Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dominik

Zamieszcza historie od: 22 czerwca 2011 - 15:42
Ostatnio: 9 stycznia 2025 - 12:14
  • Historii na głównej: 50 z 51
  • Punktów za historie: 26510
  • Komentarzy: 870
  • Punktów za komentarze: 6200
 
poczekalnia

#91550

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkanie w centrum miasta to marzenie wielu osób. Dla mnie i mojej dziewczyny również było to wielkie wydarzenie – wynajęliśmy piękne, nowoczesne mieszkanie na jednym z nowych osiedli. Wszystko wydawało się idealne, dopóki nie poznaliśmy naszej sąsiadki z dołu – pani Barbary.

Już od pierwszego dnia zamieszkania zaczęły się problemy. Ledwo rozpakowaliśmy kartony, a do drzwi zapukała starsza pani z miną, która zwiastowała kłopoty. Bez żadnego „dzień dobry” czy pytania, zaczęła od oskarżeń: „Wy młodzi myślicie, że możecie tu robić, co wam się podoba! To jest ciche osiedle, nie życzę sobie hałasu!”

Było południe. Dosłownie nic się jeszcze nie działo, poza rozpakowywaniem rzeczy. Przeprosiliśmy, choć nie było za co, i obiecaliśmy, że postaramy się być cicho. Myśleliśmy, że to załatwi sprawę. Niestety, to był dopiero początek piekła.

Każdy dźwięk, nawet najcichszy, stawał się dla pani Barbary pretekstem do interwencji. Przesuwanie krzesła? Pukanie do drzwi. Śmiech podczas wieczornego oglądania filmu? Telefon do administracji. Kiedy raz przyjaciele przyszli do nas na kolację, ledwo zdążyliśmy zjeść przystawkę, a już mieliśmy policję na progu. Pani Barbara zgłosiła „imprezę zakłócającą porządek”. Policjanci byli bardziej zmieszani niż my, ale niestety, musieliśmy przerwać spotkanie.

Kulminacją była sytuacja, która wydarzyła się pewnego ranka. Wracałem z siłowni i zobaczyłem, jak pani Barbara rozmawia z naszym właścicielem mieszkania. Nie zwracając na mnie uwagi, opowiadała mu, że "młodzi ludzie" z mieszkania nad nią urządzają "nocne orgie", przyjmują narkotyki i sprowadzają „podejrzane typy”. Stałem osłupiały, słysząc te absurdalne oskarżenia.

Właściciel patrzył na mnie niepewnie, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, pani Barbara dodała, że widziała mnie kilka razy „jak przemycam coś w torbie” – prawdopodobnie „narkotyki”.

Moją „torbą” była torba z laptopem, a „przemycanie” to codzienna droga do pracy. Jednakże to, co było najgorsze, to fakt, że właściciel – człowiek miły i do tej pory rozsądny – zaczął brać jej słowa na poważnie. Zaczął mi insynuować, że "woli być ostrożny" i że "może lepiej, żebyśmy poszukali innego mieszkania, bo nie chce problemów z sąsiadami".

W efekcie, mimo braku jakichkolwiek dowodów na te absurdalne oskarżenia, musieliśmy wyprowadzić się po kilku miesiącach mieszkania w miejscu, które miało być naszym azylem. Dla własnego spokoju, nie chcieliśmy już walczyć z tą piekielną sąsiadką. Najbardziej bolesne było to, że jeden toksyczny człowiek potrafił tak skutecznie uprzykrzyć nam życie.

Morał? Nigdy nie wiesz, kiedy los postawi cię obok piekielnej osoby. I że czasem wyprowadzka jest jedynym sposobem na odzyskanie spokoju

Tą historię wymyślił ChatGPT

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (98)

#91189

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wesele.

Panu młodemu około rok przed ślubem wypadek zabrał obu rodziców.

Doskonale wiedząc o tym fakcie, babcia panny młodej zażyczyła sobie u D.J. „weselny niegasnący przebój” pod tytułem „Cudownych Rodziców Mam”.

Wesele

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (141)

#91094

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz się dzieje za granicą. Mam w pobliżu warsztat samochodowy. Mały, ale solidny. Nie może się odpędzić od klientów.

Ostatnio, gdy umawiałem się na robotę auta, wparowała do kantorka staruszka i zostawiła im bombonierkę. Sekretarko/recepcjonistko/księgowa rozpływała się: ale klientka jest miła i jak to fajnie.

No cóż, ja im jeszcze nic nie przyniosłem, trzeba to nadrobić. Za kilka dni jadąc z autem „na robotę” zaglądam do Tesco i kupuję im pudełko wedlowskiego „Ptasiego Mleczka”.
Daję pudełeczko owej Pani, ta się cieszy i czekając na zrobienie auta sobie gawędzimy. Mówię, że owe czekoladki najlepiej wchodzą z kawą co zostało natychmiast potwierdzone, pani się pyta jak się te słodycze nazywają po polsku.
Mnie tam dużo do figli nie potrzeba, mówię jak się to nazywa i czy wie jak się tą piankę robi? Pani chce wiedzieć. Dobra, sama chciała. Pytam się czy wie co to są kanarki. Wie. To ja na to, że trzeba wziąć malutką pincetkę i doić kanarki. Oczy słuchaczki robią się jak spodki do kawy. Z pewną dozą nieśmiałości (bo Polacy to w końcu dzikusy i różne rzeczy wymyślają) pyta się czy to mleko jakoś się gotuje potem czy z surowego robi? Ja w końcu się lituję i mówię, że ptaki nie są ssakami, pani pojęła dowcip i postanowiła go przekazać dalej.
Wszyscy wchodzący do kantorka byli częstowani czekoladką i zostawali uraczeni tą historią.

Najlepiej mi się podobała reakcja jednego z mechaników: wziął sobie drugiego cukierka i ładując do pyska powiedział: powinni doić strusie, mieli by więcej mleka.

zagranica

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (160)

#90805

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam za granicą ale bardzo się cieszę na przyjazdy rodziny z Polski. W najbliższym czasie odwiedzą mnie rodzice. Jeszcze o tym nie wiedzą, ale jak będą wracać to jadę razem z nimi aby ich odeskortować do ich domu. Robię to z uwagi na to, co uskutecznili mi ostatnim razem podczas ich powrotu.

Moje lokalne lotnisko ma tylko połączenia z Gdańskiem, a rodzice mieszkają na Śląsku. Są samoloty ze Śląska do innych regionów mojego kraju ale rodzice:
- Nie będziesz jeździł, my sobie pojedziemy do Gdańska pociągiem a potem na lotnisko też.
Ponieważ samolot startuje o 17:00 to kupiłem im bilet na samolot, pendolino i dolecieli. W drodze powrotnej jest nieco gorzej, bo samolot jest na lotnisku koło północy. Dobra, to zarezerwuję wam hotel na lotnisku, rano pociąg powrotny będzie około 10 rano, więc zdążycie.

Na to:
- NIEEEE! My nie chcemy hotelu, mamy rodzinę w Gdańsku - to fakt, siostra mamy ma mieszkanie, ale moje kuzynostwo ma po domu, już pustawym, bo dzieciaki wyfrunęły. Z rodziną w miarę się lubimy, więc pomyślałem, że i tak może być - zadzwonią, ktoś na lotnisko wyjedzie, przenocują i pojadą dalej. Spokojny odprowadziłem ich na lotnisko, pomachałem i wróciłem do domu. Na drugi dzień się odezwali, że są w pociągu, pod wieczór, że dojechali i się podobało.

Jakiś czas później zadzwoniłem do kuzynostwa i się zapytałem jak tam było z moimi rodzicami. I tu ZONK. Oni nic nie wiedzą. Zrobiłem śledztwo. Rodzice się przyznali: spędzili noc na lotnisku śpiąc na ławeczkach a rano nieco połamani się powlekli na dworzec. Bo nie chcieli nikomu robić kłopotu. Ludzie w okolicach 70ki.

Aby nie było teraz niedomówień to się zdziwią jak wsiądę z nimi w samolot, potem wsadzę w Ubera i do pokoju hotelowego. Ze śniadaniem. I ich odeskortuję do domu. I bardzo się cieszę na te kilka dni w Polsce.

Z rozmów ze znajomymi Polonusami dowiedziałem się, że ich rodzice odwalili im dokładnie takie same numery i też ich eskortują do domu.

Rodzina

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (159)

#89691

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W knajpach przy płaceniu kartą bardzo często terminale mają opcje do zostawienia napiwku. I jak mi smakowało żarcie i obsługa była pomocna często z tego korzystam.

Ale dzisiaj trafiła mi się knajpka barowo/restauracyjna typu: znajdź sobie stolik, skocz po kartę, coś sobie wybierz, zapamiętaj numer stolika, zasuwaj do baru zamówić i od razu zapłacić.

I niby z jakiej przyczyny na tym etapie mam zostawiać napiwek?

Knajpa

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (122)

#89657

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stworzyłem kiedyś piekielną sytuację.

To było dawno, za biednych studenckich czasów. Jechałem, a właściwie stałem w korku w moim czerwonym pocisku wdzięczne zwanym „Maluchem”. Ciepło - nawet gorąco, szyby otwarte, nie ma co robić, więc sobie dłubię w nosie. Dosłownie. No a jak się dłubie to i czasem się wydłubie. Tak też było u mnie. Wysłałem bezwiednie „urobek” przez okno, potem spojrzałem w lewo. Na szybie samochodu obok szczelnie zamkniętej z powodu zapewne działającej klimatyzacji coś zauważyłem. I jeszcze wzrok kierowcy, który robił zeza przyglądając się mojemu „podarunkowi”. Akurat się zrobiło wolne i odjechałem.

Dobrze, że tamta szyba była zamknięta. Dobrze, że tam nie jechał „kark” bo jak nic by mnie sflekował za pohańbienie jego cuda.

Tyle lat, a wciąż mi jakoś wstyd.

Samochody

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (170)

#89608

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się historia z przed kilku dekad.

Znajomi prowadzili tzw. „otwarty dom”, to znaczy bezproblemowo przyjmowali na kilkudniowe gościny wszystkich bliższych lub dalszych znajomych, a nawet znajomych od znajomych.

Pewnego razu zaplątała się u nich taka osobistość. Po kilku dniach goszczenia i karmienia człowiek ów oświadczył, że zrobi naleśniki, bo ma smaka. Wypytał się w których szafkach są produkty, gdzie naczynia i owe naleśniki zrobił.

Tylko dla siebie.

Znajomi

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (204)

#89274

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak „skutecznie” utrzymać klienta.

- Przyjmij oświadczenie o rezygnacji z usług pod koniec umowy.
- W ostatnim miesiącu rżnij głupa, że żadnego oświadczenia nie ma.
- Po postraszeniu odpowiednim instytucjami „znajdź” oświadczenie i zapewnij o wprowadzeniu go do systemu.
- Po tygodniu powtórz cyrk od nowa.

Aż się boję co będzie podczas zdawania sprzętu.

Canal Plus Polska

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (140)

#88464

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ktoś tam napisał, że dziecko za potrzebą poszło w krzaki. Teraz sytuacja nieco odmienna.

Jadę sobie pociągiem miejskim - coś a’la metro, ale na powierzchni. WuCetów brak. Jedzie matka (chyba) z dwójką dzieciaków tak coś w w wieku 10 lat. Jeden z nich wyraźnie przestępuje z nogi na nogę i daje kobiecie znać, że ma pilną potrzebę. Pociąg mija jedną stację, drugą, trzecią aż dzieciak nie wytrzymuje i się moczy w spodnie. Na podłodze kałuża sików, dziecko zaryczane pewno przekonane, że cały świat już zawsze będzie go pamiętał jako siusiu-majtka, matka obojętna.

Czy nie lepiej było wysiąść z pociągu, pozwolić mu się ulżyć na peronie chociażby do ścieków lub kosza śmieci i wsiąść do następnego pociągu jadącego za kilka minut? Nie wiem jak tam było z dostępnością toalet na stacjach - w tym mieście byłem przejazdem.

Czy może też by znalazł się ktoś - jak to jest pozwolić dziecku sikać do kosza?

Pociąg

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (167)

#88358

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znajomy ma psa. Wielkie bydlę (to o psie a nie znajomym) - 50kg. Charakter - uosobienie miłości i spokoju.

Wyszli sobie na spacerek na podmiejskie tereny zielone. Piesek sobie dostojnie człapie kilka metrów od właściciela. Nagle znikąd pojawia się drugi piesek, ale nieco odmienny, typu hałaśliwy szczurek i podlatuje ujadając to tej góry mięsa. Olbrzym nawet się nie oglądając poniósł gicz i najszczał (bo ten strumień sikaniem nazwać nie sposób) na ujadacza.

Na to się materializuje Karyna i z mordą na właściciela. Ten na to spokojnie: "Jak chcesz, to ja mogę ciebie też".

I tak opuścił Karynę, która została z gębą roztwartą jak kontener na śmieci.

Psiarze

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (279)