Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

FireDancer

Zamieszcza historie od: 29 sierpnia 2017 - 21:39
Ostatnio: 23 stycznia 2022 - 23:25
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 263
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 7
 

#88614

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o tym, jak 4-latek ma większy autorytet niż pedagog z 8-letnim doświadczeniem w pracy z dziećmi...


Od października pracuję w nowym przedszkolu na pełen etat. W poprzednim było mi dobrze, miła atmosfera, wyrozumiali rodzice, lecz traciłam 3 godziny codziennie na dojazdy. Teraz dostałam propozycję pracy rzut beretem od domu, więc ją przyjęłam.

Trafiłam do "starszaków". Wiek dzieci: 4,5,6 lat. Jeden dzień obserwacji innych pedagogów w pracy (maluszki i starszaki) i od poniedziałku już zostałam sama - nie znając rodziców ani dzieci.

W weekend zapoznałam się z programem nauczania, planem dnia, przygotowywałam materiały dydaktyczne. W poniedziałek przeprowadziłam z dziećmi zabawy integracyjne, zapytałam o zainteresowania itd.

Moja praca, to nie siedzenie przy biurku i pilnowanie, by dzieci się ,,nie pozabijały", ale muszę przez minimum 30 min. dziennie przeprowadzić im zajęcia edukacyjne tzn. "trzymać się programu" i mniej więcej jeden dzień w tygodniu uzupełniamy ,,karty pracy" (ćwiczenia) związane z tematem zajęć. Oczywiście robimy prace plastyczne różnymi technikami, uczymy się piosenek, wierszy i bawimy się.

Zwracam uwagę na to, czy dziecko angażuje się w zajęcia, co sprawia mu trudności, jak radzi sobie w kontaktach społecznych, czy stosuje się do ogólnoprzyjętych norm, jak buduje zdania i wiele, wiele innych.


Historia właściwa:

Zostałam wezwana w piątek (czyli po 1 tygodniu pracy) do szefowej. Okazało się, że dzień wcześniej jedna z mam dzwoniła do niej w celu "zmiany nowej pani".

Jakie było moje przewinienie?

Śmiałam poinformować mamę dajmy na to Zdzisia, że huśta się na krześle i że nie reaguje na moje zwracanie uwagi. Dziecko stwierdziło, że ,,Pani kłamie" a w domu dodało, że się uwzięłam na nie, gdyż śmiem zwracać mu uwagę np. prosząc o skupienie, gdy rozmawia z koleżanką, gdy czytam im opowiadanie narzucone mi przez program zajęć. Potem następuje część pytań do tekstu i Zdzisiu nie jest w stanie na żadne z moich pytań odpowiedzieć, gdyż przez całe opowiadanie rozmawiał z koleżanką.

Czego się jeszcze dowiedziałam?

Po obiedzie czytam dzieciom wybrane przez nie książki. Każdego dnia inne dziecko wybiera książkę, którą im czytam na dywanie. Siedzę wtedy na pufie, reszta dzieci na mniejszych pufach. Zarzucono mi, że to "Pani wybiera książkę, którą w danym dniu będziemy czytać i leży rozwalona na dywanie".

Koniec końców zostałam przeniesiona od poniedziałku do "maluchów".

Nigdy nie spodziewałam się, że dbając o bezpieczeństwo dziecka robię wielkie zło. Jak widać, 4-letnie dziecko ma większy autorytet niż magister pedagogiki z dyplomem jednej z najlepszych publicznych uczelni w kraju.

Dbasz o dziecko - źle. Starasz się nauczać dziecko przez zabawę - źle. Rodzice, czego Wy właściwie chcecie?

przedszkole dzieci rodzice

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (174)

#81642

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni listonosze, temat rzeka.

Mieszkam ja sobie w stolicy polskiej piosenki. Często zamawiam potrzebne mi rzeczy przez internet, od rzeczy mieszczących się w kopercie A4 po paczki ważące 10 kg (żwirek dla kota czy też 2x5 l płynu do baniek mydlanych).

Ze względu na przerwę międzysemestralną na studiach, która trwała niemal miesiąc (jak ktoś był obrotny i zaliczył wszystko w terminach zerowych bądź oddał szybciej eseje zaliczeniowe), siedziałam w mieszkaniu, gdyż pracę magisterską trzeba pisać.

Za każdym, ale to za każdym razem (!) listonosz wrzuca mi awizo do skrzynki. No bo po co on ma dzwonić domofonem albo fatygować się na 3. piętro po schodach? Niestety ten sam listonosz obsługuje też opcję kurier48 Poczty Polskiej, więc analogiczne sytuacje. Szlag mnie trafia, kiedy siedzę cały dzień w domu, a znajduję w skrzynce awizo.

Specjalnie płacę za kuriera, by ten mi wniósł paczkę (mam chondropatię rzepek i nie mogę obciążać kolan), a tak czy siak muszę pójść do urzędu pocztowego i nieść zamówioną rzecz do mieszkania samodzielnie.

Listy polecone - awizo, koperta A4 z fakturą - awizo. No i jak kiedyś się na niego przyczaiłam, to oczywiście „on nie ma listu pod ten adres". No to cisnę do UP, gdzie dostałam informację, że listonosz jest w terenie, a oni nie mogą znaleźć prawdopodobnie zostawionego przez niego listu, bo tylko listonosz wie, gdzie go odłożył. Info od pani z okienka, że mam przyjść po 19.00, jak listonosz wróci z terenu.

Skarga poszła, ale Urząd Pocztowy twierdzi, że ten listonosz taki biedny, bo dwa rejony musi obsługiwać, bo nie ma chętnych do pracy w tym zawodzie. Co jeszcze mogę zrobić, by w końcu nauczył się dostarczać pod wskazany adres listy/przesyłki?

Czy list polecony o wymiarach A5 lub A4 waży tonę, że nie może mi go dostarczyć?

PS. Uprzedzając komentarze - czasem na Allegro nie ma do wyboru innego kuriera niż z Poczty Polskiej.

Opole

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (114)

1