Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

JerseyMac

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2012 - 22:30
Ostatnio: 5 października 2019 - 18:41
  • Historii na głównej: 8 z 15
  • Punktów za historie: 7932
  • Komentarzy: 37
  • Punktów za komentarze: 120
 
zarchiwizowany

#59545

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W piątek około 15.00 w 45 minut przejechałem 4 km. Korek, wypadek na DK.... tak myślałem. Spodziewałem się widzieć policje, ambulansy, worki na ciała itd ale nie - szła pielgrzymka całować relikwie blokując drogę krajową.

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (574)
zarchiwizowany

#56166

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może nie piekielność ale brak empatii.
Mama miała operację na wymianę stawu biodrowego - jadę do niej z kulami, nie jestem pewien czy dobrze trafiłem - wychodząc z windy pytam grupę młodych kobiet (studentek?)
"czy to 4 piętro? ortopedia?"
hihihihihihi
"jak pan z kulami to pan dobrze trafił"
hihihihihihi


Obok mamy leżała kobieta, 90 lat, też po wymianie biodra i z chorą trzustką.
Rano na śniadanie:
"czy pani chce zupę mleczną?"
"tak"
Mleko i chora trzustka to zła kombinacja - pani miała wymioty i biegunkę w tym samym czasie....
Drugi dzień to samo...
Powiedziałem pielęgniarce żeby tej pani nie dawać mlecznych potraw ale dowiedziałem się:
"ale ta pani chce zupę mleczną"...

Ona również bardzo cierpiała na ból - wieczorem jestem u mamy - pani zaczyna wyć z bólu, przychodzi pielegniarka:
"czy pani chce zastrzyczek?"
pani wije się i krzyczy i miota na łóżku
"to co? pani chce zastrzyczek?"
pani półprzytomna coś mamrocze
"więc pani nie chce zastrzyczka?" - i pielęgniarka wychodzi...
wtedy pani zaczyna tak strzsznie wyć z bólu i pielęgniarka wraca:
"no to czy pani chce zastrzyczek czy nie?"
ja mówie:
"tak, ta pani chce zastrzyk przeciwbólowy, czy pani tego nie widzi?"
"ale ja ją pytam i ja nie wiem czy tak czy nie"
"ale ona krzyczy z bólu"
"ale wszystkie czegoś krzyczą"

ale dała zastrzyk, pani przestała krzyczeć

szpital

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (242)
zarchiwizowany

#42245

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów młodości kiedy mieszkałem w Stanach. Pracowałem na noce w supermarkecie około 20 km od miejsca zamieszkania, najlepszy dojazd był autostradą NYS Thruway, która była patrolowana przez NYS Troopers i właśnie któregoś wieczoru miałem okazje jednego z nich poznać:
Jadę jak co wieczór, nagle widzę migające światła za mną. Zjechałem na pobocze, on podchodzi, prosi o dokumenty, wraca do samochodu, sprawdza, po chwili mi je odnosi i pyta:
- gdzie jedziesz?
- do Hudson, tam pracuje w sklepie na noce
- gdzie?
- Hudson, to miasto kilka mil stąd.
- gdzie? nie wiem o czym ty mowisz.
- Hudson.
- gdzie? powiedz mi gdzie jedziesz i ja ciebie puszcze.
- jadę do Hudson.
- gdzie?
i to się powtarza przez kilka minut... po angielsku mówiłem dobrze, na co dzień używałem języka w pracy, studiowałem w lokalnym college, ale zacząlem się denerwować - może ja coś mówie nie tak, może robie z siebie idiotę, więc wyjaśniam jeszcze raz:
- mam zjechać na następnym zjeździe na Catskill i (chciałem dodać że mam jechać drogą 9G do Hudson) ale nie skończyłem bo on aż podskoczył:
- co??? teraz mówisz że jedziesz do Catskill a mówiłeś że jedzisz do Hudson? (on wszystko rozumiał....)
- nie, ja tylko..
- dlaczego kłamiesz? ja nie lubie jak ktoś mi kłamie, wysiadaj, ręce na maske.
Przeszukał mnie, założył kajdanki i kazał siedziec na poboczu.
Po chwili podszedł do mnie i mówi że mam dwie opcje - pozwolę mu na przeszukanie samochodu, albo on wezwie jednostke z psami które obwąchają samochód, ale to może zabrać kilka godzin - mówie mu niech przeszukuje...
On to robi, zagląda wszędzie - wyciąga wszystko z bagażnika, ale w końcu mówi:
- Ok
zdejmuje kajdanki, ja wszystko wrzucam z powrotem do bagażnika i chyba jeszcze zdąże do pracy!
Wtedy słysze:
- a co to jest.
on pokazuje na jakąś starą, mokrą reklamówkę na poboczu
- to też twoje
nie chcę argumentować więc też to wrzucam bo bagażnika.
- a to?
pokazuje na zardzewiałą puszkę...
i przez następnch kilka minut on mi pokazuje śmieci na poboczu a ja biegam i zbieram wszystko do bagażnika. Ale w końcu on mówi:
- jedź
Więc pojechałem, on jedzie za mną, zjechał z autostrady i cały czas jedzie za mną. Ja wiem że on tylko czeka żebym popełnił jakiś błąd, więc jade bardzo ostrożnie. Dojechałem do sklepu gdzie pracuje - nadal pali się światło i widzę samochód szefa więc jeszcze jestem na czas!
Parkuje, podchodzę do drzwi, stukam. Policjant podchodzi za mną i mówi:
- co ty robisz?
- ja tu pracuje, stukam żeby szef mi otworzył
- SKLEP JEST ZAMKNIĘTY! TY CHCESZ SIĘ WŁAMAĆ!
- nie, ja tu pracuje.
Wychodzi mój szef - widzi tą sytuację i mówi:
- to jest mój pracownik, on tu pracuje
- TY! (do szefa) - ŚIĘ NIE ODZYWAJ!
- TY! (do mnie) - DO SAMOCHODU! SKLEP JEST ZAMKNIĘTY! ZARAZ CIEBIE ZAARESZTUJE ZA PRÓBĘ WŁAMANIA!
Ja potulnie wracam do samochodu i jadę do domu - jadę jak sparaliżowany w szoku co się dzieje.
Policjant jedzie za mną, wjeżdżam na autostradę - on mnie mnie wyprzedza i znika.
Za minutę widzę samochód policyjny na poboczu - tak to jest on, wjeżdża za mną i po chwili mnie wyprzedza i znika. Ale po minucie ja znowu widzę jego na poboczu! i on znowu za mną wjeżdża i .....
wtedy zacząlem płakać, a właściwie ryczeć....
myślałem że jestem kimś, jestem facetem ale ja byłem tylko śmieciem, zabawką do jakiejś perwersyjnej gry tego policjanta.
Jechał za mną do samego domu. Zaparkowałem, on wyszedł i obszedł mój samochód sprawdzając czy zrobiłem to dobrze - i pojechał.
Ja spędziłem noc przy zgaszonych światłach, co kilka minut wyglądając zza zasłony czy przypadkiem nie wrócił...
Od tamtej chwili mam irracjonalny strach slużb mundurowych.

policja

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 328 (476)
zarchiwizowany

#41500

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odwiedziłem dzisiaj rodzinne miasto - spotkałem się z mamą i ciotką u babci... miłe spotkanie - rozmowa, herbata i ciasto - bardzo typowe. Podczas rozmowy ciotka mówi do mojej mamy
"a mówiłaś jak kilka dni temu uratowałaś życie?"
ja w szoku, co się stało? rozmawiam telefonicznie z mamą codziennie ale nic takiego nie słyszałem. Mama nie chciała nic mówić ale w końcu opowiedziała co się stało:
Kilka dni temu była właśnie u babci, pracowała w ogrodzie, grabiła liście kiedy coś usłyszała - skowyt i szczekanie psa. Podeszła do bramki przy ulicy - na przeciw domu jest przystanek autobusowy - na przystanku około 15 ludzi i oni stoją bardzo spokojnie - tak jakby nic się nie działo... ale ten skowyt i zamieszanie nadal słychać. Mama nie wiedziała co robić - niby nic się nie dzieje, ludzie stoją spokojnie ale coś słychać! Wyszła na drugą stronę ulicy i słyszy to bardziej intensywniej, podeszła kilka metrów od przystanku i zobaczyła na podwórku przylegającym do ulicy kobietę leżącą na ziemi, wzywającą pomocy i bedącą atakowaną przez dwa psy!
Tam jest bramka od ulicy, mama chciała tam wejść ale bramka była zamknięta. Mama więc pobiegła przy przystanku aby dostać się tam od głównego wejścia - zatrzymała się na przystanku prosząc ludzi tam stojących:
"Kobieta potrzebuje pomocy! Atakują ją psy! Proszę niech ktoś pomoże! Proszę niech ktoś coś zrobi!"
Nikt się nie ruszył, wszystcy patrzyli gdzieś w dal mimo że musieli słyszeć ten skowyt i krzyki kobiety.
Mama pobiegła sama, wbiegła na podwórko, złapała jakiś patyk leżącay na ziemi i zaczeła nim machać i krzyczeć i jeden z atakujących psów uciekł a drugi na chwile odskoczył.
Mama pomogła sąsiadce wstać i wtedy zobaczyła - pod nią były jej dwa małe pieski - ona je osłaniała swojm ciałem!!!
Złapały te pieski i pobiegły w stronę domu, po drodze mama zobaczyła leżące jabłka i zaczeła nimi rzucać w stronę psa który nadal chciał atakować i w końcu on też uciekł przez luźną sztachetę w płocie.
Kobieta była w szoku, ale cała i zdrowa, jej psy też, sztacheta została dobita, do tego ona ma dwa inne psy - duże i groźne (ale właśnie wtedy były zamknięte w domu) więc ta sytuacja się nie powtórzy.
Moja mama ma 63 lata, rozrusznik serca i 1,60m w obcasach - ale się nie zawachała zaryzykowć aby pomóc osobie w potrzebie - a na przystanku było kilku mężczyzn w sile wieku i kilku w wieku studenckim i nikt się nie ruszył... wszyscy udawali że nic nie słyszą i nic nie widzą.
.
.
.
to się stało w Białymstoku, osiedle Piecz.rki, ulica Włoś..ańska, przystanek "Sk.ep", w środę 17.10. około 9 rano......

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (293)
zarchiwizowany

#35768

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnoś na ulicach:
Stoje przy przejściu dla pieszych, zapala się zielone światło więc ruszam razem z tłumem przechodniów. Nagle słysze warkot silnika a zaraz potem pisk opon... samochód przy zielonej strzałce skręcał w prawo i prawie wjechał w tych właśnie przechodniów, ale na czas zahamował (tym razem). Kierowca zaczął trąbić - wychylił się z samochodu i krzyczał:
- Ku*waaaaaaaaaaa! Co to jest?!
na to pani przechodząca obok mnie powiedziała jednoczesnie wskazujac:
- my mamy zielone światło.
kierowca:
- nie, ku*wa, JA mam zielone światło!
na to ja odpowiedziałem:
- pan nie ma zielonego światła, ma ma zieloną strzałkę.
.
.
.
(milczenie, widać że zębatki w mózgu ruszyły)
.
.
.
- toż to jest to samo! Ku*wa!

wszyscy przeszli przez przejście, pan coś tam jeszcze mamrotał i nic się nie stało... tym razem.

Ja mam już dosyć czytania o przechodniach lub rowerzystach potrąconych (lub gorzej) na pasach.
Piekielni kierowcy - zielona strzałka to NIE TO SAMO co zielone światło! Prosze uważajcie!

ulice

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (192)
zarchiwizowany

#34235

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielność kontrolerów biletów. Dzieje sie to w Białymstoku gdzie od roku zamiast biletów miesięcznych trzeba używać kartę miejską - po wyrobieniu imiennej karty co miesiąc trzeba ją doładować (jak normalny bilet miesięczny) ale do tego przy każdym przejeździe komunikacją miejską trzeba kartą "kliknąć" przy kasowniku - czytniku aby zarejestrować przejazd...(to samo w sobie jest piekielne ale tu chodzi o coś innego).
Wsiadam do autobusu, przykładam kartę, wyświetla się czerwone światełko i komunikat "karta odrzucona", hmmmm.....
Na szczęście po drugiej stronie drzwi jest drugi czytnik i przy nim moja karta "klika".
Za mną wsiada pani i sytuacja się powtarza - pierwszy czytnik odrzuca kartę i wtedy słyszę głośne komentarze:
- nie działa, nie działa, klikać nie trzeba...
- a po co w ogóle klikać?
- no właśnie, jak nie działa to po co klikać?
patrzę - siedzi dwóch facetów - niechlujne ubrania, kilkudniowy zarost, jeden trzyma jakąś starą reklamówkę - po prostu typowi menele.
Pani jednak robi to co ja i "klika" przy drugim czytniku. Za panią wchodziła dziewczyna, trzymała w ręku karte ale widząc tą sytuacje - nieczynny czytnik plus komentarze tych panów schowała kartę do kieszeni bez "klikania" i usiadła.
W tym momencie "menele" się zerwali na nogi, wyciągneli na wierzch identyfikatory które mieli schowane do tej pory i...
- kontrola biletów!
Dziewczyna była w kompletnym szoku! Tak jak wszyscy którzy to widzieli... (kara za brak "kliknięcia" to tylko 10zł - ale zawsze coś.
Więc uwaga - w Białymstoku "menel" w autobusie może być tajnym, piekielnym kontrolerem biletów.

komunikacja_miejska

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (235)
zarchiwizowany

#30321

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Łatwo narzekac na urzędników (często te narzekanie jest usprawiedliwione ) ale dzisiaj byłem swiadkiem ciekawego wydarzenia w Urzędzie Miejskim. Moja sprawa już prawie załatwiona kiedy pojawia się petentka (P) i siada przy biurku obok. Bez słowa kładzie na biurku awizo, pani urzedniczka (PU) pyta
PU "w czym mogę pomóc?"
P "Awizo dostała"
PU "ale pani powinna odebrać je na poczcie"
P "niech powie o co chodzi, ja już wszystko zapłaciła"
PU "ale ja nie wiem czy to nawet od nas coś było wysłane, to może być od kogos innego"
P "od was, od was"
PU "nazwisko itd"
sprawdza w komputerze
PU "proszę pani, my do pani nic nie wysyłaliśmy"
P "no ale ja awizo dostała!"
PU "ale to może być od kogos innego, proszę udać się na poczte..."
P (głośno) "ja dwa razy tu chodzić nie będe! powie mi o co chodzi"
PU "my nie mamy do pani żadnej sprawy"
P (głośniej) "to po co to wysyłać!" macha awizo "po co tu mnie wzywać!"
PU "my pani nie wzywałyśmy, proszę sprawdzić na poczcie od kogo..."
P (krzyczy) "a to co jest" nadal macha awizo
PU "to jest dokument pocztowy, proszę sprawdzić..."
P (nadal krzyczy) "ja nigdzie chodzić nie będe, co za burdel to jest, człowieka wzywajo a potem każo na poczte! co za ludzie! ja emerytka jest, ja chodzić nie moge!"
PU "ja na prawdę nie mogę pani pomóc"
P (krzyczy ale wychodzi)"burdel, siedzo takie i nic nie wiedzo!"

Urząd Miejski

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (244)

1