Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Christinka

Zamieszcza historie od: 30 lipca 2011 - 19:31
Ostatnio: 29 maja 2023 - 8:08
  • Historii na głównej: 8 z 18
  • Punktów za historie: 2984
  • Komentarzy: 121
  • Punktów za komentarze: 402
 

#90438

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ekologia.

Obawiam się że robią z nas debili.

1. Leki niewykorzystane i przeterminowane należy oddawać do apteki, tak? Mąż pojechał na zakupy, mówię mu żeby wziął stare leki, bo będzie obok apteki, a po porządkach w aptece zebrała się mała kupka. Wraca wkurzony „my leków nie przyjmujemy, najbliższy adres 3 osiedla dalej”.

2. „Produkujcie mniej plastików!” Aha, jasne, czyli jak w sklepie interesujący mnie produkt jest zapakowany w plastik, to mam go najpierw z niego wyciągnąć przed kupnem? To nie ja produkuje te opakowania, tylko producent. I za wywóz śmieci też ja płacę.

3. Strefy Czystego Transportu. To mój faworyt. Jak doskonale rozumiem zamkniecie centrów miast - zwłaszcza starówek - na ruch samochodowy, tak nie rozumiem czemu całe miasta lub ich część mają być wyłączone dla transportu aut starszych niż X lat. Jeśli ktoś jeszcze starym autem to często ma to auto od nowości lub od 20 lat. Często nie chodzi o kasę na nowe auto, tylko przywiązanie i ekologię właśnie - bo jednak wyprodukowanie nowego samochodu to nie posadzenie ziemniaka… A jak słyszę okolejnym palącym się elektryku to mam ochotę skoczyć po kiełbaski na grilla…

Więc sorry, ale robią z nas debili i dojne krowy…

Ekologia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (182)
zarchiwizowany

#90437

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ekologia

Obawiam się ze robią z nas debili.

1. Leki niewykorzystane i przeterminowane należy oddawać do apteki, tak? Mąż pojechał na zakupy, mówię mu żeby wziął stare leki, bo będzie obok apteki, a po porządkach w aptece zebrała się mała kupka. Wraca wkurzony „my leków nie przyjmujemy, najbliższy adres 3 osiedla dalej”.

2. „Produkujcie mniej plastików!” Aha, jasne, czyli jak w sklepie interesujący mnie produkt jest zapakowany w plastik, to mam go najpierw z niego wyciągnąć przed kupnem? To nie ja produkuje te opakowania, tylko producent. I za wywóz śmieci tez ja płace.

3 strefy Czystego Transportu. To mój faworyt. Jak doskonale rozumiem zamkniecie centrów miast - zwłaszcza starówek - na ruch samochodowy, tak nie rozumiem czemu całe miasta lub ich cześć maja być wyłączone dla transportu aut starszych niż X lat. Jeśli ktoś jeszcze starym autem to często ma to auto od nowości lub od 20 lat. Często nie chodzi o kasę na nowe auto, tylko przywiązanie i ekologię właśnie - bo jednak wyprodukowanie nowego samochodu to nie posadzenie ziemniaka… A jak słyszę okolejnym palącym się elektryku to mam ochotę skoczyć po kiełbaski na grilla…

Wiec sorry ale robią z nas debili i dojne krowy…

Ekologia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (23)
poczekalnia

#89776

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie o palaczach rzucających pety gdzie popadnie uświadomiła mi co widzę od jakiegoś czasu codziennie.

W okolicy marca tego roku do mieszkania naprzeciwko wprowadziła się rodzina. Wszystko wskazuje ze z Ukrainy, ale o narodowość ich nie pytałam. Nie rozmawiałam z nimi, oni tez rozmowy nie zaczynali, zwykłe „dzień dobry” na schodach i już.

Pani z tej rodziny wychodzi codziennie, kilka razy dziennie na ławeczkę pod blok na papierosa. Peta gasi o ławkę, rzuca pod nią i wraca do domu.

Śmietnik ma 2 metry obok.

I nie wiem czy jak zwrócę uwagę to następnym razem nie znajdę porysowanego auta albo wózka wysmarowanego czymś pskudnym…

Papierosy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (64)
zarchiwizowany

#89411

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przelała mi się dziś czara goryczy…

Lekarzy unikam jak ognia (na szczęście zdrowie mam dobre, z przeziębień leczę się sama, nawet covida niechcący sobie wyleczyłam sądząc, że to zwykłe przeziebienie), jeśli muszę - staram się iść prywatnie, niestety pojawiło się kilka „ale”.

Po pierwsze rok temu pojawił się na świecie „bombelek”, a wcześniej dwie kreski na teście ciążowym, wiec chcąc nie chcąc latałam do ginekologa co miesiąc, a z racji wykonywanego zawodu nie mogłam rzadziej, bo pracować nie mogłam. Potrzebowałam więc zwolnienia lekarskiego (prowadzę własną działalność gospodarcza), a takie wystawia się jednorazowo wg lekarza maksymalnie na 30 dni.

Po drugie z racji covida, obecnie wojny i wspomnianego wyżej bombelka kasa się trochę uszczupliła - trzeba przyoszczędzić na prywatnych wizytach ale od czego ma się ubezpieczenie zdrowotne ściągane haraczem co miesiąc przez ZUS?

Zapisałam się więc do lekarza pierwszego kontaktu po przeprowadzce. Dziecko po narodzinach zapisałam do pediatry najbliżej domu, żeby nie latać na drugi koniec miasta i zaczęłam korzystać z dobrodziejstw NFZu.

Trzecie „ale” to druga ciąża, i tu mnie już krew zalała.

Byłam dziś poprosić lekarza rodzinnego o zwolnienie lekarskie. Urlop macierzyński kończy mi się jutro, wczoraj wróciłam z wyjazdu, a wizytę u ginekologa (na NFZ, a jakże) mam za tydzień, bo wcześniej terminów nie było… pani położna gdy mnie zapisywała radziła udać się po zwolnienie do lekarza rodzinnego ze słowami „na pewno pani wystawi”.

Skoro tak, to udałam się najpierw na badania, potem na zakupy i do lekarza. Mojego lekarza brak, numerków do innych oczywiście brak ale „pani pójdzie i się zapyta” ile to wystawić zwolnienie, prawda? Otóż nie. Dowiedziałam się od lekarza, ze mnie nie przyjmie, bo z rana na pewno już wiedziałam ze mi się urlop kończy, ze to nie jest pilna sprawa, a w ogóle to ona zarobiona jest. No nie, ręki minie urwało, covida nie mam, 40* gorączki tez nie. Przeprosiłam „grzecznie” ze od 8 nie wariowały z rocznym dzieckiem do 14 pod gabinetem i wróciłam się do rejestracji.

Najbliższy wolny termin: piątek. Ciekawe czy mi wystawią zwolnienie wstecz?

Kolejna rzecz: pediatrzy. Większość wiedzę czerpała z czasów gdy po ziemi chodziły dinozaury… i tak kilka smaczków:
-dziecko 4 miesiące - proszę zacząć mu rozszerzać dietę, tu jest książeczka jak to zrobić. Siedzę, czytam i jak byk stoi ze dziecko ma wykazywać oznaki gotowości i mieć conajmniej 6 miesięcy. Mówię to lekarzowi „nie, nie, proszę mu rozszerzać! On spada z wagi! Mleko mu nie starczy!” No ciekawe! Ważę dziecko regularnie, pilnuje wykresów czy wszystko ok, dziecko na początku nic, a nic nie przyswoi z tych pokarmów, poznaje tylko smaki.
-na następnej wizycie (5miesiecy i dalej tylko cycek) stwierdziłam ze podaliśmy kilka warzyw. Zgadnijcie czy waga była ok czy wciąż za niska? ;)
-dopajać wodą - dzięki do 6 miesiąca życia wystarcza mleko matki i jako pożywienie i jako napój. Nie trzeba podawać wody, nie powinno się podawać nic innego (żadnych herbatek z kopru włoskiego, soków czy kompocikow) ale pani mu poda wody bo się odwodni! Aha.

Druga super sprawa to wiedza o karmieniu piersią. W szpitalu po porodzie odwiedziły mnie trzy doradczynie laktacyjne. Każda mówiła zupełnie co innego. Ostatecznie poradziłam sobie sama, ale ile kobiet przez takie coś nie przebrnie samodzielnie, a nie ma kasy na prywatne wizyty?

Jednakże najlepsza jest mina każdego lekarza gdy mówię ze mając roczne dziecko jestem w ciąży (!) i karmię piersią(!!!)

Zgodnie ze starą wiedza należy natychmiast zaprzestać karmienia bo można poronić. Jest to wierutna bzdura, mniej wiecej taka sama jak to, ze można rozszerzać dietę 4-miesięcznemu dziecku. Czyli: w skrajnych wypadkach to prawda. Ale w skrajnych! A nie w prawie każdym.

Na pewno można by się przyczepić, ze lekarz z wieloletnim doświadczeniem, na pewno lepiej wie co się powinno, a co nie ale na szczęście mamy internet, wiele wiarygodnych i nastawionych na rzetelna wiedze źródeł, a nie na stare, powtarzane farmazony, odgrzewane jak kotlet. Niestety wiele osób nie sprawdzi wiedzy lekarza, nie poczyta na własna rękę i będzie powtarzać jak mantrę utratę schematy które u dzieci mogą doprowadzić do problemów z sercem, krążeniem, cukrzyca i innymi chorobami, a u dorosłych do depresji, czy chwilowego wk*rwa.

Podobała mi się tez wizyta u internisty po ciąży. Wysiadły mi kolana, bolał kręgosłup. Dała skierowanie na rtg, po obejrzeniu zdjęć stwierdziła „normalka, zwykle zwyrodnienia, tu nic nadzwyczajnego nie widać, jest mocno za gruba”. Tyle to mi matka potrafi powiedzieć raz w tygodniu a po lekarzach latać nie muszę…

I wisienka na torcie: dziecka nie mam komu podrzucić. Na opiekunkę mnie nie stać. Do żłobka nie chodzi. Ale badać się muszę, lekarzy odwiedzać muszę. Przestałam się nawet pytać czy mogę przyjść z dzieckiem, bo ile ja się nasłuchać stękania… zawsze staram się ułożyć sobie wizyty tak, by mąż mógł zabrać dziecko, ale na rtg nie ma wizyt popołudniowych, mój ginekolog nie ma wizyt po 16, internista tez. Wszystkim dziecko przeszkadza. Najepiej to zostawić je w domu, zamknąć na klucz i pojechać na umówiona wizytę chyba.

Tak, ze wnioskuje by NFZ spalić, przeorać, założyć od nowa (ha! Marzenie!)

NFZ

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (20)

#88887

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj w części kraju na drogach pojawiła się szklanka. I tu można by pewnie pisać poematy i zimie zaskakujących i drogowców i kierowców ale tym razem chciałabym zwrócić uwagę na coś innego: nowe przepisy.

Obecnie nieustąpienie pieszemu na przejściu to mandat rzędu połowy pensji (nawet do 3000 przy recydywie), a pieszy nawet przed przejściem to już święta krowa.

I w takich oto warunkach byłam świadkiem jak taka „krowa” weszła przy szklance na przejście dla pieszych. Miała szczęście ze kierowcę zarzuciło na wysepkę i obróciło. Nie miał szans wyhamować, mimo że jechał tempem pijanego pieszego. Raz, że baba dosłownie wylazła przed maskę, a dwa, że kierowca miał z górki.

Czekam aż wprowadzą przepis że na przejeździe kolejowym pierwszeństwo ma jednak samochód… poziom debilizmu ten sam.

#polska #szklanka #drogi #zima

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (227)

#86682

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak prawie dziś rozwaliłam samochód.

Wracałam z pracy, było już ciemno. Droga przez wsie, zakręty, górki, skrzyżowania, warunki kiepskie - padało. Utrzymywałam przepisowa prędkość, nigdzie mi się nie spieszyło. Nagle musiałam dać po hamulcach, auto wpadło w poślizg na mokrej drodze, ratowałam się ucieczką na przeciwny, na szczęście pusty pas.

Powodem był busik, zatrzymujący się na przystanku. Generalnie wina cała po mojej stronie gdyby nie jeden drobny szczegół - bus z tylu miał jedno jedyne ledwo widoczne światło od strony pobocza. Światełka od rowerów świecą mocniej. Nawet tablica rejestracyjna nie była oświetlona. Busa dojrzałam jakieś 50 m przed sobą (światełko zlało się z innymi światłami dookoła i mokrą nawierzchnią).

Jakim imbecylem trzeba być by wozić ludzi i narażać ich na niebezpieczeństwo? Ja na szczęście sumienie mam czyste, nic się na dodatek nie stało, ale mogło. Żałuje tylko ze z nerwów nie pomyślałam, by zadzwonić na policję i zgłosić sprawę.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (140)
zarchiwizowany

#81128

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tyle akcji było w stylu „nie strzelam w sylwestra, dbam o zwierzęta”. Na każdym kanale w telewizji były apele, prośby o niestrzelanie, prośby o pilnowanie psów, zabezpieczenie ich zwłaszcza na czas północy.

W związku z tym sąsiad oczywiście psa zabezpieczył. Zamknął go w kojcu... pies wył cały dzień gdy tylko coś strzeliło (na codzień nigdy od niego nie słyszałam takiego dźwięku jak w sylwestra...). Godzinę przed północą wychodziłam z domu obejrzeć fajerwerki i pies wciąż wył ale słychać było ze dosłownie opadł z sił. Zadzwoniłam wiec wkurzona do sąsiada domofonem i wywiązał się mniej więcej taki dialog (wciąż chciałam być miła):
Sąsiad: tak, kto tam?
Ja: Dobry wieczor czy mógłby pan wziąć pieska gdzieś do garażu czy do domu bo wyje i wyje niemiłosiernie.
Sąsiad: Dobry wieczór... Tak, chyba tak. A kto mówi?
Ja (No błagam, kto mówi?!): Christinka, cieszę się ze pan może, szczęśliwego nowego roku.

Serio nie ma telewizora, radia ani internetu w tym piękniutkim nowowybudowanym domu? Czy kasy na rozum po prostu brakło?

Sylwester pies fajerwerki

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (25)

#77954

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #77890 ~eLeczki przypomniała mi moją jak to ludzie się spieszą, ale opierniczyć innych mają zawsze czas.

Chodziłam do liceum w małym mieście. Szkoła była usytuowana na skrzyżowaniu drogi głównej z małą, wąską ulicą, dziurawą i krzywą. Chodnik przy tej uliczce był tylko z jednej strony, a od strony płotu szkoły był tylko wąziutki kawałek trawnika i mała wnęka szerokości samochodu na zaparkowanie równoległe 2-3 samochodów.

Wychodziliśmy ze znajomymi ze szkoły, chcieliśmy przejść na chodnik, jednak z naprzeciwka nadjeżdżał samochód. Konkretnie dwa samochody, bo drugi pędził i tuż przed naszymi nosami zaczął manewr wyprzedzania (czekaliśmy na możliwość przejścia na drugą stronę idąc po tej wnęce). Popukałam się po czole w stronkę kolesia prowadzącego samochód i poszliśmy dalej. Kilka minut później zatrzymuje się koło nas samochód, otwiera się szyba i ze środka jakiś niedowartościowany [D]resik się wydziera:

[D] Czy ty wiesz co ty pokazałaś?! Ty wiesz co ty pokazałaś?
Nie bardzo rozumiałam co gość ma na myśli (sądziliśmy, że szuka czegoś i chce się zapytać o drogę), dopiero po chwili skojarzyłam go z debilem wyprzedzającym pędem przy szkole inne auto.
[J] Tak, a co? Prawo jazdy się w chipsach znalazło, że się pędzi jak idiota przy szkole?
[D] (coś tam powarczał o gówniarach).
[J] Tak się pan spieszył, a wrócił opierniczyć mnie, bo panu pokazałam że jest pan głupi? - po czy odwróciłam się i poszłam. Na co nie wytrzymał i rzucił na odchodne zamykając okno:
[D] Sama jesteś pie***nięta.

Ot, uraziłam męską dumę nie zachwycając się wyczynami króla szos i miałam czelność popukać się po czole...

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (240)

#73542

przez (PW) ·
| Do ulubionych
500+

I nie będzie to historia o patologicznej rodzinie.

Mam sąsiadów: matka, ojciec i czwórka dzieci. Sporo. Na tyle, że w sztandarowym programie partii rządzącej uzbierała się druga pensja, bo łącznie 1500+ (na trójkę dzieci, bo na czwórkę był za wysoki dochód w rodzinie, ojciec dość dobrze zarabia). W związku z tym matka dała sobie spokój z szukaniem pracy i w całości poświęciła się wychowaniu pociech. Nie byłoby zresztą sensu szukać pracy, bo u nas można zarabiać minimalną na kasie albo załapać się gdzieś po znajomości. Innych opcji raczej brak, no i kto by gdzieś przyjął matkę czwórki drobiazgu? A to zwolnienie, a to choroba każde po kolei, wiadomo.

Czyli dodatkowa pensja idealnie się przydała. Dzieciaki generalnie zadbane, niczego im nie brak, dobrze się uczą, starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym, po szkole zabawa na podwórku, wpadają dzieci sąsiadów, jakaś piaskownica, trampolina, dwa psiaki. Wiadomo, jak dzieci wyglądają po takiej zabawie - buzie umorusane, ręce i nogi brudne, ubranie czasem porwane podczas wchodzenia na drzewo, strupy na kolanach, czyli szczęśliwe dzieciństwo. Bo brudne dziecko to szczęśliwe dziecko :) Słowem sielanka.

Ano nie do końca. U nas, jak ktoś coś dostanie "za darmo", to innych to strasznie kłuje w oczy...

I tak nagle pojawiła się kontrola z opieki społecznej, że dzieci zaniedbane. Popatrzyli, głowami pokręcili, przeprosili, bo oni muszą zareagować - no spoko, od tego są. Ale zgrzyt się pojawił, bo kto coś takiego doniósł? Szybko sąsiedzi się dowiedzieli. Odgrodzili się od tych "życzliwych" zawieszoną na płocie zieloną siatką. Siatka dwie noce później została spalona. Prawdopodobnie przez tych samych sąsiadów od donosu. Musieli stać i ją palić zapalniczką, bo na szczęście łatwopalna nie była, a mogło się od niej zająć drzewo czy trawa, czy cokolwiek. Policja powiadomiona, ale nikogo na gorącym uczynku nie złapano. Pies nie szczekał, czyli musiał być ktoś "swój".

Mam nadzieję, że dalszej historii nie będzie, ale do tej pory nie spotkałam się z takim chamstwem, że komuś coś się należy, a drugi mu w pakiecie życie uprzykrzy, żeby nie było za miło.

500+

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (330)

#65342

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwaga, oszuści!

Właśnie odstałam maila z informacją, że regulamin mojego sklepu internetowego zawiera: "rażące błędy i nie zawiera podstawowych informacji które wymagane są zgodnie z Dyrektywą 2011/83/UE.
W związku z powyższym wzywamy do umieszczenia poprawnego regulaminu na Państwa serwisie www w terminie 7 dni od momentu otrzymania niniejszej wiadomości."

Następnie zostaję pouczona, że (prawniczy bełkot o tym że będę musiała duuużo płacić): "Jeśli ww. terminie nadal będziecie Państwo naruszali interes konsumenta lub obowiązujące przepisy prawne, będziemy zmuszeni złożyć pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie (zgodnie z art. 479 z indeksem 38 i n. kodeksu postępowania cywilnego) Wydziału XVII Ochrony Konkurencji i Konsumentów Sądu, a to wiąże się z poważnymi konsekwencjami prawnymi, zwłaszcza finansowymi (nawet parę tysięcy złotych) oraz anty reklamą, gdyż Sąd w Wyroku nakazuje publikację treści regulaminu (oczywiście na koszt pozwanego przedsiębiorcy) w rejestrze klauzul niedozwolonych prowadzonym przez Prezesa Urzędu ochrony Konkurencji i Konsumentów."

Ostatnim punktem otrzymanego maila jest informacja gdzie mogę uzyskać pomoc w napisaniu prawidłowego regulaminu:
http://www.regulaminowo.com
http://www.e-profesjonalnie.com/regulamin-sklepu-p-15.html

i podpis "autorki" maila:
Przedstawiciel Prawo Dla Konsumenta VERUM
Marzena G. (nazwisko skrócone ze względu na możliwość zbieżności danych z rzeczywistymi przypadkowych osób)

Już byłam gotowa przyjąć oferowaną mi pomoc, ale... na szczęście w porę przypomniałam sobie, że nie prowadzę sklepu internetowego. Kamień z serca.

e-mail sklepy_internetowe

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 622 (664)