Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Iceman1973

Użytkownik otrzymał bana za: Konto powiązane z TuTuTu. Do czasu wygaśnięcia bana pierwotnego wszystkie poprzednie i kolejne konta będą zablokowane
Ban wygasa: 2118-10-23 15:44:23
Zamieszcza historie od: 13 sierpnia 2014 - 9:10
Ostatnio: 4 listopada 2019 - 12:15
  • Historii na głównej: 5 z 13
  • Punktów za historie: 3150
  • Komentarzy: 1914
  • Punktów za komentarze: 12134
 
zarchiwizowany

#85454

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałem się przywitać z powrotu na BANICJI.
Dostałem ją rzekomo za któryś z moich komentarzy i pewnie dostanę teraz kolejny bo śmiem twierdzić, że zawiadowcy tego portalu to największe dupy wołowe z jakimi dane mi było mieć kontakt. A właściwie to nie dane mi było.
Ponieważ nie przypominam sobie bym zamieścił ostatnio jakiś obraźliwy komentarz, napisałem, że chciałbym jakieś wyjaśnienie.
Jak można się domyśleć, kontaktu ZERO.
Czyli idąc tym tropem, można każdemu walnąć bana ot tak sobie bez tłumaczeń. Liczy się widzimisię banującego.
Tak to jest piekielne zachowanie, dlatego o tym wspominam.
I podtrzymuję... ADMINI! JESTEŚCIE DUPKAMI!

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (175)
zarchiwizowany

#78619

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podzielę się moimi odczuciami i wg mnie lekką piekielnością szefów tego portalu.
Ten nowy design jest jakiś taki... mało czytelny niż poprzedni.
Poprzedni "wystrój" strony był bardziej intuicyjny.
No ale to tylko moje zdanie...

ten portal

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (30)
zarchiwizowany

#74504

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historię Vege #74488, przypomniało mi się jak to ja zrobiłem się (chyba) piekielny. Wydaje mi się jednak, że w pozytywnym znaczeniu chociaż przepisy w kwestii prędkości złamałem.
Otóż gdy posiadałem jeszcze małą japońską torpedę zwaną Hondą Civic VI generacji, zdarzyła mi się taka historia.
Jadę sobie spokojnie a tu w lusterku widzę, jak ze trzy auta dalej ciągle się wyłania "żółte coś". "Coś" się potem okazało Cinquecento Sportingiem z młodym kieroFcą w środku.
Młodziak zaczął wyprzedzać każde jedno auto przy okazji zmuszając tych z przeciwka o zjeżdżanie mu z drogi bądź hamowanie.
Tak też wyprzedził mnie i kolejne trzy samochody. Jechał bardzo zrywnie i dziko a radyjko tak mu grało, ze aż dziw, że mu blachy od dudnienia nie wybrzuszyło. W końcu mnie to trochę wkurzyło i gdy wyjechaliśmy w tereny podmiejskie i nadarzyła się okazja docisnąłem pedał gazu, dopadłem kolesia i wyprzedziłem a następnie zwolniłem do obowiązującego tam 50 km na godzinę.
tam gdzie było 40 zwalniałem do 40. Koleś próbował mnie wyprzedzić ale bacznie go obserwowałem i nawet nie musiałem mocno przyśpieszać bo jego auteczko nie miało szans w Hondą. Jego twarz była tak czerwona ze złości, że chyba groził mu wylew.
Tak dojechaliśmy do pewnego skrzyżowania gdzie jadąc prosto lub w prawo i tak dojeżdżało się w to samo miejsce czyli drogi znów się łączyły. Różnica polegała na tym, że droga na wprost jest główna a ta w prawo to droga na której jednego dnia w tygodniu jest wielkie targowisko i jest zamknięta dla ruchu. Zresztą na co dzień kierowcy też nią nie jeżdżą bo nawierzchnia kiepska.
No ale koleś pojechał właśnie w tą drogę. Dobrze wiedziałem co kombinuje patrząc jak zaczął zasuwać.
No cóż... dodałem gazu i w miejscu gdzie te drogi się spotykają byłem pierwszy. Jaka piękna była jego mina gdy widział jak nadjeżdżam od jego lewej i znów wjeżdżam przed niego.
Pociągnąłem go tak jeszcze za sobą parę kilometrów do autostrady a potem docisnąłem gaz i tyle mnie widział.

Wiem, zachowałem się piekielnie i złośliwie i zapewne ten koleżka nie wyciągnął z tego żadnych wniosków ale jednorazową nauczkę dostał.
Zapewne ktoś z Was napisze, że zachowałem się nie lepiej od niego. Cóż... czasem naprawdę trzeba się zniżyć do poziomu oponenta. No i kto od miecza wojuje ten od miecza ginie.

EDIT:
PS. Dodam jeszcze, że tam gdzie go dogoniłem i wyprzedziłem już nie było ruchu. Na tym odcinku z reguły jest minimalny. Facet mógł spokojnie poczekać aż tam dojedzie i potem sobie docisnąć a nie szarżować na ruchliwej bogatej w przejścia dla pieszych ulicy.

PS2.
Pierwszy komentarz zarzuca mi szeryfowanie więc wyjaśniam, że zrobiłem taki numer tylko ten jeden raz. Na ogół olewam takich kierowców ale ten pobił ich wszystkich. ewidentnie dążył do katastrofy.

z domu do pracy

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (146)
zarchiwizowany

#65760

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu historii forumowicza Vatras http://piekielni.pl/65757 a konkretnie fragmentu o jajach na samochodzie, przypomniała mi się moja przygoda z czyszczeniem karoserii po bombardowaniu jajkami.

Na "mojej" ulicy parkujemy wzdłuż chodnika. Jest to ulica szeroka i na dodatek jednokierunkowa więc takie parkowanie nikomu nie przeszkadza.
Od czasu do czasu, front naszej kamienicy i samochody przed nią zaparkowane były obrzucane jajami.
Po analizie sąsiedzkiej doszliśmy do wniosku, że ktoś rzuca z kamienicy z przeciwnej strony ulicy.
Chytre to to było więc namierzenie było trudne. Nawet jak specjalnie czatowaliśmy w oknach, to nie dało się tej szui namierzyć bo ile można siedzieć w oknie jak monitoring ale jak to mówią przychodzi "kryska na Matyska".

Okazało się, że to była zabawa dwóch braci 15 i 17 lat. Ojca brak a rozmowa z mamusią była taka, że więcej z tego pojmował chyba mój pies, który się obok kręcił.
Kobietę interesował tylko jej obecny i na kilka dni partner oraz wódeczka.
Chłopaczków nie szło dorwać bo unikali konfrontacji jak ognia, tyle, że jajami dalej walili.
Policja? Śmiech na sali...
- A jest pan pewien?
- No przecież widzieliśmy. Sąsiad, ja...
Poszli, pogadali, stanęło na tym, że dowodów za mało i ze sprawy doopa bo nie ma pewności, że to oni.

A wiecie jaki jest koniec tej historii w kwestii rzucania? Gest. A konkretnie gest z rurką.
Kupiłem do kuchni reling celem przykręcenia do mebli. Wychodząc z auta zauważyłem, że okno lekko u nich uchylone i firanka się rusza ale nie od wiatru. Ktoś tam sobie zza firanki zaglądał.
Reling z odległości wyglądał zapewne jak stalowa rurka. Wyciągnąłem go z auta, skierowałem wyprostowaną ręką w stronę ich okna i powiedziałem.
- Nie było dowodów na was to na mnie też nie będzie.
Rzucanie jajkami ustało a pajace dalej wszystkich unikają.

Ślady tej cholernej głupoty widać do dziś, bo nie wiem czy wiecie ale zaschnięte jajko na samochodowym lakierze jest o wiele gorsze nawet od ptasich odchodów. Przy próbie usunięcia uszkadza lakier.

dwa głąby z jajkami

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (59)
zarchiwizowany

#62788

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielne to nie jest. Skończyło się szczęśliwie ale początkowo thriller i palpitacje serducha były.

Żona wróciła wieczorkiem do domu i poinformowała mnie, że w baku posucha. Sama jeśli tylko może nie tankuje bo zamykanie wlewu jej nie wychodzi.
Zdecydowałem, że pojadę jeszcze na stację którą mamy niedaleko. Taka samoobsługowa.

Podjechałem, wsunąłem banknoty, położyłem (jak nigdy tego nie robię tak teraz zrobiłem) portfel na dachu auta i wlewam paliwo. Skończyłem tankować, wsiadłem i odjechałem.
Pod domem zamierzam wyjść z samochodu ale orientuję się, że portfela brak a tam dowód, prawko, dowód rejestracyjny, karty bankowe, i różne inne ważne rzeczy.

Tak szybko i z piskiem opon jeszcze nigdy nie wracałem na stację.

Podjeżdżam, patrzę... JEST!! Leży nieco przed dystrybutorem.

Ludzie którzy tankowali obok mnie najwidoczniej nie zauważyli, że coś mi z dachu spadło (nie twierdzę, że by ukradli ale różnie bywa) a zanim wróciłem na stację nikt inny nie tankował.

Więcej szczęścia niż rozumu.

I taka przestroga dla Was drodzy koledzy i koleżanki. Nie bierzcie ze mnie przykładu.

więcej szczęścia niż rozumu

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (76)
zarchiwizowany

#61623

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś niewielki czas temu, wymyśliliśmy sobie z żoną że czas na nową pralkę. Stara co prawda, stara była tylko z wieku bo ogólnie jeszcze działała. Do wymiany był tylko wąż od wody który zanotował pęknięcie i po prostu ciekła woda.
Stara ale w miarę jara pralka miała trafić na ogródek teścia. Latem to się tam praktycznie mieszka bo altana dość duża, zieleni mnóstwo... czysta rekreacja. Więc pralka się tam przyda.
Tak więc nowa pralka przywieziona więc starą wystawiliśmy na półpiętro prowadzące na strych. Miało tak być zaledwie jeden dzień.
Jakie było moje zdziwienie następnego dnia, gdy po powrocie z pracy pralki już nie było. Żona wychodząc z domu o godzinie 13.00 jeszcze pralkę widziała. Ja wróciłem o 14.10 i ... pusto.

Nadmienię, ze nasza kamienica posiada sześć mieszkań a sama zamykana jest solidnymi drzwiami i żeby ktokolwiek mógł wejść musi dzwonić po ludziach.
Tak więc wniosek z tego taki, że ktoś otworzył a potem nawet się nie zainteresował rumorem na klatce schodowej jaki był spowodowany znoszeniem pralki. Swoje ważyła więc na pewno był hałas...
Dziękuję Wam sąsiedzi.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -25 (47)
zarchiwizowany

#61508

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem 4 telefony/abonamenty w pewnej wielkiej firmie której nazwa zaczyna się na literkę, która jest pomiędzy "S" a "U" a którą obecnie reklamuje nasz najlepszy piłkarz i jego żona.
Piszę "miałem", bo jeszcze w listopadzie 2013 postanowiliśmy z żoną na rozdzielenie na zasadzie, dwa dla mnie a dwa dla niej. Powód? Kłopoty małżeńskie i po prostu każde chciało iść swoją drogą.
Poszliśmy do salonu owej WIELKIEJ firmy i wszystko odbyło się bez zarzutu. A przynajmniej tak myśleliśmy.
Pierwsze dwa rachunki w natłoku innych różnych spraw mnie nie zastanowiły ale już kolejny zaczął mi "śmierdzieć".
Zadzwoniłem na BOK WIELKIEJ firmy i miły pan mi tłumaczy co następuje:
1. rachunek na który do tej pory opłacałem rachunki przypisano mojej żonie a mi przyznano nowy.
Poskutkowało to tym, że w Wielkiej firmie ja jestem teraz nowym klientem a żona starym.
2. Abonamenty które płacimy to tak naprawdę są dwa składniki: abonament i rata sprzętowa.
Rata sprzętowa przypisana jest do rachunku i tym sposobem ja płacę jeden pełny abonament (brany bez telefonu) i abonament na drugi numer którego ratę sprzętową płaci już moja żona wraz ze swoimi dwoma pełnymi abonamentami.
3. Miły pan z BOK powiedział, że z tym "nic się nie da zrobić" i mogę co najwyżej oddawać żonie do ręki kwotę, którą ona za mnie płaci.

Dzwoniłem kilka razy, także wcześniej i informowano mnie że poprawią błąd. Rozmowa z podpunktu 3, to już któraś z kolei.

Tekst jednej pani konsultantki mnie powalił:
"Przecież podpisali to państwo".
Owszem... podpisałem rozdzielenie abonamentów, cesję czy inną formę ale przeczytałem co podpisuję i nie pisało tam, że cześć abonamentu zostaje u "innej osoby".
Tekst numer dwa na moją sugestię że żona płaci za dużo:
"a jak pan myśli? kto zapłaci za telefon wzięty za promocyjną złotówkę?"
No kuźwa jak to kto?? Spodziewam się ze JA. JA a nie ŻONA!

Od 9 miesięcy sprawa się ciągnie. Reklamację wysłałem im także pisemną. Nie zapłaciłem abonamentu i kolejnego który już zafakturowali też nie zapłacę dopóki nie odpowiedzą na reklamację. Skoro nie reagują na logiczne tłumaczenia, mogę się spotkać z nimi nawet w sądzie.

Dodam tylko, ze gdyby jakiś imbecyl poprawnie podzielił te numery i nie pomylił numerów kont, to wszystko byłoby CACY i miód, malina.

Dodatkowo powiem jeszcze, że pewna reklama mówi o rozwiązaniu umowy z powodu zawyżania kosztów...
Żona ma zawyżane co łatwo udowodni, więc umowę może rozwiązać natychmiastowo.
Ciekawi mnie komu doliczą tą "moją" część abonamentu którą teraz ona opłaca? Mnie? No przecież się nie da! Sami tak stwierdzili.

Na koniec jeszcze dodam, że przez ten błąd rachunki podskoczyły kwotowo bo przy przejściu na odjazdowe JUMPowe taryfy, zostały nam źle dobrane oferty.

uslugi

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (173)

1