Profil użytkownika
Chomiczek ♀
Zamieszcza historie od: | 28 marca 2014 - 9:45 |
Ostatnio: | 10 maja 2020 - 7:43 |
- Historii na głównej: 7 z 11
- Punktów za historie: 4448
- Komentarzy: 168
- Punktów za komentarze: 1161
zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Taka mała piekielność.
Od przeszło tygodnia wisiała na drzwiach naszej klatki schodowej informacja, że w dniu dzisiejszym odbędzie się zbiórka ubrań, mniejszego sprzętu RTV/AGD. Zbiórka miała trwać w godzinach 9 - 14, ubrania/sprzęt należało wystawić przed klatkę schodową, zapakowany w reklamówki foliowe. Zaznaczono, że zbiórka odbędzie się niezależnie od pogody.
Mieliśmy z Narzeczonym trochę ubrań już przez nas nienoszonych, jednak zadbanych, ogólnie w dobrym stanie. 3 dni temu ubrania wypraliśmy, wczoraj poprasowaliśmy. Dziś spakowałam wszystkie do reklamówki, prześwitującej, więc bez problemu można było dostrzec do jakiego celu są przeznaczone. Przed godziną 9 wystawiłam ubrania przed klatkę schodową, po czym pojechałam do rodziców. Wróciłam przed godziną 15. Ubrań nikt nie zabrał.
I to by było na tyle.
Od przeszło tygodnia wisiała na drzwiach naszej klatki schodowej informacja, że w dniu dzisiejszym odbędzie się zbiórka ubrań, mniejszego sprzętu RTV/AGD. Zbiórka miała trwać w godzinach 9 - 14, ubrania/sprzęt należało wystawić przed klatkę schodową, zapakowany w reklamówki foliowe. Zaznaczono, że zbiórka odbędzie się niezależnie od pogody.
Mieliśmy z Narzeczonym trochę ubrań już przez nas nienoszonych, jednak zadbanych, ogólnie w dobrym stanie. 3 dni temu ubrania wypraliśmy, wczoraj poprasowaliśmy. Dziś spakowałam wszystkie do reklamówki, prześwitującej, więc bez problemu można było dostrzec do jakiego celu są przeznaczone. Przed godziną 9 wystawiłam ubrania przed klatkę schodową, po czym pojechałam do rodziców. Wróciłam przed godziną 15. Ubrań nikt nie zabrał.
I to by było na tyle.
Ocena:
2
(38)
zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Do mojego gimnazjum uczęszczał Alanek. Większość szkoły Alanka kojarzyła, typ "co to nie ja", popali w szkolnej toalecie, napije się przed lekcjami, poobraża uczniów gorszych (oczywiście w jego mniemaniu).
Ale, ale. Co tam uczniowie, przecież w szkole panoszy się rasa jeszcze gorsza niż kujony. Kto? Ano oczywiście sprzataczki z panią woźną na czele.
Zdzarzało się mojej klasie i klasie Alanka kończyć lekcje o tej samej godzinie. Zwykle kiedy schodziliśmy do piwnic do szatni musieliśmy czekać aż pani woźna otworzy nam nasz boks ( teoretycznie każda klasa miała swojego klucznika, jednak w naszej klasie klucz trafił do dziewczyny, która w szkole pojawiała się sporadycznie, dosłownie kilka razy w miesiącu; tego dnia również najwidoczniej klasa Alanka nie miała klucza).
Pani woźna przyszła czynić swoją powinność, to jest odkluczyć nam boks i puścić do domu, ale chwila, przecież dla naszego kochanego Alanka to jest moment idealny! Aż 2 klasy widowni, jedna biedna pani woźna, więc Alanek zaczyna. Błysk w oku i rozlegają się okrzyki (jakże oryginalne) "Baba Jaga! Ty czarownico! Dupe rusz chcemy do domu!" i tym podobne.
Alanek oczywiście w śmiech, do czasu. Do czasu gdy pani woźna nie ruszy na niego rozjuszona niczym byk na czerwoną plachtę, łapie Alanka za fraki, przyciska do drzwi boksu, i jak nie zacznie na niego wrzeszczeć, że "szczyl ma się zamknąć, co, teraz już nie jesteś taki mocny w gębie?"
Alanek pełna dezorientacja, cisza jak makiem zasiał.
Z tego co wiem pani woźna konsekwencji nie poniosła, na szczęście.
Ale, ale. Co tam uczniowie, przecież w szkole panoszy się rasa jeszcze gorsza niż kujony. Kto? Ano oczywiście sprzataczki z panią woźną na czele.
Zdzarzało się mojej klasie i klasie Alanka kończyć lekcje o tej samej godzinie. Zwykle kiedy schodziliśmy do piwnic do szatni musieliśmy czekać aż pani woźna otworzy nam nasz boks ( teoretycznie każda klasa miała swojego klucznika, jednak w naszej klasie klucz trafił do dziewczyny, która w szkole pojawiała się sporadycznie, dosłownie kilka razy w miesiącu; tego dnia również najwidoczniej klasa Alanka nie miała klucza).
Pani woźna przyszła czynić swoją powinność, to jest odkluczyć nam boks i puścić do domu, ale chwila, przecież dla naszego kochanego Alanka to jest moment idealny! Aż 2 klasy widowni, jedna biedna pani woźna, więc Alanek zaczyna. Błysk w oku i rozlegają się okrzyki (jakże oryginalne) "Baba Jaga! Ty czarownico! Dupe rusz chcemy do domu!" i tym podobne.
Alanek oczywiście w śmiech, do czasu. Do czasu gdy pani woźna nie ruszy na niego rozjuszona niczym byk na czerwoną plachtę, łapie Alanka za fraki, przyciska do drzwi boksu, i jak nie zacznie na niego wrzeszczeć, że "szczyl ma się zamknąć, co, teraz już nie jesteś taki mocny w gębie?"
Alanek pełna dezorientacja, cisza jak makiem zasiał.
Z tego co wiem pani woźna konsekwencji nie poniosła, na szczęście.
Gimbazjum
Ocena:
272
(352)
zarchiwizowany
Skomentuj
(12)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Pracuję w sklepie spożywczym. W sklepie jest między innymi zakaz palenia, spożywania alkoholu i oczywiście - wprowadzania zwierząt.
Pewnego dnia przyszła do mnie na zakupy kobieta, prowadziła na smyczy pieska, biały, puchaty, nieduży, nie mam pojęcia jaka to rasa.
Szczerze mówiąc, a raczej pisząc, nigdy nie robiłam specjalnie ludziom problemów jeżeli już wprowadzili zwierzaka do sklepu, a od czasów wizyty tej kobiety nie mam zamiaru zaczynać (przynajmniej do czasu aż jakiś zwierz mi napaskudzi).
Babka od razu powiedziała mi czemu psa wprowadza - piesek został jej kiedyś skradziony. Po prostu, kobietka poszła z psem na spacer, zaszła do sklepu. Pieska przywiązała do barierki, weszła do środka. Zakupy zrobiła, zapłaciła i wyszła. Psa już nie było.
Historia jest z happy endem, kradzież została zgłoszona na policji, dzięki życzliwym sąsiadom, którzy opisali złodzieja, Puszek wrócił cały i zdrowy do swojej właścicielki.
Złodziejem, a raczej złodziejką, okazała się być starsza pani.
Pewnego dnia przyszła do mnie na zakupy kobieta, prowadziła na smyczy pieska, biały, puchaty, nieduży, nie mam pojęcia jaka to rasa.
Szczerze mówiąc, a raczej pisząc, nigdy nie robiłam specjalnie ludziom problemów jeżeli już wprowadzili zwierzaka do sklepu, a od czasów wizyty tej kobiety nie mam zamiaru zaczynać (przynajmniej do czasu aż jakiś zwierz mi napaskudzi).
Babka od razu powiedziała mi czemu psa wprowadza - piesek został jej kiedyś skradziony. Po prostu, kobietka poszła z psem na spacer, zaszła do sklepu. Pieska przywiązała do barierki, weszła do środka. Zakupy zrobiła, zapłaciła i wyszła. Psa już nie było.
Historia jest z happy endem, kradzież została zgłoszona na policji, dzięki życzliwym sąsiadom, którzy opisali złodzieja, Puszek wrócił cały i zdrowy do swojej właścicielki.
Złodziejem, a raczej złodziejką, okazała się być starsza pani.
Sklep
Ocena:
163
(265)
zarchiwizowany
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Bardzo często się zdarza, że mieszkańcy robią na trawniku pod oknami małe ogródki. Tak jest przynajmniej w miejscowości, w której mieszka moja babcia.
Babcia mieszka w bloku, pomimio trawników pod oknami żaden z siąsiadów z jej bloku nigdy z nimi nic nie robił. Babcia mieszka na parterze, czyli tuż pod swoim oknem miała niewielki fragment zieleni, kilka lat temu stwierdziła, że coś z nim zrobi. Po prostu, w sąsiednich blokach mieszkańcy posiadali swoje ogródki, babcia czas i chęci ma to czemu nie.
Jak wymyśliła, tak zrobiła. Sąsiadom, a raczej sąsiadkom z klatki schodowej inicjatywa chyba się spodobała, ponieważ postanowiły zaofiarować swoją pomoc.
Brzmi przyjemnie, prawda?
Niestety, w praktyce wyszło to trochę opacznie. Mianowicie, babcia przygotowała ziemię sama, czyli pielenie i tym podone spadły na nią. Wszelkie sadzonki, ziarenka, kupowała z własnej kieszeni.
Sąsiadki marudziły. Kwiaty posadzone w złym miejscu. Nie ten rodzaj, kolor.
Miarka się przebrała, kiedy sąsiadki po prostu powyrywały i powyrzucały to, co im nie pasowało. Babcia się wtedy zdenerwowała i przestała robić cokolwiek. Szkoda było jej czasu i nerwów. Ziemię zostawiła sąsiadkom, które, jak łatwo się domyślić, nic z nią nie zrobiły.
Do dziś pod babci oknem rośnie sobie zwykła trawa.
Babcia mieszka w bloku, pomimio trawników pod oknami żaden z siąsiadów z jej bloku nigdy z nimi nic nie robił. Babcia mieszka na parterze, czyli tuż pod swoim oknem miała niewielki fragment zieleni, kilka lat temu stwierdziła, że coś z nim zrobi. Po prostu, w sąsiednich blokach mieszkańcy posiadali swoje ogródki, babcia czas i chęci ma to czemu nie.
Jak wymyśliła, tak zrobiła. Sąsiadom, a raczej sąsiadkom z klatki schodowej inicjatywa chyba się spodobała, ponieważ postanowiły zaofiarować swoją pomoc.
Brzmi przyjemnie, prawda?
Niestety, w praktyce wyszło to trochę opacznie. Mianowicie, babcia przygotowała ziemię sama, czyli pielenie i tym podone spadły na nią. Wszelkie sadzonki, ziarenka, kupowała z własnej kieszeni.
Sąsiadki marudziły. Kwiaty posadzone w złym miejscu. Nie ten rodzaj, kolor.
Miarka się przebrała, kiedy sąsiadki po prostu powyrywały i powyrzucały to, co im nie pasowało. Babcia się wtedy zdenerwowała i przestała robić cokolwiek. Szkoda było jej czasu i nerwów. Ziemię zostawiła sąsiadkom, które, jak łatwo się domyślić, nic z nią nie zrobiły.
Do dziś pod babci oknem rośnie sobie zwykła trawa.
Blok.
Ocena:
214
(314)
1
« poprzednia 1 następna »