Profil użytkownika
KatzenKratzen ♀
Zamieszcza historie od: | 31 marca 2017 - 11:37 |
Ostatnio: | 20 lutego 2024 - 19:06 |
O sobie: |
Szanuję Cię. |
- Historii na głównej: 98 z 107
- Punktów za historie: 15494
- Komentarzy: 1351
- Punktów za komentarze: 8886
« poprzednia 1 2 … 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 … 52 53 następna »
@zendra: No jak to, pani urzędniczko, mojego szwagrowi pani nie wierzy? Toć to MÓJ szwagier, złoty chłopak ! Nie? Zaraz zaraz chwila... aaa! Przecież wujek Zenek też to widział. Szwagier! Dzwoń po wuja Zenka!
@malbor0: Niedobra jesteś :) Nie chciałaś za pana zapłacić. To po co mu taka księgowa? ^^
Fajnie piszesz;) Dowcipnie. A co do klienta to zawsze zastanawia mnie jedna rzecz - spotkał się z tym chyba każdy, kto pracuje lub pracował w obsłudze klienta. Mianowicie tekst "już pan/pani tu nie pracuje" ;) Czy tym ludziom naprawdę się zdaje, że to kogoś wystraszy? ^^
@SzatanWeMnieMocny: Jeżeli sytuacja ta jest dla Ciebie zabawna, to gratuluję Ci poczucia humoru.
@Golondrina: Dzięki za dobre słowo :) Fajnie, że są tu osoby które rozumieją całokształt sytuacji. Najważniejsze dla mnie jest to, że Koci się nic złego nie stało.
@Niespiacy: O to, to. Właśnie takie coś miałam na myśli
@omel: Twoja rada jest najlepsza ^^
Moja znajoma nie zdołała dojechać z dzieckiem do lekarza, na wizytę, na którą czekała 3 miesiące. Wyszła z domu z dwugodzinnym zapasem czasu, niestety okazało się to za mało. Generalnie - jeśli ten strajk miał na celu wzbudzenie współczucia dla trudnej sytuacji warszawskich złotów - nie wyszło im to. Odwrócili się od nich praktycznie wszyscy.
@Wwwredna: Nie było oficjalnej informacji, tylko taka "pantoflowa"
Mnie najbardziej dziwi fakt skojarzenia tego Georga z ulicą w Twoim mieści :) Aż zacznę mieć lepsze wyobrażenie o pracownikach PP :)
Taki sklep chyba długo by się na rynku nie utrzymał? Chyba, że żyje tylko z tych "menelików"
Fajna historia i fajnie napisana :) Zemsta przyszła sama, super tekst ^^
Nasuwa mi się tylko jedna myśl - jeśli ktoś tak bardzo się boi, żeby mu korona z głowy nie spadła, to widać ta korona słabo siedzi. To chyba wyjaśnienie tej dziwnej tytułomanii.
Nie rozumiem. Naprawdę gdzieś kurierzy zostawiają paczki na ŚMIETNIKU???
Do wszystkich tych, którzy najchętniej powiesiliby mnie w tym oknie, zamiast mojego kota. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zawsze i w każdej sytuacji jesteście w stanie przewidzieć absolutnie wszystko, co może się stać. Ja, niestety, nie przewidziałam. Do tej pory, wraz z kotem, mieszkaliśmy na 4 piętrze, gdzie okna otwierane były zawsze na oścież. Balkon był zabezpieczony siatką o wysokości 180 cm, każde okno - siatka na owady. Kotka spędzała na balkonie całe dnie, miała nawet zbity z desek mini-trawniczek, który uwielbiała. Skakała, owszem, z dużym zapałem, ale tak wysokiej siatki nie była w stanie sforsować. Była zupełnie bezpieczna. Przez 4 lata nic się złego nie stało. Tu sytuacja jest inna. Parter, uchylne okna. Nie przewidziałam, że kotka będzie próbowała wskakiwać przez nie, pomijając fakt, że sprawdziłam, czy nie ma jej na balkonie. Co do zarzutu, że nie sprawdziłam, gdzie jest - mieszkanie jest duże. Zastawione było labiryntem pudeł, gratów i całego mojego dobytku. Kotka mogła być w każdym zakamarku. Nie ma ona zwyczaju reagować na nasze wołanie. A tamta historia z Piekielnych, o której wspomniałam w mojej własnej PRZYPOMNIAŁA mi się już po fakcie. Dlatego ją przytoczyłam.
@Drago: Możliwe. Ale czy w takiej sytuacji nie powinno odbywać się to jakoś "oficjalnej"? Nie bardzo wierzę, że pracownik, odciągający na bok człowieka chcącego adoptować zwierzę i szeptem oferujący karmę do kupienia "taniej" zbiera na koce lub leki dla zwierząt...
@thebill: Szczerze mówiąc to mi do głowy nie przyszło. Ale czy w takim przypadku w pierwszej sytuacji nie powinni nam odmówić przyjęcia tej karmy?
@Hobgobllin: Gdzie widzisz chwalenie się? Zacytuj, proszę, fragment mojej historii, w których się chwalę.
@Hobgobllin: To Ty poczytaj ze zrozumieniem. Od początku robisz ze mnie oprawcę zwierząt. Historię, o której wspominam, czytałam ładny kawałek czasu temu i po prostu przypomniała mi się pod wpływem tego zdarzenia. Rozumiem, że Ty pamiętasz WSZYSTKO co kiedykolwiek przeczytałeś/usłyszałeś. Ja nie. Zarzucanie mi działania z premedytacją jest zwykłą, szczeniacką bezczelności z Twojej strony. Gdybym nagle, z jakiś zupełnie niezrozumiałych względów, chciała pozbyć się mojej ukochanej, wychuchanej kotki, to uwierz mi - oczekiwanie, że może powiesi się na uchylnym oknie - byłaby NAJOSTATNIEJSZĄ rzeczą, o której bym pomyślała. Ci wszyscy, którzy nigdy nie popełnili żadnego błędu, wynikającego z niedostatecznego przewidywania wszystkiego, co może się zdarzyć - proszę, rzucajcie nadal kamienie.
@kubeck30: Była specjalna siatka oplatająca cały balkon do wysokości 180 cm. Dodatkowo na wysokości 130 cm był zamontowany taki "kołnierz" z siatki wywinięty do wewnątrz. Kocia skakała za ptakami i napotykała ten kołnierz, nie była w stanie go sforsować. W oknach były cieniutkie siatki, takie na owady.
Smutne to. Najsmutniejsze, ze nie mogłeś na nikogo liczyć. Musisz mieć naprawdę silna psychikę, że z tego wyszedłeś. Gratulacje i trzymaj tak dalej :)
Nie do końca rozumiem. Czy masz na myśli, że sąsiad z góry gasi papierosy na parapecie i drobiny żaru spadają na Twoje pranie? Czy też wyrzuca niezgaszone papierosy na Twój balkon?
@Balbina: Trafiłaś w sedno, Balbino. Nie mogliśmy spać przy zamkniętych oknach, z uwagi na panujące upały. Pomyślałam o kotce - nieskutecznie, jak słusznie stwierdziłaś. U weterynarza byłam następnego dnia (przyjmuje blok obok) bo bałam się o gardło kici, na szczęście przeszła to to bez szwanku, tylko najadła się strachu. O sobie nie mam czasu pomyśleć, wciąż kupa roboty z nowym lokum. Na szczęście nie puchnie, goi się, tylko penie blizny zostaną, bo głęboko. Ale to niv, ważne, że uratowałam ukochaną kocię
@CatGirl: Uwierz mi, to była moja pierwsza myśl na ten widok. Udało się ją uratować, na szczęście
@Ara: Kilka razy próbowałam zamówić myTaxi, ale nigdy nie mieli dla mnie samochodu :(