Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

E4y

Zamieszcza historie od: 14 listopada 2011 - 23:38
Ostatnio: 11 grudnia 2017 - 21:19
  • Historii na głównej: 15 z 21
  • Punktów za historie: 3593
  • Komentarzy: 121
  • Punktów za komentarze: 865
 
zarchiwizowany

#19681

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Razu pewnego, miesiąca września bierzącego roku zorganizowaliśmy małą posiadówkę przy piwku, łącząc świętowanie urodzin kolegi z parapetówką innego kolegi. Popili my, zabawili się, jednak przeciągnęlo się to w czasie i w końcowym rozrachunku, skończyliśmy około siódmej rano. Ludzie powstawali około trzynastej, część się porozchodziła po domach a najbardziej zżyta nas gromadka została aby posprzątać powstały podczas imprezy bałagan. Cały dzień zmarnowaliśmy na uprzątaniu tego pobojowiska jakie zastaliśmy "rano". W międzyczasie popijaliśmy browarki na poprawę humoru i wieczorem w sposób spontaniczny zorganizowało się coś na kształt afterparty. Zeszło się i wyszedłem stamtąd około pierwszej w nocy w towarzystwie koleżanki celem jej pod dom dostarczenia.

Szliśmy tak dłuższą chwilę przez warszawę, wypity złoty trunek zachęca do rozmowy i w efekcie już trzy razy mijaliśmy jej "legowisko" kręcąc się w kółko po okolicy. Wtem browary dały o sobie znać, toteż przeprosiłem koleżankę i poszedłem na stronę (wiem jakie to niekulturalne, ale po prostu musiałem). Nie wiele myśląc, daleko nie idąc ulżyłem sobie pod jakąś ścianą (wiem, to też niekulturalne, ale konia z rzędem temu kto znajdzie kibel w wawie o tej porze).
Kontynuowaliśmy nasz spacer i w końcu dotransportowałem ją do domu a sam poszedłem się wyspać.

Dwa dni po powyższym wydarzeniu, zadzwonił do mnie ojciec i stwierdził, że jego znajomy poszukuje kogoś kto tanim kosztem zrobiłby mu coś z kompem który się notorycznie wieszał. Stwierdziłem "w porządku, jakaś flaszka za przysługę się przyda" i udałem się w podany mi adres. Jakież było moje zdziwienie gdy mieścił się on dokładnie za rokiem ściany pod którą jeszcze tak niedawno przebywałem. Nic to, cholernie głupio mi się zrobiło, ale zadzwoniłem domofonem, facet wpuścił mnie i pokazał który to sprzęt odmawia posłuszeństwa po czym wziąłem się do badani przyczyn takiego zachowania. W międzyczasie gadaliśmy o dupie maryni i nawiązał się w końcu taki dialog:

[F]acet - Wiesz, ta okolica schodzi powoli na psy...
[J]a - a czem tak? Wygląda na spokojną.
[F] - Nie dalej jak dwa dni temu, słuchaj, stoję sobie wieczorkiem na balkonie (pierwsze piętro) i palę papierosa. I, słuchaj, jakiś menel staje mi pod balkonem i się bezceremonialnie odlewa. (No nie?)
[J](Palę buraka, głupawaka mi się załącza ale staram się zachowywać poważnie) - I co pan na to?
[F] - No, wrócilem się do środka i, słuchaj, widzisz tu zwykle trzymam petardy to chciełem mu rzucić to by mu się odechciało szczać ludziom pod okna. (nastąpiła chwila znaczącej pauzy, ja już tam cały czerwony, gorąco mi, tłumię chichot jak mogę)
[J] - i rzucił pan?
[F] - Nie, musiałem je gdzieś zapodziać... (pokazując mi te petardy, grube czarne z napisem "Achtung")

W tym momencie zalała mnie fala niepohamowanego śmiechu. Wiem, że to śmieszne nie jest, ale nie miałem na to żadnego wpływu. Mieszanka wstydu i świadomości, że mogłem oberwać czymś takim wywołała chyba taką dziwną reakcję.
Po uspokojeniu się i skończeniu pracy, gdy już miałem wychodzić, facet wręczył mi pół litra najtańszej wódki i skwitował wszystko tekstem: "Ale Ty już mi nie szczyj pod balkon, bo następnym razem jednak coś przez balkon wyrzucę". Najwidoczniej gość mnie poznał. Zawinąłem się stamtąd z prędkością światła.

Tak więc pragnę również zaapelować do wszystkich ekhm... "obszczymurów" - Patrzcie gdzie oddajecie swoje potrzeby! A najlepiej jednak poszukajcie kibla. Wiem jak cuchnie zatęchły mocz, szczególnie w lato (mieszkam w kamienicy i okna mam na tzw. studnię). Pojąłem moje zachowanie i wyciągnąłem wnioski.

publicznie

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (223)