Profil użytkownika
Goszka ♀
Zamieszcza historie od: | 10 czerwca 2011 - 20:19 |
Ostatnio: | 14 kwietnia 2015 - 13:44 |
Gadu-gadu: | 3563781 |
- Historii na głównej: 36 z 77
- Punktów za historie: 34849
- Komentarzy: 473
- Punktów za komentarze: 3406
@thalia: są dzieci o cechach psychopatycznych, nabytych w życiu płodowym z roznych względow... są ludzie, ktorzy rodzą się źli.
A mnie intryguje jedno: nie da się zwrocić uwagi na błąd w prywatnym komentarzu? W rzeczywistości też tak mowicie publicznie o czyichś gafach, błędach, zamiast w cztery oczy?
Miałam. Raz lub dwa razy. Wszystko w normie.
@Shineoff: Akurat dowiedziono, że dzieci płaczą w łonach matek...
Kiedy mi lekarz prywatny wypisuje skierowanie na badania, muszę je robić prywatnie. A że robię je często, chyba już opisywałam, czemu, to kwota tychże razem z wizytami oscyluje wokół 400 zł. Może autorka ma jakieś inne, bardziej kosztowne?
@jagababa91: Zdanie tych, ktorzy piszą "na prawdę" nie jest dla mnie miarodajne:)
@Zannah: oczywiście, masz rację - zdarzyło się i tak, że bliźnięta miały różne kolory skóry. Ale jestem pewna, że tak Ty, jak i przeciętny czytelnik jest w stanie zrozumieć, czemu tak zdziwiły mnie wyżej cytowane słowa u czternastolatki
Tak, jeszcze i za anoresję obarczcie winą nauczycieli, bo nie widzieli i nie zareagowali...
Na moje pedagogiczne oko mama winna powiedzieć: "Nie kupię ci gumy, synku". Ewentualnie dopiero potem ignorować krzyk. Kto wie, może malec krzyczał, bo sądził, ze nikt go nie słyszy. Oczywiście, nie twierdzę, ze poinformowany, ze gumy nie będzie, nie dałby się. Pewnie by sie darł. Ale został od poczatku zignorowany
Przeciez jesli dostajesz l4, to nie oryginał, ale kopię, kalkę. Oryginał jedzie do ZUSU. Wątpię, czy "poprawienie długopisem" coś by dało
1.Dlaczego dziecko nie podeszło do innej nauczycielki? Musiały byc na sali inne 2.Wiekszosc komentujacych nie ma pojecia, jak wygladaja szkolne dyskoteki z punktu widzenia nauczyciela 3.Gdyby dziecko wyszło z sali i na korytarzu np.zlamało rękę - nauczycielka miałaby kłopoty 4.Nauczycielka na 90 % nie miala zielonego pojecia o dolegliwościach dziecka 5.Czy dzieci nie miały tez dostepu do toalety? Dziewczynka nie mogła zaczekac chocby tam? 6.Narażenie życia? Kuratorium? Sąd? Niedopełnienie obowiązkow? Tak, jeszcze wyślijcie nauczycielkę na szafot... A najprawdopodobniej nauczycielce wciąż głowę zawracały dzieci, ktore chciały wyjśc z sali, wiec nawet nie zauwazyła, że z tą konkretną uczennicą coś się złego dzieje. Nieporozumienie, niedoinformowanie i oto skutek. Dziecko mało asertywne, za dużo obowiązkow na jedna nauczycielke - wszyscy po częsci winni
Ciąża była zagrożona, bo krwawiłam i miałam tzw. niepowściągliwe wymioty. Dlatego trzeba było leżec przez 3 tygodnie. Miałam wtedy na L4 jedynkę, tj.lekarz zalecał wstawanie tylko do łazienki – bo krew (to raz) i mdłości (to dwa). Wymioty były na tyle silne, że nie przytyłam, ale jeszcze schudłam – stąd dr stwierdził, że ruchy mogę czuc wcześniej. Ale minął 13 tydzień i lekarz zezwolił, bym wstawała, a kod zmienił się na 2. Zapytałam lekarza, czy jest ryzyko, że stracę ciążę. Odrzekł, że już niewielkie. Lekarz w szpitalu, ktorego pytałam o to samo, rzekł, że teraz (wtedy był 12 tydzień) raczej nie poronię. Stąd nie wiem, czy ciąża jest zagrożona, czy nie. Chyba nie, więc dlatego piszę, że zagrożenie minęło. I dlatego mąż musiał robic wszystko. Teraz, mimo że mogę chodzic, wolę leżec, bo wymioty i brak apetytu spowodowały bardzo silną anemię; hemoglobina waha się teraz w granicach 10, jest mało białych krwinek. Dlatego się pocę, męczę, gdy się schylam, dlatego nawet założenie skarpetek jest wysiłkiem i najchętniej przesypiałabym całe dnie, zwłaszcza że chodzenie nasila mdłości/ wymioty, a muszę w koncu utyc, muszę wreszcie miec apetyt. Dlatego, jako że nagle schudłam, brzuch wydaje się mi i osobom postronnym taki duży, bo i dziecko rośnie bardzo szybko (teraz ma 12, 5 cm) i mam dużo płynu owodniowego. Dlatego też mąż robi za mnie wszystko – raz już zemdlałam w domu, oboje nie chcemy ryzkowac. Nie kwestionuję tego, że inne ciężarne pracują do końca, obcinają paznokcie i tak dalej. Mi z tą ciążą było ciężko od początku, ale moim celem nie był bynajmniej “jazgot” ani zwracanie na siebie uwagi. A ściskanie się w pasie? Doczytaj... włożyłam spodnie, jakie były dobre parę dni temu. Okazały się za małe, więc je zdjęłam. Chyba to wyjaśniałam gdzieś wcześniej. A wstaję z pościeli, bo jednak usg do mnie nie przyjedzie, a wizyty lekarz wyznacza dwa razy w miesiącu. Więc wszystkie Twoje zarzuty jakoś chybiają celu... I dlatego taka dziwna jest dla mnie postawa autorki, bo ja w zagrożonej ciąży dla paru owocow za nic nie wyszłabym z domu. A jeśli już wychodzę, to mam siłę podnieśc klucze. I jesli u kogoś widzę tu złosc, to raczej u Ciebie... z pozdrowieniami.
Niestety, dziewczyna opisuje cos, komentarze beda padac rozne. Taki klimat tej strony. A skomentuj jeszcze inne zarzuty wobec autorki, tj. czy naprawde nie mogla przykucnac, skoro dotarla az do sklepu, czy naprawde mozliwe wydaje Ci sie, ze sprzedawczyni tak odpowiedziala i czy nie widzisz w jej zachowaniu postawy roszczeniowej.
Gdy w trzynastym tygodniu poczulam cos, nie wierzylam sobie. W czternastym te odczucia wzmogly sie, jestem pewna, ze to ruchy, zwłaszcza teraz, w pietnastym-sa coraz wyrazniejsze. Moj ginekolog i znajome mamy potwierdzaja, zdarza sie w tym okresie czuc poruszenia dziecka. A ciasnych spodni nie nosze, ale kazda kobieta w ciazy, gdy wklada rzecz, ktora byla dobra tydzien temu, moze sie przekonac, ze dzis juz nie pasuje. Wiec tu zamiast wystarczylo tylko doczytac z uwaga, choc zgadzam sie, ze "nosze" i" wkladam"sa do pewnego stopnia synonimami
@qaro: Czuję ruchy od trzynastego - czternastego tygodnia. Kiedy założe ciasne spodnie, usiądę przy za niskim stole lub inną przybiorę postawę dla dziecka niewygodną, ruchy zmieniają się czasem z muśnięc na szarpanie - jakby ono machało nogami. Słowo, ktorego użyłam, miało na celu podkreślenie, że nie jest to mocne kopanie, jak w 6 miesiącu, ale włąsnie pokopywanie, szarpanie, silniejsze kręcenie się.
@DuzaMi:papier/ komputer wszystko przyjme... i że parter, i że do wkładania butów nie trzeba się było schylać, i że kasjerka odpowiedziała naprawdę tak nieuprzejmie... a użytkownicy są piekielni, bo osmielają się wytknąć jakąś niekonsekwencję... tak... ps. piszę to jako ciężarna w ciąży prawdopodobnie wciąż zagrożonej, więc argument o niechęci do pań przy nadziei odpada.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 października 2014 o 20:25
@Xenopus: Jeśli Ty zakładałaś buty do siódmego m-ca, gratuluję. A ja w czwartym nie mogę. Bo się pocę, kręci mi się w głowie i cisnę brzuch, na co dziecko reaguje kręceniem się i pokopywaniem. Nikt nie jest do ciężarnych wrogo nastawiony. Ludzie reagują bardzo życzliwie na brzuchy, tak bardzo, że mnie osobiście aż to zawstydza.
@Xenopus: przeczytaj uważnie to, co napisałam... wymaganie usług rodzi złośc. Nie wiemy, czy sama srzedawczyni zauważyła upadek kluczy. W takiej sytuacji ja bym nie wszczynała alarmu, nie płakała na piekielnych, tylko podniosła to, co upadło
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 31 października 2014 o 11:26
@Xenopus: Właśnie to przekolorowanie i wymagania drażnią czytelników (a mnie dodatkowo fakt, iż przeczuwam, że wypowiedź sprzedającej też była wyolbrzymiona). Będąc w ciąży, odczuwam napradę dużo życzliwości ludzi. Ale jeśli wymagamy usług, często bardzo na wyrost lub nieuprzejmie, lub z nastawieniem, że mi się należy, nic dziwnego, że w odpowiedzi usłyszymy coś niemiłego o roszczeniowych ciężarnych
@Armagedon: nie róbmy z ciężarnych dziwacznych istot, które nie panują nad sobą do tego stopnia, by jeść brudne warzywa. Wiem, co to są zachcianki, wiem, że ciężko je opanować, ale jesteśmy dorosłe! a jeśli chodzi o mężów - czasem ulegają dla świętego spokoju, choć przeżuwając przekleństwa w myśli. Myślę, że mądra kobieta raczej nie zbudzi męża, by jechał szukać czegokolwiek, bo takie prośby rezerwuje się na naprawdę ważne rzeczy, a tych nie będzie raczej brakować... ten pan, który zapowiedział, że zachcianek nie toleruje, zapewne słyszał o ciężarnych terroryzujących otoczenie. Na pewno, gdyby go zbudzić i poprosić o picie lub chleb (na nudności działa sam chleb), nie odmówiłby. I jeszcze jedno... panie, które nie robią szumu wokół siebie i pamiętają, że czas ciąży nie sprawia, że są najważnejsze na świecie, niekoniecznie traktują swe ciało jak inkubator.
@Armagedon: większość komentujących wykazuje tylko zdrowy rozsądek. Kobieta jakimś cudem włożyła buty, skarpetki - naprawdę nie mogła schylić się, przykucnąć? Jestem dopiero w 4 miesiącu, a po założeniu rajstop lub butów (schyleniu sie i gnieceniu brzucha) muszę chwilę leżeć. Kiedy więc absolutnie nie muszę, nie wychodzę, bo mnie to straszliwie męczy. Skoro dla autorki nie był to problem, nie mogę pojąć, jak nie poradziła sobie z kluczami. Inna rzecz: jakim tonem prosiła o usługę i że chyba ta sprzedawczyni musiała by być absolutnie wyzbyta instynktu samozachowawczego, by użyć właśnie tych słów, więc nie do końca wierzę autorce.
No błagam. Miałaś siłę, by założyć buty, skarpetki, kurtkę, wstać z łożka z powodu niemądrej zachcianki, narażając dziecko (bez ważnego powodu lekarz raczej nie każe leżeć), chodzić po sklepie, a nagle nie miałaś siły podnieść kluczy. Rownie genialna historia jak o pani wyżej, ktora w sklepie zjadła brudne, nieumyte rzodkiewki. Brawo, brawo. ps. też jestem w ciąży, w 15 tc. Też jest (była) to ciąża zagrożona. Ale nie ruszałam się z łożka, kiedy nie było wolno i może dzięki temu dziecko żyje. I na pewno nie budziłabym w środku nocy męża, ktory ma na głowie sprzątanie, zmywanie, pracę na trzy osoby i zajmowanie się mną, choćby zachcianka była nie wiedzieć jak silna
@alanina: Wielce prawdopodobne, że przez "wachają się"... litości, kto po filologii tak pisze...?
Sama niedawno brałam ślub. I sama zapraszałam z listy rezerwowej. Ale wtedy zaznaczałam, że nie trzeba koperty, żadnego prezentu, nic. I że liczy się po prostu obecnośc, bo inaczej miejsce się zmarnuje. I tak się moim zdaniem winno robic...
@Minnie: pytanie jest albo prowokacją albo konsekwencją braku czytania ze zrozumieniem. W obu przypadkach uchylam się od odpowiedzi