Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ekkel_Jente

Zamieszcza historie od: 10 sierpnia 2012 - 13:45
Ostatnio: 18 sierpnia 2021 - 14:38
  • Historii na głównej: 8 z 14
  • Punktów za historie: 2866
  • Komentarzy: 12
  • Punktów za komentarze: 109
 

#84887

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam psa po przejściach, który ludzi uwielbia, za to z innymi psami miała zazwyczaj problem. 4 lata zajęło mi opanowanie jej i nauka olewania innych psiaków.

Zawsze chodzę z nią na smyczy, spuszczam na polach lub w innych miejscach. Natomiast jak na horyzoncie pojawia się człowiek lub pies to od razu ją zapinam. Niestety na moim osiedlu większość ludzi ma "nieagresywne, kochane pimpki" które latają bez smyczy. Jeden z tych pimpkuch bardzo nie lubi mojego psa. Niejednokrotnie wyskakiwał z pyskiem do niej. Za każdym razem opierdzielałam właściciela i ostrzegałam, że skończy się to tragedią.

I tak parę dni temu spaceruje, na horyzoncie widzę pana z pimpkiem i krzyczę, żeby zapiął psa (ten jego pimpek goni za nami więc nawet jeśli bym się wycofała to by pobiegł). A ten facet mi tylko odkrzyknął, że jego pies jest już grzeczny bo mu nagadał. No nie był grzeczny. Podleciał z pianą na pysku, ja próbowałam zakryć moją sukę przed nim, ale i jej cierpliwość się skończyła i chciała się bronić. Tylko w tej szamotaninie ugryzła mnie w nogę. Polała się krew, ja upadłam i zaczęłam krzyczeć, bo bolało jak cholera, a co zrobił pan? Zapiął psa na smycz i uciekł.

I teraz tak leże z nogą jak bania, 5 szwami i z psem obok, który od tej sytuacji znowu ma problemu z innymi psami, więc moje 4 lata pracy poszły w piz*u i się zastanawiam kto jest bardziej piekielny. Czy pan który przecenił pimpkowość swojego psa i zostawił płaczącą, krwawiącą dziewczynę na trawniku, czy straż miejska, która poleciła mi wyśledzić gdzie facet mieszka, bo oni nie tropią psów, czy policja, która stwierdziła, że nic nie może zrobić, bo to mój pies mnie ugryzł.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (175)

#70000

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko i na temat.

Adoptowałam z narzeczonym psa. Małą, śliczną sunię podobną do wilka o łagodnym usposobieniu.

Zanim trafiła do schroniska, jakiś bydlak obciął jej ogon. A raczej odrąbał. Siekierą.

Co się z tymi ludźmi dzieje...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (342)

#82236

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z rodzinnego domu wyprowadziłam się 10 lat temu i mieszkam teraz 200km od niego. Rodzinę staram się odwiedzać regularnie, a ze znajomymi utrzymuję raczej luźne kontakty.

W tym czasie wyszłam za mąż i niestety się rozwiodłam (mąż po ślubie pokazał jaki jest naprawdę, a ja nie chciałam być całe życie nieszczęśliwa). Jako, że mój mąż za wszelką cenę starał się udowodnić, że to ja jestem tą złą, to rozpuszczał masę plotek na mój temat. Niejedną noc przepłakałam, ale po pewnym czasie po coraz ciekawszych wiadomościach na mój temat uodporniłam się i się z nich śmiałam.

No, ale do czego zmierzam. W rodzinnej miejscowości miałam jedną naprawdę bliską koleżankę. Czasami wpadałam do niej, przy okazji odwiedzin rodziców, na kawę i nadrabiałyśmy zaległości w informacjach co u nas słychać. I tak któregoś dnia opowiedziałam jej całą listę plotek na mój temat. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podsłuchała to jej matka. Kobieta ma nudne życie, to uznała, że to co mówię, to intymne zwierzenia i naprawdę rozwiodłam się, bo moją pasją są gangbangi, miałam romans z instruktorem z siłowni, a gdy brakuję mi do pierwszego, to spotykam się z bogatymi biznesmenami w wiadomym celu. A jako, że intymne, to idealnie nadają się na news dnia dla każdej napotkanej osoby.

I wiecie jak to się skończyło? Doszło to do całej mojej rodziny. Nawet do 10-letniego bratanka. Oczywiście, że wiedzieli jak było naprawdę, ale bardzo to przeżyli, że o ich córce tak mówią, ale nikt im nie wierzył, że prawda jest inna, bo cicha woda brzegi rwie.

Mama moja w ciągu dwóch miesięcy postarzała się o 5 lat, dziadek z nerwów dostał zawału, a młody nie chciał się do mnie odzywać, bo rozumiał słowa "puszczalska" i "sprzedajna".

I najgorsze, że plotek nie da się zatrzymać, bo żyją już własnym życiem. Pozostaje tylko przeczekać tą burzę.

Ja rozumiem, że każdy plotkuje, ale za plotki, które tak krzywdzą, powinni odcinać języki.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (224)

#75558

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie na szybko, pod wpływem emocji bo nerwa mam.

Parę miesięcy temu wyszłam za mąż. Była to mała jak na polskie standardy impreza. Ślub cywilny i skromne przyjecie na 38 osób- najbliższa rodzina i przyjaciele z którymi mamy stały kontakt i którzy wiedzieli "jak rodziła się nasza miłość" ;)

Już przed weselem wiele znajomych chciało się wprosić do nas na imprezę. Tłumaczyliśmy więc, że to kameralna impreza z najbliższymi i że jak emocje opadną to zrobimy na pewno jakiegoś grilla. Niby wszystko ok.

Ostatnio na fb wstawiłam parę zdjęć z tego dnia. I pod jednym zdjęciem na którym byli widoczni nasi przyjaciele rozgorzała dyskusja naszych znajomych. W skrócie: jesteśmy beznadziejni, bo ich nie zaprosiliśmy i mówiliśmy, że to impreza dla najbliższych.

Zrobiło mi się strasznie przykro, bo najbliżsi to nie tylko mama, tata itp. Tym bardziej, że każda z tych osób od tamtego czasu nie miała czasu żeby się spotkać i były to raczej osoby z którymi ostatnio na piwie byliśmy z 1,5 roku temu i na dobrą sprawę nic nie wiedzą o nas.

A teraz zadzwoniła do mnie koleżanka ze studiów i nakrzyczała na mnie, że ona 4 lata temu zaprosiła mnie na wesele,a ja jej nie i moje postępowanie jest żenujące. Szkoda tylko, że po swoim weselu wyjechała za granicę, pourywała kontakt z prawie wszystkimi znajomymi,a o jej życiu dowiaduje się ze zdjęć na fejsie.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 276 (330)

#75105

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sobotę jadę na wesele koleżanki i chyba popcorn wezmę, bo to istny cyrk będzie.

Bardzo dobra koleżanka 3 lata temu zaręczyła się z naszym wspólnym znajomym. Nie przepadam za nim, bo każdy wiedział (łącznie z nią), że lubi poimprezować, lubi panienki i tematy z nimi związane. No cóż, miłość jest ślepa. Znajomi mieszkają dość daleko, więc kontakt ograniczał się do rozmów z koleżanką przez telefon i skypa.

Na miesiąc przed ślubem koleżanka przyjechała do mnie na parę dni w odwiedziny. I co się okazało? Ona wcale nie chce tego ślubu. Nie kocha go, wie jaki on jest i nie chce spędzić z nim życia, ale machina (mama i teściowa) ruszyła z przygotowaniami do ślubu i trzeba się hajtnąć. No generalnie zaniemówiłam. Po wielu godzinach rozmów koleżanka postanowiła, że nie może zniszczyć sobie życia. Odwoła ślub i zacznie spełniać swoje plany i marzenia, bo przez ostatnie 3 lata jej życie było podporządkowane jemu.

Z takim postanowieniem wróciła do domu. Najpierw porozmawiała z rodzicami. Myślała, że będą ja wspierać, bo przecież szczęście dziecka jest najważniejsze. Bardzo się myliła. Rodzice za przeproszeniem zje***i ją jak burą s**ę. Że jak ona może IM to robić, co ludzie powiedzą, ile to pieniędzy na marne. Szkoda tylko, że Młodzi sami sobie wesele organizują. Koleżanka się podłamała, ale nie poddała. Porozmawiała z narzeczonym. Było jeszcze gorzej. Zmieszał ją z błotem strasznie i kazał jej się leczyć.

Finał jest taki, że koleżanka się poddała. Po wielu bojach wychodzi za mąż. Wie, że źle robi, ale nie ma tyle odwagi żeby uciec. I piekielny jest tu każdy z nich: Ona, że tak późno postanowiła odejść, narzeczony, który mimo, że wie że ona go nie kocha zmusza ją do małżeństwa i rodzice, którzy zamiast wspierać córkę martwią się o gadanie ludzi.

I gdyby nie to, że ona będzie potrzebowała wsparcia w dniu ślubu to bym odpuściła. A tymczasem szykuje popcorn.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 276 (316)

#72832

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podejrzewam, że nie tylko ja zmagam się z ludźmi którzy wbrew zakazom dokarmiają psy.

Jestem posiadaczką małego kundelka o ogromnym apetycie. A, że jest po sterylizacji to tzw. "chlanie" ma non stop. Dodatkowo psina ma wrażliwy żołądek i karmimy ją według specjalnej diety od weterynarza. To tyle wstępu.

Na majówkę na cały dzień pojechaliśmy na działkę do teściów. Milion razy mówiliśmy, żeby nie dokarmiać psa, bo tyje, bo choruje, a weterynarz za darmo nie przyjmuje. Oczywiście zapewnienia, że nie będą, były tylko słowami i jak tylko nie widzieliśmy to dawali psu mięso z grilla. Ręce opadają.

W końcu na działkę przyjechała rodzina lubego. Pies oczywiście pod stół, a teściowa dokarmiła. Zawołałam wiec psinę żeby odeszła od stołu, a moja teściowa jak na mnie nie fuknęła, że to jej działka i pies może robić co chce. Myślałam, że coś mnie trafi - nie dość, że robi tak na prawdę krzywdę mojemu psu to na dodatek opierdziela mnie przy wszystkich. Jako, że nie lubię się kłócić to stwierdziłam, że się nic odzywać nie będę. Czekałam tylko aż karma wróci. Długo czekać nie musiałam.

Pies po tych wszystkich "pysznościach" zrobił wielką dwójkę zaraz przy stole na jej pięknym trawniku. I co wtedy teściowa? "Ekkel_Jente, Wasz pies napaskudził, posprzątaj!" Na to ja z przemiłym uśmiechem: "A to ja karmiłam pieska? Woreczki są w kuchni, mama posprząta". Wszyscy goście w śmiech, a my z lubym zapakowaliśmy się razem z psem w auto i do domu.

Oczywiście pies dwa dni nam potem chorował. Nigdy więcej do teściów z psem nie pojedziemy.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (209)

#71991

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zapewne już była podobna historia, ale ku przestrodze napiszę raz jeszcze.

Do mojej babci zadzwoniła jakaś panna i poinformowała moją babcię, że miałam wypadek i zabiłam dwie osoby. Babcia nawet z "policjantem" rozmawiała. Nie przytoczę dokładnie treści rozmowy, bo babcia dalej w szoku, ale wynikało z niej, że musi im dać 80 tys. złotych żeby mi pomóc.

Na szczęście moja babcia ma głowę na karku i ich spławiła, po czym zawiadomiła policję.

Zastanawia mnie jedno. Mieszkam od babci 200km, a ci ludzie znali nasze dane, wiedzieli jaki mam samochód, oraz o której i jaką trasą jeżdżę do pracy. Przypadek?

Ostrzegajcie swoich dziadów, rodziców, sąsiadów, bo mojej babci się udało, ale ile jest osób które dają się nabrać?

oszuści

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 300 (310)

#45694

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak większość Polaków nabawiłam się okropnego przeziębienia. Ale co się dziwić. Na uczelnię trzeba chodzić, do pracy też. Parę dni więc przesiedziałam w domku, a dziś postanowiłam ruszyć się, żeby uzupełnić zapasy w lodówce i aptece.

Zaszłam więc do jednego z okolicznych marketów, wybieram grzecznie pieczywo i nagle słyszę okropny kaszel. Rozglądam się i co widzę? Starszą panią, która kaszle w najlepsze, nie zasłaniając się, tylko centralnie w bułki. Zwróciłam więc pani grzecznie uwagę, żeby tego nie robiła, bo trąbi się, że grypa szaleje, a ona swoje zarazki wypluwa na bułki, które potem będzie ktoś jadł. Myślicie, że się zawstydziła? A gdzie tam. Z buźką na mnie, że pyskuję, że co ja jestem, sanepid i żebym się, ładnie mówiąc, odczepiła. Spojrzałam tylko na nią z politowaniem i odeszłam.

Widziałam tylko jak podchodzi do niej kierowniczka sklepu, pokazuje na bułki i słyszałam, że mówiła coś o kupnie wszystkich tych pięknych bułeczek ;)

Ludzie, ja rozumiem, że każdy może być chory, ale to nie jest takie ciężkie zakryć buzię ręką.

sklepy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 657 (721)

1