Profil użytkownika
Jorn ♂
Zamieszcza historie od: | 13 lutego 2011 - 12:25 |
Ostatnio: | 19 kwietnia 2024 - 23:16 |
- Historii na głównej: 11 z 22
- Punktów za historie: 3324
- Komentarzy: 5526
- Punktów za komentarze: 30290
Zamieszcza historie od: | 13 lutego 2011 - 12:25 |
Ostatnio: | 19 kwietnia 2024 - 23:16 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@bloodcarver Ale dzięki tym pytaniom kandydatka się zorientowała, że przyszła do firmy kierowanej przez debila i zdążyła uciec:)
@KatzenKratzen: @Ohboy: Z mojego belgijskiego doświadczenia wynika, że możliwości mogły być dwie: 1. Rekruter był debilem lub miał szefa debila. 2. Nie chcieli zatrudnić Cranberry z powodu, do którego nie chcieli lub nie mogli się przyznać, i uczepili się tego certyfikatu jako pretekstu. W Belgii firmy często do wymagań wobec kandydatów wpisują perfekcyjną dwujęzyczność fr/nl, jeśli nie chcą zatrudniać cudzoziemców lub Walonów (Flamandowie z reguły są perfekcyjnie dwujęzyczni, Waloni zwykle niderlandzkiego praktycznie nie znają wcale lub prawie wcale). Mnie na przykład raz odrzucili, bo francuski i niderlandzki znam dobrze, ale jednak nie perfekcyjnie, choć tak naprawdę w pracy tak naprawdę ważniejsza była dobra znajomość polskiego (praca miała polegać na kontrolowaniu księgowości polskiego oddziału firmy i pośredniczeniu w jej komunikacji z centralą pod Brukselą; rekruterka chyba się przed szefostwem nie przyznała, że powiedziała mi, iż nie mają innych kandydatów z jakąkolwiek znajomością polskiego, a w ogłoszeniu było podane, że to duży plus). Znany jest też mi przypadek, że ktoś w jakiejś firmie się zagalopował i jako powód odrzucenia kandydata - Francuza podali niedostateczną znajomość języka francuskiego.
I jednak powinnaś ten tekst zamieścić jako komentarz, bo z powodu braku piekielności absolutnie nie pasuje jako historia do tego portalu.
@Ohboy A co to jest ZA?
@Nasher Ok. 20 lat temu nagminnie spotykałem takich w Polsce.
@pasjonatpl Od kilku lub kilkunastu lat adres nie jest wymagany.
@Ohboy: Mniej Zandberga, Piketty'ego i Lenina, więcej poważnej literatury proponuję.
@Ohboy: Nie. Nie jest to najczęstszy powód. Takie jazdy się zdarzają, ale rzadko.
@trolik1: Wystarczyło napisać po ludzku, bo w kilku miejscach sporo przefajnowałeś.
@pasjonatpl: Ja właśnie widzę 42 oferty od różnych sprzedawców.
@Allice: O ile z pozostałymi rzeczami procedury na różnych lotniskach są bardzo podobne, do w kwestii konieczności zdejmowania butów i pasków panuje wieczna loteria.
@pasjonatpl: To nie jest typowo polska przypadłość. Trochę latam po całym świecie i wszędzie jest mniej więcej to samo.
@Librariana: Zwykle tak, ale niestety nie zawsze.
@Crannberry: Jeżyk angielski jest językiem oficjalnym bardzo wielu państw i organizacji międzynarodowych, za to nie ma jakiejś centralnej instytucji określającej standardy poprawności. W związku z tym tego typu sprawy są określane w każdym z tych państw i organizacji oddzielnie. Angielski używany jako oficjalny i roboczy język instytucji UE w ogóle trochę się różni od tego, który jest językiem urzędowym np. w Zjednoczonym Królestwie czy w Irlandii. Ciągle mam w pamięci goownoburzę wywołaną kilkanaście lat temu przez pewnego weryfikatora, który zatwierdzał jeden z oficjalnych dokumentów mniejszej rangi, bo on jako rodowity Irlandczyk wiedział lepiej, że był on napisany niepoprawną angielszczyzną. I nie dał się przekonać, że zakwestionowane fragmenty były dosłownymi cytatami z aktów prawnych znacznie wyższej rangi przyjętych oficjalnie przez Parlament lub Radę Europejską i były zgodne z zasadami "brukselskiego angielskiego".
@Crannberry: Zapewniam cię, że ktoś, kto się zachowuje jak prawa ręka Adolfa, na pewno nie przejął się tym tymi zmianami.
@digi51: Jakby miał politologiczne (czy w ogóle jakiekolwiek) wykształcenie, nie pisałby takim nieporadnym językiem na poziomie podstawówki.
@Michail: Rzeczywiście dziwnie. Jakby pisał to dwunastolatek. Ale teraz ludzie po skończeniu często nic poza facebookiem nie czytają, więc takie są właśnie skutki.
@Armagedon: O poznaniu ceny przez wujka jest w nawiasie czyli we wtrąceniu, więc wujek nie staje się w tym momencie podmiotem opowieści. W dalszym ciągu jest nim ojciec.
@laaqueel: A to umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania przestała już obowiązywać?
@Mufasa: Może naucz się pisać po polsku, to cię chociaż Polacy będą szanować, nawet jeśli enerdowcy się na to nie zdobędą.
@zuch: Ale nazwisko można odziedziczyć po przodku sprzed wielu pokoleń i faktycznie nie mieć związków z Polską mimo polskiego nazwiska. Przykładem jest np. człowiek, który przez pomyłkę obalił mur berliński, rzecznik prasowy SED Günter Schabowski.
@Ohboy: Ta pani męża miała, a wiadomo to stąd, że "Frau" a nie "Fräulein".
@Crannberry: Ja też studiowałem w Polsce na państwowej uczelni, zresztą zaraz po wyjściu z PRL. Na kilkudziesięciu wykładowców i ćwiczeniowców, z którymi miałem do czynienia, tylko z pięcioma były problemy. Nawet ten, który wtedy jako minister, a teraz jako prezes NBP opowiada w TV duby smalone, wykłady i egzaminy prowadził rzetelnie, co w mojej opinii świadczy o nim jeszcze gorzej, niż gdyby był po prostu takim debilem, za jakiego go mają ci, którzy go znają tylko z publicznych wypowiedzi.
@Brzeginka: W polskim hotelu, w którym ja pracowałem, były dwie windy dla gości i trzy dla personelu:)
@FrancuzNL: Uczelnie są autonomiczne i same ustalają zasady egzaminowania. Mogą być one różne w różnych uczelniach i zmieniać się w czasie.