Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gorgony

Zamieszcza historie od: 28 listopada 2015 - 22:45
Ostatnio: 24 stycznia 2016 - 18:14
  • Historii na głównej: 3 z 5
  • Punktów za historie: 978
  • Komentarzy: 39
  • Punktów za komentarze: 236
 

#84077

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wyznanie astor http://piekielni.pl/69981 przypomniało mi o sytuacji, jaką miałam prawie rok temu z moją nieżyjącą babcią.

Babcia miała ponad 80 lat i jak na ten wiek była w bardzo dobrym stanie. Prawie nie brała leków, a jedynym problemem było to, że niechętnie wychodziła z domu. Pewnego dnia potknęła się, złamała kość biodrową i to był początek końca.

Po operacji babcia obudziła się w innym świecie. Okazało się, że miała ukrytego Alzheimera, a niewychodzenie z domu pomagało jej w ukrywaniu przed nami problemów z pamięcią. Noga bardzo dobrze się leczyła, ale babcia nie kontaktowała ze światem, a na dodatek bywała agresywna. Rzucała przedmiotami w pielęgniarki, wyzywała ludzi z pokoju i ciągle wyrywała sobie cewnik.

Jednak nie to jest piekielnością, o jakiej chciałam napisać.

Moja siostra jest lekarzem i została wysłana jako przedstawiciel rodziny, aby porozmawiać z piekielną lekarką babci po tym, jak przenieśli ją do innego oddziału. Lekarka wiedziała o wizycie siostry i dzień wcześniej powiedziała, że nie ma problemu z podaniem wyników badań. Nawet dokładnie podała godzinę wizyty, aby miała czas odpowiedzieć na jakieś pytania siostry.

Moja siostra siedziała z babcią i jako tako próbowała z nią rozmawiać. Babcia, pewna, że jest u fryzjera, pytała, jak ma pofarbować włosy, nazywając siostrę imieniem sąsiadki. Wtedy pojawiła się Piekielna.

Siostra [S] Babcia [B] Piekielna Lekarka [PL]

[S]: Dzień dobry. Jestem Katarzyna Y i jestem lekarzem stażystą w szpitalu publicznym Z. Czy może mi pani powiedzieć, w jakim stanie jest moja babcia i pokazać wyniki? (pokazała przy tym dowód i legitymację ze szpitala Z)
[PL]: Katarzyny Y nie ma w karcie jako kontakt.
[S]: Mam takie samo nazwisko, znam PESEL, adres, wiek i wszystkie inne dane na pamięć. Jestem jej wnuczką i proszę o informacje o pacjentce.
[PL]: Przykro mi, muszę zweryfikować pani dane.
[S] (bardzo zdziwiona): Kto ma je zweryfikować?
[PL]: Pani babcia.
[S]: Ale babcia ma Alzheimera i nawet nie wie, co się z nią dzieje. Ma objawy psychozy i faszerujecie ją lekiem na uspokojenie.

Piekielna doszła do babci i zapytała ją o 3 rzeczy, jakich wyuczyli ją lekarze - i babcia jak małpka powtarzała.

[PL]: Jak ma pani na imię?
[B]: Zuza.
[PL]: Nazwisko?
[B]: Y.
[PL]: Gdzie jesteśmy?
[B]: W szpitalu.
[PL]: Babcia jest przytomna. Czy ma pani wnuczkę Katarzynę Y?
[B]: Nie, mam tylko małego wnuczka Karola (nie wiadomo, dlaczego tak sądziła, bo miała tylko dwie dorosłe wnuczki).

Piekielna odeszła od babci i z tryumfalnym uśmieszkiem zagadała do siostry.

[PL]: Proszę zabrać rzeczy i wyjść.

Jak moja siostra zbierała rzeczy i zostawiała coś do jedzenia (babcia podjadała to, co jej się zostawiło na stoliku), jeszcze raz.

[S]: Babciu, wiem, że mnie poznajesz.
[B]: Oj, Kasiu, jaki ten kościół duży.

Kiedy moja siostra wychodziła, babcia na całe gardło śpiewała pieśni kościelne.

W karcie było wszystko opisane (stan pamięci babci bardzo dokładnie i ilość leków uspokajających), a rodzina mówiła o przyjściu siostry dzień wcześniej tej samej lekarce…

Rozumiem problem z danymi, ale jak można pytać o takie rzeczy kobietę, która rozmawia z zasłonką?

Edit: Tak tylko dopowiem, że wszystkie pielęgniarki wiedziały, że babcia nie kontaktuje, a osoby z tego samego pokoju co chwilę tłumaczyły, że nie są w kościele, u fryzjera, w zoo... Cały oddział wiedział, bo babcia miała napady agresji, jak tylko dawka leku słabła. Nawet same mówiły (osoby z pokoju), że znają siostrę, bo kilka razy karmiła babcię.

słuzba_zdrowia idioci_wszędzie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (270)

#70583

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając http://piekielni.pl/70565 przypomniałam sobie kolejną piekielna historyjkę z Legendarną Zosią i jej mamą.

Zosia miała dużą maskotkę psa, która musiała kosztować przynajmniej 100zł. (Nie znam cen maskotek, ale 100 zł to minimum). Kiedy raz u niej byłam, nawet nie wiem jak nawiązała się między nami rozmowa.

[J]a: Ta maskotka jest fajna. Moi rodzice nie kupowali mi tak drogich misiów.
[Z]osia: Ale moi rodzice go nie kupili.
[J]: Dostałaś od cioci X.
[Z]: Nie, ukradłam.
[J]: Em...
[Z]: Kojarzysz ten duży sklep X w galerii Z.
[J]: Tak.
[Z]: Kiedyś jako dziecko wyniosłam z niego zabawkę. Moja mama dalej nie wie jak to zrobiłam.
[J]: Mama nie zauważyła, że masz tą maskotkę?
[Z]: Oczywiście, że zauważyła.
[J]: I nie kazała ci jej oddać?
[Z]: Nie. Przecież w sklepie było dużo takich.
[J]: Ale to była kradzież...
[Z]: E tam.

Zapytałam jej mamę czy to prawda. Odpowiedź mnie dobiła, bo piekielna mamusia zachwycała się jakim Zosia była zaradnym dzieckiem i jak walczyła o swoje.

Ps. Ja z zamkniętej pasmanterii jako dziecko (tak w podstawówce) zabrałam karteczkę do prezentów za 50 gr. Mama kazała mi ją zwrócić i wytłumaczyła czym jet kradzież. Nie każdy rodzic nie wychowuje dziecka.

Zosia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 299 (357)

#70508

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam legendarną przyjaciółkę Zosię. Zosia kochała zwierzęta (psy) i kilka miesięcy przed zerwanie naszej przyjaźni zaczęła mnie przekonywać do kupna psa. Niestety mieszkam w mieszkaniu i już mam trzy koty (Kotka podrzuciła nam trzy kociaki i jakoś tak zostały). Pomimo problemów finansowych rodziny Zosia szykowała się na trzeciego rasowego psa za 3000 zł, za którego miała zapłacić jej mama.
Po kolejnej rozmowie kiedy mi tłumaczyła, że muszę mieć psa nawiązała się między nami taka rozmowa.

[Z]osia: Mówię ci psy są genialne, musisz mieć jednego.
[J]a: Muszę to oddychać. Nie mam po prostu warunków na psa.
[Z]: Oj moja znajoma ma wilczura w małym mieszkaniu. Trzeba tylko chcieć.
[J]: Pies to wydatki i odpowiedzialność.
[Z]: Mama będzie go za ciebie wyprowadzać.
[J]: Moja mama nie chce psa zrozum.
[Z]: Oj jak go przyprowadzisz to nie wyrzuci.
[J] (już całkiem zirytowana): Mam trzy koty. Jeden z nich jest bardzo terytorialny, a pozostałe panicznie boja się psów. Niestety nie mogę i nie będę mogła.
[Z] (całkowicie poważnie): Wyrzuć koty. Jak możesz mieć psa to po co ci one. Otwórz drzwi to sobie pójdą.

Oczywiście wytłumaczyłam jej, że nie ma takiej mowy, bo to moje zwierzęta. Tak Zosia miłośniczka zwierząt byłaby zdolna wyrzucić trzy koty dla upragnionego psa.

Zapomniała, że Zosia była pełnoletnie i co 5 minut podkreślała swoją dojrzałość.
Wiem koty mogą być wredne, ale mogłam mieć nawet 3 chomik. Schemat ten sam.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (340)
zarchiwizowany

#70503

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu jeszcze w liceum miałam dobrą koleżankę Zosię (imię zmienione, ale na pewno jeszcze kilka razy opowiem wam o niej.) Zosia pochodzi z dość biednej rodziny. Jej ojciec jest alkoholikiem, a matka pielęgniarka musi harować całymi dniami, aby Zosia i jej 3 rodzeństwa mogła żyć beztrosko jak jej rówieśnicy.

Sytuacja miała miejsce na początku klasy maturalnej. Kupiłam sobie bardzo fajny kalendarz w Empiku za 30 zł. Oczywiście Zosia od razu chciała taki sam, ale jej mama wydała strasznie dużo pieniędzy i nie chciała jej go kupić. Po kilku dniach można go było kupić -50%, a jako, że mamy do tego Empiku daleko pojechałam z mamą Zosi i nią do sklepu.

Kalendarzy było naprawdę dużo, a jednym z nich miał rysunek "spermy". Chmura plemników w takiej "białej kałuży" z zaznaczonym jednym "To ja".

[J] : Co za powalone czasy, aby kupować kalendarz szkolny z rysunkiem spermy.
Piekielna mamusia od razu zrobiła się czerwona niczym trzymany w jej rękach kalendarz z psem.
[PM] : Czy twoja mama nie ma problemu z tym, że używasz takich słów?
[J] : Nie proszę Pani. Jestem z biolchemu i omawiamy teraz układ rozrodczy. Do tego moją przyszłość wiążę z kierunkiem medycznym, a tam takie słowa jak sperma, plemniki, jajniki to norma.
[PM] patrząc na córkę : Mam nadzieję, że ty nie używasz takiego słownictwa.
[Z] : Nie mamusi. Nigdy nie wypowiedziałam tego słowa.

Jest pewnie problem. Zosia bluźniła jak szewc, a słowo zakręt wymawiała co najmniej jedno w każdej swojej wypowiedzi.
Jej mama była pielęgniarką, a po zerwaniu naszej przyjaźni (to ja ją zerwałam) cieszyła się, bo miałam bardzo wulgarne słownictwo.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (190)
zarchiwizowany

#69993

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyznanie astor http://piekielni.pl/69981 przypomniała mi o sytuacji jaką miałam prawie rok temu z moją nie żyjąca babcią.

Babcia miała ponad 80 lat i jak na ten wiek była w bardzo dobrym stanie. Prawie nie brała leków, a jedynym problemem było to, że niechętnie wychodziła z domu. Pewnego dnia potknęła się złamała kość biodrową i to był początek końca. Po operacji babcia obudziła się w innym świecie. Okazało się, że miała ukrytego Alzheimera, a jej nie wychodzenie z domu pomagało jej w ukrywaniu przed nami problemów z pamięcią. Noga bardzo dobrze się leczyła, ale babcia nie kontaktowała ze światem, a na dodatek bywała agresywna. Rzucała przedmiotami w pielęgniarki, wyzywała ludzi z pokoju i ciągle wyrywała sobie cewnik.

Jednak to nie jest piekielność o jakiej chciałam napisać. Moja siostra jest lekarzem i została wysłana jako przedstawiciel rodziny aby porozmawiać z piekielną lekarką babci po tym jak przenieśli ją na inny oddział. Lekarka wiedziała o wizycie siostry i dzień wcześniej powiedziała, że nie ma problemu z podaniem wyników badań. Nawet dokładnie podała godzinę wizyty, aby miała czas odpowiedzieć na jakieś pytania siostry.

Moja siostra siedziała z babcią i jako tako próbowała z nią rozmawiać. Babcia pewna, że jest u fryzjera pytała jak ma pofarbować włosy nazywając siostrę imieniem sąsiadki. Wtedy pojawiła się Piekielna.
Siostra [S] Babcia [B] Piekielna Lekarka [PL]
[S]: Dzień dobry. Jestem Katarzyna Y i jestem lekarzem stażystą w szpitalu publicznym Z. Czy może mi pani powiedzieć w jakim stanie jest moja babcia i pokazać wyniki? (pokazała przy tym dowód i legitymację z szpitala Z)
[PL]: Katarzyny Y nie ma ciebie w karcie jako kontakt.
[S]: Mam takie samo nazwisko, znam pesel, adres, wiek i wszystkie inne dane na pamięć. Jestem jej wnuczką i proszę o informacje o pacjentce.
[PL]: Przykro mi muszę zweryfikować pani dane.
[S] (bardzo zdziwiona): Kto ma je zweryfikować?
[PL]: Pani babcia.
[S]: Ale babcia ma Alzheimera i nawet nie wie co się z nią dzieje. Ma objawy psychozy i faszerujecie ją lekiem na uspokojenie.

Piekielna doszła do babci i zapytała ją o 3 rzeczy jaką wyuczyli ją lekarze i babcia jak małpka powtarzała.
[PL]: Jak ma pani na imię?
[B]: Zuza
[PL]: Nazwisko?
[B]: Y
[PL]: Gdzie jesteśmy?
[B]: W szpitalu.
[PL]: Babcia jest przytomna. Czy ma pani wnuczkę Katarzynę Y?
[B]: Nie mam tylko małego wnuczka Karola. (Nie wiadomo dlaczego tak sądziła, bo ma tylko dwie dorosłe wnuczki)

Piekielna odeszła od babci i z tryumfalnym uśmieszkiem zagadała do siostry.
[PL]: Proszę zabrać rzeczy i wyjść.

Jak moja siostra zbierała rzeczy i zostawiała jakieś rzeczy do jedzenia (babcia podjadała to co jej się zostawiło na stoliku) jeszcze raz.
[S]: Babciu wiem, że mnie poznajesz.
[B]: Oj Kasiu jaki ten kościół duży.
Kiedy moja siostra wychodziła babcia na całe gardło śpiewała pieśni kościelne.

W karcie było wszystko opisane (stan pamięci babci bardzo dokładnie i ilość leków uspokajających), a rodzina mówiła o przyjściu siostry dzień wcześniej tej samej lekarce...
Rozumiem problem z danymi, ale jak można pytać o takie rzeczy kobietę, która rozmawia z zasłonką?

Edit: Tak tylko dopowiem, że wszystkie pielęgniarki wiedziały, że babcia nie kontaktuje, a osoby z tego samego pokoju co chwile tłumaczyły, że nie są w kościele, u fryzjera, w zoo... cały oddział wiedział, bo babcia miała napady agresji jak tylko dawka leku słabła. Nawet same mówiły (osoby z pokoju), że znają siostrę, bo kilka razy karmiła babcię.

słuzba_zdrowia idioci_wszędzie

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (206)

1