Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

DestimoMiseravel

Zamieszcza historie od: 20 października 2014 - 16:56
Ostatnio: 14 czerwca 2019 - 14:06
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 1637
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 258
 

#81085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Patologiczny altruizm.

Sąsiadka stwierdziła, że zima idzie i panu żulu będzie zimno na dworze, to zaprosi go do klatki i niech sobie tam s(m)ie(r)dzi. Pan żulu dostał koc od sąsiadki i jakieś ciepłe jedzenie.

Na mój sprzeciw, że na klatce śmierdzi i ma go wyprosić albo dzwonię po odpowiednie służby, stwierdziła, że jestem chu...m bez serca i to jeszcze przed świętami. Więc sam pana żulu wyprosiłem wynosząc jego rzeczy na zewnątrz pod jego nieobecność. Oczywiście nie poskutkowało i na drugi dzień pan żulu znów spał na klatce pod kaloryferem, niestety podgrzewany żul zaczyna wydzielać jeszcze intensywniejszą woń.

Zapukałem do sąsiadki dając jej godzinę inaczej dzwonię po straż miejską. Za godzinę pana żulu nie było za to zostawił po sobie prezent w postaci jedynki i dwójki we wnęce prowadzącej do piwnic. Zapukałem do sąsiadki i kazałem jej to posprzątać usłyszałem tylko spier..j. No cóż, wesołych świąt.

blok

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (114)

#79999

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Albo mam pecha do ślubów albo do ludzi.
Znów wylądowałem na ślubie tym razem kuzynki. Siedzę tak sobie grzecznie, rozmawiam, obserwuję całą imprezę, przysiada się do mnie wujek brat mojej mamy, a ojciec kuzynki.

- No co tam Destimo u ciebie słychać, nie szukasz sobie żony?
- A wie wujek jak to jest, wsiąkłem trochę w pracę nie było czasu na życie.
- Tak nie można tylko pracą i pracą, a tak z ciekawości można z tego wyżyć?
- No wujek całkiem dobrze mi się żyje, a więc można.
- A to tak pi razy oko ile zarabiasz miesięcznie?
- To zależy od wielu czynników ale powyżej średniej krajowej mam na miesiąc spokojnie.
- No to ładnie, a to co ty tam dokładnie robisz?
- Gry i aplikacje mobilne sprzedaje -
- I to ktoś kupuje?
- Ludzie na całym świecie, tam gdzie udostępniam swoje aplikacje.
- A to jak to sprzedajesz?
- Są takie dwie firmy Google i Apple, one mają tak jakby swoje sklepy, do których ja cyfrowo wystawiam aplikacje, jak wszystko jest ok za ich pośrednictwem ludzie kupują u mnie aplikacje albo rzeczy w ramach tych aplikacji.
- No to już nie na moją głowę, ja się już pogubiłem nie nadążam za tym światem teraz - zaśmiał się wujek i wychylił kieliszek wódki, który sekundę wcześniej sam sobie nalał.
- No ale skoro ci się powodzi, to mogłeś więcej wsadzić do koperty - Nagle rzucił, gdy stężenie alkoholu przekroczyło granicę przed, którą jeszcze człowiek pewne rzeczy trzyma dla siebie.
Po czym jak gdyby nigdy nic siedzi i grzebie w sałatce widelcem szukając skarbu Azteków.
- To było trochę nie na miejscu.
- Mi się wydaje Destimo, że nie na miejscu to było wsadzić tylko 800 złotych do koperty jak się ma o wiele więcej, tu są ludzie, którzy mają mniej od ciebie, a potrafili dać więcej albo kupić coś cenniejszego co się parze młodej przyda.
- Ja mam nadzieję, wujek, że teraz mówi przez ciebie alkohol, a nie rozsądek i rozum.
- Rozum to się ma jak się bierze ślub - cokolwiek miało to znaczyć - wtedy zrozumiesz, jakie to koszty i że się musi zwrócić chociaż część parze młodej, ja wiem, że ty rodzina jesteś, ale jak cię zapraszali młodzi to i ja, i pewnie oni mieli nadzieję, że będziesz bardziej szczodry.
- A ja myślałem, że wesele to celebrowanie nowej drogi życia, widocznie wiele się muszę jeszcze nauczyć - skwitowałem z sarkazmem.
- No nie da się ukryć, bo jak się ma tyle lat co ty na karku, nie ma się żony dzieci i zobowiązań to można czegoś tam o życiu nie wiedzieć, młodzi ci tego nie powiedzą, ale posłuchaj, kup im jeszcze coś, teraz im się przyda na przykład pralka, może być taka za 700 złotych, nikt nie kupił im takiego prezentu to możesz się jakoś zreflektować za te marne grosze w kopercie.
- Ja nie wiedziałem, że wujek jest zagorzałym komunistą, że jak ja mam to innym muszę dać.
- Destimo, posłuchaj- zaczął wujek, ściskając mnie w przedramieniu i przysuwając się bliżej – ja nie jestem, żadnym komuchem, ja wiem jak świat działa, nie obrażam się, że mnie tak nazwałeś, bo no co tu dużo mówić, uważam, że jesteś nieco nierozgarnięty życiowo i dużo jeszcze nie wiesz.
- Tak, a skąd te wnioski, że jestem nierozgarnięty życiowo? - pytam z ciekawości, no i pragnę tutaj nadmienić, że nie chciałem wszczynać awantury z wujkiem żeby nie psuć ślubu parze młodej, więc starałem się jak mogłem aby nie doprowadzać do bezsensownej konfrontacji.
- No masz ponad 30 lat na karku, miałeś babę to ją zostawiłeś, robisz sobie wrogów wśród rodziny no i co tu dużo gadać nie potrafisz się zachować, nie wiem twoja matka i ojciec tacy nie są, to ja nie wiem co ty taki dziwny im wyszedłeś.

Do tego momentu, wujek zdążył mnie tyle razy obrazić, że jedynym kontrargumentem byłby strzał w te jego głupie ryło, ale zaciskam zęby i myślę sobie tak się chcesz bawić to się pobawimy.

- Ale wie wujek jak to jest, ja muszę inwestować w oprogramowanie, sprzęt, ja dziś mam pieniądze ale jutro mogę nie mieć, taka branża, no a poza tym jak to prawdziwy mężczyzna muszę, zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna, a widzę wujek jeszcze tych podpunktów nie wykonał, więc z doświadczenia innych widzę, że to nie jest chyba najlepsza droga by stać się mężczyzną.

Wujek milczy, patrzy się na mnie przepijaczonym wzrokiem, a ja sobie myślę, jeb..ie mi czy mi nie jeb..ie?
Wujek zacisnął mocniej dłoń na moim przedramieniu po czym puścił mnie i wychylił kolejnego kieliszka.

- Po za tym wie wujek, jakie domy są teraz drogie z 400 tysięcy złotych to mało żeby coś sensownego kupić w sumie mogę już za gotówkę kupić, ale jeszcze się rozglądam, no ale co jak już kupię to na parapetówkę zaproszę i wychylimy coś lepszego niż te ślubne rozcieńczane szczyn.
- Kur..o - przerywa mi wujek - To jest dla ciebie takie zabawne, śmiejesz się z tego, że inni muszą harować? Że nie mają tak jak ty. Dobrze już wiedziałem, że ty to kur.a jesteś a nie rodzina, tak jak Bartusia załatwiłeś - Czyli informacja obiegła rodzinę i dotarła do wujka, swoją drogą matka i ojciec Bartusia nie byli na ślubie. Choć zaproszenie im wysłano.
- Bartuś załatwił się sam, chyba, że napaść i groźby to dla wujka normalne rodzinne zwyczaje i w sumie teraz tak na naszą rozmowę patrzę to wydaje mi się, że jednak tak, bo blisko jesteśmy poziomu Bartusia - skwitowałem puszczając mu oczko.
- Wiesz co mnie powstrzymuje, żeby ci nie przypierd...ć? Bo nie chcę robić wstydu na weselu mojej córce, ale takich jak ty to trzeba jak psa kopać, pierd...y dorobkiewicz bez godności.
- Czyli jak kupię dom, to mam wujka jednak nie zapraszać na parapetówkę?

Wujek podniósł palec, coś chciał powiedzieć, ale zaczął wstawać z krzesła.

- Nie masz prawa pokazywać się u nas w domu, jak przekroczysz próg dostaniesz w ryj, tyle w temacie rozmowa zakończona.
- W święta też nie mogę wpaść do waszej posiadłości na homara i stek?

Wujek zacisnął pięść i wycedził przez zęby spier..j. Po czym z impetem dosunął krzesło do stolika tak, że cały segment się zatrząsł co zwróciło uwagę innych gości.
Za chwilę matka przyszła z końca stolika.

- Co ten wujek od ciebie chciał?
- No bileter dał mi do zrozumienia, że kupiłem tańszy bilet na imprezę niż powinienem był, więc się zabieram stąd - Mama zrobiła taką minę jakbym recytował haiku po włosku.
- No po prostu wychodzę i radzę wam uważać na wujka.
- A co ty znowu namąciłeś z nim?.
- Jak to co namąciłeś? Wujek nie umie się odnaleźć w kapitalizmie i usilnie chce powrotu komuny tyle w temacie, nie podoba mu się, że ktoś ma więcej i z tego tytułu ja mam oddawać kasę innym bo mnie stać.
- Co, wujek ci to powiedział? - Matka się zdziwiła.
Ubrałem się więc i opuściłem imprezę tuż przed północą.

W ramach wyjaśnienia, nie obnoszę się z pieniędzmi i to co mówiłem do wujka miało tylko wydźwięk prowokacyjny. Natomiast jeden z plusów tej sytuacji to fakt, że realnie zacząłem rozważać zakup domu i przeniesienie się z mieszkania w bloku do własnych czterech kątów co w momencie gdy oddaję ten tekst w ramiona piekielnych jest w zaawansowanym stadium rozwoju.

Jestem chodzącą kopalnią takich dziwnych sytuacji na pulpicie leży już parę opowieści, które prędzej czy później wrzucę tutaj. Pytanie po co to robię? Myślę, że piekielni mają dla mnie doskonały wpływ terapeutyczny gdzie w miarę anonimowo mogę zrzucić z siebie balast pewnych życiowych sytuacji co przynosi w ostateczności pewną ulgę.

Ten wpis kończący jest dla tych z mojej rodziny, którzy to czytają i mnie kojarzą. Pozdrawiam zatem Wujka jeśli jakimś cudem to do Ciebie dotrze, to mam nadzieję, że zobaczysz jakim byłeś prostakiem i jeśli nie wyciągniesz z tego lekcji to nie ma już dla Ciebie ratunku.

wesele rodzina

Skomentuj (74) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (233)

#77592

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Drodzy użytkownicy Piekielnych, opowiem wam pewną historię pokazującą jak człowiek wcale nie jest anonimowy w internecie. Nawiązując do mojego wpisu o Bartusiu. Historia z Bartusiem zatoczyła koło i przyp...ła mi z impetem prosto w twarz w postaci samego Bartusia.

Wyobraźcie sobie, że jakaś kuzynka Bartusia czyta piekielnych i połączyła sobie fakty w taki sposób, że wiedziała, że ja to ja i że piszę o jej kuzynie mimo, że imiona zmienione.

Jakoś dwa miesiące od umieszczenia tekstu na Piekielnych zadzwonił do mnie nieznany numer, znów Bartuś, poprzedni numer oczywiście już nieaktualny.

Odbieram i zanim zdążyłem powiedzieć halo z drugiej strony usłyszałem Bartusia.
-za...ć ci? Co ty o mnie piszesz w internecie?
Tutaj już wiedziałem, że on wie, w sumie mogłem iść w zaparte ale pomyślałem walić to.

- Dokładnie to co przeczytałeś.
- Masz to usunąć sk..nu, bo przyjadę.
- A kto ci w ogóle podał te informacje?
- Ch..j cię to obchodzi, usuwaj to.

Tego dnia zrobiło się jeszcze ciekawiej, później zadzwoniła do mnie matka z informacją, że ciocia czyli mama Bartusia zadzwoniła do niej z pretensjami, że jej syna i jej rodzinę obgaduję w internetach. Powypisywałem głupoty i ludzie się z nich śmieją.

Musiałem matce, która nie za bardzo jest w temacie internetu, wytłumaczyć pokrótce jak działają Piekielni oraz że opisałem tam perypetie z Bartusiem ale nie napisałem, żadnych szczegółów oraz pozmieniałem imiona, żeby nikt się łatwo nie domyślił.

Matka niestety to samo, mam to usunąć, bo ciotka nie daje jej spokoju. Wytłumaczyłem więc mamie, że nie będę się ośmieszał ich poziomem i to co napisałem to była czysta prawda i skoro ktoś się z nich śmieje to może najwyższa pora, żeby sobie porządek w życiu zrobili i z Bartusiem, poza tym jak bolą ich zmienione imiona i naszkicowana historia nie opowiadająca więcej szczegółów z ich życia poza Bartusiowymi perypetiami to co zrobią jak w końcu ich kochany synuś wyląduje w więzieniu bo jest się czego wstydzić ale nie tego, że ktoś o tym napisał bo pocztą pantoflową fakt, że np. pobił kierownika na budowie albo ukradł sprzęt już dawno obiegły ich wieś i zresztą dotarły, też do mnie bo nie było mnie przy tym a dużo z życia Bartusia wiem mimo, że mam go w d..ie, więc mam ich gdzieś.

Dwa dni później godzina 16 sobota. Ja właśnie oglądam sobie serial. Słysze walenie do drzwi, nie pukanie ale walenie. Wyglądam przez wizjer i moje oczęta widzą Bartusia sztuk jeden.

Otwieram i zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek Bartuś ładuje mi się do mieszkania a za nim jakiś inny typ. Mówię dalej nie wejdziecie wtedy ten facet, którego nie znam podcina mnie ja ląduję na posadzce uderzając się o szafkę na buty.

Trzyma mnie, kolanem przyciskając szyję. Ja próbuję się uwolnić. Bartuś stoi nade mną i mówi.
- Masz to kur..a usunąć bo cię dojedziemy rozumiesz....

Pokazuję mu palcem w losowy punkt pokoju i charcząc, bo nadal mam kolano na szyi blefuję, że mam monitoring i właśnie zostali nagrani. Gość który trzymał mi kolano na szyi mówi k..a i wychodzi z mieszkania Bartek jeszcze mnie kopie w udo i słyszę jak zbiegają po schodach.

Potem z górki, zgłoszenie na policję obdukcja w szpitalu, uszkodzenie kręgosłupa w odcinku szyjnym od przygniatania kolanem i jakieś siniaki, swoją droga podejście policjantów też zasługuje na osobny wpis na piekielnych. Sporo czasu już minęło od tamtego zdarzenia, więc trochę nie chce mi się już przerabiać tego znowu.

Bartuś rozpłynął się w powietrzu, nie został znaleziony w miejscu zamieszkania.

Co na to matka Bartusia, ta kobieta chyba, żyje w alternatywnej rzeczywistości, ja życie chcę zniszczyć jej rodzinie, bo policję nasyłam na jej syna co ze mnie za człowiek, tak mniej więcej wynikło jej rozmowy z moją matką.

Od tamtego wydarzenia minęło trochę czasu więc mogę wam napisać, że Bartuś w końcu został znaleziony razem z tym kolegą, przyznał się do napaści dostał 4 miesiące za napaść i pobicie. Żałuję, że bardziej mnie wtedy nie uszkodzili wyrok byłby większy. Dla sądu nie liczył się fakt czynu ale to, że spłoszyłem napastników blefem o nagraniu w innym wypadku mogło by się skończyć inaczej, jak to sędzia powiedział: „napastnicy pojawili się z określonym zamiarem, którego próbę doprowadzenia do końca przerwał sam napadnięty wykazując się zdrowym rozsądkiem”

Matka Bartusia jeszcze mi się odgrażała, że do sądu pójdą za zniesławienie.....

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 422 (444)

#74929

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałem napisać dlaczego Bartuś ma problemy ze znalezieniem pracy w nawiązaniu do mojej poprzedniej historii gdzie Ciotka z Wujkiem próbowali mi go sprzedać jako niewolnika na korzystnych warunkach.

Otóż Bartuś nie ma co liczyć na pracę na umowę o pracę, gdyż otrzymał wilczy bilet w postaci zwolnienia dyscyplinarnego. Wyleciał ze swojej pierwszej i jedynej pracy na umowę o pracę z firmy budowlanej po tym jak przyłapano go na wynoszeniu, narzędzi i materiałów budowlanych, które potem sprzedawał na popularnym serwisie aukcyjnym.

Jakie jest podejście Bartusia do tej sytuacji? Otóż on jest niewinny. Uwzięli się na niego.
Jak to powiedziała mama Bartusia, czyli moja ciotka w rozmowie z kuzynem, od którego to wszystko wiem.
- Zjeb..li mu życie za parę młotków i zaprawę.
Co z tego, że sprzętu było o wiele więcej, a Bartuś w pewnym momencie sprzedał coś na czym prawie zarobił drugą wypłatę i oczywiście nie omieszkał się tym pochwalić znajomym.

Przed Bartusiem stanęła otworem szara strefa i praca na czarno, ale i tu mu ciężko było się utrzymać. Z jednej budowy wyleciał, bo spał pijany na workach z cementem. A z drugiej, bo pobił kierownika.
Bartuś w całej okazałości. Mimo, że to szara strefa, to fama się rozeszła i jakoś tak nawet na czarno nie każdy chce Bartusia zatrudnić, jego własna popularność go wyprzedziła.

W tym samym czasie jakoś, popsuło się ukochane autko Bartusia, części drogie, naprawa wymagana do dalszej jazdy, a chwilówki aż się szczerzą z telewizora do potrzebujących. Co z tego, że oprocentowanie jest z kosmosu, co z tego, że Bartuś nie ma z czego oddać.

Wymyślił sobie, że bez samochodu nie znajdzie pracy, a bez pracy nie naprawi samochodu. Więc jak naprawi samochód, to znajdzie pracę, a jak znajdzie pracę, to spłaci pożyczkę.

W tym planie wysypał się ostatni punkt. Nie znalazł pracy, nie spłacił pożyczki, odsetki urosły, rodzice muszą spłacać. To stąd ta desperacja w próbach opchnięcia Bartusia jako tanią siłę roboczą.

Więcej na temat Bartusia nie wiem i też nie bardzo mnie interesuje, to co się dowiedziałem wystarczy by omijać go szerokim łukiem.

Obawiam się jednak, że mimo że wszyscy mogą wiedzieć jaki Bartuś jest. To fakt, że nie chciałem mu pomóc może być odebrany na moją niekorzyść. Bo przecież każdy może zbłądzić, ale trzeba podać rękę żeby wyprowadzić na dobrą drogę, a ja tej ręki podać nie chciałem. Więc jestem Gnidą bo nie chciałem Bartusia zatrudnić.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 313 (327)

#74890

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spotkania rodzinne przy okazji wesel niestety traktowałem jak smutny obowiązek, od czasu kiedy w burzliwych okolicznościach rozstałem się z drugą połówką.

Do ludzi nie dociera, że mimo, że minęły dwa lata od rozstania, to nie mam ochoty na rozmowy o osobie, która mnie zdradziła i rozwaliła 7 lat związku.
Dlatego na pytania w stylu: A co tam u Kamilki? Rozmawiacie czasem?
Zacząłem odpowiadać zgodnie z prawdą, że drażni mnie ten temat i nie chcę go poruszać.
Ale to temat na inną historię.

Podczas wesela kuzyna, na które zostałem zaproszony z osobą towarzyszącą, ale poszedłem sam, zaczęło się - a co tam u ciebie, a co u Kamilki, a jak ci leci? Do tego należy wspomnieć, że rok wcześniej rozkręciłem biznes, który po pół roku zaczął dopiero przynosić zyski i to niemałe. Tworzenie i projektowanie gier mobilnych z mikropłatnościami. Sam przy wszystkim siedzę i prowadzę działalność jednoosobową.

Siedzę przy stoliku, oglądając więc jak goście tańczą i piją kiedy przysiada się wujek i po dwu-minutowym wstępie co tam jak się masz? Przechodzi do konkretów.

- Destimo, bo ja słyszałem, że tobie ten biznes dobrze idzie. Słuchaj Bartuś nie ma teraz pracy, może byś mu coś u siebie w firmie załatwił?
- Ale wujek, ty wiesz, że to działalność jednoosobowa?
- Destimo ja cie proszę, Bartuś to dobry chłopak, pieniędzy potrzebuje, on nawet za tysiąc może pracować.
(oho widzę negocjacje jak za niewolnika się zaczęły).
- Dobra wujek, mógłbym go zatrudnić, ale ja będę tylko stratny, muszę mu umowę dać, składki za niego płacić da mi wujek gwarancję, że on to wypracuje na siebie?
- On wszystko zrobi co mu karzesz Destimo, to dobry i pracowity chłopak.
- Wujek, ale czy on w ogóle w mojej branży siedzi? Coś umie?
- No a co ty tam w tych komputerach robisz? Naprawiasz sprzedajesz, to on też może, na sprzedawcę się nadaje, to jest bardzo dobry chłopak ten mój Bartuś.
- Wujek, ja tworzę aplikację, potrzebuję programisty jeśli już, choć obecnie nikogo nie szukam, to dałbym mu szansę jakby potrafił programować, ostatecznie grafik 2D by mi się przydał.
- A kierowca albo sprzedawca ci nie potrzebny? No nie gadaj, każda firma potrzebuje kierowcy.
- Wujek nie ma takiej opcji, to kogo potrzebuję już Ci powiedziałem, nikt inny z innymi kwalifikacjami mnie nie interesuje.

Wujek bez słowa mrucząc coś pod nosem wstał od stołu i poszedł do swojego stolika. Myślicie, że koniec?

Za godzinę przychodzi nieco mniej sponiewierana alkoholem od wujka ciocia, matka Bartusia.
- Destimo ja wiem, że tu już gadałeś z Wujkiem, ale ja cię proszę jak matka, bo Bartuś ma pożyczki do popłacenia, on musi się gdzieś załapać.
- Ciociu ja już temat z wujkiem wyjaśniałem godzinę temu.
- Ja wiem Destimo, ale wiesz Wujek pijany, to on nie umie pogadać tak wiesz na poziomie. To jak z tym moim Bartusiem będzie?
- Nie mogę go zatrudnić, bo nie pracuje w mojej branży.
- Destimo ale on się może nawet nauczyć, to chyba nic skomplikowanego.
(No oczywiście, że nie. Programowanie w 2 językach, tworzenie aplikacji podstawy ekonomii i zbytu w rynkach mobilnych, monetyzacja i rotacja użytkowników. Znajomość PaintShopPro i 3DStudioMax, tworzenie spriteów i animacji - no oczywiście, że to nic takiego skomplikowanego).
- Ciociu to jest niestety trudniejsze niż „do nauczenia”, ja potrzebuje pracownika a nie stażysty.
- A nie mógłby ci w firmie sprzątać? Albo katering wozić?
- Ciociu no litości, ja firmę z mieszkania prowadzę sam, po co mi katering, jak zgłodnieję to sobie kanapkę pójdę zrobić do lodówki.

Ciocia jeszcze spojrzała na mnie oczami pełnymi smutku i niezrozumienia dla mojej nieugiętej postawy, w której postanowiłem być niezatrudniającym Bartusia.
Postanowiłem nawet nie być jego szefem i mu nie płacić wypłaty.

Myślicie, że koniec? Czytajcie dalej.

Dwa dni po ślubie dzwoni nieznany mi numer, odbieram.
- Cześć Destimo, Bartek z tej strony, słuchaj mi się obiło o uszy, że ty mi możesz jakąś pracę załatwić.
- No cześć Bartek, ale to jakaś nieprawdziwa informacja.
- Co ty gadasz Destimo, Matka mi powiedziała, że coś w firmie masz dla mnie jak się odezwę do ciebie to na pewno się jakoś dogadamy.
- Jakie masz kwalifikacje Bartek?
- No budowlankę mam, ale mogę jeździć, bo mam też prawo jazdy, coś przywieźć dostarczyć, te gry czy co tam masz do sklepów wozić.
(To już nawet nie jest jak rzucanie grochem o ścianę, to bardziej jak sypanie piaskiem o ścianę).
- Bartek, ale ja to cyfrowo sprzedaję, do sklepu z grami mobilnymi nic fizycznie nigdzie dostarczać nie muszę.
- No to nie wiem, to po co mojej matce powiedziałeś, że masz coś dla mnie?
- Nic jej takiego nie mówiłem.
- To spie...alaj – i się rozłączył.

Nie wiem teraz za jaką gnidę zacznę w rodzinie uchodzić jak ciotka i wujek zaczną rozpowiadać, że Bartusia nie chciałem zatrudnić i mu nadzieję zrobiłem czy coś. Pewnie już jestem gnidą i sknerą, która się na rodzinę wypięła. Brawo ja.

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 594 (610)

1