki nie pomagały. Mieszkaniec po dwóch dniach skończył w szpitalu w ciężkim stanie na trzy tygodnie, bo doktorzynie nie chciało się go od razu porządnie przebadać w szpitalu.

Inna mieszkanka po operacji stabilizacji złamania rozdrapała szwy, paskudziło się niemiłosiernie. Lekarz maść przepisał. Nie pomogła, paskudzi się dalej.

Inna mieszkanka ma infekcję pęcherza moczowego. Od czwartku. Lekarz przyjdzie w środę.

Kolejna wymiotuje od miesiąca przynajmniej raz dziennie. Do dziś nie było lekarza u niej.

Jeszcze inna po narkozie po złamaniu ma od miesiąca halucynacje, wrzeszczy całymi nocami wk*rwiając innych mieszkańców i doprosić się nie można, by lekarz zlecił leki uspokajające i nasenne.

Mamy mieszkańca z MRSA (gronkowiec złocisty). Właśnie się dowiedziałam, że ostatni wymaz na obecność tego paskudztwa miał osiem miesięcy temu.

Nocna zmiana leżących kilka osób co noc myje od około 3:00 w nocy, by ulżyć porannej zmianie, zamiast dać im spać w spokoju.

I to nie Polska, moi drodzy. Tylko bogate Niemcy.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (269)