Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dertaz

Zamieszcza historie od: 30 czerwca 2011 - 0:35
Ostatnio: 30 lipca 2022 - 0:57
O sobie:

Miłośnik psów oraz innych zwierząt

  • Historii na głównej: 7 z 25
  • Punktów za historie: 6506
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1621
 
zarchiwizowany

#16290

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moje ostatnie komentarze do historii http://piekielni.pl/16160.
Spowodowały małą burze, wszyscy są oburzeni moja postawą.

Chciałbym wam przedstawić jedna z historii, która może wam pomoc zarobić trochę pieniędzy, nie łamiąc prawa, lecz je naginając.

Pracowałem w banku na stażu, po zakończeniu stażu zrezygnowano z moich usług, ponieważ bank zatrudniał tylko stażystów a umów im nie chciał dawać, bo za stażysta dostawał kasę nie od nich tylko od Urzędu pracy. Bo roku zwalniali i dostawali następnego darmowego pracownika. Po moim zwolnieniu doszedłem jednak do wniosku ze utrze im nosa, tym bardziej ze miałem tam konto. Przez rok pracy w tej instytucji liznelem trochę tematu, o lokatach, kredytach itp.

Akurat tak się złożyło ze rodzice kupione niedawno mieszkanie mieli przepisać na mnie, wiec i tak trzeba było by zapłacić notariuszowi, mieszkanie miałem dostać oczywiście jako darowiznę, ale wymyślił sprytny sposób zarobienia 100 tys., trochę długo terminowe.
Wziąłem wiec w swoim banku 100 tys. kredytu na te mieszkanie, oczywiście kozystajac z opcji dla młodych małżeństw, w ten sam dzień. Złożyłem lokatę, pracownikom banku karpy opadły jak na drugi dzien. przeyszlem wpłacić na lokatę 110 tys. (czemu tyle bo akurat taka suma na lokacie pozwala w rok zarobić tyle by starczyło na rok rat na kredyt, 10 tys. miałem swoje odłożone) Przez pierwsze 8 lat jeszcze zostaje z odsetek za lokatę, bo raty 35 % spłaca państwo.
Oczywiście żeby było śmieszniej nie robiłem przelewów przez internet, tylko przychodziłem co miesiąc robić przelew w banku, pracownicy mieli niezłe miny przez cały czas kiedy do nich przychodziłem( teraz już robię przez Internet), i mimo że wcześniej byliśmy z kolegami z pracy i gdy brałem kredyt wszyscy ze mną rozmawiali, to teraz tylko mają na burmuszone minki, strasznie mnie to bawi jacy ludzie są zazdrośni jak ktoś ma lepiej niż oni. Zaś cwany dyrektor tej placówki (który nie jest lepszy ode mnie bo zatrudnia stażystów za podatki) z którym wcześniej się lubiliśmy, przestał nawet odpowiadać mi na dzień dobry, tak poszarpałem jego honor, młody stażysta okiwał jego, jego bank, oraz cały system bankowy.
Nie mógł przeboleć że jego bank który dal mi 100 tys. kredytu sam sobie spłaca ratę, a ja za 20 lat będę miał totalnie za darmo, bo nic mnie to nie kosztowało 100 tys. + swoje 10 tys.

A jeśli by ktoś uważa że lepszym pomysłem bo bez kombinowania może położyć na lokatę 10tys na 20 lat nie jest to opłacalne aż tak, bo zarobi niecałe 30 tys. (20 tys. zysku tylko).

Nie opłaca się tez brać zwykłego kredytu, bo 100 tys. w kredycie namieszanie to około 200 tys. do spłaty ( tylko 100 tys. odsetek zależy od banku), zaś zwykły kredyt na 100 tys. to około 450 tys. spłaty po 20 latach, ( czyli 350 tys. odsetek)

Pewnie większość ludzi skrytykuję, ale mają takie prawo, tylko proszę nie pisać ze ta historia nie powinna się tu pojawić, bo ja na pewno pasuje jako piekielny klient i pracownik w jednym.

Bank w Szczecinku

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (64)
zarchiwizowany

#15222

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W telewizji można było ostatnio zobaczyć, jak ubezpieczyciele kantują ludzi, chodzi o ubezpieczenie roweru. Przybliżę trochę jak to wygląda, można wykupić sobie OC i NW na rower kosztuje jakieś 50 zł oraz AC za około 200 zł. Jednak w umowie jest kruczek który mówi że ubezpieczyciel wypłaci pieniądze jeśli będzie to rabunek a nie kradzież, oczywiście nie informując o tym wykupujących ubezpieczenie. Ja też dowiedziałem się o tym fakcie po wykupieniu.

Opowiem wam jak można ten kruczek prawny stosowany przez ubezpieczycielów obejść.

Pewnego razu, zostawiłem rower przed galerią, przypięty do ogrodzenia, niestety kiedy wszyłem roweru już nie było, wiedziałem że ubezpieczyciel nie wypłaci mi odszkodowania, udałem się wiec w bardziej ustronne miejsce( w moim przypadku były to obrzeża cmentarzu) i zadzwoniłem na policję że zostałem zaatakowany i ukradziono mi rower, policja przyjechała po 20 minutach, pojeździłem z nimi szukając wymyślonych sprawców, złożyłem zeznania, wypisali co trzeba i w ten o to sposób dostałem od ubezpieczyciela całą sumkę za rower.

Jaki morał z tego, jeśli ktoś cię okantował, ty także musisz pogłówkować by odzyskać swoje w razie czego. A przy okazji pozdrawiam miłych policjantów którzy już na wstępie powiedzieli że szanse są marne a sprawa zbyt blacha by się ktoś się tym zajął.

Szczecinek

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (203)
zarchiwizowany

#14751

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio w necie można zobaczyć wiele zdjęć, jak kierowcy parkują samochody tak, że zastawiają cały chodnik i piesi nie mają jak przejść.

Zawsze dziwi mnie odwaga parkujących w ten sposób, sam jeżdżę autem i zawsze staram się nie utrudniać ruchu pieszych po chodnikach i nie chodzi o mandaty tylko straty materialne.

Na moim osiedlu, były chodniki koło 1,5 metra szerokości, po lewej stronie jednia po prawej dość spore krzaczory. Chodziłem tędy z kolegą zimą do szkoły około 7 rano, (więc ciemno jeszcze było) zawsze auta parkowali tak ze nie zostawiali nawet pół metra, więc trzeba było się przeciskać koło krzaków. Miarka się przebrała, kiedy porwałem sobie kurtke o krzaki. Kolega doszedł do wniosku, że czas doprowadzić chodnik do porządku, przez tydzień czasu chodziliśmy razem z kolegą tym chodnikiem dalej się przeciskając, ale z kluczami w ręku(oczywiście przerysowując wszystkie auta od przodu do samego tyłu). Po tygodniu wszyscy kierowcy zrozumieli "aluzje" i parkowali normalnie(a jednak można jak się chcę) lub znaleźli sobie inny parking.

Wiem, że może byliśmy piekielni, ale egoizm trzeba zwalczać także egoizmem. Bo jeśli oni parkują bym im było wygodnie nie oglądając się na innych, to trzeba im „kulturalnie” wytłumaczyć, że nie są sami na tej planecie.

Osiedle w Szczecinku

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (343)
zarchiwizowany

#14756

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój znajomy miał fioła na punkcie swojego auta, pucował je codziennie, włożył kupę kasy w tuning. Nie lubił też strasznie motocyklistów, miał na nich także parę sposobów by utrudnić im życie. Na skrzyżowaniach zawsze dojeżdżał do środka jezdni(w ten sposób nie pozwalając się minąć), a gdy w trasie zobaczył nadjeżdżający motocykl z szybką prędkością, dojeżdżał do środka jezdni i włączał lewy kierunkowskaz, bawiło go że wtedy motocyklista musiał gwałtownie hamować i rzucało nim po całym pasie.

Miałem jednak przeczucie, że kiedyś może się to źle skończyć dla znajomego lub jeszcze gorzej dla motocyklisty ( gdyby wjechał mu w tył tracąc kontrole na motorze to oprócz strat materialnych kierowca dwóch kółek mógłby stracić życie lub zdrowie.)

Kiedy pewnego razu jechałem z nim do pobliskiego miasteczka, usłyszałem charakterystyczny dźwięk motoru, znajomy od razu się uśmiechnął i zjechał do środka z włączonym kierunkowskazem a przy tym zwolnił o jakieś 20 km/h. W tym momencie się obejrzałem i usłyszałem pisk zdzieranych opon o asfalt, oraz motor, który rzucało po całym pasie, już myślałem, że walnie w nasz tył, lecz w ostatniej chwili zdążył nas minąć, lecz zahaczył o bok auta, po czym szybko przyśpieszył i tyle go widzieliśmy. Auto miało przerysowany dość głęboko cały lewy bok, oczywiście nikt z nas nie zobaczył numerów.
Znajomy od tamtej pory jest na drodze bardzo uprzejmy dla wszystkich jednośladów.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (218)
zarchiwizowany

#14587

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień upalny, zakupy w Inter Marche i kupiłem piwko lech free, bezalkoholowe
Wyszedłem ze sklepu z boku, uliczką od tyłu komisariatu i popijam w drodze sobie to piwko, panowie policjanci musieli mnie zauważyć (to był środek dnia) jak wychodzili do radiowozu i zaraz jak wyjechali z jednostki to za mną, efektowne hamowanie (a akurat wtedy jakoś dostali taką nówkę terenówkę) i do mnie że nie wolno spożywać alkoholu w miejscu publicznym, to ja na to
-Ale to piwo-,
- Piwo to też alkohol,
- Ale to jest bezalkoholowe,
Dialog wyszedł jak w reklamie, Panów zmylił duży napis Lech na puszce, przeprosili za nieporozumienie i pojechali. W sumie fajnie to wspominam, nie wiem tylko, czy jak bym stał wieczorem z grupką meneli i obalał kwacha to też by tak ochoczo podjechali, niż jak byłem sam w środku dnia obok jednostki, bo na przeciwko komendy jest Orlen, gdzie w lecie pod chmurką w nocy często są tęgie biby i jakoś tego przez okno nie widzą

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (29)