„Dlaczego ich rodzice nie nauczą, że nie powinno się drzeć mordy, zwłaszcza w otoczeniu innych ludzi?” Bo sami nie znają/ nie uznają innego sposobu komunikacji niż darcie mordy. Dziecko swoje zachowanie wynosi z domu
Mam znajomą. 3 lata temu urodziła dziecko, niedługo później drugie. Przy okazji jakiejś rozmowy zagadnęłam ją o jej rodziców - czy dziadkowie cieszą się z wnuków itd. Odpowiedziała, że połowicznie. Tzn tata przepada za wnukami, co jakiś czas ich odwiedza, zajmuje się nimi, spotyka, kiedy przyjeżdzają do Polski. Natomiast mama jeszcze ich nie poznała i nie przyjmuje do wiadomości ich istnienia, bo „jest za młoda i nie czuje się gotowa być babcią”. Tak więc ojciec odwiedza ich sam, a jak przyjeżdzają do Polski, śpią w hotelu, bo mama nie chce wnuków pod swoim dachem. Koleżanka urodziła dzieci w okolicach 40, a jej „za młoda na wnuki” mama dobiega 70
@singri: dla mnie niezakończona głęboka więź emocjonalna, połączona z wywlekaniem prywatnych spraw i obrabianiem tyłka obecnemu partnerowi byłaby gorsza niż przygodny seks w barowym kiblu
@Bedrana: rodzicowi, który ma ogromny problem z tym, że dorosły człowiek, zakładając rodzinę, sam zorganizuje sobie związaną z tym uroczystość, strzela fochy i stawia jakieś dziwne żądania, próbując wymusić ich spełnienie szantażem ("bo inaczej nie przyjdę"), można jedynie odpowiedzieć "to nie przychodź".
A argument ze zwrotem kosztów za opieke jest mocno chybiony. To dorosły człowiek podejmuje suwerenną decyzję, że chce się rozmnożyć, zdając sobie sprawę z wiążących się z tym kosztów i odpowiedzialności. Dziecko samo się na świat nie prosi i nie ma żadnego długu, zwłaszcza finansowego
@szafa: Jak będzie siedzieć w domu, to będzie z kolei darmozjadem, który pasożytuje na mężu. Nie dogodzisz...
@Hobbit: to ma sens w krajach, gdzie macierzyński/tacierzyński jest pełnopłaty lub prawie pełnopłatny. Inaczej wysłanie głównego żywiciela rodziny na przymusowy urlop, podczas którego będzie dostawał tylko jakiś ochłap, pozbawi rodzinę podstawowego źródła dochodu i raczej nikomu sie nie przysłuży.
@Armagedon: to jest peron na lotnisku w Kopenhadze, gdzie pi*dzi niezależnie od pory roku. Latem ta ławka osiąga temperaturę na tyle znośną, że sobie tyłka nie odmrozisz.
@Michail: dużo zależy, w jakim kontekście to zdjęcie sie ukaże. W latach 90 w najpoczytniejszym dzienniku w mieście moich rodziców ukazał się artykuł zatytułowany w stylu, że ludzie sie zadłużają, bo brakuje im pieniędzy na życie, opatrzony zdjęciem zrobionym w banku, gfzie na pierwszym polanie widniał wizerunek żony prezesa firmy, w której pracował wówczas mój ojciec. O ile pracownicy wyższego szczebla rozumieli, czym jest zdjęcie poglądowe, to prości pracownicy fizyczni już niekoniecznie i zrobił sie problem, bo odmówili pracy, skoro "prezes nie ma pieniędzy i nie będzie wypłat, przecież w gazecie pisali"
@Morog: wiadomo, że prowo. Ale już tak sztywno trzymając sie tekstu, to on tam pisze tylko o niedzieli, bo "w tygodniu oboje pracują, więc tylko niedziela im zostaje, a ona idzie wtedy do kościoła"
Uczestnictwo w niedzielnej mszy jest obowiązkiem praktykującego katolika. Ani religii, ani jej braku nie można pchać komuś do gardła, nawet w związku. Skoro ona ciebie siłą nie ciągnie, żebyś szedł razem z nią, ty uszanuj jej wiarę i nie utrudniaj jej chodzenia samej. Zwłaszcza ze jest to raptem godzina tygodniowo. A plan dnia jest kwestią dogadania się.
@digi51: albo że ci się właśnie w Niemczech coś podoba, coś dobrze działa itd. Usłyszysz, że jesteś yebanym folksdojczem, zdrajcą ojczyzny i sprzedałeś się wrogowi (co nie przeszkadza im u tego wroga mieszkać i pracować)
@Ohboy: to podobnie jak z mieszkaniem za granicą. Jednocześnie jesteś milionerem, który sra pieniędzmi i nieudacznikiem, który tyra na zmywaku. Zależnie co akurat pasuje komentującemu :)
@marynarzowa: kiedyś od dziewczyny do sprzątania usłyszałam, że ja to mam fajnie, bo płaca mi za to, że "cały dzień gram na kompie" (akurat pracowałam z domu, siedząc nad jakimś raportem). Innym razem musiałam tłumaczyć mojej mamie, że praca z domu to nie urlop i nie mogę wyjść z nią na zakupy, mieszać gulaszu ani skoczyć ze śmieciami podczas videocalla z szefem.
Żona mojego kuzyna (trenerka na siłowni) za to słyszy od swojego teścia, że robienie fikołków to nie praca i że nie ma prawa mówić, że jest zmęczona.
@Presti: Wydaje mi sie, że Samoyed z "zawodówką i browarami" użyła skrótu myślowego. Owszem, kogoś może interesować dany fach, skończy zawodówke w tym kierunku, a potem będzie się cały czas doszkalał i rozwijał w zawodzie, zostanie świetnym majstrem i nie będzie sie mógł opędzić od zleceń, a inny pójdzie do jakiejkolwiek zawodówki, bo mu się uczyć nie chce, jakos ja zmorduje, popijając browary za szkołą, a jego kariera zawodowa ograniczy się do podawania gwoździ, bo jest tak lewy, że nikt mu nie powierzy bardziej odpowiedzialnego zadania. Myśle, że Samoyed chodziło zdecydowanie o tę drugą grupę. Ktoś, kogo z powodzeniem można zastąpić tresowaną małpą raczej nie zarobi fortuny.
@Jorn: na tej samej zasadzie z ciekawości sprawdziłam sobie, jakby to wyglądało, gdybym chciała się dostać z Monachium do Frankfurtu w przyszły poniedziałek i wrócić we wtorek, biorąc tylko bagaż podręczny i zakładając, że wszystko będzie o czasie. Podróż samolotem zajmuje 40 min dłużej niż pociągiem i kosztuje prawie cztery razy tyle.
@digi51: ten trend widzę bardzo wyraźnie wśród monachijskiej polonii. Jakaś gównorobota przez agencję pracy za minimalną stawkę, ale styl życia, że ho ho. U pań doklejone rzęski, makijaż permanentny, wszystko co się da powiększone i ostrzyknięte, i obowiązkowy kredyt na torebunię luji włitą. I płacz, że nie ma za co kupić dziecku przyborów szkolnych. U panów z kolei wypasione BMW, na podatek drogowy i ubezpieczenie już nie starczyło, a mieszkają w 5 w jednym, podnajętym na lewo pokoju. Można by kasę wydać na sensowny dach nad głową albo zainwestować w kurs języka, żeby być w stanie znaleźć lepszą pracę, ale po co. Tym się nie da się zaszpanować na dyskotece
Tak może być. Na trasie poniżej 4 h jazdy też nie chciałoby mi się lecieć samolotem. Z dojazdami na lotniskach i wszystkimi procedurami czasowo na jedno wyjdzie, a jadąc pociągiem, nie muszę przepłacać za butelkę wody ani zawracać sobie głowy pakowaniem kosmetyków do plastikowych torebek.
Kiedy facetka zada wypracowanie, które musi mieć ileś słów, a tobie kończą się pomysły: „W efekcie zatkali dolne ujście przewodu i skutkiem ich pracy było jego zatkanie.”
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 października 2022 o 12:41
@Italiana666: tak, wiem o czym mówisz i mam podobnie. Mój partner jest tego samego wzrostu, co ja, z tym że ja mam sylwetke chyba podobną do Twojej, a on jest drobny, umięśniony, ale drobny (nóżki jak moje ramiona), przez co jeśli założę szpilki, wyglądam trochę jak z młodszym bratem. Na szczęście on nie ma kompleksów, więc jest ok :) Jedyne, w czym to trochę przeszkadza, to taniec, ale też da się przeżyć
To samo miałam. Cały dzieciństwo i wczesne lata nastoletnie (lata 80 i pierwsza połowa 90) faszerowano mnie antybiotykami na zapalenie zatok i zapalenie oskrzeli. Kiedy antybiotyk nie działał, zmieniano mi go na inny, który też nie działał i tak to się kręciło. Dopiero bodajże w 97 jakiś lekarz jorgnął się, że to alergia. „Zapalenia” przeszły jak ręka odjął, ale w tej chwili trudno jest mi dobrać działający antybiotyk, bo na większości jestem odporna.
@janhalb: religijni fanatycy mają zazwyczaj to do siebie, że piszą sobie jakąś własną religię, stojącą zupełnie w sprzeczności z doktrynami tej religii, który oficjalnie wyznają i pie*dolą takie herezje, że głowa mała. Nierzadko kłócą się przy tym z faktycznymi autorytetami, wyzywając ich od antychrystów i tym podobnych. Mnie takie zachowania też podpadają pod zaburzenia psychiczne I w niektórych przypadkach tacy ludzie mogą stanowić zagrożenie np. dla swoich dzieci („nie pójdę z chorym dzieckiem do lekarza, bo chorobę zesłał pan bóg i jeżeli będzie chciał zabrać dziecko do siebie, to muszę mu na to pozwolić”).
A co do bohaterki historii i jej poglądów - skoro opiekowanie się nieswoimi biologicznie dziećmi to takie zło, to jak zapatruje się na postać świętego Józefa?
@helgenn: Leki podaje dziecku rodzic na zalecenie lekarza albo personel szpitala za zgodą rodziców. Tutaj bez zgody rodzica naruszono nietykalność cielesną dziecka i nie był to zabieg ratujący życie. Mamy 21 wiek i temperaturę od wielu lat można zmierzyć i w inny sposób niż wkładając komuś termometr w odbyt, więc motywacja tej pani, która zdecydowała się zrobić to akurat w ten sposób jest też co najmniej zastanawiająca. Juz nie wspominając o kwestiach sanitarnych
Gdyby ktoś tak postąpił wobec osoby dorosłej (zdarcie siłą ubrania i wpakowanie czegoś w odbyt), miałby sprawę karną co najmniej z 3 paragrafów
„Dlaczego ich rodzice nie nauczą, że nie powinno się drzeć mordy, zwłaszcza w otoczeniu innych ludzi?” Bo sami nie znają/ nie uznają innego sposobu komunikacji niż darcie mordy. Dziecko swoje zachowanie wynosi z domu
Mam znajomą. 3 lata temu urodziła dziecko, niedługo później drugie. Przy okazji jakiejś rozmowy zagadnęłam ją o jej rodziców - czy dziadkowie cieszą się z wnuków itd. Odpowiedziała, że połowicznie. Tzn tata przepada za wnukami, co jakiś czas ich odwiedza, zajmuje się nimi, spotyka, kiedy przyjeżdzają do Polski. Natomiast mama jeszcze ich nie poznała i nie przyjmuje do wiadomości ich istnienia, bo „jest za młoda i nie czuje się gotowa być babcią”. Tak więc ojciec odwiedza ich sam, a jak przyjeżdzają do Polski, śpią w hotelu, bo mama nie chce wnuków pod swoim dachem. Koleżanka urodziła dzieci w okolicach 40, a jej „za młoda na wnuki” mama dobiega 70
@singri: dla mnie niezakończona głęboka więź emocjonalna, połączona z wywlekaniem prywatnych spraw i obrabianiem tyłka obecnemu partnerowi byłaby gorsza niż przygodny seks w barowym kiblu
@Bedrana: rodzicowi, który ma ogromny problem z tym, że dorosły człowiek, zakładając rodzinę, sam zorganizuje sobie związaną z tym uroczystość, strzela fochy i stawia jakieś dziwne żądania, próbując wymusić ich spełnienie szantażem ("bo inaczej nie przyjdę"), można jedynie odpowiedzieć "to nie przychodź". A argument ze zwrotem kosztów za opieke jest mocno chybiony. To dorosły człowiek podejmuje suwerenną decyzję, że chce się rozmnożyć, zdając sobie sprawę z wiążących się z tym kosztów i odpowiedzialności. Dziecko samo się na świat nie prosi i nie ma żadnego długu, zwłaszcza finansowego
@szafa: Jak będzie siedzieć w domu, to będzie z kolei darmozjadem, który pasożytuje na mężu. Nie dogodzisz... @Hobbit: to ma sens w krajach, gdzie macierzyński/tacierzyński jest pełnopłaty lub prawie pełnopłatny. Inaczej wysłanie głównego żywiciela rodziny na przymusowy urlop, podczas którego będzie dostawał tylko jakiś ochłap, pozbawi rodzinę podstawowego źródła dochodu i raczej nikomu sie nie przysłuży.
@Armagedon: to jest peron na lotnisku w Kopenhadze, gdzie pi*dzi niezależnie od pory roku. Latem ta ławka osiąga temperaturę na tyle znośną, że sobie tyłka nie odmrozisz.
@digi51: Toczyć rozmowę przez telefon w komunikacji publicznej i mieć pretensje do innych, że zachowują się "nieznośnie"? Jaka piękna hipokryzja...
http://piekielni.pl//uimages/services/piekielni/i18n/pl_PL/comments/3f15/3f154d1a60888a8552e9c51a431f0e38.png Są też takie. Zrobione z metalu, który zimą osiąga taką temperaturę, że trudno jest usiąść, jak już usiądziesz, to ze względu na kąt nachylenia się ześlizgujesz, a jeśli się nie ześlizniesz, to po paru minutach zaczyna napie*dalac kręgosłup
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 października 2022 o 16:30
@Michail: dużo zależy, w jakim kontekście to zdjęcie sie ukaże. W latach 90 w najpoczytniejszym dzienniku w mieście moich rodziców ukazał się artykuł zatytułowany w stylu, że ludzie sie zadłużają, bo brakuje im pieniędzy na życie, opatrzony zdjęciem zrobionym w banku, gfzie na pierwszym polanie widniał wizerunek żony prezesa firmy, w której pracował wówczas mój ojciec. O ile pracownicy wyższego szczebla rozumieli, czym jest zdjęcie poglądowe, to prości pracownicy fizyczni już niekoniecznie i zrobił sie problem, bo odmówili pracy, skoro "prezes nie ma pieniędzy i nie będzie wypłat, przecież w gazecie pisali"
Zaciekawił mnie ten szok kulturowy, Czy mogłabyś rozwinąć i podać jakies przykłady?
@Morog: wiadomo, że prowo. Ale już tak sztywno trzymając sie tekstu, to on tam pisze tylko o niedzieli, bo "w tygodniu oboje pracują, więc tylko niedziela im zostaje, a ona idzie wtedy do kościoła"
Uczestnictwo w niedzielnej mszy jest obowiązkiem praktykującego katolika. Ani religii, ani jej braku nie można pchać komuś do gardła, nawet w związku. Skoro ona ciebie siłą nie ciągnie, żebyś szedł razem z nią, ty uszanuj jej wiarę i nie utrudniaj jej chodzenia samej. Zwłaszcza ze jest to raptem godzina tygodniowo. A plan dnia jest kwestią dogadania się.
@digi51: albo że ci się właśnie w Niemczech coś podoba, coś dobrze działa itd. Usłyszysz, że jesteś yebanym folksdojczem, zdrajcą ojczyzny i sprzedałeś się wrogowi (co nie przeszkadza im u tego wroga mieszkać i pracować)
@Ohboy: to podobnie jak z mieszkaniem za granicą. Jednocześnie jesteś milionerem, który sra pieniędzmi i nieudacznikiem, który tyra na zmywaku. Zależnie co akurat pasuje komentującemu :)
@marynarzowa: kiedyś od dziewczyny do sprzątania usłyszałam, że ja to mam fajnie, bo płaca mi za to, że "cały dzień gram na kompie" (akurat pracowałam z domu, siedząc nad jakimś raportem). Innym razem musiałam tłumaczyć mojej mamie, że praca z domu to nie urlop i nie mogę wyjść z nią na zakupy, mieszać gulaszu ani skoczyć ze śmieciami podczas videocalla z szefem. Żona mojego kuzyna (trenerka na siłowni) za to słyszy od swojego teścia, że robienie fikołków to nie praca i że nie ma prawa mówić, że jest zmęczona.
@Presti: Wydaje mi sie, że Samoyed z "zawodówką i browarami" użyła skrótu myślowego. Owszem, kogoś może interesować dany fach, skończy zawodówke w tym kierunku, a potem będzie się cały czas doszkalał i rozwijał w zawodzie, zostanie świetnym majstrem i nie będzie sie mógł opędzić od zleceń, a inny pójdzie do jakiejkolwiek zawodówki, bo mu się uczyć nie chce, jakos ja zmorduje, popijając browary za szkołą, a jego kariera zawodowa ograniczy się do podawania gwoździ, bo jest tak lewy, że nikt mu nie powierzy bardziej odpowiedzialnego zadania. Myśle, że Samoyed chodziło zdecydowanie o tę drugą grupę. Ktoś, kogo z powodzeniem można zastąpić tresowaną małpą raczej nie zarobi fortuny.
@Jorn: na tej samej zasadzie z ciekawości sprawdziłam sobie, jakby to wyglądało, gdybym chciała się dostać z Monachium do Frankfurtu w przyszły poniedziałek i wrócić we wtorek, biorąc tylko bagaż podręczny i zakładając, że wszystko będzie o czasie. Podróż samolotem zajmuje 40 min dłużej niż pociągiem i kosztuje prawie cztery razy tyle.
@digi51: ten trend widzę bardzo wyraźnie wśród monachijskiej polonii. Jakaś gównorobota przez agencję pracy za minimalną stawkę, ale styl życia, że ho ho. U pań doklejone rzęski, makijaż permanentny, wszystko co się da powiększone i ostrzyknięte, i obowiązkowy kredyt na torebunię luji włitą. I płacz, że nie ma za co kupić dziecku przyborów szkolnych. U panów z kolei wypasione BMW, na podatek drogowy i ubezpieczenie już nie starczyło, a mieszkają w 5 w jednym, podnajętym na lewo pokoju. Można by kasę wydać na sensowny dach nad głową albo zainwestować w kurs języka, żeby być w stanie znaleźć lepszą pracę, ale po co. Tym się nie da się zaszpanować na dyskotece
Tak może być. Na trasie poniżej 4 h jazdy też nie chciałoby mi się lecieć samolotem. Z dojazdami na lotniskach i wszystkimi procedurami czasowo na jedno wyjdzie, a jadąc pociągiem, nie muszę przepłacać za butelkę wody ani zawracać sobie głowy pakowaniem kosmetyków do plastikowych torebek.
Kiedy facetka zada wypracowanie, które musi mieć ileś słów, a tobie kończą się pomysły: „W efekcie zatkali dolne ujście przewodu i skutkiem ich pracy było jego zatkanie.”
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 października 2022 o 12:41
@Italiana666: tak, wiem o czym mówisz i mam podobnie. Mój partner jest tego samego wzrostu, co ja, z tym że ja mam sylwetke chyba podobną do Twojej, a on jest drobny, umięśniony, ale drobny (nóżki jak moje ramiona), przez co jeśli założę szpilki, wyglądam trochę jak z młodszym bratem. Na szczęście on nie ma kompleksów, więc jest ok :) Jedyne, w czym to trochę przeszkadza, to taniec, ale też da się przeżyć
To samo miałam. Cały dzieciństwo i wczesne lata nastoletnie (lata 80 i pierwsza połowa 90) faszerowano mnie antybiotykami na zapalenie zatok i zapalenie oskrzeli. Kiedy antybiotyk nie działał, zmieniano mi go na inny, który też nie działał i tak to się kręciło. Dopiero bodajże w 97 jakiś lekarz jorgnął się, że to alergia. „Zapalenia” przeszły jak ręka odjął, ale w tej chwili trudno jest mi dobrać działający antybiotyk, bo na większości jestem odporna.
@dayana: pół biedy, jeśli tylko pokazują, gorzej jeśli wrzucają do sieci. To już jest chore do potęgi
@janhalb: religijni fanatycy mają zazwyczaj to do siebie, że piszą sobie jakąś własną religię, stojącą zupełnie w sprzeczności z doktrynami tej religii, który oficjalnie wyznają i pie*dolą takie herezje, że głowa mała. Nierzadko kłócą się przy tym z faktycznymi autorytetami, wyzywając ich od antychrystów i tym podobnych. Mnie takie zachowania też podpadają pod zaburzenia psychiczne I w niektórych przypadkach tacy ludzie mogą stanowić zagrożenie np. dla swoich dzieci („nie pójdę z chorym dzieckiem do lekarza, bo chorobę zesłał pan bóg i jeżeli będzie chciał zabrać dziecko do siebie, to muszę mu na to pozwolić”). A co do bohaterki historii i jej poglądów - skoro opiekowanie się nieswoimi biologicznie dziećmi to takie zło, to jak zapatruje się na postać świętego Józefa?
@helgenn: Leki podaje dziecku rodzic na zalecenie lekarza albo personel szpitala za zgodą rodziców. Tutaj bez zgody rodzica naruszono nietykalność cielesną dziecka i nie był to zabieg ratujący życie. Mamy 21 wiek i temperaturę od wielu lat można zmierzyć i w inny sposób niż wkładając komuś termometr w odbyt, więc motywacja tej pani, która zdecydowała się zrobić to akurat w ten sposób jest też co najmniej zastanawiająca. Juz nie wspominając o kwestiach sanitarnych Gdyby ktoś tak postąpił wobec osoby dorosłej (zdarcie siłą ubrania i wpakowanie czegoś w odbyt), miałby sprawę karną co najmniej z 3 paragrafów