Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Johny102

Zamieszcza historie od: 16 marca 2015 - 19:03
Ostatnio: 28 stycznia 2024 - 17:54
  • Historii na głównej: 14 z 24
  • Punktów za historie: 3174
  • Komentarzy: 209
  • Punktów za komentarze: 884
 

#87781

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miał być kolejny komentarz do https://piekielni.pl/87766#comment_1126506 w odpowiedzi na wpis aegerity, ale wyszło za długie na komentarz, więc jest dodane jako nowa historia.

Będzie trochę liczb, więc jeśli liczby Cię nudzą, to od razu odpuść sobie tę historię.

WWF Polska jest podana jako przykład, jak zarabiać pieniądze na biednych zwierzątkach. Z moją oceną nie zgadza się Aergita podając nawet konkretne liczby, z których wynika, że wynagrodzenia w WWF Polska w 2019 wyniosły ok. 0,5% wydatków na pomaganie zwierzętom.

Powyższe kłóci się z moją wiedzą na ten temat, więc sprawdzam: otwieram stronę www.wwf.pl i kolejno przechodzę do: www.wwf.pl/o-nas; www.wwf.pl/o-nas/sprawozdania; gdzie po wybraniu: Sprawozdanie za 2019 - sprawozdanie merytoryczne widzę stronę www.wwf.pl/sites/default/files/inline-files/Sprawozdanie%20merytoryczne_30.06.2020.pdf
z rocznym sprawozdaniem merytorycznym za 2019 r fundacji WWF Polska.

W pkt VI. „Wynagrodzenia w okresie sprawozdawczym” podpunkt 1. „Łączna kwota wynagrodzeń (brutto) wypłaconych przez organizację w okresie sprawozdawczym” 7.378.559,42; poniżej podpunkt 4 „Wysokość przeciętnego wynagrodzenia (Brutto) wypłacanego członkom organu zarządzającego ...(itd)” 21.000,00.

Obliczam więc procenty: 7,38 mln wynagrodzeń stanowi 25,3 % z kwoty 29,12 mln wydanych na działalność statutową; czyli Aergita podała wartość w procentach 50 razy mniejszą niż wyliczyłem.

Zaraz, zaraz – coś tu się nie zgadza. Aergita podaje 29.12 mln na działalność statutową i 1,59 mln na wynagrodzenia, czyli 0,5%. Mój kalkulator wylicza 1,59/29,12*100 daje 5,46 % więc prawie 11 razy więcej niż podaje Aergita. Poza tym Aergita nie zauważyła, że 1,59 mln to jedynie wynagrodzenia w pozycji „Koszty ogólnego zarządu”.

Na podsumowanie niezależnie od wyliczonych procentów: wielu naszych rodaków nawet nie może pomarzyć o wynagrodzeniu średnio w roku ponad ćwierć miliona zł (na osobę!), co z całą pewnością zapewniłoby tym marzycielom dostatnie życie.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (203)
zarchiwizowany

#84394

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na czasie są teraz historie o taksówkarzach.
Nie będę opisywał kolejnych traumatycznych przygód, bo nie ma to najmniejszego sensu.
Chodziłem do szkoły w normalnych czasach. Na lekcjach historii śmialiśmy się z luddystów (https://pl.wikipedia.org/wiki/Luddyzm). Pamiętając te lekcje życzyłbym sobie, abyśmy postępowali w ten sposób, by następne pokolenia nie śmiały się z nas za 100 czy 150 lat.

taksówkarze luddyści śmiech historii

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (53)

#84415

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/72030 przypomniała mi moją związaną z podpisem w banku.

Załatwiałem sprawę firmową w banku. Jej finałem było podpisanie dokumentów. Pani z Banku (PB) znała mój podpis. Nie jest to nieczytelny bazgroł, ale z ręką na sercu przyznaję, że ktoś, kto widzi go po raz pierwszy, nie odczyta z tego podpisu poprawnie mojego nazwiska. PB mówi:

(PB) - Proszę tu podpisać, ale proszę, aby podpis pana był czytelny.
(J) – A co to, według pani, znaczy czytelny podpis?
(PB) – Taki, aby można było bez trudu odczytać imię i nazwisko.

OK. Chcesz to masz. Wykaligrafowałem pismem technicznym moje „Imię i Nazwisko” i kontynuuję rozmowę.

(J) – Rozumiem, że chciała pani, aby podpis był czytelny w celach dowodowych, np. przy jakimś konflikcie prawnym.
(PB) – No… no tak.
(J) - To widzi pani, wtedy będzie problem. Bo ja przed każdym sądem, nawet pod przysięgą przyznam, że te dwa słowa zostały napisane moją ręką, ale równocześnie złożę oświadczenie, że ja nigdy, przenigdy żadnego dokumentu nie podpisuję w ten sposób. I mam na to świadków.

Warto było udawać piekielnego, aby zobaczyć panikę w oczach PB.

Chociaż piekielna to właściwie była PB i durne procedury bankowe. No bo po jaką cholerę chodziłem do rejenta potwierdzać podpis i składałem go do Rejestru Handlowego, dlaczego inna pani z banku sprawdzała wzór podpisu na bankowej karcie wzorów z podpisem w Rejestrze.

Ale na koniec, ponieważ miałem dobry humor, napis uzupełniłem:
„Ja, Imię i Nazwisko, podpisałem niniejszy dokument dnia...”
i złożyłem mój podpis, zgodny ze wzorem.
Jest i podpisane, i czytelnie.

PS
Muszę wyjaśnić jedną ważną sprawę. Potrafię pisać czytelnie. Natomiast podpis to jest PODPIS, a nie czytelnie napisane imię i nazwisko. W Sądzie Rejestrowym jest złożony do akt notarialnie potwierdzony wzór podpisu. W banku jest karta podpisu ze wzorem podpisu potwierdzona przez pracownika banku. Całe te ceregiele są po to, aby można było porównać, czy dokument podpisała osoba uprawniona, czyli ta od potwierdzonych wzorów podpisu, a nie ktokolwiek, kto potrafi czytelnie napisać moje imię i nazwisko.
Albo bądźmy konsekwentni "w drugą stronę" - podpisuję każdy dokument, jak chcę (nawet każdy inaczej) i rezygnujemy ze wzorów podpisów w Rejestrze sądowym i na karcie w banku (bo nie są w tym przypadku do niczego potrzebne).

bank podpis

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (185)

#82985

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem oburzony wiadomością, że niemiecki (przepraszam, może poprawnie powinno być NAZISTOWSKI) Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe orzekł, że niemiecka (nazistowska?) stacja ZDF nie musi przepraszać Karola Tendery, byłego polskiego więźnia Auschwitz, za sformułowanie "polskie obozy śmierci”.

Ciekawe, w jakim języku jest uzasadnienie.

naziści niemieckie obozy śmierci przeprosiny

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (193)

#82723

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dostałem niedawno wiadomość mailową wysłaną ze skrzynki pocztowej jednego z sądów w woj. małopolskim. Treści następującej:

"Witaj, xxxxxx,
99% ludzi chce zarabiać pieniądze online bez wysiłku, ale tylko Ty masz szansę znaleźć się w gronie 1% szczęśliwców, którym się udało!
Twój adres e-mail xxxxx@xx został wybrany z naszej bazy danych i masz jedyną szansę, aby zostać beta testerem oprogramowania Josha.
Co możesz z tego mieć? No cóż, tak jak mówiłem – szansę na zmianę swojego życia. Szansę na zarabianie ~5000€ tygodniowo.
Josh to autor programu, który będzie od następnego tygodnia sprzedawany za co najmniej 7000€.
Ale w tym tygodniu 60 szczęśliwców dostanie go zupełnie za darmo.
Pobierz swoją kopię stąd:
>>> KLIKNIJ TUTAJ <<<
Wysłaliśmy ten e-mail do 120 osób, tak jak prosił Josh.
Policz sobie – tylko co druga osoba otrzyma do niego dostęp.
Im wcześniej się zdecydujesz, tym większe szanse, że będziesz częściej mieć uśmiech na twarzy...
Bo będziesz patrzeć jak pieniądze spływają Ci na konto nie co tydzień, nie co miesiąc. Ale codziennie!
Włącz maszynkę do zarabiania pieniędzy tutaj:
>>> KLIKNIJ TUTAJ <<<

Do zobaczenia wkrótce... Mam nadzieję.
Pozdrowienia,

Na adres nadawcy wysłałem informację o spamie, który rozsyłają. Do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi ani przeprosin. Po adminie w takiej instytucji spodziewałem się choć trochę odpowiedzialności.
Sprawdziłem dokładnie adres mailowy - jest zgodny z podanym na stronie sądu w zakładce Kontakt.
Zastanawiam się czy nie postraszyć ich RODO i w tym trybie poprosić o podanie źródła pozyskania moich danych.

sąd spam odpowiedzialność admina

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (186)

#82748

przez (PW) ·
| Do ulubionych
C.d. http://piekielni.pl/82723
1. Wszystkich specjalistów proszę o zrozumienie, ale historię chce opisać tak, aby była zrozumiana przez osoby nieznające się na technice komputerowej.
2. Prawdziwy nadawca spamu nie jest istotny w tej historii. Nie ważne, czy wysyłał wiadomość ze swojego komputera podszywając się pod sąd. Czy wysyłającym był komputer zombi. Mnie zbulwersowało podejście do sprawy (a właściwie jego brak) ze strony admina w sądzie.

Zgodnie z sugestiami sprawdziłem adresata wiadomości o rozsyłaniu spamu, którą przesłałem na adres mailowy sądu.
Mail ZOSTAŁ wysłany na adres sądu i pozostał bez odpowiedzi.
Pod koniec ubiegłego tygodnia odszukałem Dane kontaktowe Inspektora Ochrony Danych Osobowych: iod.xxxxxxx@xxxxx.so.gov.pl.
Na oba adresy: sądu i Inspektora wysłałem wiadomość, w której poskarżyłem się na brak odpowiedzi na poprzedniego maila oraz poprosiłem o wskazanie źródła pozyskania moich danych osobowych, zakresu posiadanych danych, celu ich przetwarzania i grzecznie poprosiłem o zaprzestanie przetwarzania moich danych osobowych i usunięcie ich z bazy.
Maila wysyłałem 2 razy i za każdym razem otrzymywałem odpowiedź z sądu:
<oddzial.administracyjny@xxxx-xxxxx.sr.gov.pl>: host xxxxx.xxxxx-xxxx.sr.gov.pl[11.111.111.11] said: 554 5.7.1 This message has been blocked because ASE reports it as spam. (in reply to end of DATA command).

Z serwera Inspektora:
<iod.xxxxxx@xxxx.so.gov.pl>: host poczta.xxxxx.so.gov.pl[11.11.11.11] said: 550 5.1.1 iod.nowahuta@krakow.so.gov.pl>... User unknown (in reply to RCPT TO command).
Wygląda na to, że admin sądowy po pół roku połapał się co to jest spam (pod koniec ub. roku wiadomość z zachowanymi linkami od spamera NIE ZOSTAŁA odrzucona przez serwer sądowy.

Po usunięciu linków z oryginalnej wiadomości ponownie wysłałem mail do obu adresatów - do sądu doszedł; na adres Inspektora bez zmian.

Następnie wszedłem na stronę sądu i przez formularz kontaktowy przekazałem informację, że na podany na ich stronie adres mailowy Inspektora Ochrony Danych Osobowych nie można wysyłać wiadomości z powodu błędu opisanego powyżej.

Jak łatwo się domyśleć - do dzisiaj nie dostałem żadnej informacji.

sąd spam odpowiedzialność admina

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 74 (100)
zarchiwizowany

#82633

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cytat z gazetki parafialnej, dział ogłoszenia parafialne.
"Bardzo prosimy również o reagowanie na kradzież wody z naszego cmentarza."
Zastanawiam się, czy wynoszą w kanistrach, czy butelkach po mleku. A może działają hurtowo i używają węża ogrodniczego.

co można ukraść

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (56)

#81789

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mogę Wam opowiedzieć, jak rozwiązuje się w praktyce problem opisany w 81737.

Jakieś 10 lat temu pracowałem w firmie deweloperskiej. Szef wpadł na pomysł – będziemy nowocześni, stosujemy nowoczesne normy ISO. Jedna z nich dotyczyła definicji powierzchni budynków i mieszkań. Szef wysłał więc naszego architekta do Urzędu Miasta, żeby dowiedział się, czy Urząd jest w stanie zrozumieć i zatwierdzić projekt budynku, w którym to projekcie będą stosowane nowe normy ISO do określenia powierzchni.

W Urzędzie potwierdzili, że:
- możemy stosować nową normę ISO;
- projekt, w którym zastosowano normę ISO spełnia wymogi dotyczące projektów, więc na pewno nie zostanie z tego powodu odrzucony i będzie rozpatrywany w normalnym trybie;
- (wiadomość prywatna) Urząd nie zna szczegółów normy ISO. Pracownicy zostali zaznajomieni z oficjalnym komunikatem i opracowaniami na temat tej normy na portalach dla architektów/deweloperów;
- żadna kopia normy ISO nie jest w posiadaniu Urzędu, gdyż takowa kosztuje kilkadziesiąt franków szwajcarskich (gdzie jest dostępna w najniżej cenie).

Decyzja szefa była krótka i zdecydowana, opierała się na precedensie. Skoro Urząd wydaje decyzje znając przepisy jedynie z opracowań w internecie, więc my robimy tak samo. Zaoszczędziliśmy też kilkadziesiąt franków, budynki zostały zaprojektowane, projekty zatwierdzone i zrealizowane. Nabywcy budynków do dzisiaj nie wiedzą, że nikt tak do końca nie wie, czy powierzchnie ich budynków są policzone zgodne z normą ISO.

normy ISO w praktyce

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (117)

#80914

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem na zakupach w sklepie, którego nazwa kojarzy się z "dobrym". Z chłodziarki wybrałem wyrób garmażeryjny pakowany w atmosferze ochronnej, czyli o trwałości liczonej w tygodniach. Na szczęście odwróciłem paczkę, aby sprawdzić datę przydatności. Zobaczyłem wówczas na produktach dwie szare plamy pleśni wielkości ok. 1 cm. Od razu zrezygnowałem z zakupu tego wyrobu, nawet przeszła mi ochota na przeglądanie innych paczek w poszukiwaniu nadającej się do jedzenia.

Jak zawsze w takich przypadkach (aby uchronić od trefnego zakupu osoby niedowidzące lub spieszące się z zakupami), podszedłem do najbliższej osoby z obsługi, aby dyskretnie poinformować o moim znalezisku. Tym razem trafiło na osobnika stojącego przy wyjściu na zaplecze między dwoma stoiskami z obsługą. Ze strony osobnika spotkało mnie tylko wzruszenie rąk i usłyszałem odpowiedź "Ale ja nie jestem z tego stoiska" i za chwilę mogłem oglądać jego, znaczy się osobnika. plecy.

Podszedłem więc do jednej (P1) z pań {P1;P2} obsługujących na stoisku obok i, jak poprzednio, poinformowałem dyskretnie o odkryciu. Tym razem udało mi się przekazać zdefektowany towar w ręce pracownika P1. Co prawda oblicze pani wyrażało pełne zdziwienie pt. "Czego chce klient?". Nim zdążyłem odejść kilka metrów do mojego wózka usłyszałem:

[P2] - Proszę pana, ale dlaczego nam to pan daje, Przecież tO jest z działu NABIAŁ.
[Ja] - Bo to jest spleśniałe i nie nadaje się do jedzenia.
[P1] - Ale to nie jest z naszego stoiska. Co my mamy z tym zrobić?

Nie wiem, jeśli chodzi o mnie, to P1 i P2 mogą to sobie nawet kupić i zjeść, ale najpierw niech ktoś sprawdzi towar eksponowany w chłodziarce i usunie zepsute opakowania. Wykonanie tej ostatniej czynności zasugerowałem paniom, przy czym dodałem, że mogą powiadomić kogoś z personelu. W międzyczasie rozmowa stawała się coraz głośniejsza i klienci w pobliżu odwracali się i słuchali naszej przepychanki słownej.

[P2] – Ale proszę pana, my nie mamy czasu kogoś szukać, a TO jest nie z naszego stoiska.

Ponieważ ja też nie mam czasu i "to" nie jest z mojego stoiska, zostawiłem "zaangażowane inaczej" w swoją pracę P1 i P2 oraz grono zdziwionych słuchaczy i poszedłem z pozostałymi zakupami do kasy.

Po drodze trafiłem na szarego pracownika od wykładania towarów. Dopiero ten wykazał zainteresowanie, choć nie miałem w ręce corpus delicti aby mu przekazać i ułatwić poszukiwania spleśniaków.

Sklep zepsuty towar reakcja pracowników

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (122)

#76936

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W naszym mieście jest piekarnia. Właściciel ma krótkie nazwisko, powiedzmy Żuk. Pieczywo sprzedaje w kilku firmowych pawilonach/kioskach. Mimo tego, że ma naprawdę dobre pieczywo, od dwóch lat omijam jego sklepy.

Pierwsze zakupy robiłem w "centrali" gdzie zaprowadził mnie kolega. Wszystko było ok, pieczywo podane higienicznie.
Następne zakupy zakończyły się niestety niepowodzeniem

Podejście nr I - pawilon w pobliżu mojego mieszkania.
W sklepiku obsługiwała pani w wieku 60 (plus vat i to raczej stawka podstawowa). Powiedziałem, który chleb chcę kupić. Pani zamaszystym ruchem polizała palce, otworzyła woreczek foliowy i polizaną łapą złapała chleb „mój” chleb. Cóż miałem zrobić. Podziękowałem za zakupy.

Podejście nr II - sklep na deptaku
Dwa tygodnie później szedłem deptakiem. Zauważyłem nowo otwarty sklep Piekarnia Żuk. Pomyślałem sobie: chleb był bardzo dobry, więc Żuk dostanie drugą szansę. Niestety sytuacja się powtórzyła - ekspedientka 60+ polizała palce i tą łapą chwyta chleb. Cóż było robić, podziękowałem za zakupy.

Podejście nr III - sklep na drugim końcu deptaka.
Deja vu - pani 60+ liże palce i łapie mój chleb. Tradycyjnie podziękowałem za zakupy. Jak w poprzednich przypadkach pani zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia, więc na odchodne mówię:
J: Widzę, że pani nie wie, dlaczego rezygnuję z zakupów.
P: No nie wiem.
J: Polizała pani palce i tą samą ręką chce pani pakować chleb.
P: No wie pan, przecież to nikomu nie przeszkadza.

Panie Żuk, rozumiem: cięcie kosztów, zatrudnianie emerytek (bo za minimum i bez zusu) ale „maczałka” http://allegro.pl/listing?string=macza%C5%82ka&bmatch=s0-uni-1-4-1025 nie jest taka droga.

sklep spożywczy higiena obsługi

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (173)