Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Donat

Zamieszcza historie od: 1 lutego 2018 - 11:58
Ostatnio: 23 stycznia 2019 - 19:28
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 465
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 12
 

#83864

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o nocnej opiece medycznej przypomniała mi moją, podobną historię.

Otóż w pewien grudniowy wtorek w pracy zaczęłam się strasznie źle czuć. Gorączka, ból gardła, żal i ból. Było mi zimno i ciepło, i jasno i ciemno.
Zarejestrowałam się tego samego dnia do lekarza, na piątek. No ale ok, myślałam, że jakoś to przeżyję.
Wieczorem było gorzej, ale nafaszerowałam się jakimiś gripexami i do wyrka.

W środku nocy, około 3, obudził mnie potworny ból gardła, no śliny przełknąć nie szło. Do tego ogólne osłabienie (choć gorączki nie miałam, z racji na wzięcie jakichś tam leków na noc). Zdecydowałam się na pójście na nocną opiekę medyczną, bo czułam się okropnie, a wiedziałam, że "normalnie" do lekarza się szybko nie dostanę.

Ubrałam się i poszłam, ulica dalej, więc na spokojnie. Na miejscu przywitała mnie rozeźlona pobudką pielęgniarka, no ale spytała o co chodzi, wpisała do komputera i kazała czekać pod gabinetem.

Po 10 minutach przyszła zaspana lekarka, z chęcią mordu w oczach. No laska ewidentnie świeżo po studiach. Zaprosiła mnie do gabinetu komendą "wejść" i niekoniecznie miło zaczęła pytać co dolega, co brałam i czy nie mogłam przyjść o "bardziej ludzkiej porze" :)

Opowiedziałam jej co i jak, zmierzyła mi gorączkę (która była zbita), zajrzała w gardło i stwierdziła, że nic się nie dzieje, przeziębienie, pić herbatę i coś na gardło brać. Byłam tak słaba, że nawet nie miałam ochoty się z babą kłócić, więc poszłam w cholerę. Rano zadzwoniłam do pracy, że mnie nie będzie, nie dam rady. Następnie ubrałam się i poszłam do przychodni błagać, żeby mnie przyjęli. Babeczka się zlitowała, wcisnęła i po 15 minutach (lekarka kończyła dyżur, zgodziła się mnie jeszcze przyjąć) wychodziłam z antybiotykiem, angina ropna. Wystarczyło, że spojrzała w gardło, powiedziała, że gardło całe zawalone, zbierać się musiało od paru dni.

I teraz pytanie - kim trzeba być, żeby olać pacjenta, bo mnie obudził? (według lekarki, której Opowiedziałam historię, w nocy już na pewno było widać znaczne zmiany) i jaka jest przyszłość naszej służby zdrowia, skoro właśnie z takimi lekarzami przychodzi nam mieć do czynienia?

Lekarz nocna służba

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (161)

#83094

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie krótko o piekielności ogólnej. Mianowicie, rozchodzi się o ludzi, którzy przychodzą do banku/biura/urzędu/sklepu/wstaw cokolwiek, na 5 minut przed zamknięciem. W moim wypadku chodzi o bank. Czynne mamy do 18 i zawsze, każdego dnia, znajdzie się przynajmniej jedna osoba, która wlezie tuż przed zamknięciem i truje duszę przez pół godziny. A my musimy z taką osobą siedzieć. Ostatnio babka wlazła 2(!) minuty przed zamknięciem i siedziała prawie godzinę. Dlaczego? No bo, hehe, o tej porze kolejek nie ma, a co dla Was za różnica, te parę minut dłużej, hehe, posiedzieć.
Uważam, że dla takich ludzi czeka specjalne miejsce w piekle.

P.S.
Dla wyjaśnienia, od wyjścia ostatniego klienta, nasza praca trwa jeszcze z godzinę, zanim ostatecznie wyjdziemy z pracy.

Praca bank biuro

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (217)

#81345

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam, przybywam aby opisać Wam pewną historię. W sumie nie jest ona jakoś bardzo piekielna, ale z pewnością przedstawia, że w niektórych sytuacjach ukazuje nam się odwrócona teoria ewolucji. No ale do rzeczy. (Przepraszam, jeśli będzie za długo).

Pracuję ja sobie w biurze x. Moja szefowa posiada kilka takich biur x, wszystkie są w różnych miastach i w każdym zasiada jedna osoba.
Moje biuro mieści się w budynku, w którym oprócz mojego małego pokoiku jest jeszcze z 5 innych takich pokoików, gdzie również zasiada jakaś osoba, taka mini działalność własna. Żaden pokoik nie ma nic wspólnego z drugim, za wyjątkiem klatki schodowej i toalet. No i w jednym, dużym pokoiku, który jest sporo ode mnie oddalony, zasiada Pan Notariusz, a dodam, że moje biuro umiejscowione jest na samym środeczku, na wprost schodów.

Tu dodam jeszcze, że na wszystkich drzwiach są blaszki informujące, jaka firma się tu mieści i ewentualnie czym się zajmuje. Na moich drzwiach wielkimi i wyraźnymi literami jest napisane "Biuro X, oferujemy bla bla".
Ta duża tablica nie zniechęca jednak klientów Pana Notariusza, aby zamiast do niego, zaglądać do mnie.
Niemalże codziennie wpada jakiś człek, od progu wołając "ja do notariusza", albo "proszę mnie zapisać do N", ewentualnie "Czemu N dziś nie przyjmuje, a kiedy będzie czynne" itp.
Jak już pisałam wcześniej - nie jest to specjalnie piekielne, ale z pewnością uciążliwe. No i zastanawia mnie - ludzie nie potrafią czytać? Nie czytają specjalnie? A może czytają, widzą i wchodzą mimo wszystko, chociaż działania N i moje nie mają ze sobą NIC wspólnego?

Ale postanowiłam to napisać, ponieważ dzisiaj chyba ja wykazałam się lekką piekielnością. Po raz chyba trzeci weszła do mnie ta sama babeczka, wchodzi sukcesywnie średnio raz na dwa tygodnie, z tego, co mówił mi Pan N - jakaś tam sprawa z domem, wynajmem, nie wiem dokładnie, wiem tylko, że często tu powraca. W każdym razie za każdym razem wchodzi informując mnie, że ona jest umówiona na godzinę Y, bądź tonem nieznoszącym sprzeciwu wręcz nakazuje zapisanie ją do N na godzinę W.

No i dziś ją zapisałam.
Na poniedziałek, godzina 14 (N nie ma wtedy w pracy, wisi kartka od paru dni). Panienka psioczy, bo ona z pracy będzie musiała wcześniej wyjść, no ale powiedziałam, że to jedyny tak bliski termin. Więc zgodziła się. Zapisała, nie podziękowała i wyszła.

Być może N będzie miał z tym problem, ale mam nadzieję, że księżna już do mnie nie wróci.

biuro biurowiec notariusz

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (176)

1