Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gienek

Zamieszcza historie od: 30 czerwca 2017 - 8:58
Ostatnio: 5 września 2019 - 7:08
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 1120
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 479
 

#84712

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niesamowicie mnie rozbawia i jednocześnie ciekawi, dlaczego sprzątaczki ZAWSZE (i to nie tylko w rozmowie miedzy sobą, ale też przy potencjalnych klientach) narzekają na swoją pracę, że muszą SPRZĄTAĆ.

Właśnie byłem świadkiem rozmowy, że w biurowcu brudno, że syf u Xsińskiego, a u Kowalskiego to jak on się nie wstydzi sprzątaczek wpuszczać do takiego bałaganu.

Logicznie patrząc, to gdyby wszędzie był porządek, toby ten zawód nie miał racji utrzymania, a one by nie otrzymywały wynagrodzenia.

To tak, jakby powiedzmy piekarz narzekał, że naród gruby, a ciągle wpierdziela bułki i on musi je ciągle robić. :)

sprzątanie

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (238)

#83869

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O premierze Morawieckim...

Nie no, żartowałem z tym, aczkolwiek nie do końca.

Chodzi mi o tak zwaną "Niebieską Kartę” - czyli o przemoc w rodzinie.

Tak się składa, że jako agresor i nałogowy alkoholik mam założoną niebieską kartę przez... "prawdopodobnie" psycholog ze szkoły, w której uczy się moja córka. Piszę "prawdopodobnie panią psycholog", bo pani psycholog, według informacji udzielonej mi przez kuratorium dzień po założeniu mi niebieskiej karty przez szkołę, przestała pracować w tej szkole.

Nie będę pisał, żem niewinny, że skąd, że co za bzdury. Minęły 2 miesiące i ochłonąłem, aczkolwiek nie pozostawię tego bez mojej odpowiedzi. Ale chciałbym poruszyć tutaj kuriozum i totalną bzdurę, jaką jest cała ta procedura niebieskiej karty i sposób jej prowadzenia.

Wymienię w punktach:

1) Wizyta opieki społecznej - podjazd pod dom służbowym samochodem z napisem "opieka społeczna" - w pierwszym miesiącu były 3 razy, w godzinach od 9:30 do 11.30. W drugim 2 razy, w tych samych godzinach.

2) 3 razy wizyta pana dzielnicowego - oczywiście radiowozem - piątek do godziny 12-14, raz w sobotę, ok. 18-tej.

3) Raz wizyta kuratora sądowego, o 10:30, prywatnym samochodem.

Brzmi logicznie?

To co wspólnego z logiką ma sprawdzanie:
- opieka społeczna - czy dziecko ma BIURKO i WŁASNY pokój?
- dzielnicowy - liczył, ile jest pomieszczeń w domu,
- kurator sądowy - tu chyba nie mam zastrzeżeń, poza faktem, że był o 10:30.

Jak dla mnie logiczne, że PRZEMOC to jest wtedy, gdy biurka NIE MA. Czyli, jak dla mnie, to dziecko może być lane non stop, sikać pod siebie ze strachu przed agresorem, ale jak ma biurko, to gra muzyka i wszystko pasuje. I nieważne, że lekcje i tak odrabia przy kuchennym stole.

Dalej będzie jeszcze bardziej logicznie. Minęły 2 miesiące - w/w osoby rozmawiały tylko z moją żoną i to tylko dlatego, że akurat w tym okresie z powodu choroby była w domu. Tak to oboje z żoną pracujemy, a córka chodzi do szkoły - tak więc nie ma szans, byśmy byli w domu wcześniej niż przed 17-tą.

Do tej pory minęły 2 miesiące - i ze mną jako AGRESOREM nikt jeszcze nie rozmawiał. W podobnym przedziale czasu w Rwandzie wyrżnięto blisko 800 tys. osób.

Teraz wyjaśniam, bo otrzymałem pismo też ze szkoły, że cała ta sytuacja jest wynikiem ANONIMOWEGO DONOSU na mnie - i szkoła postanowiła to sprawdzić.

Tak więc, drodzy Piekielni, nie znacie dnia ani godziny, kiedy zostaniecie PATOLOGIĄ w oczach sąsiadów i lokalnego społeczeństwa, bo niemożliwością jest, by opieka społeczna i policja tak sobie bez powodu podjeżdżały i wchodziły do waszego domu bez podstawy.

A nie, przepraszam, jest podstawa - anonimowy donos. Z tego, co wiem, to z uwagi na spychologię urzędniczą taka sytuacja może potrwać minimum 12 miesięcy i nieważne, że żona pisemnie zaprzecza, że ja przesłałem epuapem pismo ze szkoły i moją dokumentację medyczną, gdzie jasno wynika, że nijak nie mogę być alkoholikiem. To trzeba SPRAWDZIĆ.

I nie da się tej karty wycofać, zamknąć - tzn. można zamknąć, gdy "ustanie przemoc w rodzinie". Innej możliwości procedura NK nie ma - chyba że się wyprowadzę albo zamkną mnie w więzieniu.

W tym kraju nawet mordercy mają prawo do adwokata. Tutaj adwokat nie ma uzasadnienia, bo AGRESOR nie jest podejrzanym, tylko to jest procedura SPRAWDZANIA. Tak orzekł nawet Trybunał Konstytucyjny.

Tak więc, opieko społeczna, policjo i wszyscy - przybywajcie, ale tylko w godzinach swojej pracy! Kiedy to agresor też jest w pracy. :)

Na koniec zapytam tylko: a gdzie jest ta faktyczna pomoc, gdyby naprawdę działa się krzywda dziecku?

Piszę tę piekielność teraz, bo do założenia NK uprawnieni są lekarze, szkoła, policja, opieka społeczna, a że PIS chciał wprowadzić zmiany w tej, przepraszam za ostre słowo, debilnej NK, to podniósł się hejt, że katotaliban chcą wprowadzić.

Tak tylko dodam - kto chce, ten znajdzie więcej informacji.

Przemoc psychiczna kwalifikuje się do założenia NK. Ograniczanie snu traktowane jest jako przemoc psychiczna - wystarczy, że dziecko powie w szkole jakiejś nawiedzonej kobiecie, że tata każe rano natychmiast wstawać do szkoły. No cóż, w tym przypadku... witaj w zespole, ty agresorze. Sprawdzimy i dziecko odbierzemy.

niebieska karta

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (221)

#82566

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O handlarzach samochodów, a właściwie o jednym… Zrobił robotę za wszystkich pozostałych.

Upatrzyłem sobie na OLX samochód dostawczy sprowadzony z Belgii, w sam raz na moje potrzeby, a rodzinie też jako zastępczy by się przydał. Więc do dzieła - 1. krok, zadzwonimy!

Więc dzwonię w piątek ok. 20:00.

JA: Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia XYZ... Czy…
(Handlowiec, w skrócie zwany Januszem Biznesu, "JB") - Proszę zadzwonić jutro, BIP… BIP…

Ok, myślę sobie, piątek wieczorem, może jakaś imprezka, może zmęczony już. Ale informację, czy ogłoszenie aktualne, to chyba można by było dopowiedzieć przez te 3 sekundy rozmowy.

No nic - dzwonię w sobotę o 10:00 rano (coby może odespał piątek).

JA: Dzień dobry, dzwoniłem wczoraj wieczorem...
JB: Co chciałbyś wiedzieć ? (słowem nie było, o jaki samochód mi chodzi, czy może dzwonię po chleb dla konia? i z jakiej paki wali per TY?)
JA: Czy auto ma porobione opłaty?
JB: A jak byś chciał? (no tu mnie zamurowało…)
JA: No żeby były…?! (albo za darmo chce może dać?)
JB: No to są... (czyli za darmo nie da :()
JA: To poproszę jeszcze numer VIN pojazdu.
JB: A po co ci on?
JA: Żeby przebieg sprawdzić.
JB: Hahahahaha, aleś mnie rozbawił, hahaha, nie dzwoń więcej BIP… BIP…

Przyznam szczerze, szczękę zgubiłem i dość długo jej szukałem. Ale naprawdę, w czasach, gdy funkcjonuje historiapojazdu.gov.pl, ktoś kto się orientuje odrobinkę w internecie, tak że potrafi znaleźć coś na OLX, ma być frajerem, bo wg JB powiedzmy -200 tys. na liczniku czy udupienie za paserstwo, bo pojazd też może być "dodatkowo" kradziony jest aż takim powodem do rozbawienia?

Pozostaje mieć nadzieję, że frajerem zostanie tylko JB.

handel samochodami.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (179)

#81424

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii #81366 sprawa nie dotyczy picia, ale właśnie mieszkańców wsi.

Mianowicie wybudowałem dom na wsi. Jeszcze w trakcie budowy domu padały pytania "A ty to kto ?" Nie rozumiałem o co chodzi dopóki przy mnie nie padały odpowiedzi w stylu "to syn tej z XXX co jej ojciec listonoszem był w YYY". Samo to mnie szokowało, bo co ma piernik do wiatraka skoro buduję się 15km dalej od posiadłości mojego dziadka i ludzi pierwszy raz w życiu widzę na oczy a tak w ogóle to jestem z miasta?
No i teraz najlepsze.

Zacząłem hodować na własne potrzeby kozy. I polubiłem to, bo mieć własny ser i mleko od kóz z pastwiska to jest to, co mnie relaksuje po pracy zawodowej.
I o hodowli oraz mentalności "nowomieszczuchów wiejskich" będzie.

Tytułem wstępu.
Wszystko zaczynam od zera. Dom pobudowałem w szczerym polu, nie odziedziczyłem żadnych zabudowań gospodarczych i inwentarskich, ze zwierząt miałem dotychczas tylko psa, tak więc dłuuga droga przede mną.

Ostatnio kupując siano i owies dla kóz usłyszałem historię na mój temat. Niby nic takiego bo padło stwierdzenie, że ta moja hodowla to się do telefonu do TOZu kwalifikuje..." na pytanie kto tak mówił, to padło stwierdzenie, że "nie powiem ci bo może znasz, a może i nie" To odpowiedziałem by przekazał tej tak bardzo troskliwej osobie, że jak jeszcze raz wspomni coś na mój temat to przyjadę, mordę obiję i opierniczę do trzeciego pokolenia wstecz.
Dlaczego mnie to rozdrażniło?
Bo w promieniu 40 km jestem JEDYNYM zarejestrowanym hodowcą kóz.
A wiem to od swojego WETa, który jednocześnie jest pracownikiem Powiatowego Inspektoratu Weterynarii i u którego z racji wypasania kóz na wolnym wybiegu regularnie badam stado.

Wspominam o tym bo moja jak i okoliczne wsie się "umiastowiły", w promieniu paru kilometrów ciężko jest kupić mleko i jaja z gospodarstw wiejskich. Miejscowi porzucili te hodowle na rzecz pracy w mieście lub zasiłków i zyskania wolności w postaci dysponowania czasem spożytkowanego w znacznej mierze na piwkowanie, małpkowanie lub raczenie się winkiem na ławeczkach w rynku, lub pod sklepami a potem dosłownie rozbijania się pod wpływem promili.

I tacy to "znawcy tematu" u których stodoły, obory, pomieszczenia gospodarcze odziedziczone po przodkach świecą pustkami, a sprzęt rolniczy rdzewieje w polu..
Po prostu nic się nie opłaca i po co to w ogóle robić jak można pod sklepem informacje i swoje mądrości życiowe wymieniać?
Bo najważniejsze to jest to czyj, kogo i skąd pochodzi.
Nic tylko po chłopsku "mordę obić", bo edukować nie ma sensu.

A wspominam o tym dlatego, bo gdy padły mi 2 kozy i starałem się dowiedzieć od tych nielicznych hodowców krów to dostałem trzeba przyznać szczerze udzieloną życzliwą informację, że to "trzeba mieć szczęście i czasami tak bywa, ale krew raz do roku trzeba by było zbadać stadu..." Ot tyle na temat chorób i leczenia zwierząt, gdzie weterynarz to co najwyżej do porodu jest potrzebny. A reszta społeczności wiejskiej stwierdziła, że po co mi w ogóle te kozy jak życie można znacznie lepiej spożytkować?

A w moim przypadku okazało się że sprawcą był pasożyt "pozyskany" od danieli i saren, z którymi moje kozy współdzielą pastwisko.
Uroki wolnego wybiegu.
Ale to ja jestem nienormalny, bo kto to słyszał kupy zwierząt do badań wozić. Zresztą kto normalny z miasta na wieś się wyprowadza? Pewnikiem nienormalny. A jak nienormalny to na pewno zwierzęta cierpią.

Trochę chaotycznie pod wpływem emocji napisane, ale wczoraj sąsiad "po miedzy" mi wspominał, że będzie kupował nowy samochód i czy mnie to nie będzie razić ? No moje zdumione pytanie "A co mnie to obchodzi" odpowiedział... Wiesz, na wsi to ludzie różnie reagują, więc wolę uprzedzić. Czyli że jak? Pić na ławeczce to spoko, ale starać się dorobić czegoś w życiu i cokolwiek posiadać lub mieć w planach poza piciem to w ogóle zło?

życie wieś

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (230)

#80433

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na temat tego jak działa "wymiar" sprawiedliwości.

Jestem (jeszcze) biegłym sądowym z jakiej dziedziny nie istotne dla meritum sprawy.
Telefon z sądu - potrzebna opinia, bo laboratorium kryminalne ma terminy na 6 miesięcy do przodu, a chcą zwrócić już "rekwizyty" prawowitym właścicielom.

Opinia zrobiona - rachunek na 200 zł załączony w tym 20 zł za koszt wysyłki paczki.
I.. wg sądu ta opinia jest warta 100 zł, bo czasu na sporządzenie opinii się nie wlicza, czasu analizy się nie wlicza etc..
Można złożyć zażalenie na decyzję sądu - ale jest ono odpłatne 40 zł.

Pytanie - kiedy 100zł zapłacą - mój rekord 300zł po 3 latach od sporządzenia opinii - bo (podobno) Sądy Okręgowe płacą po zakończonych sprawach... jak nietrudno zgadnąć bez żadnych odsetek.

Wynagrodzenie biegłego to max 30 zł/h, gdzie spokojnie biorę 150zł/h za zlecenia wykonywane prywatnie.

Do końca grudnia jestem na liście biegłych - potem środkowym palcem dziękuję za taką "współpracę".
I jak w takim kraju wykonawcy mają walczyć przed sądami o swoje wynagrodzenia skoro same sądy okręgowe dymają swoich "podwykonawców"?

PS. Obrońca z urzędu za powiedzenie jednego zdania w sądzie bierze 300zł.
PS 2.
Przedstawione sytuacje nie dotyczą generalnie Sądów Rejonowych - te o dziwo płacą w przeciągu 2 tygodni od dostarczenia opinii.

sądy biegli sądowi

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (140)

#78962

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii #78890 mam podobną piekielność.
Mianowicie podkusiło mnie wynajęcie mieszkania cudzoziemcom. I nie chodzi mi tu o ukraińców a bardziej o kierunek Indii.
I właśnie z tym się to wiąże.. Po 2 tygodniach zapierniczyli mi akrylową wannę indyjskimi barwnikami spływającymi z ich "chust piżamowych" - nie wiem jak to się nazywa - ale chodzą w tych niby ręcznikach po domu a posiłki spożywają palcami...

Ok ale to nie o tym, ot uroki najmowania...
Mianowicie od 2 lat ci lokatorzy prowadzą gastronomię a więc styczność z językiem polskim mają. I takiego też języka mniej lub bardziej poprawnego gramatycznie używaliśmy w naszych konwersacjach, wiadomo jak się 2 strony chcą dogadać to się dogadają.

Ale przyszła sytuacja po 16 miesiącach od wynajmu, kiedy to wysiadła im pralka. Nadmieniam, że do tego czasu starałem się im jakoś pomóc w prowadzeniu biznesu w Polsce, a to elektryka załatwiłem do chłodziarek, a to im gaz nieodpłatnie w lokalu gastronomicznym wyregulowałem... i po tych miesiącach kiedy w ich imieniu wezwałem do nich serwisanta okazało się, że nagle ni z tego ni owego nie rozumieją co serwisant do nich mówi. Więc serwisantowi podali do mnie. W rozmowie z serwisantem okazało się, że chodzi o koszt naprawy za pralkę. Więc kiedy zadzwoniłem do nich a że polskiego nagle nie rozumieją, to wyjaśniłem po angielsku, że wynajmują mieszkanie, a nie pokój hotelowy i zgodnie z umową mają dbać o stan techniczny urządzeń, to usłyszałem, że oni nie rozumieją angielskiego, mimo, że codziennie miedzy sobą się nim posługiwali.
Tak więc serwisantowi zapłaciłem ja przelewem.

A gdzie dodatkowa piekielność ?
Otóż od 20 godzin nie mają prądu w mieszkaniu - prawdopodobnie po burzy zadziałały bezpieczniki, ale skoro palcami się posiłkują, to do głowy im nie przyjdzie, że istnieje coś takiego jak skrzynka bezpieczników - przy wynajmie im pokazałem co gdzie i jak. Więc przysłali mi SMS-a... w języku polskim o zaistniałej sytuacji, mało tego przelali należność za pralkę - a ja kulturalnie odesłałem im SMS, że mają dzwonić na 991...

Wiadomo, gdzie 2 strony chcą się dogadać... . Dzisiaj im wręczam wypowiedzenie, gdyż uważam, że skoro prowadzą działalność w Polsce, mają styczność codzienną z Polakami, rozliczają się z fiskusem po polsku i nagle w przypadku płatności zapominają języka w gębie, to nie zasługują na moją uwagę.

A wypowiedzenie natychmiastowe z uwagi na przebywanie innych osób w mieszkaniu - a skąd wiem ? Bo wzrosło im 4-krotnie zużycie wody i też mieli pretensje o to.. więc będąc w okolicy sprawdziłem stan rur czy gdzieś nie cieknie i niejako przy tej okazji zobaczyłem "nowych".

uslugi

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (201)

1