Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dertaz

Zamieszcza historie od: 30 czerwca 2011 - 0:35
Ostatnio: 30 lipca 2022 - 0:57
O sobie:

Miłośnik psów oraz innych zwierząt

  • Historii na głównej: 7 z 25
  • Punktów za historie: 6506
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1619
 
zarchiwizowany

#18870

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój znajomy wracał z imprezy oddalonej parę kilometrów od jego domu, łapie stopa wraz z dwoma innymi kolegami(czas akcji noc). Zatrzymuje się młoda dziewczyna i ich zabiera. Po drodze jednak zachciało się jej skorzystać z toalety, więc zatrzymała się na poboczu, weszła trochę w las, by nie było jej widać, reszta siedzi w aucie. Czekają 5 min , nie ma jej, 10 dalej nic. Po 20 minutach doszli do wniosku ze coś jest nie tak, więc w dwójkę poszli jej szukać jeden został w aucie.
Gdy ją znaleźli miała 8 ran kłutych.




Usiadła na jeża.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (111)

#18605

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem pracownikiem marketu.
Pewnego razu kumpel z pracy zauważył jak na sklepie pewien klient do swojej torby od laptopa (którego nie miał) pakuje około 30 opakowań kawy (każda za około 20-30 zł). Zgłosił ten fakt ochroniarzowi stojącemu przy bramce. Kolega stanął parę metrów dalej i obserwuje akcje. Klient kasuje produkty, oczywiście kaw nie wyjął, przechodzi koło ochroniarza i ten go puszcza. Kolega wielkie zdziwienie, właśnie klient wyniósł towar warty prawie 1000 zł. Podchodzi do ochroniarza i pyta:

Kolega: - Czemu go nie zatrzymałeś, przecież pokazałem ci dokładnie który to klient?
Ochroniarz: Bo bramki nie piszczały.

Ochroniarz wyleciał za to z pracy, a centrala była oburzona jego niekompetencją. Na jego usprawiedliwienie powiem, że na ochronę do nas przyjmują ludzi z ulicy, a szkolenie trwa godzinę.

sklepy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 590 (616)
zarchiwizowany

#18779

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do firmy Provident Polska oddział Szczecinek zostało wysłane takie o to podanie o pracę, pisownia orginalna(dodam jeszcze że zostało napisane odręcznie bardzo brzydkim pismem, część była korektorem pomazana):

Podanie o prace do Dyrekcji Firmy "Provident POSKA" S.A.
oddziału w Szczecinku

Mieszczoncego się na ulicy: Mickiewicza 3, kod 78-400 Szczecinek. Zwracam się do państwa firmy i Dyrekcji o przyjęcie mnie do pracy w charakteże i na stanowisku jako przedstawiciel Państwa firmy „Pro. Pol. S.A.”. Obecnie jestem na bezrobociu. O ofercie pracy dowiedziałem się z gazety codziennej „Temat Szczecinecki”. Jestem zarejestrowany w Powiatowym Urzędzie Pracy, bez prawa do zasiłku i innych swiatczeń. Po przeczytaniu państwa firmy oferty którą państwo zamieścili w „Temacie Szczecineckim”. Postanowiłem nawiązać z firmą wspułpracę i przyjąć się do pracy na w/w stanowisku. Miałem do czynienia jóż z tym stanowiskiem i umiem rozmawiać z ludzmi. Więć zwracam się do waszej firmy o przeanalizowanie mojego podania i życiorysu i wystawienie mi pomocnej odpowiedzi oraz i przyjęcie mnie do pracy. Proszę o rozpatrzenie mojego podania i życiorysu za co będę z góry wdzięczny i szczeże oddany dla sprawy za załatwienie mojej sprawy.
Mój telefon kontaktowy: xxx xxx xxx
Andrzej XXXXXXX
P.S. Wyrażam zgodę na przetważanie mojich danych osobowych dla celów firmy „prowident Polska”. I celach marketingowych dla ważności stron, podpisuję tą zgodę w pełni świadomy i na umyślę.
Andrzej XXXXXXX

Podanie o pracę

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (269)
zarchiwizowany

#18704

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem kiedyś ciekawą historię w jednym ze Szczecineckich marketów.
Godzinna 8 rano, bardzo mało ludzi, ja kasuje się w kasie nr 1, a drugi klient podjeżdża z koszykiem mleka(4 zgrzewki po 12 szt) kasjerka lat koło 45, wzdycha że będzie ciężko(nie za bardzo wiedziałem wtedy o co jej kaman). Bierze kartkę papieru i coś tam liczy, wbija na kasę 168 szt, facet oczy jak pięć złoty.
Klient: chyba trochę za dużo
Kasjerka: ale tak mi wyszło
Klient: a nie 48
Kasjerka: (długa pauza) no nie wiem, ja zapytam koleżanki. Asiu ile będzie szt w 4 zgrzewkach mleka
Koleżanka: 48 szt
Kasjerka: na pewno
Koleżanka: (już z miną zażenowania totalnego) na 100 %
Wreszcie wbija 48 szt mleka, spojrzałem jeszcze raz na faceta, który tylko głową pomachał na całą tą sytuację. Morał szefostwo powinno zakupić kalkulatory na stanowiska kasjerskie.

Market w Szczecinku

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (203)

#18441

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę historii o PKO BP już w tym portalu było, ja chcę wam opisać sytuacje po której zlikwidowałem konto w tymże banku.

Stałem w kolejce by wpłacić pieniądze na konto, jak zawsze w Szczecinku pełno ludzi, więc swoje trzeba odstać. Trzy na cztery stanowiska otwarte, czyli powinno iść dość sprawnie. Od dłuższego czasu przysłuchiwałem się rozmowie jednej z kasjerek z klientką, która jak wynikło z rozmowy jest jej sąsiadką, klientka jak zauważyłem, sprawy załatwiła już jakiś czas temu (wpłata czy wypłata trwają naprawdę krótko) zaś rozmowa najpierw dotyczyła wybudowanego przystanku na ich ulicy, a potem obgadywania jakieś wspólnej znajomej. Wspomnę jeszcze że w ciągu 10 minut dwa stanowiska obsłużyły po 3 osoby, zaś pani kasjerka dalej prowadziła rozmowę ze znajomą. Wreszcie nie wytrzymałem i pytam:

Ja: Przepraszam, czy pani ma przerwę?
Kasjerka(K): Nie, a o co chodzi?
Ja: (już nieźle wkurzony, czekałem jakieś 20 minut) Bo jest pani w pracy, a urządza sobie pani prywatne rozmowy na tematy nie związane ze swoją pracą, a kolejka jak pani widzi jest dość spora.
K: Prowadzenie rozmów z klientami także należy do moich obowiązków.

Po czym dalej zajęła się rozmową. Nieźle się wkurzyłem i po raz pierwszy w życiu napisałem skargę aż do centrali. To co mi odpisali zwaliło mnie z nóg.
„.....W wyniku przeprowadzonej analizy sytuacji oraz monitoringu nagrań stwierdzono, iż kasjer faktycznie rozmawiał dłuższą chwilę z klientką, ale możliwe że sytuacja tego wymagała, nasi pracownicy muszą pracować także na wizerunek naszej firmy....... opisany kasjer wykonywał swoją pracę prawidłowo”
z wyrazami szacunku Angelika Stępień, (dyrektor banku)

Z tego wynika że BANK PKO BP ma gdzieś klientów czekających w kolejce godzinami, najważniejszy dla nich jest wizerunek firmy, który wyrabiają sobie poprzez konwersację z klientami, logiczne, godne pochwały. Nie wiem czemu kasjerka sąsiadce nie zaproponowała jeszcze kawy.

PKO BP SZCZECINEK

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (625)
zarchiwizowany

#18177

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia już kiedyś się tu pojawiła, lecz została odrzucona bo poruszała tematy zbyt kontrowersyjne, wiec tym razem wersja ocenzurowana, oryginał znajduje się na moim profilu.

Historia będzie o dwóch młodych dziewczynach które były świadkami jehowy i chodziły po domach szerząc swoją wiarę. Na wstępie powiem że nie mam nic do jehowych, ale chodzenie po domach i zabieranie czasu innym tylko po to by się wygadać na temat swojej wiary to trochę chore.

Więc pewnego dnia słyszę dzwonek do drzwi, myślałem że policja bo było co prawda koło godzinny 18, ale muza [CENZURA]niosła się po całej klatce. Patrzę przez wizjer, dwie młode laski, jako że mam znajomego świadka jehowy, od razu poznałem jego koleżanki, trochę się zdziwiłem że pukają akurat do mnie, muza ryczy, tabliczka na drzwiach UWAGA OSTRY PIES. Kazałem przyciszyć muzę (akurat leciało [CENZURA]), otwieram drzwi, one pytają czy mam czas bo one chciały by poruszyć temat związany z Bogiem. Mówię że oczywiście ale proszę wejść do środka. Wchodzą choć widać że już trochę wystraszone, zamykam drzwi na klucz(mam zepsute drzwi i żeby je zamknąć musze użyć klucza bo inaczej się nie da). Dziewczyny już robią się blade, godzinna 18, zimą na zewnątrz już ciemno, mieszkam na wiosce, oddalonej 5 km od miasta. Zapraszam do pokoju i zaproponowałem żeby usiadły, niechętnie ale zgodziły się, choć przyznały że tylko na chwile(ciekawe czemu, normalnie jak przychodzą to godz. mogą gadać o tej swojej wierze).

Muszę jeszcze nadmienić co zastały dziewczyny w moim domu: byłem ja, dwóch kolegów oraz brat, pomijając muzę [CENZURA], na ścianie wisi flaga [CENZURA], oraz obraz orła z wielkim znakiem [CENZURA], oprócz tego wiele szabel, mieczy, pistoletów, karabinów ze znakami III rzeszy(wszystko repliki). Na stole jako że mieliśmy małe spotkanie, pełno piwa. Zaś brat siedział bez koszulki a na klacie miał wytatuowanego [CENZURA]. A po mieszkaniu latały także dwa psy, mój owczarek oraz kolegi pitbull zmieszany chyba z amstafem.

Dziewczyny usiadły, pytam o czym chcieli porozmawiać i czy chcą się napić piwa. Odmówiły, jedna zaczęła szturchać ta starszą, to chyba miał być znak do ewakuacji. Młodsza poprosiła czy można zamknąć psy, bo ona boi się tak dużych zwierząt, powiedziałem że nie ma takiej możliwości bo psy są u siebie i muszą przyzwyczajać się do gości. Mnie i kumpli już zaczęło to śmieszyć więc czekam jak laski z tego wybrną. Każdy z nas wypij już ze trzy piwa, więc humory mieliśmy już niezłe. Ta starsza zaczyna opowiadać cos o bogu i ich organizacji, zasadach, podziału na zbory itp. Mój brat cały czas ich gasi, ale wszyscy udają że słuchają. Wreszcie jeden z kumpli wypala ze on jest ateista i nie wierzy w żadnego boga, ale podoba mu się Sandra(w trakcie rozmowy podały imiona, młodsza miała na imię Emila) i czy mogli by przejść na jakieś bardziej ciekawe tematy. Sandra spaliła buraka, tłumaczy że cel ich wizyty jest inny i jeśli nie jesteśmy zainteresowani to czy oni mogą już wyjść. Widać było że są mega przestraszone, tym bardziej że z głośników akurat leciało „[CENZURA]- ostatni płomień zgasł”. Dziewczyny przez całą rozmowę tylko się rozglądały po ścianach i broniach, nawet nie chcę myśleć jakie myśli tliły się w głowach. A fakt że są zamknięte pod kluczem na pewno nie napawał ich optymizmem. Odprowadzamy ich do drzwi, a tu znów pukanie, otwieram a tam 3 facetów, którzy od razu jak zobaczyli dziewczyny pytają ich czy nic im nie jest, okazało się że laski puściły strzałkę i krótkiego sms z nr domu do ekipy wspierającej(świadkowie Jehowy zawsze mają wsparcie jeśli coś jest nie tak to ekipa wspierająca przyjeżdża w ciągu 5-15 minut). Dziewczyny odpowiedziały że nic im nie jest, i zaczęli się zwijać, kumpel poprosi ich o nr telefonów, na pytanie po co mu, odpowiedział że może będzie chciał się nawrócić, ale podały mu tylko nazwę ulicy gdzie się spotykają w niedziele na spotkaniach(coś jak nasze mszę), wtedy brat dla brechu zasugerował że wpadniemy może większą ekipą, oburzeni się zabrali,

Wiem że byliśmy mega piekielni, bo dziewczynom chyba odechciało się chodzić po domach na dłuższy czas, ale wkurzają mnie ludzie którzy wiarę traktują trochę jak przedmiot, który chodząc po domu można sprzedać, zachowują się trochę jak akwizytorzy. A laski były naprawdę fajne więc grzech ich było zostawiać na korytarzu z kwitkiem.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (48)

#17776

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój pies, owczarek niemiecki, uwielbia pluszaki. Gryzie je tak długo, aż wygryzie im oczy, rozpruje i wypatroszy puch ze środka. Historia działa się latem, gdy większość okien w domach jest pootwieranych. Akurat wtedy przygarnęliśmy bezdomnego kota. Od dłuższego czasu mieliśmy także na pieńku z pewną starszą sąsiadką, która uwielbiała koty.

Dałem psu pluszaka, by się czymś zajął. Oczywiście w pokoju zrobił straszny bałagan, pełno waty w całym pokoju latało. Z pracy wróciła moja dziewczyna, która jak to zobaczyła zaczęła się na mnie wydzierać:
Co ty zrobiłeś, czemu znowu pozwoliłeś psu rozszarpać kolejnego zwierzaka, nie będę tych wnętrzności po nim sprzątała, zajmij się tym, bo nie mogę na to patrzeć.

Nie sprzątałem, bo akurat leciał mecz, więc doszedłem do wniosku, że posprzątam w przerwie. Po 30 minutach dzwonek do drzwi, otwieram, a tam 2 policjantów, 1 osoba ze schroniska oraz moja wredna sąsiadka. Jak tylko otworzyłem, ta wypala z takim tekstem:

To oni trzymają psa i dają mu bezdomne biedne koty, by je rozszarpywał, zamiast jedzenia karmią te bestie kotami.

Policjant pyta mnie czy to prawda, choć widzę w ich spojrzeniach że raczej wiedzą że babka bredzi. Wtedy wypalam z tekstem że flaki leżą jeszcze w pokoju, więc niech sami zobaczą i mogą je nawet ze sobą wziąć. Wszyscy oczy jak pięć złoty, babka ze schroniska blada jak ściana. Prowadzę ich do pokoju, sąsiadka leci przodem lamentuje po drodze strasznie(w sumie nie musiałem ich puszczać, ale doszedłem do wniosku, że to będzie fajny żart).
Gdy weszli do pokoju zobaczyli jak pies śpi koło kota, a w pokoju tylko puch po pluszaku, to popatrzeli po sobie, potem na mnie uśmiechniętego od ucha do ucha, porozmawiali jeszcze chwile ze mną wytłumaczyłem im wszystko, trochę się pobrechtaliśmy. Sąsiadce tylko nie było do śmiechu bo dostała pouczenie i prognozę ze następnym razem będzie mandat.

Sąsiadka miłośniczka kotów

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 897 (973)

#17653

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znajomy jest ochroniarzem w pewnej galerii handlowej.

Pewnego razu gdy stałem razem z nim i rozmawiałem, przybiegła kobieta 30 letnia z dzieckiem 5 letnim, i stwierdza, że ma się zająć jej dzieciakiem, bo ona chce po sklepach z odzieżą polatać, a mały jej przeszkadza. Znajomy odpowiedział, że nie ma szans, bo do jego obowiązków nie należy pilnowanie dzieci tylko porządku w galerii. Ta tylko odburknęła że jest od pilnowania dzieci jak dupa od sr.... i poszła, zostawiając dzieciaka przy nas.

Kumpel ma niską pensje i ogólnie dość luzackie podejście do życia, w ogóle nie zwracał uwagi na dziecko, a po skończonej rozmowie ze mną poszedł na obchód według procedur.

Matka dziecka po około godzinie przybiegła do niego z tym tekstem:
M: Gdzie jest moje dziecko?
O: Jakie dziecko, proszę podać rysopis zaraz poszukamy.
M: Jak to jakie, przecież zostawiłam tobie pod opieką!
O: Nic takiego nie pamiętam, musiała mnie pani z kimś pomylić.

Rozmowa ciągnęła się jeszcze parę chwil, ochroniarz oczywiście wyparł się, że miał się opiekować tym dzieckiem, a po przybyciu kierownika stwierdził, że tą panią widzi pierwszy raz dzisiaj. Matka cała już zapłakana, krzyczy już na wszystkich, gdzie jest jej dziecko. Wezwana została policja, w ogóle popłoch w galerii, wszyscy szukają dzieciaka.

Ostatecznie dzieciak znalazł się po drugiej stronie ulicy, na placu zabaw przy osiedlu bloków. Jak przeszedł przez ruchliwą ulicę, nie pytajcie mnie. Matka dostała opieprz od policjantów, a także od ojca dziecka, który został wezwany telefonicznie przez żonę.

Nie rozumiem jak można chcieć zostawić dziecko z osobą którą się nie zna.

Galerie handlowe

Skomentuj (70) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (764)
zarchiwizowany

#17854

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia będzie o dwóch młodych dziewczynach które były świadkami jehowy i chodziły po domach szerząc swoją wiarę. Na wstępie powiem że nie mam nic do jehowych, ale chodzenie po domach i zabieranie czasu innym tylko po to by się wygadać na temat swojej wiary to trochę chore.

Więc pewnego dnia słyszę dzwonek do drzwi, myślałem że policja bo było co prawda koło godzinny 18, ale muza skinhedowska niosła się po całej klatce. Patrzę przez wizjer, dwie młode laski, jako że mam znajomego świadka jehowy, od razu poznałem jego koleżanki, trochę się zdziwiłem że pukają akurat do mnie, muza ryczy, tabliczka na drzwiach UWAGA OSTRY PIES. Kazałem przyciszyć muzę (akurat leciało narodowy socjalizm), otwieram drzwi, one pytają czy mam czas bo one chciały by poruszyć temat związany z Bogiem. Mówię że oczywiście ale proszę wejść do środka. Wchodzą choć widać że już trochę wystraszone, zamykam drzwi na klucz(mam zepsute drzwi i żeby je zamknąć musze użyć klucza bo inaczej się nie da). Dziewczyny już robią się blade, godzinna 18, zimą na zewnątrz już ciemno, mieszkam na wiosce, oddalonej 5 km od miasta. Zapraszam do pokoju i zaproponowałem żeby usiadły, niechętnie ale zgodziły się, choć przyznały że tylko na chwile(ciekawe czemu, normalnie jak przychodzą to godz. mogą gadać o tej swojej wierze).

Muszę jeszcze nadmienić co zastały dziewczyny w moim domu: byłem ja, dwóch kolegów oraz brat, pomijając muzę skinhead, na ścianie wisi flaga ze swastyką, oraz obraz orła z wielkim znakiem WAFFEN SS, oprócz tego wiele szabel, mieczy, pistoletów, karabinów ze znakami III rzeszy(wszystko repliki). Na stole jako że mieliśmy małe spotkanie, pełno piwa. Zaś brat siedział bez koszulki a na klacie miał wytatuowanego Hakenkreuza. A po mieszkaniu latały także dwa psy, mój owczarek oraz kolegi pitbull zmieszany chyba z amstafem.

Dziewczyny usiadły, pytam o czym chcieli porozmawiać i czy chcą się napić piwa. Odmówiły, jedna zaczęła szturchać ta starszą, to chyba miał być znak do ewakuacji. Młodsza poprosiła czy można zamknąć psy, bo ona boi się tak dużych zwierząt, powiedziałem że nie ma takiej możliwości bo psy są u siebie i muszą przyzwyczajać się do gości. Mnie i kumpli już zaczęło to śmieszyć więc czekam jak laski z tego wybrną. Każdy z nas wypij już ze trzy piwa, więc humory mieliśmy już niezłe. Ta starsza zaczyna opowiadać cos o bogu i ich organizacji, zasadach, podziału na zbory itp. Mój brat cały czas ich gasi, ale wszyscy udają że słuchają. Wreszcie jeden z kumpli wypala ze on jest ateista i nie wierzy w żadnego boga, ale podoba mu się Sandra(w trakcie rozmowy podały imiona, młodsza miała na imię Emila) i czy mogli by przejść na jakieś bardziej ciekawe tematy. Sandra spaliła buraka, tłumaczy że cel ich wizyty jest inny i jeśli nie jesteśmy zainteresowani to czy oni mogą już wyjść. Widać było że są mega przestraszone, tym bardziej że z głośników akurat leciało „Rudolf Hess - ostatni płomień zgasł”. Dziewczyny przez całą rozmowę tylko się rozglądały po ścianach i broniach, nawet nie chcę myśleć jakie myśli tliły się w głowach. A fakt że są zamknięte pod kluczem na pewno nie napawał ich optymizmem. Odprowadzamy ich do drzwi, a tu znów pukanie, otwieram a tam 3 facetów, którzy od razu jak zobaczyli dziewczyny pytają ich czy nic im nie jest, okazało się że laski puściły strzałkę i krótkiego sms z nr domu do ekipy wspierającej(świadkowie Jehowy zawsze mają wsparcie jeśli coś jest nie tak to ekipa wspierająca przyjeżdża w ciągu 5-15 minut). Dziewczyny odpowiedziały że nic im nie jest, i zaczęli się zwijać, kumpel poprosi ich o nr telefonów, na pytanie po co mu, odpowiedział że może będzie chciał się nawrócić, ale podały mu tylko nazwę ulicy gdzie się spotykają w niedziele na spotkaniach(coś jak nasze mszę), wtedy brat dla brechu zasugerował że wpadniemy może większą ekipą, oburzeni się zabrali,

Wiem że byliśmy mega piekielni, bo dziewczynom chyba odechciało się chodzić po domach na dłuższy czas, ale wkurzają mnie ludzie którzy wiarę traktują trochę jak przedmiot, który chodząc po domu można sprzedać, zachowują się trochę jak akwizytorzy. A laski były naprawdę fajne więc grzech ich było zostawiać na korytarzu z kwitkiem.

Świadkowie Jehowy

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -21 (77)
zarchiwizowany

#17656

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolega pracuję przy budowie infrastruktury drogowej.

Rzecz się działa na przystanku autobusowym, przed przystankiem układany był przez niego polbruk, więc ludzie stali parę metrów dalej i czekali na autobus. Kolega zrobił sobie przerwę usiadł na przystanku i zapalił papierosa. Przerwy na budowach są sprawach nie unormowaną, każdy robi kiedy chce lub jak majster pozwala. Podchodzi do niego dwóch policjantów, młody(M) i stary(S).
M: Będzie mandacik.
Kolega(K): ale za co
M: za palenie w miejscu publicznym
I bierze się za wypisywanie
K: ja żadnego mandatu nie przyjmuję
M: dlaczego?
K: bo mam prawo tu palić
M: a kto panu dał takie prawo
K: tu jest miejsce budowy, i panowie nie mają prawa tu nawet przebywać, a już tym bardziej wystawiać mi mandatu, bo to teraz nie jest miejsce publiczne

Kłótnia trwała jeszcze chwile, stary policjant zaczął już uspokajać młodego, ale ten wpadł szał że gówniarz (kolega miał koło 20) zna lepiej przepisy niż on. Wreszcie wkurzony znajomy powiedział: proszę opuścić miejsce budowy bo panowie mi przeszkadzają, i zajął się układaniem polbruku rzucając peta im pod nogi. Młody jeszcze coś powrzeszczał, ale stary złapał go za rękaw i udali się dalej szukać frajerów którym można wlepić mandat. Kolega oczywiście żadnego mandatu nie dostał (ani za palenie, ani za zaśmiecanie) ponieważ teren budowy jest traktowany jako miejsce prywatne firmy wykonawczej i śmiecić mogą tam ile chcą.(po zakończeniu budowy dopiero sprzątają)

Remonty dróg

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (288)